Marek Gołębiewski: Mecz z Motorem to furtka do Europy
30.11.2021 13:45
Legia jest w bardzo trudnej sytuacji, bo po ostatnim meczu z gry wypadło trzech obrońców: Artur Jędrzejczyk, Mattias Johansson i Lindsay Rose. - Jest jak skonstruować linię defensywną? Tak. Myśleliśmy nad najlepszym doborem zawodników do jutrzejszego spotkania, które jest bardzo ważne, daje nam dalej furtkę do wywalczenia prawa gry w Europie. Wraca Maik Nawrocki, co mnie bardzo cieszy. Jestem po rozmowach z Arturem Jędrzejczykiem i Lindsayem Rose, którzy są po zabiegach. Przy dobrych wiatrach, w styczniu normalnie zaczną z nami przygotowania do drugiej części sezonu.
- Uraz Mattiasa Johanssona? Potrzebuje jeszcze tygodnia czasu, aby noga doszła do pełnej sprawności. Od dwóch-trzech miesięcy boryka się z problemami mięśniowymi. To takie zaleczanie kontuzji. Z racji tego, że jest mało bocznych obrońców, to musimy dysponować jego siłami. Do Lublina jedzie z nami Tomek Nawotka, który ma za sobą dobrą rundę w rezerwach. Wcześniej występował na wyższym poziomie, m.in. w I lidze. To chłopak, który jest ograny na poziomie centralnym. Alternatywa zatem jest.
- Zgłoszenie Nawotki, Gomesa i Noiszewskiego to jakieś jasnowidztwo? Nie, to wynika z potrzeby chwili. Jest dużo urazów. Potrzebujemy ludzi do zajęć, aby w jednostkach treningowych można było coś zrobić. W 10, 12 czy 15 zawodników, trudno jest przeprowadzić trening taktyczny. Stąd ich obecność.
Przed meczem ze Świtem Skolwin, trener Marek Gołębiewski mówił pół żartem, pół serio, że to mały finał Ligi Europy. Biorąc uwagę to, co się później wydarzyło, spotkanie z Motorem będzie najważniejsze do końca roku? – Wtedy, przed rywalizacją ze Świtem, powiedziałem to z przymrużeniem oka. Chodziło o to, aby piłkarze bardzo skupili się na meczu i go wygrali. Pamiętamy, że było to trudne spotkanie, i takie samo na pewno będzie w środę. Zdajemy sobie sprawę, że Motor postawi nam trudne warunki. Oby nie padał jutro śnieg, bo jak boisko okaże się fajne do grania, to myślę, że będzie to nasz atut. Przed nami bardzo ważny mecz, to taka krótsza droga do Europy, którą musimy podążać.
- Czy Artur Boruc zagra przeciwko Motorowi, czy kwestie młodzieżowców spowodują zmiany w bramce? Nie chciałbym o tym mówić, kto jest przewidziany do gry. Artur jedzie z nami do Lublina, jest brany pod uwagę. Przed briefingiem rozmawiałem z Luquinhasem – jest okej. Powiedział, że noga go boli, lecz ma szansę jutro wystąpić. Ihor Charatin mógłby już teoretycznie wejść w trening, ale z racji tego, że musimy chuchać na chłopaków, bo mamy ich mało, szykujemy go na niedzielny mecz z Cracovią. Nie jest zatem brany pod uwagę na rywalizację z Lublinie.
Do ostatniego meczu w tym roku pozostało 20 dni. Przez ten czas legioniści rozegrają sześć spotkań, natężenie jest ogromne. – Na co będę szczególnie zwracał uwagę w końcowej fazie rundy jesiennej? Na to, jak zawodnicy odczuwają trudy spotkania. Badamy ich systematycznie, pod względem CPK – mówiąc w skrócie, to marker zmęczeniowy z krwi. Sprawdzamy też ile przebiegają kilometrów na wyższej intensywności, a także ogólny metraż tego, ile przebiegli w meczach, ile minut rozegrali. To jest wszystko ważne. Będziemy się starali tymi piłkarzami, których minuty są przekraczane w sposób maksymalny, rotowali czy zdejmowali w krótszym wymiarze czasowym. Ale, oczywiście, wynik zawsze będzie najważniejszy. Rozmawiałem z Luquinhasem o tym, że fajnie by było, jakbym jutro dał mu wolne, lecz nie możemy tego zrobić, bo dla nas to szczególnie istotne spotkanie. Każdy zawodnik jest potrzebny. Będziemy starali się tak dobierać skład, aby na każdy mecz wychodziła najlepsza i jak najbardziej wypoczęta jedenastka.
O atmosferze po wygranej z Jagiellonią
- Czy zauważyłem, że wygrana z Jagiellonią spowodowała, że zawodnikom spadł kamień z serca i nastąpi być może mentalna przemiana, w dobrą stronę? Tak. Sądzę, że symptomy lepszego grania były już w Zabrzu, w meczu z Górnikiem. Znów wracam do drugiej połowy, ale wówczas zespół zaczął się odradzać. Fajnie, że z Jagiellonią dostaliśmy prezent w postaci trzech punktów. Widać to po atmosferze w drużynie, nie jest ona idealna, bo wiadomo, jakie mamy miejsce w tabeli, ale wraca do normalności. Dobrze byłoby podtrzymać tę passę do końca roku. Gramy z Cracovią w bardzo ważnym meczu, potem jest rywalizacja ze Spartakiem – jak zwyciężymy, to awansujemy do fazy pucharowej Ligi Europy. Najbliższe trzy spotkania będą bardzo, bardzo ważne.
O stałych fragmentach gry
- Stałe fragmenty to przypadłość, którą można szybko poprawić, bo nie wymaga ona wiele czasu. Jeśli chcesz uczyć zawodników swojego pomysłu na grę, to jednak trochę czasu musi minąć. Od stałych fragmentów zaczęliśmy praktycznie pierwszy trening, który poprowadziłem. Cieszy, że to już czwarta bramka zdobyta w taki sposób, wliczając mecz ze Świtem w Pucharze Polski. Martwi mnie troszkę nasza postawa w obronie, przy stałych fragmentach. Co prawda, gol Israela Puerto w ostatnim spotkaniu nie został uznany, ale martwi mnie, że gubimy krycie. Dziś też będziemy pracowali nad tym w treningu, aby doskonalić się w defensywie. W ofensywie zawsze można zaskoczyć. Mamy kilka rozwiązań, z których będziemy się starali jutro skorzystać.
O Emrelim i Pekharcie
Zarówno Mahir Emreli, jak i Tomas Pekhart to zawodnicy, którzy potrafią strzelać, lecz w ostatnim czasie się zablokowali. – Czy znam jakiś magiczny sposób, aby ich odblokować? Najlepszym sposobem jest nie myśleć o tym. Jeżeli napastnik zaczyna rozmyślać o niestrzelonych golach, to nie jest to dobra droga. Powiedziałem Mahirowi i Tomasowi, że rywalizują między sobą i ten, który szybciej się odbuduje, będzie regularnie występował. Można powiedzieć, że Tomek już strzelił gola, tylko – niestety dla niego – w jednej akcji były dwa spalone. To dwa inne profile napastnika. Emreli jest typem szybkościowca, silnego zawodnika. Pekhart gra z kolei więcej w powietrzu i jest, przede wszystkim, w polu karnym – to typowa dziewiątka, która potrafi strzelać gole. Dużo rozmawiam z Tomkiem na ten temat, bo uważam, że piłkarz, który w poprzednim sezonie zdobył ponad 20 bramek, nie zapomniał, jak się strzela. Po prostu, piłki też nie zawsze są do niego adresowane w sposób taki, jaki by sobie życzył. Wbieganie w sektory, gdzie chcemy, aby dostawał futbolówkę, także nie jest w dobrym momencie. To rzeczy, które będzie pewnie doskonalił jeszcze w treningu. Myślę, że przyjdzie taki mecz, oby był to jutrzejszy, w którym Mahir i Tomas strzelą po golu i się odblokują.
O współpracy Ribeiro z Mladenoviciem
- Ribeiro i Mladenović, którzy współpracowali po lewej stronie boiska w ostatnim meczu, to dziś optymalne rozwiązanie? Jeszcze Luquinhas może grać na lewej stronie, przy schodzącym do środka, w momencie, gdy mamy piłkę. Ale to rozwiązanie, z Mladenoviciem i Ribeiro, jest jedynym, które daje nam jakieś korzyści. Widać, że Mladen lubi grać do przodu, daje dużo asyst i stwarza sporo sytuacji. Nie zawsze jest to – jak kiedyś powiedziałem – wina Filipa, że nie ma asyst. On po prostu kreuje okazje, ale nie zawsze je wykorzystujemy, trzeba na to spojrzeć też w ten sposób. Z kolei Ribeiro jest zawodnikiem bardzo wydolnym i dobrze ubezpieczającym pozycję Mladena. Czasami, jak Filip nie zdąży odbudować pozycji, to Yuri zawsze jest na tym miejscu. Myślę, że ta współpraca wyglądała ostatnio fajnie. Z konieczności, w kilku meczach wystawiłem Ribeiro na prawym wahadle, ale to tylko dlatego, że nie mieliśmy typowego prawego wahadłowego. Mattias Johansson jest dla mnie prawym obrońcą, a nie wahadłowym. Myślę, że czwórka w obronie to najlepszy, do końca roku, system, w którym możemy tutaj coś zdziałać.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.