Domyślne zdjęcie Legia.Net

Legia Warszawa - Lech Poznań 2:1 (1:1)

Redakcja

Źródło: Legia.Net

24.09.2010 20:00

(akt. 15.12.2018 13:22)

Po emocjonującym spotkaniu oraz niezwykłej pogoni za wynikiem Legia pokonała 2:1 zespół Lecha. Pierwszy gol padł za sprawą drużyny gości, po strzale<strong> Siergieja Kriwieca</strong> w 9. minucie. W 38. minucie przeciętnie grający warszawianie zdołali jednak wyrównać, dzięki uderzeniu <strong>Michała Kucharczyka</strong>. W drugiej połowie Legia musiała radzić sobie w "10" po wyrzuceniu z boiska <strong>Macieja Rybusa</strong>. Ambitnie grająca drużyna <strong>Macieja Skorży</strong> zdołała przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 88. minucie upragnionego gola dla Legii strzelił głową rezerwowy <strong>Bruno Mezenga</strong>.

- Zapis relacji "na żywo"
- Bramki i skrót z meczu
- Fotoreportaż z meczu
- Pomeczowe wypowiedzi
- Kulisy meczu 

 

 

 

 

Legia Warszawa - Lech Poznań 2:1 (1:1)

Kucharczyk (38. min.), Mezenga (88. min.) - Kriwiec (9. min.)


Żółte kartki: Rybus, Kiełbowicz, Vrdoljak i Antolović (Legia) oraz Henriquez i Kriwiec (Lech)
Czerwona kartka: Rybus (44. min. - za drugą żółtą)


Legia: Antolović – Rzeźniczak, Astiz, Choto (70' Jędrzejczyk), Kiełbowicz – Manu, Vrdoljak, Borysiuk, Rybus – Kucharczyk (63' Radović), Chinyama (80' Mezenga)


Lech: Burić - Wojtkowiak (86' Kiełb), Bosacki, Arboleda, Henriquez - Kikut (65' Wilk), Injac, Stilić (77' Wichniarek), Kriwiec, Peszko - Rudnevs

 

Relacja: Niesamowita ambicja nagrodzona


Piłkarze Legii musieli ten mecz wygrać, jeśli chcieli mieć spokojne następne dni. Walczyli nie tylko o byt dla siebie, ale również o przyszłość trenera Macieja Skorży. Szkoleniowiec po raz kolejny zaufał Marijanowi Antoloviciowi i to Chorwat stał między słupkami. Już w 2. minucie meczu mogło się to okazać to błędem, „Antek” zagrał piłkę wprost pod nogi rywala, ale ten na szczęście był zaskoczony takim obrotem sprawy i nie wykorzystał swojej szansy. Chorwat zrehabilitował się w 7 minucie kiedy ładnie obronił strzał Rudnevsa z woleja z ośmiu metrów.

W 10. minucie meczu bramkarz jednak już puścił strzał Siergieja Krivetsa, który dostał piłkę w polu karnym po zagraniu… Dicksona Choto. Pomocnik Lecha nie myśląc nawet przez chwilę uderzył po długim rogu i futbolówka zatrzepotała w siatce. Wydaje się, że Antolović zareagował minimalnie za późno, ale i tak główną winą ponosi defensor z Zimbabwe. Krivets mógł chwilę później podwyższyć na 2:0, znów fatalnie zachowała się defensywa i z jedenastu metrów padł kolejny strzał na bramkę Legii. Tym razem Chorwat zdołał wybronić uderzenie rywala.

W 16. minucie w końcu było groźnie pod bramką Lecha. Kiełbowicz bardzo dobrze przymierzył z rzutu wolnego, ale kapitalnie zachował się Jasmin Burić. Mniej więcej od tego momentu na trybunach rozpoczął się głośny i nieustanny doping, przez pierwszy kwadrans w ramach dezaprobaty za sytuację z oprawą i zakazami panowała cisza. Rozpoczęcie dopingu zaowocowało strzałem z dystansu Ivicy Vrdoljaka, ale obok bramki.

Później mecz nieco zmienił oblicze, Legia się cofnęła chcąc atakować z głębi pola, ale nie miała na to pomysłu. Jednak przynajmniej bezpieczniej zrobiło się pod naszą bramką, ale do czasu… W 30. minucie powinna paść bramka dla Kolejorza, kolejny błąd popełnił Choto, piłkę przejął Stilić, przepchnął Astiza i będąc sam na sam z bramkarzem posłał piłkę obok bramki. Jeszcze lepszą okazję dwie minuty później zmarnował Peszko, który miał przed sobą Antolovicia i całą bramkę ale fatalnie przestrzelił. Legia odpowiedziała akcją Manu i uderzeniem Kucharczyka w boczną siatkę.

W 39. minucie padło wyrównanie. Manu zagrał do Kucharczyka, a 18-letni napastnik Legii mając przed sobą Jasmina Buricia uderzył precyzyjnie i bez problemów umieścił piłkę w siatce. Duże brawa dla młodego zawodnika, który rozgrywa już trzecie bardzo dobre spotkanie w tym tygodniu. Niewykorzystane sytuacje się zemściły na Kolejorzu i mecz rozpoczynał się od początku.

W 44. minucie meczu miała miejsce sytuacja, która miała wpływ na dalszy przebieg spotkania. Za bezsensowne zatrzymanie rywala rękami drugą żółtą kartką i w konsekwencji czerwoną został ukarany Maciej Rybus. Od tego momentu legioniści grali w osłabieniu. Po przerwie okazało się nawet że w jeszcze większym gdyż na trybuny został odesłany trener Legii Maciej Skorża.

Mimo takiego stanu rzeczy druga połowa rozpoczęła się od ataków Legii. Jednak dośrodkowanie Manu było niedokładne, a strzał Chinyamy bardzo niecelny. Po chwili było groźnie pod bramką Legii, ale z ogromnego zamieszania pod bramką goście zyskali jedynie rzut rożny. W odpowiedzi na bramkę uderzał kapitan Legii, ale jego strzał został zablokowany i wyszedł na róg. Sędzia był jednak innego zdania, wściekły Ivica odreagował faulem i zobaczył za to żółta kartkę. Ta sytuacja pozytywnie podziałała na Vrdoljaka, który zaczął grac tak jak wszyscy od niego oczekują. W 56 minucie przejął piłkę, zagrał do Manu, ten dośrodkował w pole karne i Chinyama był faulowany, ale kolejny raz arbiter nie sprzyjał zespołowi Legii.

Vrdoljak mobilizował i pokrzykiwał, a Legia grała tak ambitnie, że kibice już dawno nie widzie zespołu grającego z takim zębem. Radović chwilę po wejściu na boisko zainicjował kolejną akcję, po której bliski powodzenia był Chinyama. Dwie minuty później Serb już sam uderzał na bramkę, ale jego strzał wyłapał Jasmin Burić. W 58. minucie spotkania kontuzji doznał Dickson Choto, którego zastąpił Artur Jędrzejczyk. Chwilę później bramkę zdobył Stilić, ale sędzia wskazał pozycję spaloną zawodnika gości.

W 79. minucie mogło być 2:1 dla Legii. Faul wymusił na rywalu Vrdoljak, do rzutu wolnego podszedł Kiełbowicz uderzył sprytnie, ale trafił w słupek. Do odbitej futbolówki dopadł jeszcze Astiz, ale z dwóch metrów trafił w boczną siatkę. Kilka minut później ponownie strzelał Kiełbowicz, do piłki dopadł Astiz, ale tym razem strzał Hiszpana z główki nie mógł zaskoczyć bramkarza gości. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. „Kiełbik” wykonywał rzut wolny z lewej strony boiska. Dośrodkował idealnie na głowę Bruno Mezengi, a ten nie dał szans na skuteczną interwencję bramkarzowi Lecha. Legia grając w dziesiątkę wyszła na prowadzenie w końcówce spotkania. Coś niesamowitego. 

W ten sposób grająca niesamowicie ambitnie Legia uratowała posadę trenera Macieja Skorży, a piłkarze sobie zagwarantowali trochę spokoju.   

Autor: Marcin Szymczyk

Polecamy

Komentarze (994)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.