Fortuna Puchar Polski
fot. Marcin Szymczyk

Mateusz Wysokiński: Walczymy o marzenia w starciu Dawida z Goliatem

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

03.04.2023 15:00

(akt. 03.04.2023 14:57)

– Walczymy o marzenia. Każdy chciałby wystąpić na Narodowym. Szykuje się pojedynek Dawida z Goliatem, postaramy się o niespodziankę, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by zwyciężyć, lecz będzie o to niełatwo, bo rywal jest rozpędzony – mówił przed meczem z Legią, w półfinale Pucharu Polski (4.04, godz. 20:30), zawodnik KKS-u Kalisz, Mateusz Wysokiński, który reprezentował "Wojskowych" przez sześć lat.

– W Kaliszu szykuje się prawdziwe, piłkarskie święto, czuć atmosferę. Już pierwszego dnia, gdy ruszyła sprzedaż normalnych biletów, bez karnetowiczów, kolejki były niesamowite, czegoś takiego jeszcze tam nie widziałem. Całe miasto żyje tym meczem. Nasz zespół to mieszanka młodości z doświadczeniem. Cieszymy się, że mamy szansę zagrać w takim spotkaniu, dla nas to też miłe wydarzenie. Chcemy sprawić fajne widowisko – i kibicom, i sobie. I spróbować powalczyć o grę na Stadionie Narodowym.

W tej edycji Pucharu Polski wyeliminowaliście już trzy kluby z ekstraklasy. Teraz zmierzycie się z wiceliderem najwyższego poziomu rozgrywkowego w kraju, który jest świeżo po wyjątkowej wygranej z Rakowem.

– Będzie się działo. Nie ma co ukrywać, przed nami prawdopodobnie najtrudniejszy mecz. Legia jest rozpędzona po wygranej z Rakowem, na boisko w Kaliszu wyjdzie pełna energii. Oglądałem sobotnie spotkanie wicelidera z liderem PKO Ekstraklasy, który okazał się dobry piłkarsko, jakościowo. Zapowiada się ciekawa rywalizacja. Będziemy walczyć z całych sił, o marzenia.

Macie już plan na wtorek?

– Analiza jeszcze przed nami (rozmawialiśmy w niedzielę – red.), gdyż jesteśmy dopiero po ligowej rywalizacji ze Stomilem, którą też trzeba obejrzeć, wyeliminować błędy. Jeśli chodzi o Legię, to spróbujemy znaleźć element, w którym będziemy mogli dać sobie szansę na zwycięstwo. Uważam, że wyjdziemy na boisko tak, jak na każde, pucharowe spotkanie.

Chcemy zagrać swoją piłkę, pokazać się z jak najlepszej strony, zapewnić kibicom widowisko, zaprezentować futbol otwarty, bezpośredni. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Będziemy walczyć na 120 procent, od Narodowego dzieli nas jeden mecz, wszystko jest możliwe. Jesteśmy outsiderem, szykuje się pojedynek Dawida z Goliatem, postaramy się o niespodziankę, choć wiemy, że przed nami bardzo trudna rywalizacja. Rok temu mierzyliśmy się u siebie z zespołem tego pokroju, czyli Rakowem Częstochowa. Zdajemy sobie sprawę, że kluby z ekstraklasy mają wyższą jakość niż II-ligowcy, lecz wbrew pozorom, łatwiej gra się nam w takich spotkaniach, gdyż nie mamy nic do stracenia.

Kosta Runjaić, prowadząc wcześniej Pogoń Szczecin, przegrał z KKS-em i odpadł z Pucharu Polski w 1/32 finału. Na początku marca br., tuż po tym, jak Legia trafiła na II-ligowca, wspominał, że ma otwartą ranę do zagojenia. W Warszawie czuć respekt przed wami, mimo że rywalizujecie na trzecim poziomie rozgrywkowym.

– Zapracowaliśmy na szacunek poprzez występy w Pucharze Polski i lidze. Rywale doceniają nas za to, że gramy fajną, ofensywną piłkę i możemy sprawiać wielkie problemy.

Oczywiście, że pamiętam mecz z Pogonią z 2021 roku, rozegrany świeżo po moim transferze z IV-ligowej Victorii Sulejówek. Było to moje pierwsze spotkanie z klubem z ekstraklasy, przy większej liczbie kibiców, gdyż wiadomo, że w Kaliszu na rozgrywki Pucharu Polski przychodzi znacznie więcej osób. Mam miłe wspomnienia z tej rywalizacji, dobrze się zaprezentowałem. Nikt się nie spodziewał, że w tym sezonie zajdziemy dalej, dokonamy jeszcze większych rzeczy, lecz wygrana z zespołem ze Szczecina okazała się czymś niesamowitym, było to fajne wydarzenie.

Przed tobą, niezależnie od wyniku, kolejne, przyjemne wydarzenie. Grałeś w Legii w przeszłości, teraz masz okazję się z nią zmierzyć. To dla ciebie szczególny mecz?

– Jasne. Jestem warszawiakiem, spędziłem w Legii sześć lat, dużo się tam nauczyłem, ale – tak, jak wspomniałem – walczymy o marzenia. Każdy chciałby wystąpić na Narodowym, we wtorek nie będzie sentymentów. Postaramy się o zwycięstwo, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by tak się stało, lecz będzie o to niełatwo, bo rywal jest rozpędzony.

Do tej pory nigdy nie zmierzyłem się ani z pierwszym, ani z drugim zespołem "Wojskowych", choć w juniorach miałem styczność z młodzieżowymi drużynami Legii. Z tych meczów zostały raczej fajne wspomnienia, oby we wtorek się to nie zmieniło.

Jakie masz wspomnienia z gry w Legii? Z czym kojarzy ci się ten klub?

– Z dzieciństwem. Pamiętam pierwszy nabór do mojego rocznika (2002 – red.), na który poszedłem jako 7-latek. Wiadomo, że klub wyglądał wtedy troszkę inaczej niż obecnie. Testy odbyły się w salce z wykładziną, ze sztuczną nawierzchnią, w trybunie. Treningi miały miejsce na bocznym boisku. Nieporównywalna różnica względem tego, co jest teraz, czyli LTC. Zmieniły się czasy, warunki.

Uczestniczyłem w turniejach, m.in. w Niemczech, grałem w lidze, pojawiły się rozmaite wyjazdy. Prowadzili mnie niezwykle solidni trenerzy, choćby Goncalo Feio, z którym spotkaliśmy się niedawno na szczeblu centralnym. Pamiętam, że chyba w trakcie pierwszego lub drugiego roku w Legii, aktualny szkoleniowiec Motoru Lublin zrobił nam niespodziankę. Zabrał nas na płytę stadionu "Wojskowych", gdzie mieliśmy okazję poćwiczyć. Dostawaliśmy wejściówki na mecze, oglądaliśmy je z trybun, więc trening na obiekcie klubu był dla nas, małych dzieciaków, niesamowitym przeżyciem.

Mam dobre wspomnienia z Legii, ale zdecydowała kwestia nauki. Jako 13-latek nie wiesz, czy będziesz profesjonalnym piłkarzem, tego nie da się raczej przewidzieć. Dla mnie i moich rodziców, najważniejszy był rozwój sportowy i naukowy.

Z perspektywy czasu uważam to za trafną decyzję. W spokoju rozwijałem się w SEMP-ie Warszawa, czyli klubie bliskim Legii, a także czyniłem postępy w nauce. Dobrze zdałem maturę, obecnie studiuję. Zawsze było mi bliżej do kierunków ścisłych, choćby do matematyki. Uczęszczam na ekonomię, jestem na drugim roku, będę chciał zrobić licencjat, a później – jak się uda – to może magistra. Ale krok po kroku, przez całe życie próbuję iść szczebelek po szczebelku, do przodu.

Mimo że odszedłem z Legii, to nigdy nie porzuciłem marzenia o byciu profesjonalnym piłkarzem, ale miałem również wolę odklejenia pewnej łatki. Poniekąd się przyjęło, że zawodnik nie potrafi się wypowiedzieć. Zawsze z tym walczyłem, chciałem to udowodnić poprzez wyniki na maturze czy po prostu rozwój naukowy.

Wspomniałeś o SEMP-ie, gdzie występowałeś razem z Kacprem Tobiaszem.

– Spotkaliśmy się też wcześniej, na początku przygody w Legii, potem występowaliśmy w SEMP-ie. Mam z nim dobre wspomnienia. Mnóstwo treningów, turniejów, meczów... Spędziliśmy ze sobą sporo czasu, czy to w szatni piłkarskiej, czy w ławce szkolnej. Chodziliśmy razem do gimnazjum nr 92, do liceum.

"Tobi" zrobił naprawdę ogromny progres, pod każdym względem, mam na myśli choćby refleks, szybkość, grę nogami, na linii. Pamiętam, że bodajże w końcówce gimnazjum, gdy występował w SEMP-ie, wyjechał do Lublina, do szkoły bramkarskiej. Trenował tam cały tydzień, wracał do nas na mecze. Po pół roku było widać różnicę, mocno się poprawił, ale mimo wszystko, chyba sam się nie spodziewał, że jego kariera tak szybko się rozwinie. Duży szacunek dla Kacpra za to, co robi, błyskawicznie stał się pierwszym bramkarzem Legii. Mam nadzieję, że spotkamy się w Kaliszu.

Rozmawialiście już o najbliższym meczu?

– Tak. Tuż po losowaniu wymieniliśmy się wiadomościami na Messengerze, Instagramie. Zapytałem go, czy wpadnie do Kalisza. Wtedy doznał kontuzji, ale zapewnił mnie, że będzie. Zobaczymy, czy dotrzyma słowa.

Oprócz ciebie, w KKS-ie jest jeszcze dwóch zawodników z przeszłością w Legii, czyli Bartosz Gęsior i Nikodem Zawistowski. Zakładam, że pojawiają się dyskusje w związku z nadchodzącym spotkaniem.

– Dużo rozmawiam z Nikodemem, który grał w Legii dłużej ode mnie. Jeśli się nie mylę, to sięgnął z "Wojskowymi" po mistrzostwo Polski juniorów. Często dyskutujemy o przeszłości, nawet nie z powodu wtorkowego spotkania, ale ogólnie. Sprawdzamy np. gdzie występują poszczególni koledzy, z którymi występowaliśmy przy Łazienkowskiej. Dla naszej dwójki, pochodzącej z Warszawy, to szczególny mecz, na pewno będziemy bardziej nakręceni. Pojawi się dodatkowa motywacja, również z tego względu, że rywalizację z trybun obejrzy mnóstwo znajomych ze stolicy, z Kalisza.

Zdarza ci się oglądać mecze Legii? I jeśli tak, to jakie masz wnioski nt. jej gry?

– Nie jestem wielkim fanem ekstraklasy, ale z przyjemnością śledzę mecze na szczycie. Tak, jak choćby sobotnie spotkanie Legii z Rakowem, które stało na naprawdę wysokim poziomie piłkarskim, jakościowym. Czasami obserwuję występy "Wojskowych", zwłaszcza ze względu na "Tobiego", gdyż wiadomo, że miło ogląda się znajomych.

Nie jestem zwolennikiem patrzenia przez pryzmat drużyny, lubię się skupiać indywidualnie na danym zawodniku. Legia ma dużo świetnych jednostek, które teraz, przy trenerze Koście Runjaiciu, tworzą monolit. Zawsze koncentruję się na środkowych pomocnikach. Największe wrażenie robią na mnie Bartosz Kapustka i Josue, którego wyróżnia niesamowita jakość, percepcja i wizja gry. Ale wiadomo, że w takim zespole nie ma słabych punktów.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.