Legijno-gruzińskie łączniki. Gwilia trzecim zawodnikiem z Gruzji w Legii
12.06.2019 16:44
Warszawski klub, poprzez komunistyczne władze obu państw, miewał styczność z gruzińskim futbolem. Tak było w 1951 roku, gdy Dinamo Tbilisi, eksportowy klub radzieckiej republiki, przyjechał na Łazienkowską rozegrać mecz towarzyski. Cztery lata później doszło do kolejnej rywalizacji, mającej miejsce w 1 listopada, w dzień wszystkich świętych. Rywale wygrali na stadionie Legii 2:0.
Pierwszy oficjalny mecz Legii z Gruzinami został rozegrany w 1982 roku. Wtedy "Wojskowi" rywalizowali w Pucharze Zdobywców Pucharów z Dinamo Tbilisi. Klub ze stolicy gruzińskiej republiki będącej wtedy częścią Związku Radzieckiego był wtedy potężny. W jego składzie nie brakowało reprezentantów ZSRR. Spotkanie stało się swego rodzaju polityczną manifestacją, choć na trybunach nie brakowało wręcz tysięcy żołnierzy i milicjantów. Na boisku lepsi byli zawodnicy z Gruzji, którzy w pierwszym meczu wygrali przy Łazienkowskiej 1:0. W rewanżu padł taki sam wynik i to zawodnicy z Tbilisi awansowali do 1/2 finału.
Legioniści mierzyli się jeszcze z dwoma gruzińskimi klubami, lecz miało to miejsce po odzyskaniu niepodległości (1991 rok) przez kraj leżący w Kaukazie Południowym. Siła futbolu w Tbilisi nie była już tak wielka, jak w czasach Związku Sowieckiego. W 2004 roku warszawiacy w II rundzie el. Pucharu UEFA trafili na FC Tbilisi. Pierwszy mecz, na terenie rywali, nie był łatwy, ale zakończył się wygraną 1:0 po golu Tomasza Sokołowskiego II. Przy Łazienkowskiej poszło już gładko, gdyż "Wojskowi" zwyciężyli 6:0. Hat-tricka zdobył Piotr Włodarczyk, a po golu dołożyli Jacek Magiera, Marek Saganowski i Tomasz Sokołowski. Pięć lat później ponownie doszło do rywalizacji legijno-gruzińskiej. Warszawiacy walczyli wtedy w 2. rundzie kwalifikacji Ligi Europy, następcy Pucharu UEFA, a rywalem okazał się zespół Olimpi Rustawi.
Warszawiacy wypracowali sobie na własnym obiekcie spokojną przewagę wygrywając 3:0. Do siatki rywali trafiali Adrian Paluchowski, Tomasz Kiełbowicz i Sebastian Szałachowski. W rewanżu również okazali się "Wojskowi", którzy skromnie, bo 1:0, pokonali przeciwników po golu Szałachowskiego. W ostatnich latach do rywalizacji warszawsko-gruzińskich praktycznie nie dochodziło. Po latach, w 2016 roku, "Wojskowi" rozegrali towarzyskie spotkanie z Dinamo Tbilisi, które miało miejsce w letnim okresie przygotowawcze. Nie było już tylu czynników dookoła spotkania, a sami rywale również prezentowali inny poziom niż w zamierzchłej przeszłości. Padł remis 1:1, a gola dla Polaków strzelił Michał Kucharczyk.
Gruziński duet przy Łazienkowskiej:
Pierwszym Gruzinem w barwach Legii Warszawa był Wladimer Dwaliszwili, który trafił na Łazienkowską z nieodległej ulicy Konwiktorskiej. Silny napastnik robił wrażenie w Ekstraklasie, do której został pozyskany po okresie gry w Maccabi Hajfa. "Lado" rozegrał łącznie w stolicy 53 spotkania i zdobył z "Wojskowymi" dwa mistrzostwa Polski. Czasami postawa atakującego irytowała, ale nie można mu odmówić niezłej skuteczności pod bramką rywali.
Łącznie „Lado” strzelił dla Legii 21 goli. Obejrzał również cztery żółte i jedną czerwoną kartkę. Latem 2014 roku, Dwaliszwili zdecydował się na transfer do Odense. Potem wrócił jeszcze do Polski, gdzie grał w Pogoni Szczecin. Obecnie 33-letni gracz, po przygodach z kazachskim Atyrau czy izraelskim Hapoele Ashkelon, występuje w rodzimym Saburtalo, gdzie w dwunastu meczach zdobył trzy bramki.
Drugim łącznikiem Legii i gruzińskiej piłki był Waleri Kazaiszwili. Gruzin zapowiadał się na duże wzmocnienie stołecznego klubu, do którego trafiał po dobrym sezonie w Vitesse Arnhem. Gracz został wypożyczony na rok i miał wspomóc „Wojskowych” w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Początek nie był jednak dobry, a kolejne tygodnie tylko zapowiadały spektakularną klapę.
Kłopotem okazał się charakter kapryśnego zawodnika, który nie był tytanem pracy. W szesnastu meczach strzelił jednego gola i miał dwie asysty. Co ciekawe, „Vako” zdobył bramkę w jak się potem okazało, swoim ostatnim meczu w Legii (6:0 z Bruk-Betem Nieciecza). Gracz był nawet zsyłany na mecze rezerw, ale nie pomogło go to w zachęceniu go do pracy i dyscypliny. Po sezonie, Kazaiszwili odszedł z Legii, trafił do Stanów Zjednoczonych.
W tej chwili Kazaiszwili nie może narzekać. W amerykańskim San Jose Earthquakes zarabia blisko 1,5 mln dolarów, co jest jedną z wyższych kwot w lidze MLS. 26-latek jest też regularnie powoływany do gruzińskiej kadry, w której gra m.in. z Walerianem Gwilią.
Środkowy pomocnik, który będzie trzecim Gruzinem w historii Legii, trafi na Łazienkowską po wiosennym wypożyczeniu z FC Luzern do Górnika Zabrze. Przez pół roku w Ekstraklasie, zbierał dobre oceny i recenzje. Zewsząd słychać zapewnienia, że charakter piłkarza nie sprawia kłopotów, lecz lecz powala się skupiać na jak najlepszej grze.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.