Lekarz Legii: Zarzuty wobec nas pochodzą od jednej osoby i mają charakter personalny
06.11.2020 18:18
W środowym Przeglądzie Sportowym mogliśmy przeczytać, że zespół medyczny PZPN ma dość podejścia Legii do procedur, jakie zostały wprowadzone by ekstraklasa mogła funkcjonować w czasach pandemii. Czy faktycznie są kwestie, do których podchodzicie mniej rozważnie czy może wręcz przeciwnie?
- Legia ma dobre relacje, albo nawet bardzo dobre, z zespołem medycznym PZPN. Natomiast te wszystkie zarzuty pochodzą od jednej osoby, która kieruje w naszą stronę kolejne uwagi. Można czasem odnieść wrażenie, że te zarzuty mają jakiś charakter personalny. Nie wiemy z czego to wynika, ale tak interpretujemy to, co czytamy w mediach. Jako Legia przykładamy bardzo dużą uwagę do wszelkich procedur związanych z bezpieczeństwem w czasie pandemii. Należy wspomnieć, że od początku sezonu w pierwszej drużynie wykonano ponad 1100 testów genetycznych, co jest zdecydowanie czołowym wynikiem w Ekstraklasie. Czasem wychodzimy naprzeciw powstałym procedurom i sugerujemy, podpowiadamy nowe rozwiązania. Współpracujemy ściśle z Legia Lab czyli m.in. z doktorem Piotrem Żmijewskim. Razem z nim jesteśmy w kontakcie z czołowymi klubami w Europie, ECA, UEFA, szukamy wspólnie nowych rozwiązań, czasami sami je proponujemy. I te rozwiązania staramy się wprowadzać do naszego klubu – dla zawodników i sztabu.
Piłkarze Legii od jakiegoś czasu nie mogą się witać przez podanie dłoni – nie tylko z osobami z zewnątrz, ale też ze sobą. Gracze przeziębieni, jak ostatnio Andre Martins, Rafael Lopes i Luis Rocha, profilaktycznie zostają w domu choć w teorii mogliby normalnie trenować. To jedne z tych dodatkowych procedur wdrożonych przez klub?
- Tak to prawda, wdrożone procedury mamy bardzo rygorystyczne. Cały sztab i piłkarze są tego świadomi. Już na początku pandemii wprowadziliśmy własny, wewnętrzny regulamin reżimu sanitarnego. Powołujemy się na niego, reagujemy też na bieżąco na sytuację, jaka jest w środowisku. Patrzymy na liczbę zachorowań i dopasowujemy nasze zasady do ogłaszanych statystyk. Dlatego też w ostatnim czasie reżim sanitarny został w klubie mocno zaostrzony, jest bardziej rygorystyczny niż do tej pory. Tak jak zauważyłeś, piłkarze witają się bez kontaktu fizycznego. Wszyscy są zobligowani do noszenia maseczek – w zasadzie już teraz wszędzie poza boiskiem. Tych reguł jest wiele, ale wszystkie mamy spisane, są one jasne i klarowne dla wszystkich zawodników, są cykliczne przypominane w wewnętrznych grupach.
Mówi pan że reguły są jasne i klarowne dla wszystkich, że przypominacie o nich cyklicznie. Ale potem niestety zdarzają się takie sytuacje jak ostatnio. William Remy na zdjęciach podczas zabawy z wieloma osobami. Czy piłkarze są uczulani na to, że w dobie pandemii wszelkie wyjścia i aktywności powinni ograniczyć do minimum?
- Oczywiście, nazywamy to terminem izolacji sportowej. Każdy piłkarz i członek sztabu mają tego pełną świadomość. W tym okresie po prostu wszyscy musimy być ostrożni i bardzo odpowiedzialni – za siebie i swoje zachowanie. W regulaminie, o którym już wspomniałem, jest punkt, który jasno zakazuje kontaktu z innymi osobami postronnymi poza klubem. Nie mówiąc już o większych skupiskach ludzi. Mocno na to uczulamy. I każdy zawodnik jest tego w pełni świadomy.
Kończąc sprawę francuskiego obrońcy. Z medycznego punktu widzenia może wrócić do treningów?
- Tak, przeszedł testy, uzyskał wynik ujemny. Z medycznego punktu widzenia może wrócić do zajęć. Ale decyzje co do tego podejmie trener razem z zarządem.
Wróćmy jeszcze do tekstu z „Przeglądu Sportowego”. Legia odsyła najmniej precyzyjne raporty ze wszystkich w ekstraklasie, a nie tak dawno wcale tego nie robiła - to kolejna zarzut, o którym możemy przeczytać.
- Takie słowa nigdy nie powinny paść. Najpierw sprawa powinna być wyjaśniona pomiędzy osobą, która te zarzuty kieruje, a naszym sztabem medycznym. Nigdy nie dostaliśmy informacji zwrotnej o tym, że coś robimy nie tak. Raporty wysyłamy codziennie zgodnie z zasadami, które nam przekazano. I mimo, że nigdy nie otrzymaliśmy wskazówek, by robić coś inaczej niż nakazuje PZPN, to nagle w mediach czytamy, że wszystko robimy źle. Jesteśmy tym zaskoczeni i zdziwieni. Bardzo byśmy prosili o wewnętrzne wyjaśnienie tej sprawy, jeśli faktycznie są do nas jakieś uwagi.
Mówimy trochę bezosobowo, że jest osoba, która formułuje zarzuty. Możemy powiedzieć wprost, że tym kimś jest Krzysztof Pawlaczyk – członek Zespołu Medycznego Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale też jak zauważył Jarosław Jankowski - to także szef sztabu medycznego Lecha Poznań. Pan Pawlaczyk na łamach sport.pl wyjaśnienia Legii po meczu z Wartą określił mianem kpiny i krętactwa. Może te zarzuty biorą się po prostu z konfliktu interesów i łączenia dwóch funkcji?
- Trudno mi się odnieść do tych słów. Osobiście nigdy się nie poznałem z profesorem Pawlaczykiem. Ale są przykłady wypowiedzi, które mogą świadczyć o tym konflikcie interesów. Te sygnały niezadowolenia docierają do nas tylko od jednej osoby, więc nie można mówić o cały zespole medycznym, z którym współpracuje nam się w merytoryczny, profesjonalny sposób. Natomiast wymieniony pan Krzysztof Pawlaczyk cały czas kieruje zarzuty w naszą stronę, także za pośrednictwem mediów i być może jest jakiś wewnętrzny konflikt interesów, który nie jest mi znany.
Przejdźmy na chwilę do meczu z Wartą. Najpierw pojawiła się informacja, że Igor Lewczuk przed rozgrzewką miał gorączkę. Potem, że w przerwie Tomas Pekhart zgłosił brak węchu i było mu zimno. Jak było naprawdę?
- Mecz i cała sytuacja pandemii podkręcają emocje. Wtedy zdarza się mówić nam wszystkim różne rzeczy, czasem mniej racjonalnie. W przypadku Igora Lewczuka i gorączki, o której wspomniał trener – to nie nazywajmy tego gorączką. Jednostkowy pomiar wskazał 37 stopni. Powtarzany wielokrotnie pomiar nie dał już takiego wyniku. Kolejne pomiary były w normie. Igor nie skarżył się na żadne niepokojące objawy, ryzyka więc w jego przypadku nie było. W kolejnych dniach też pomiary u Igora były w normie i czuł się bardzo dobrze. Uzyskał też dwa ujemne wyniki w testach wymazowych, które nie wykryły koronawirusa.
Kiedy były medyczne przesłanki do tego, by Tomasa faktycznie odizolować, tak też zrobiliśmy, nie miał potem kontaktu z zespołem, nie wracał z drużyną autokarem do Warszawy. Mówienie, że nasze zachowanie było lekceważące i że narażaliśmy zawodników, jest ogromnym nadużyciem, jest po prostu nieetyczne. Przykładamy ogromną uwagę do prewencji i do zdrowia naszych zawodników i sztabu trenerskiego.
Wspomniał pan o emocjach. Czasem odnoszę wrażenie, że jest ich zdecydowanie więcej niż spokojnej i merytorycznej oceny sytuacji. Nawet Warta Poznań w swoim oświadczeniu napisała, że Legia naruszyła zasady, na których opiera się funkcjonowanie ligi w czasie pandemii.
- Koronawirus jest nowym zjawiskiem. Wiemy o nim coraz więcej, ale wciąż nie wiemy wszystkiego. Cały czas się go uczymy, ale powstaje wiele niedomówień i ludzie reagują emocjonalnie. To normalne i nie ma się co temu dziwić. Ale na końcu najważniejszy jest zdrowy rozsądek i spokój. Choćby dlatego, że wszelkie sytuacje problematyczne trzeba rozwiązywać a nie zaogniać konflikty. To nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Szukajmy wspólnych rozwiązań.
A jak pan myśli, kiedy będzie możliwy powrót kibiców na trybuny - nawet z zmniejszonej liczbie.
- Niestety na to pytanie nie znamy odpowiedzi. Myślenie życzeniowe jest takie, że chcielibyśmy już za chwilę grać przy pełnych trybunach. Tego chcą i piłkarze, i trenerzy i oczywiście sami kibice. Ale jak będzie, to trudno w tej chwili wyrokować. Ale mam nadzieję i liczę na to, że jak najszybciej sytuacja będzie wracać do normy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.