Lindsay Rose: Trener Vuković jest bardzo uczciwy
27.03.2022 14:14
Trafiłeś do Legii po udanym sezonie w Grecji. W Polsce od początku miałeś jednak problemy z regularnymi występami.
– W Arisie Saloniki grałem co tydzień, rozegrałem blisko sto spotkań. Spędziłem tam dwa niesamowite sezony i poczułem, że muszę wykonać kolejny krok. Przejście do Legii było naturalnym i słusznym wyborem. Adaptacja była trudna, trafiłem do nowego otoczenia, musiałem dostosować się do sposobu gry w lidze, poznać kolegów, nowy styl taktyczny, przystosować się do wizji trenera. Przyznam szczerze, że proces aklimatyzacji trwał dłużej niż się spodziewałem. Moje ciało nie było też w najlepszej dyspozycji, kiedy zmieniłem klub miałem problemy z nogą. Nałożyło się zatem kilka spraw, przez które potrzebowałem trochę więcej czasu, by wrócić do pełni zdrowia i odpowiedniej formy. Teraz czuję się już bardzo dobrze, poznałem kolegów z zespołu, charakterystykę ligi. Moje kłopoty na początku wynikały właśnie z przedłużającej się aklimatyzacji, która teraz jest już za mną.
Po rozczarowującym początku, w końcu trafiłeś do wyjściowego składu, ale ponownie szybko wypadłeś. Podczas meczu z Jagiellonią doznałeś groźnie wyglądającej kontuzji nosa.
– To było niezwykle bolesne, nie spodziewałem się, że nos może aż tak boleć. W tamtym momencie czułem się dobrze fizycznie, moja noga była już w odpowiedniej dyspozycji. Liczyłem, że zacznę grać i złapię właściwy rytm, ale właśnie przytrafiła się ta nieszczęsna kontuzja. Na szczęście trafiłem do znakomitego lekarza – po operacji czuję się dokładnie tak samo jak przed tym urazem. Zastanawiałem się nawet, czy po zabiegu mój nos będzie funkcjonował tak jak wcześniej, czy nie będę czuł dolegliwości, ale historia zakończyła się pozytywnie.
W styczniu przytrafiła się kolejna przykra niespodzianka – na zgrupowanie w Dubaju dołączyłeś dopiero po kilku dniach, ponieważ wyniki twoich badań wykazały zakażenie koronawirusem.
– Poczułem wtedy, że mogę przegapić kolejny ważny moment, by wskoczyć w rytm meczowy. Letniego okresu przygotowawczego nie przepracowałem tak jak powinienem, moje ciało nie było gotowe, by grać na najwyższym poziomie od początku sezonu. Liczyłem na to, że w Dubaju będę mógł popracować na najwyższych obrotach, przygotować się do wiosny i wywalczyć miejsce w wyjściowym składzie. Kiedy złamałem nos, moja pierwszą myślą było: "no nie, zabraknie mnie na zgrupowaniu". Gdy okazało się, że mogę wrócić do gry i gdy już szykowałem się do powrotu do klubu po przerwie, otrzymałem pozytywny wynik testu. Czułem się zdrowy, nie miałem żadnych objawów, ale musiałem pozostać w kwarantannie. Po kilku dniach wyniki kolejnych testów były już negatywne i mogłem przylecieć do Dubaju. Chciałem nadrobić te zaległości, dawałem z siebie więcej niż maksa.
Byłem niezwykle zmotywowany. W pierwszej połowie sezonu nie byłem sobą. Moim celem na zimowy okres przygotowawczy była tak naprawdę zmiana przyszłości. Nie chciałem już siedzieć na ławce i oglądać meczów z boku. Chciałem być podstawowym zawodnikiem drużyny i udowodnić wszystkim swoją wartość. Nie mogłem pogodzić się z tym, że moje dotychczasowe miesiące w klubie wyglądały tak jak wyglądały. Walczyłem o zmianę swojej pozycji podczas zgrupowania, ale robię to też na każdym innym treningu. Daję z siebie wszystko, bo chcę być istotnym punktem zespołu.
Wiosną zacząłeś pojawiać się regularnie w pierwszym składzie. Czujesz, że twoja dyspozycja jest teraz bliska tej, którą prezentowałeś w Grecji?
– Z jednej strony tak, z drugiej nie. Na początku sezonu nie mogłem wskoczyć na swój poziom. Kiedy wychodziłem na boisko, nie grałem pełnych 90 minut. Czułem, że ciało nie spełnia moich oczekiwań. Nie byłem w stanie złapać serii spotkań. Po 45 minutach byłem zmęczony. Po powrocie ze zgrupowania sytuacja się zmieniła. Odczuwam dużą zmianę w mojej dyspozycji, ogólnym samopoczuciu. Tak, jestem blisko powrotu do formy z Grecji, ale futbol w Grecji jest też inny niż w Polsce. Nie przypominam sobie, abym toczył tam tyle bezpośrednich pojedynków co w ekstraklasie. W Arisie częściej byłem też przy piłce, odpowiadałem za budowanie akcji ofensywnych od naszej bramki. W Legii tę rolę pełni Mateusz Wieteska.
Po przerwie zimowej widzimy inną Legię, nie tylko pod kątem fizycznym, ale też mentalnym. Brak pewności siebie był waszym największym problemem?
– Tak. Mamy tych samych piłkarzy, a gramy zupełnie inaczej. Pewność siebie dał nam trener Vuković. Szczerze, to do tej pory nie spotkałem w moim piłkarskim życiu szkoleniowca, który miałby tak duży wpływ na mentalność zawodników. Aleksandar Vuković jest bardzo uczciwy, wszyscy są dla niego równi i wszystkich szanuje, a to czyni różnicę na boisku. Mam poczucie, że wyjściowa jedenastka walczy o to, by zachować swoją pozycję, a wszyscy rezerwowi dają z siebie więcej niż sto procent, by do tej jedenastki wskoczyć. To bardzo istotne. To idealny szkoleniowiec na ten moment. Zna Legię, żyje Legią, wierzy w nas. Nie chodzi jedynie o Aleksandara Vukovicia, ale też o członków sztabu, którzy przyszli tu razem z nim. Ich praca przynosi pozytywne efekty. Marek Gołębiewski również był trenerem, który miał te cechy. Doceniam to, co dla nas zrobił. To wciąż młody szkoleniowiec, a został postawiony przed naprawdę wymagającym zadaniem. Chciałbym mu też podziękować za to, że robił wszystko, by nam pomóc.
Za wami seria ligowych zwycięstw, ale przed wami starcia z czołówką ligi. Jesteście w stanie wygrać te mecze?
– Oczywiście. W pierwszej części sezonu przegraliśmy, ponieważ popełnialiśmy zbyt dużo błędów i brakowało nam pewności siebie. Dziś jesteśmy w odpowiedniej formie, a nasza mentalność całkowicie się zmieniła. Chcemy się rozwijać, grać na wyższym poziomie i piąć w górę tabeli. Jesteśmy Legią i musimy wygrywać z każdym. To nie będą łatwe mecze, ale znamy swoją wartość i jeśli damy z siebie maksa, to wygramy.
Całą rozmowę można przeczytać w serwisie legia.com.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.