Koszykówka: Pożegnaliśmy Andrzeja Pstrokońskiego

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net, legiakosz.com

04.01.2023 13:00

(akt. 04.01.2023 14:40)

We wtorek 3 stycznia pożegnaliśmy Andrzeja Pstrokońskiego - najbardziej utytułowanego koszykarza w historii Legii Warszawa, legendę "Zielonych Kanonierów". Pogrzeb odbył w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, zaś złożenie urny z prochami miało miejsce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W ostatniej drodze wziął udział cały zespół koszykarskiej Legii, w poczcie sztandarowym obecni byli Jakub Sadowski, Jakub Śliwiński i Benjamin Didier-Urbaniak.

fot. Marcin Bodziachowski / legiakosz.com

Andrzej Pstrokoński to najwybitniejszy koszykarz w historii Legii. Jedyny, który przyczynił się do zdobycia wszystkich siedmiu tytułów mistrzowskich w dziejach klubu. Część dzieciństwa miała miejsce w czasie drugiej wojny światowej, był postrzelony w nogę. Został wyleczony w Szwajcarii i tylko dzięki temu mógł później zaznać kariery sportowej. "Dziecko Warszawy" - jak był nazywany, rozpoczął treningi w Legii w 1951 roku jako niespełna 15-letni chłopiec. Mimo iż po pierwszym treningu zaproponowano mu zmianę dyscypliny sportu, nie ustąpił i usilną pracą treningową doszedł bardzo szybko do wysokich wyników sportowych.

Już w 1954 roku awansował do I-ligowego zespołu jako wychowanek i miał wkład w zdobycie wicemistrzostwa kraju (1955), a w następnym sezonie – pierwszego mistrzostwa. Wchodził wtedy na parkiet, nie był jeszcze graczem pierwszej piątki. Od 1957 r. był już graczem pierwszego wyboru Zielonych Kanonierów. Obdarzony temperamentem, przebojowy i skuteczny obrońca stał się jednym z ulubieńców stołecznej publiczności. W kadrze debiutował już w 1956 r. W sumie rozegrał w niej według różnych źródeł od 115 do 200 meczów. Przez długie lata podstawowy zawodnik drużyny narodowej. Dwukrotnie brał udział w Igrzyskach Olimpijskich (1960, 1964), i aż pięć razy w ME (1957–65). Początkowo bez sukcesów. Przełom nastąpił w czempionacie rozgrywanym we Wrocławiu. Niesieni dopingiem własnej publiczności biało-czerwoni awansowali do finału i dopiero w nim ulegli ZSRR. W igrzyskach olimpijskich w Tokio (1964), już w światowej konkurencji, Polacy zajęli 6. miejsce, a w kolejnych mistrzostwach Europy (1965) – 3. zdobywając brązowy medal. Na podium po raz drugi stanęli Wichowski i Pstrokoński oraz Olejniczak. Do dziś są to, wraz z brązem z ME 1967 (w tej imprezie już Pstrokońskiego zabrakło), największe osiągnięcia polskiego męskiego basketu.

Z Legią najtrudniej przyszedł pierwszy i siódmy tytuł mistrzowski. W pierwszym sezonie mistrzowskim w starciu z ŁKS-em były aż cztery dogrywki, zaś w ostatniem sezonie rozgrywki wojskowi rozpoczęli doskonale. W jedenastu meczach doznali tylko jednej porażki (z AZS Warszawa) i prowadzili z przewagą punktu nad Śląskiem, dwóch nad Wybrzeżem i aż trzech nad Wisłą. Runda rewanżowa zaczęła się jednak źle – od przegranej na własnym parkiecie z Białą Gwiazdą (74:88), a gdy później przyszła wyjazdowa porażka ze Śląskiem (75:84), dystans dzielący legionistów od rywali, zwłaszcza wygrywającej wszystkie mecze Wisły, zmniejszył się do punktu. O wszystkim rozstrzygnęła ostatnia seria gier, w której stołeczny zespół musiał grać na wyjazdach. Mimo ogromnej presji legioniści stanęli na wysokości zadania. Najpierw w Toruniu pokonali trzema punktami miejscowy AZS, a następnie stoczyli dramatyczny bój w Gdańsku z Wybrzeżem. Jeszcze dwie sekundy przed końccem był remis, ale wtedy na rzut z połowy boiska, równo z końcową syreną, na wagę zwycięstwa i siódmego tytułu mistrza Polski zdecydował się ten, który od lat był liderem drużyny – 33-letni wówczas Pstrokoński. - Zrobiłem krok, rzuciłem jeszcze sprzed linii środkowej i nagle w hali zapanowała cisza. Ta piłka jakby leciała i wszyscy ją obserwowali, ja również. Leci, leci i klap — wpadła czyściuteńko. Tylko słychać było trzepnięcie siatki zamocowanej na obręczy. Mecz został od razu zakończony i zdobyliśmy mistrzostwo Polski! Co tam się działo!" — relacjonował zawodnik w książce "Zieloni Kanonierzy" o historii koszykarskiej Legii.

To był ostatni tak udany sezon. Następny (1969/70) okazał się fatalny – w lidze wojskowi zajęli dopiero  7. miejsce, ponosząc aż 10 porażek w 22 meczach. Częściowo powetowali to sobie, sięgając w maju po Puchar Polski; w turnieju finałowym w Katowicach pokonali Wybrzeże – wicemistrza kraju, Górnika Wałbrzych i Lecha. Warto dodać, że był to ostatni sukces Pstrokońskiego w roli zawodnika. W trakcie gry w Legii dwa razy miał propozycje wyjazdu z kraju - chcieli go w Włosi, ale była też propozycja z NBA - m.in. z New York Knicks. Jako wojskowy jednak nie miał szans na wyjazd z kraju do zawodowej ligi.

Karierę ligowca zakończył w 1970 r. Zdobył z zespołem Legii 7 mistrzostw Polski, 3 wicemistrzostwa i 1 brązowy medal. Grę w koszykówkę łączył z zawodową służbą wojskową (droga od sierżanta do pułkownika) i nauką w AWF, więc półtora roku po zawieszeniu butów na kołku objął zespół Legii w roli trenera. W niej wiodło mu się gorzej niż na parkiecie. Przez cztery sezony (1971–75) jego największym sukcesem było 4. miejsce w ekstraklasie (2 pkt od medalu), ale też dwukrotnie spadał z drużyną do II ligi – za pierwszym razem odzyskał miejsce w elicie, za drugim ustąpił posadę Władysławowi Pawlakowi, a sam objął kadrę narodową (1976–77). Przez cztery lata prowadził też żeńską reprezentację kobiet. Wywalczyła ona na mistrzostwach Europy we Włoszech pierwszy po wojnie medal (brązowy).

W 1984 r. wrócił do Legii w roli kierownika sekcji koszykówki, którą pełnił przez 10 lat. Nigdy nie przestał być legionistą, to m.in. dzięki niemu hangar lotniczy przy ul. Obrońców Tobruku został zaadaptowany dla koszykówki. Do ostatnich dni bywał na meczach koszykarskiej Legii.

Za ponad pięćdziesięcioletnią pracę dla dobra sportu wojskowego i polskiego Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Oficerskim Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski, a Prezydent Warszawy nadał mu odznakę Zasłużony dla Miasta Warszawy. W styczniu 2012 roku, jako pierwszy, został włączony do Galerii Sław Legii Warszawa, a w lutym 2019 roku numer 9, z którym występował na boisku, został zastrzeżony przez klub. 24 grudnia 2022 roku Pstrokoński zmarł, miał 86 lat. Cześć jego pamięci!

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.