News: Trenowali przed meczem z Piastem

List od Czytelnika: Wszechstronność - przekleństwo, czy dar?

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: List od Czytelnika

24.08.2020 10:00

(akt. 24.08.2020 10:50)

Często, aby zaistnieć w poważnej piłce trzeba wykorzystać pierwszą nadarzającą się szansę. W dużych klubach nie ma miejsca na pomyłki i wpadki, dlatego nieczęsto szansę gry dostają piłkarze zweryfikowani w rezerwach, czy juniorach większych piłkarskich marek - pisze jeden z naszych Czytelników, Krzysztof Marunowski.

Największym klubem w Polsce bez wątpienia jest warszawska Legia. Drużyna ze stolicy regularnie zdobywa mistrzostwa Polski, próbując też swoich sił w europejskich pucharach. Aby grać na kilku frontach, a musimy pamiętać, że corocznie rozgrywany jest również Puchar Polski, w którym Legia zazwyczaj zachodzi wysoko, potrzebna jest szeroka i wyrównana kadra.

Nie ukrywajmy, nieczęsto pierwsze skrzypce grają u nas wychowankowie. Ostatnim, najjaśniejszym przykładem jest Michał Karbownik, który wszedł razem z futryną do Ekstraklasy. Choć pamiętajmy, że na nowej dla siebie pozycji. Nominalnie środkowy pomocnik pierwszą rundę na najwyższym poziomie zagrał na lewej stronie defensywy i pokazał się z bardzo obiecującej strony. Legia, mając wówczas problem na tej pozycji (historię Ivana Obradovicia wszyscy świetnie znamy), postawiła na chłopaka urodzonego w 2001r. bardzo odważnie. Odwdzięczył się dojrzałą grą w obronie, choć nie wystrzegł się kilku błędów oraz bardzo efektywną grą w ofensywie. Zaliczył kilka asyst i cieszył nasze oko dryblingami, wizją gry i luzem rodem z brazylijskich plaż. Nie uszło to uwadze selekcjonera reprezentacji Polski - Jerzego Brzęczka, który nie ukrywał, że gdyby nie pandemia, to "Karbo" miałby już za sobą debiut w narodowych barwach. Właśnie na lewej obronie. Miniony sezon został zakończony mistrzostwem Polski, w którym duży udział miał Karbownik (a także Maciej Rosołek, o nim wspomnę później). To sprawiło, że odkryciem sezonu zaczęły interesować się duże, europejskie marki.

W przerwie między sezonami na lewą stronę defensywy sprowadzono Filipa Mladenovicia - jednego z najlepszych obrońców w Ekstraklasie, również reprezentanta Serbii. Pojawiło się pytanie, co to oznacza w kontekście Karbownika. Otóż nasz dotychczas lewy obrońca został przesunięty na prawą stronę defensywy, czyli kolejną nową dla siebie pozycję. Zarówno sam zawodnik, jak i jego menedżer - Mariusz Piekarski mówią jednym głosem, że Michał najwięcej swoich umiejętności może "sprzedać" nam w środku pola, gdzie grał od najmłodszych lat. Aleksandar Vukovic kilkukrotnie przesuwał w trakcie meczu Michała wyżej, bliżej środka boiska, gdzie mógł pokazać swój świetny przegląd pola, dobry odbiór (wypracowany między innymi dzięki grze w obronie), umiejętność gry kombinacyjnej. Naturalnie, pod nieobecność Josipa Juranovicia, kontuzję Marko Vesovicia i niechęć "Aco" do Pawła Stolarskiego, Karbownikowi dużo łatwiej wywalczyć plac na prawej stronie defensywy, aniżeli w środku pola, gdzie jest duży przepych. Ale Karbownik na prawej stronie wygląda mizernie, szaro. Ma świadomość, że za nim nikogo nie ma, nie pokazuje tych atutów, które mógłby prezentować w środku pola. Ten zawodnik wydaje się teraz hamowany w rozwoju, przypięty do defensywy, gdzie nie może pokazać tego, co potrafi. Pojawia się kluczowe pytanie.
Czy gdyby nie pierwsze mecze na lewej obronie, dostałby szansę w Legii, dostałby szansę od selekcjonera reprezentacji Polski, zostałby uznany odkryciem sezonu i już teraz miał szansę pobić rekord transferowy należący obecnie do Radosława Majeckiego? Myślę, że nie. Ale czy jest za późno, aby w końcu dać mu szansę i radość z gry w środku pola? To powinno być z korzyścią dla wszystkich, ale dopiero wtedy, kiedy z kwarantanny wróci Juranović.

Kolejnym przykładem "wszechstronności" jest Maciej Rosołek, nominalnie napastnik, ale często z konieczności wystawiany na skrzydle. To chłopak o ciekawej technice i  dużej pewności siebie. Potrafi odnaleźć się pod bramką rywala, bardzo mądrze poruszający się w polu karnym i okolicach pola karnego rywala. Kilkukrotnie swoimi bramkami ratował nam zwycięstwa, grając jako cofnięty, lub wysunięty napastnik. Sytuacja ze skrzydłowymi w Legii jest trudna. Nominalnym skrzydłowym pozostał jedynie Paweł Wszołek. Arvydas Novikovas został wytransferowany do tureckiego beniaminka, natomiast Piotr Pyrdoł na ten moment nie daje argumentów, aby traktować go jako zawodnika pierwszego składu. Mateusz Cholewiak to typowy joker, który może wejść w drugiej połowie i robić zamieszanie dzięki swojej świetnej kondycji i prędkości.

W takiej sytuacji trzeba łatać dziury, tak jak w ostatnim meczu z Rakowem Częstochowa, gdzie w bocznych sektorach boiska wystąpił Rosołek, a także najlepiej czujący się na pozycji numer dziesięć Luquinhas. O ile Brazylijczyk zagrał świetne spotkanie, bo zaliczył dwie asysty drugiego stopnia, a także rywale łapali na kartki, o tyle Rosołek był cieniem samego siebie. Był niewidoczny, nie jest demonem prędkości, więc unikał rywalizacji z fenomenalnym Franem Tudorem. "Rossi" na tym boisku był, bo ktoś kiedyś uznał, że jest wszechstronny, a trzeba było wyjść w jedenastu zawodników. To, gdzie jest przydatniejszy doskonale obrazuje nam końcówka meczu z Rakowem, gdzie 19-latek grał bliżej bramki przeciwnika notując piękną asystę piętą i niemal zdobywając trzecią bramkę dla Legii.

Odchodząc od wychowanków, a pozostając przy temacie wszechstronności, nie sposób pominąć Gruzina, Waleriana Gwilię. To zawodnik, do którego słabość niewątpliwie ma Aleksandar Vukovic. Biorąc pod uwagę, że na pozycjach numer 6/8 grają odpowiednio Bartosz Slisz i Domagoj Antolić trener wystawia "Vako" na pozycji numer "10". Były zawodnik Górnika Zabrze jest bez wątpienia bardzo dobrym  piłkarzem, natomiast dużo więcej potrafi dać grając pozycję niżej. Zalicza asysty, strzela bramki, świetnie współpracuje z Antoliciem. Natomiast grając za plecami napastnika regularnie spowalnia grę, traci dużo piłek i zamiast dawać jakość staje się kulą u nogi.

Dziś podpisując kontrakt bardzo często mówi się o "wszechstronności" jako o największej zalecie. Karbownikowi do czasu zmiana pozycji zrobiła bardzo dobrze. Urósł, nauczył się gry w defensywie, niemal dostał powołanie do kadry narodowej. Później przerzucony na kolejną pozycję i trochę zgasł, a jego nominalna pozycja wciąż na niego czeka. Rosołek dalej wystawiany bliżej bocznych sektorów traci na jakości, tak jak Gwilia za plecami napastnika. A można tu przecież wymienić jeszcze chociażby Artura Jędrzejczyka, który na innych pozycjach, niż środek sobie poradzi, ale jest dwie półki niżej, niż na swoim nominalnym miejscu na boisku.

Czy wszechstronność to przekleństwo, czy dar? Trzeba ocenić na przykładzie każdego piłkarza osobno. Bez wątpienia w Legii nieczęsto daje to wyczekiwane rezultaty, a piłkarze tracą na jakości. Jednak dopóki do Legii nie dołączy co najmniej jeden skrzydłowy, będziemy zmuszeni do dalszego oglądania Rosołka, czy Luquinhasa na lewej stronie boiska.

Autor: Krzysztof Marunowski

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.