News: Łukasz Stasiak: Wychowałem się na głosie Hadaja

Łukasz Stasiak: Wychowałem się na głosie Hadaja

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

06.11.2017 15:50

(akt. 02.12.2018 11:49)

– Od zawsze zwracałem uwagę na pracę spikerów. Na wielu stadionach ta rola nie budzi większych emocji, bo tę robotę spycha się na przypadkowego pracownika klubu, który ma licencję i nic więcej. Ale w Legii spiker ma wysoką rangę. Ja wychowałem się na głosie Wojtka Hadaja, który świetnie mi się kojarzy, tak samo jak głos Dariusza Szpakowskiego - opowiada w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" spiker Legii, Łukasz Stasiak.

Pamiętasz swój pierwszy mecz na Legii?


- Z Widzewem w 1994r. Wygraliśmy 2:1. Siedzieliśmy na łuku pod zegarem. Później to była trybuna gości, ale oldschoolowcy pamiętają, że wcześniej siedzieliśmy tam my. Potem przesiadłem się na „Żyletę”. To trybuna najlepsza w Polsce! Przyjeżdżaliśmy dwie–trzy godziny przed meczem. Zajmowaliśmy miejsca w sektorze E, na samej górze. Potem przesiadłem się na krytą. Na „żyletę” wróciłem jeszcze na moment, po otwarciu nowego stadionu, ale dziś mam miejsce z boku.


Dlaczego?


– Dorosłość, życie. Miałem coraz mniej czasu, wpadałem na stadion 20 minut przed początkiem. Czasem zmęczony, czasem przed koncertem, nie chciałem aż tak bardzo zdzierać gardła. Nie chciałem zabierać miejsca młodszym, z większą zajawką. Na „żylecie” jest miejsce dla najbardziej zaangażowanych gardeł.


Kto był wtedy twoim ulubionym piłkarzem?


– Zawsze ceniłem walczaków, tych z pazurem. Największe wrażenie robił wtedy Krzysztof Ratajczyk. „Rataj” był niesamowitym twardzielem w obronie.


Pablopavo jest z kolei wyznawcą talentu Dariusza Dziekanowskiego i jego bożej iskry.


– Za moich czasów „Dziekana” już w Legii nie było, wyjechał na Wyspy. Może gdybym się na niego załapał...

Najbardziej stresujący moment w roli spikera?


– Ostatni mecz zeszłego sezonu. Legia grała z Lechią o mistrzostwo. Mecz skończył się remisem, musieliśmy czekać na równoległy wynik Jagiellonii z Lechem. Tam mecz przedłużył się o 10 minut. Nerwy były ogromne, część piłkarzy podbiegła do telewizora w strefie ustawiania, a część czekała na ostateczną informację na murawie. Ja stałem z „Jurasem” przy telewizorze. „Juras” miał przekazać dobre wieści, ale kibice „odpalili się” sami chwilę wcześniej. Była niesamowita wrzawa. Ja za to odliczałem do dziesięciu, zanim puchar podniósł Miroslav Radović. Zrobiłem to tak głośno, że znajomi z Gocławia i Saskiej Kępy wspominali potem, że świetnie słyszeli mój głos.


Zapis całej rozmowy z Łukaszem Stasiakiem można znaleźć w "Gazecie Stołecznej".

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.