Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kostia Machnowskyj: Antolović to nie Casillas, będę walczył

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

25.07.2010 12:21

(akt. 15.12.2018 20:25)

- Po odejściu Jano Muchy uwierzyłem, że mam szansę zaistnieć w Legii. Otwiera się przede mną szansa, wszystko będzie zależeć ode mnie. Odkąd Mucha podpisał kontrakt z Evertonem staram się pokazać z jak najlepszej strony gdy tylko mam ku temu okazję. Na razie tych szans nie było zbyt wiele – turniej w Chicago i dwa sparingi, ale to normalne. Mam wielką mobilizację do ciężkiej pracy na treningach, której wcześniej mi brakowało. Co bym nie zrobił i tak wiadomo było, że bronić będzie Mucha – mówi w rozmowie z Legia.Net walczący o bluzę z numerem jeden Kostiantyn Machnowskyj.
W przerwie letniej sprowadzono do Legii sześciu piłkarzy, w tym bramkarza. Marijan Antolović jeszcze przed pierwszym treningiem został wstawiony między słupki i mianowany następcą Jano Muchy. Co wtedy myślałeś?

- Słyszałem takie wypowiedzi, że Marijan przychodzi do Legii i od razu będzie grał. Jestem jednak w Warszawie już trzeci rok i wiem, że tak prosto nie jest. W tym klubie jest duża rywalizacja, w bramce również. Jest nas trzech i każdy ma równe szanse. Musimy się wykazać na treningach i w spotkaniach kontrolnych. Nic nie ma za darmo, a ja nie odpuszczę tak łatwo walki o miano pierwszego golkipera Legii. Będę się starał przekonać tych wszystkich, którzy mówili że Marijan zostanie bramkarzem numer jeden, że się pomylili.

To ważna deklaracja. Oznacza, że nie czujesz się gorszy od Antolovicia i rzucasz mu wyzwanie.

- Tak jak wspomniałem wcześniej nie miałem motywacji. Nawet gdybym na treningach dokonywał cudów w bramce to w meczach i tak broniłby Mucha. Z tego powodu wiele osób zarzucało mi, że nie przykładam się do treningów. Może faktycznie tak było, ale teraz sytuacja się trochę zmieniła, wszystko znów zależy tylko ode mnie. A Antolović to nie jest Iker Casillas czy Jano Mucha. Można z nim wygrać rywalizację.

Miałeś w zeszłym sezonie chwile zwątpienia? Chciałeś odejść i gdzieś zacząć grać?

- Rzeczywiście nie chciałem grać jedynie w Młodej Legii. Gdy pojawiło się więc zaproszenie na testy do Metalista to chętnie tam pojechałem. Chciałem spróbować swoich sił i zacząć regularnie grać. Po prostu tam nie grałbym jedynie z młodymi obiecującymi zawodnikami, ale już z tym doświadczonymi, których nazwiska słyszano już w Europie. Stało się jednak tak, że wróciłem na Łazienkowską i nie żałuję tego.

A mieliście jakąś rozmowę z trenerem Krzysztofem Dowhaniem, który wyjaśnił wam, że teraz walczycie wszyscy jak równy z równym, że zaczynacie z czystą kartą?

- Trener Dowhań nigdy nie mówi kto jest pierwszym, drugim czy trzecim golkiperem. Tak było zawsze, nigdy nie wprowadził takiej klasyfikacji. O tym kto będzie grał szkoleniowiec mówił dopiero przed meczem. Choć oczywiście w czasach Jana Muchy ta sprawa była dość oczywista.

Pierwszą szansę pokazania się otrzymałeś na turnieju w Chicago. Kolejną już w sparingach z GKP Gorzów Wielkopolski i Paris Saint Germain.

- I starałem się w każdym z tych spotkań pokazać z jak najlepszej strony.  Z zeszłym roku za wiele szans nie dostawałem – dwa mecze w pierwszej drużynie i kilka spotkań w Młodej Ekstraklasie. Teraz mam okazję by grać i myślę, ze poza meczem w Grodzisku – niezbyt udanym, który był tuż po wakacjach, nie wypadam źle.  

W meczu z Paris Saint Germain zacząłeś dość nerwowo, ale z każdą minutą było coraz lepiej. Ostatecznie wybroniłeś wiele sytuacji i wypadłeś bardzo pozytywnie.

- Było OK, ale zawsze może być lepiej. W kilku sytuacjach mogłem zachować się lepiej, wiem co jeszcze muszę poprawić. Ale kilka też udało się wybronić, wygrać klika pojedynków z rywalami. A co do nerwowego rozpoczęcia to zawsze tak mam, że do pierwszego kontaktu z piłką jestem podenerwowany. Tutaj dochodziła jeszcze renoma rywala – takie nazwiska jak Cloude Makelele robią wrażenie. Jeszcze kilka lat temu marzyłem by grać przeciwko takim zawodnikom. Dziś te marzenia się urzeczywistniają, stąd lekka trema na początku.

A jeśli tym pierwszym będzie Marijan Antolović to będziesz bardzo zawiedziony?

- To będzie decyzja trenera i będę ją musiał uszanować, choć będę robił wszystko by ostateczny werdykt był nieco inny. Tak samo zapewne myśli Wojtek Skaba, każdy z nas będzie walczył i żaden nie odpuści. To jest zdrowa rywalizacja, która jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

A dzwonicie do siebie z Jano Muchą? Udziela ci pewnych porad, wskazówek?

- Rozmawialiśmy nawet dziś przed kolacją (rozmowa była przeprowadzona w sobotę - przyp. red). Dzwonił, że wrócił z urlopu do Warszawy i jutro wylatuje do Liverpoolu. Znał wynik i przebieg spotkania z Paris Saint Germain, pogratulował i życzył bym równie dobrze wypadał w kolejnych grach i został jego godnym następcą.

Polecamy

Komentarze (189)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.