Maciej Kikolski

Maciej Kikolski: Wierzę, że przebiję się do pierwszej drużyny Legii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

22.11.2022 14:00

(akt. 24.11.2022 22:44)

Za Maciejem Kikolskim interesujący rok. Młodzieżowiec miał okazję popracować z pierwszą drużyną Legii m.in. na obozie w Dubaju, wystąpić w meczu o pokój z Dynamem Kijów, załapać się do kadry na kilka spotkań w PKO Ekstraklasie. Latem odszedł na wypożyczenie do II-ligowej Pogoni Siedlce, gdzie jesienią grał regularnie, a w końcówce rundy zachował trzy czyste konta z rzędu. Zapraszamy na rozmowę z 18-letnim bramkarzem.

Zgrupowanie w Dubaju, kilka spotkań "jedynki" przesiedzianych na ławce, występ w meczu o pokój z Dynamem Kijów, złapanie styczności z pierwszym zespołem. Za tobą ciekawy, dobry rok.

– Jak najbardziej. W drugiej części minionego sezonu przewinąłem się przez trzy kategorie – od U-19, przez rezerwy, do "jedynki". Obóz w Dubaju czy spotkania turniejowe w Hiszpanii (z juniorami starszymi – red.) to na pewno przydatne doświadczenia.

Wydaje mi się, że przełomem okazał się mecz o pokój. O tym, że zagram z Dynamem, dowiedziałem się w dniu spotkania. Fajna sprawa. Cała otoczka, liczba kibiców… To był mój mały "debiut" przy Łazienkowskiej, z którego się cieszyłem. Podszedłem do niego z nastawieniem, że mogę tylko zyskać. Sporo nasłuchałem się o zawodnikach, których tego typu szanse przerosły mentalnie, spalili się. Ja, jak mówię, założyłem, że mogę tylko zyskać, a do stracenia mam niewiele. Takie podejście sprawiło, że zaprezentowałem się dobrze, odważnie, mimo że jestem wobec siebie surowy, a czasami aż za bardzo. Pojawiło się kilka interwencji, za które byłem chwalony. Co prawda w pierwszej akcji sparingu straciłem gola, ale nie przeszkodziło mi to w dalszej części występu. Wiedziałem, że zrobiłem w tej sytuacji, ile się dało, a rywal uderzył świetnie. Sądzę, że poniekąd wykorzystałem tamtą szansę i dopiero wtedy większość fanów o mnie usłyszała, dowiedziała się, że ktoś taki jak Kikolski jest i coś już umie.

Poza tym, bycie w kadrze na mecze ekstraklasy czy Pucharu Polski to super przeżycie dla 18-latka. Jestem bardzo zadowolony z 2022 roku. Sprawił on, że apetyt na kolejny jeszcze urósł.

Maciej Kikolski

Zakładam, że udało się coś podpatrzeć w treningach od Artura Boruca.

– Pewnie, to super człowiek. Kacper Tobiasz czy Czarek Miszta na pewno podpatrzyli niektóre zachowania Artura na boisku. Ja zrobiłem to samo – przyjrzałem się jak funkcjonuje, zwłaszcza w grze defensywnej. Najbardziej przykuł uwagę jego słynny "pajacyk", którego często używałem podczas obecności w akademii Legii, zarówno w treningach, jak i meczach. Złapałem to w miarę szybko, wyszło to dość naturalnie.

Miałeś również udaną wiosnę w rezerwach.

– Zgadza się. Po kontuzji Czarka Miszty, w trakcie której siedziałem na ławce pierwszej drużyny, ale mimo tego i tak zagrałem sporo minut w "dwójce". W tym wieku nie ma nic ważniejszego niż kolejne mecze.

Przyczyniłeś się też do zdobycia mazowieckiego Pucharu Polski, broniąc dwa rzuty karne w półfinałowej serii "jedenastek" z Pilicą w Białobrzegach. Wcześniej wybroniłeś także karnego przeciwko Midtjylland w Al Abtal Cup U-19. Czujesz, że to twój mocny punkt?

– Tak. Jeśli chodzi o rzut karny, to presja ciąży tylko na wykonawcy. Bramkarz może, a nie musi obronić strzał z 11. metra. I właśnie tak do tego podchodzę. Jak się uda wybronić, to super, pomaga się drużynie, a jak nie, to trudno, następnym razem. Ale cieszy mnie wysoka skuteczność przy "jedenastkach" w rezerwach i na turnieju do lat 19 w Hiszpanii. Razem z trenerem Białostockim analizowaliśmy sporo karnych, zarówno w "dwójce", jak i juniorach starszych. Mogę powiedzieć, że pomogło mi to sprowokować to, że rywal uderzył tam, gdzie chciałem.

Co należy jeszcze do twoich atutów?

– Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, jeśli chodzi o zalety, to na pewno przedpole. Warunki fizyczne i timing wychodzenia do dośrodkowań jest – według mnie – na dobrym poziomie. Ustawienie taktyczne pomaga mi w wyłapywaniu dużej liczby piłek po centrach, co nie jest prostym elementem gry u bramkarza. Cieszę się, że dobrze się w tym czuję, tak jak w sytuacjach 1 na 1. To ważne elementy, zwłaszcza występując w drużynach grających ofensywnie, wysoko.

Latem zostałeś wypożyczony, choć nie obyło się bez zawirowań. Wydawało się, że trafisz do Chojniczanki, ale ostatecznie przeszedłeś tymczasowo do II-ligowej Pogoni Siedlce.

– Chciałem pójść na wypożyczenie w letnim okresie przygotowawczym, na przełomie czerwca i lipca. Oferty z klubów ze szczebla centralnego miałem już na początku roku, w zimę, ale razem z rodzicami i agencją zdecydowaliśmy, że przepracuję wiosnę w Legii, by spokojnie zdać maturę, a potem myśleć o transferze czasowym. Jak zdałem, stanęliśmy wspólnie przed wyborem, co dalej.

Najpierw był pomysł przejścia do Chojniczanki, w której byłem, brałem czynny udział w treningach i sparingach, jednak zaszły pewne okoliczności, które sprawiły, że warto było wdrożyć inne rozwiązanie. Na chwilę wrócić do Warszawy. Do gry weszła Pogoń Siedlce, kluby się porozumiały, skorzystałem z tego i zbieram doświadczenie na poziomie centralnym. Trafiłem w dobre miejsce i cieszę się, że ostatecznie tak to się latem skończyło.

O miejsce w bramce Pogoni walczysz z… Jakubem Kowynią, który latem definitywnie przeszedł z Legii do II-ligowca.

– Rywalizacja z Kubą jest zdrowa. On wspiera mnie, gdy gram w lidze, a ja kibicuję mu, gdy występuje w Pucharze Polski. Obaj mamy swoje ambicje, każdy chce grać, ale naszą relację określiłbym jako fair.

Wskoczyłeś do składu z marszu, broniłeś regularnie, ale start nie był pewnie wymarzony, gdyż brakowało m.in. czystych kont.

– Na początku rundy miałem momenty lepsze i troszkę gorsze. Nie mówię, że było to złe wejście w sezon, ale brakowało mi interwencji z kategorii "wow", które prezentowałem już później w końcówce rundy, gdy mogłem pokazać siebie, pomóc zespołowi.

Cały czas robiłem swoje na treningach, w meczach, a potem mogłem spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że dałem z siebie 100 procent. To napędzało mnie do tego, żeby się nie załamywać w słabszych chwilach. Trzy czyste konta z rzędu to niezłe podsumowanie rundy, fajnie interweniowałem z Polonią Warszawa czy rezerwami Zagłębia Lubin. O to chodzi – by grać tak, jak w trzech ostatnich meczach, mówię zarówno o sobie, jak i całej drużynie. Wiosną będę wymagał od siebie jeszcze więcej.

Co – na przestrzeni minionej rundy – udało ci się szczególnie poprawić poprzez treningi, mecze?

– Cały czas będę wspominał o przedpolu, gdzie czuję się najlepiej – wiem, że w tym aspekcie mogę najmocniej pomóc drużynie. To najtrudniejszy, a już na pewno najbardziej niewdzięczny element, w którym nigdy nie osiągnie się perfekcji. Jak już mówiłem, mam predyspozycje, by wyróżniać się na przedpolu, dlatego motywuje mnie to do dalszej pracy w tym aspekcie. Cieszy to, że przyzwyczaiłem się już do rywalizacji na szczeblu centralnym. Coraz pewniej czuję się też w grze nogami. Co prawda ten element nie jest jeszcze na optymalnym poziomie, ale codziennie nad nim pracuję. Zostaję po treningach, doskonalę to i widzę efekty w meczach.

Starasz się też doskonalić poza klubem?

– Większość robię w klubie, gdzie są zajęcia boiskowe, rozciąganie, praca na siłowni, ale żeby osiągnąć poziom światowy, muszę też systematycznie trenować w domu. Tak zresztą czynię, wykonuję sporo rzeczy w mieszkaniu. Mam na myśli ćwiczenia profilaktyczne, korekcyjne czy zwykłe rozciąganie przed snem w formie regeneracji.

Dbam także o dietę, która ma duży wpływ na rezultaty sportowe. Unikam niezdrowego jedzenia, stawiam na zbilansowane dania – tak jak raczej każdy profesjonalny zawodnik. Staram się jeść jak najwięcej zdrowych rzeczy, żeby mieć nadwyżkę kaloryczną i przytyć parę kilogramów, gdyż moja proporcja wagi do wzrostu jest za mała. Chodzi o to, by zwiększyć masę mięśniową i osiągać jeszcze lepsze wyniki.

Maciej Kikolski

Czy ktoś ze sztabu Legii rozmawia z tobą o twoich występach w II lidze, obserwuje mecze? 

– Wszystko ma raczej miejsce w Siedlcach, gdzie co tydzień, po każdym spotkaniu, dochodzi do analizy bramkarskiej. Wtedy oglądamy, jakie błędy zostały popełnione, jak golkiper powinien się zachować przy straconych bramkach, co zrobił dobrego, by to powielać. Ale sztab szkoleniowy Pogoni jest na łączach z Legią. Świat piłki jest mały, a Siedlce nie są daleko od Warszawy, więc to naturalne, że trenerzy obu klubów, zwłaszcza zajmujący się bramkarzami, są ze sobą w kontakcie, rozmawiają o tym, jak sobie radzę na wypożyczeniu.

Masz kontakt z Mateuszem Mazurem, czyli osobą, która odpowiada za dział wypożyczeń w Legii?

– Tak. Co jakiś czas pan Mazur do mnie dzwoni i zamieniamy ze sobą parę zdań. Raz był w Siedlcach, gdzie odbyliśmy dogłębniejszą rozmowę, jeśli chodzi o mój plan na rundę, sezon.

Ile udało ci się zrealizować jesienią?

– Nie miałem jasno określonego planu na pierwszą część rozgrywek w postaci suchych statystyk. Cel był taki, by jak najbardziej pomóc drużynie w osiągnięciu jak najlepszego wyniku w II lidze. Czy jestem zadowolony? Wydaje mi się, że wyszło OK. Wiadomo, mogło być lepiej. I będzie.

Jakie masz cele na wiosnę?

– Nie stawiam sobie celów związanych z suchymi liczbami, statystykami. Skupiam się na tym, by mocno pomóc drużynie. To fajne uczucie, gdy swoją interwencją utrzymujesz zespół w grze. Nakręca mnie to. Drużynowo głównym wyzwaniem będzie to, by jak najszybciej utrzymać Pogoń w II lidze. Na razie jesteśmy na dobrej drodze. A jeśli chodzi o mnie, to zależy mi na tym, by jeszcze bardziej poprawić się w grze nogami. Nie wiążę tego np. ze wskaźnikiem udanych podań, tylko chcę widzieć większą jakość w moich zagraniach, technikę uderzenia piłki.

Jesteś z Warszawy, zaczynałeś przygodę z piłką w stołecznej Escoli. Patrzyłeś również na Legię, śledziłeś jej losy, czy doszło do tego dopiero po twoim transferze?

– Myślę, że każdy warszawiak, który lubi piłkę nożną, obserwuje też Legię, czyli największy klub w stolicy, w Polsce. Ze mną było tak samo. Od małego interesowałem się Legią – nie kibicowałem jej z Żylety, ale z trybuny rodzinnej. Rodzice dalej chodzą na mecze.

Wierzysz, że – mimo sporej konkurencji w bramce – przebijesz się w Legii po powrocie z wypożyczenia i zaczniesz dostawać szanse w "jedynce" za rok, dwa lata?

– Oczywiście, że wierzę, że przebiję się do pierwszej drużyny, ale wiem, że to nie jest wyścig. Czuję, że jestem coraz bliżej, lecz dalej robię swoje, ciężko pracuję i mam głęboką nadzieję, że uda się to osiągnąć. Ja sam sobie szansy nie dam, ale robię i zrobię wszystko, by – jak z Dynamem – kiedy szansa się pojawi, pokazać się z dobrej strony.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.