News: Michał Efir i kolejna walka o powrót na boisko

Michał Efir: Jestem szczęściarzem

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.01.2014 21:25

(akt. 04.01.2019 13:25)

Na zgrupowaniu w Turcji jednym z najbardziej zapracowanych piłkarzy był Michał Efir, który robił co mógł, aby jak najszybciej osiągnąć dobrą dyspozycję. Wszyscy w Legii bardzo na niego liczą, choć nie ma pośpiechu z wprowadzaniem go do drużyny. On sam mimo trzykrotnego złamania nogi, trzykrotnego zerwania więzadeł krzyżowych, ma się za szczęściarza i wierzy, że mimo tak poważnych urazów, będzie jeszcze grał w piłkę na wysokim poziomie. Zapraszamy do lektury zapisu naszej rozmowy z Michałem Efirem.

Na początku pytanie, które musi paść. Jak zdrówko?


- Dziękuję, wszystko w porządku. Zaczynam z normalnego pułapu, najważniejsze, że trenowałem już przed urlopem, przez parę tygodni na pełnych obrotach. Okres urlopowy też prawidłowo przepracowałem i dzięki temu łatwiej mi było wejść w treningi na zgrupowaniu w Turcji. Teraz chcę dać z siebie maksimum w czasie obu obozów zimowych. Grunt, że nic mi nie dolega, to pozwala mi myśleć optymistycznie i skupić się na treningach.


Miałeś już trzy razy złamaną nogę, było też kilka innych urazów. Zerwanie więzadeł krzyżowych to najgorsza z możliwych kontuzji dla piłkarza?


- Na pewno jest gorsza niż złamanie nogi. Kość się zrośnie, jest twarda i można wracać do zajęć. Przy zerwaniu więzadeł mamy do czynienia z mięśniami, a to wymaga całkiem innej pracy i rehabilitacji. Nie wiem czy jest najgorsza. Całe szczęście wszystkich możliwych urazów nie doświadczyłem. Na pewno nie jest łatwa, ale przecież są urazy, które eliminują piłkarzy z zawodowego uprawiania sportu. Ja zerwałem więzadła już trzy razy, ale medycyna nie postawiła na mnie krzyżyka. Zostałem wyleczony i mogę uprawiać sport. Mogę dalej robić to co chcę, więc najgorsza chyba nie jest. To nie jest codzienna kontuzja, nie ma wielu zawodników, którzy przez coś takiego przeszli jak trzykrotne zerwanie więzadeł. Chciałbym stać się przykładem na to, że niemożliwe nie istnieje. Chciałbym by ktoś kiedyś mógł powiedzieć, gość trzy razy zerwał więzadła, a grał w piłkę na wysokim poziomie do późnego wieku. Tego sobie życzę i do tego będę dążył. Może ktoś patrząc na mój przykład, nie będzie się załamywał tylko normalnie wracał do uprawiania sportu!


Po każdym zerwaniu więzadeł musiałeś się wszystkiego uczyć od nowa – chodzenia, biegania, upadania czy trafiania w piłkę. Za każdym razem tak jest, czy może po drugim czy trzecim razem jest łatwiej?


- Niestety za każdym razem trzeba się uczyć wszystkiego od nowa. Tak chyba działa mózg człowieka. Jesteśmy przyzwyczajeni do pełnej sprawności, nagle jest taki uraz i wszystko się odwraca o 180 stopni. Pojawia się asekuracja, odpuszczanie, trzeba nauczyć układ nerwowy odpowiedniej pracy. Nie będę rzucał fachowych określeń, nie skończyłem akademii medycznej, ale mówię to z własnego doświadczenia. Długi jest proces przyzwyczajania organizmu do normalnej pracy i normalnych treningów.


Po takich kontuzjach często na boisku w stykowych sytuacjach zawodnik cofa nogę, nie chce zaryzykować. Też coś takiego już miałeś?


- Miałem, zaraz po tym jak wróciłem do treningów. To normalna sprawa, potrzebuję kilku sytuacji na zajęciach – takich stykowych, by się przekonać, że kolano wytrzymuje i mogę posunąć się o krok do przodu. Trzeba próbować iść krok po kroku, nie można od razu przejść do tego co było przed urazem.Należy być cierpliwym, stopniowo przyzwyczajać kolano do wysiłku, do ruchów, obciążeń i przewrotów. 


Za pierwszym i drugim razem leczyłeś się w Polsce, za trzecim byłeś pod stałą opieką kliniki Villa Stuart w Rzymie. Zauważyłeś jakieś różnice w sposobie lub metodach leczenia?


- Nie było jakiejś wielkiej różnicy, może poszczególne ćwiczenia różniły się od siebie, ale miały jedno na celu – usprawnienie i wzmocnienie kolana. Wydaje mi się, że dobra operacja jest połową sukcesu. Drugą połową jest ciężka praca, wytrwałość i cierpliwość po zabiegu. Ale w samym sposobie czy metodach wielkiej różnicy nie widziałem. Dostawałem rozpiskę z Rzymu co i jak mam robić, ale o szczegółach decydowali już nasi fizjoterapeuci. Oni dobierali ćwiczenia, ich ilość i intensywność, ale pod plan, jaki otrzymałem w Rzymie.


Każdy zawodnik, który miał dłuższy rozbrat z piłką spowodowany kontuzją potrzebuje czasu na odzyskanie swojej dyspozycji sprzed urazu. Ty miałeś już kilka takich przerw – trzy razy zerwane więzadła, trzy razy złamana noga. Zastanawiałeś się gdzie byłby dziś Michał Efir, gdyby nie urazy?


- Może kiedyś w ten sposób myślałem, co by było gdyby, ale już dawno tak nie myślę. To nie ma sensu, trzeba myśleć pozytywnie, a nie się zadręczać. Trzeba dążyć do tego, co mogłoby być, a co jeszcze przede mną.


Masz się za pechowca czy szczęściarza?


- Oczywiście, że za szczęściarza.


Pytam dlatego, że gdybyś był w innym klubie już dawno ktoś mógłby cię skreślić, powiedzieć, że ten facet nie rokuje, jest delikatny jak szklanka.


- Dlatego nie mam na co narzekać, nie mam się czym zamartwiać. Mogę tylko skierować wielkie podziękowania, że klub mnie nie skreślił, inwestował kolejne pieniądze i wierzył we mnie.


Miałeś wiele sygnałów od kibiców, którzy wspierali cię na duchu?


- Tak, czułem wsparcie z całego otoczenia – z klubu, rodziny, przyjaciół i również kibiców. Wszyscy na mnie liczą, czekają.Za ich cierpliwość również mogę tylko podziękować.


Były i są też opinie, że Efir to piłkarski emeryt, człowiek kontuzja… Takimi komentarzami się przejmowałeś? Czy może uśmiechałeś się i mówiłeś, ja wam jeszcze udowodnię?


- Takie komentarze bawią. Większość ludzi, którzy wypowiadają się w ten sposób, nie wiedzą co się dzieje po takiej kontuzji i jak to wygląda od środka. Ale to też jest motywujące, ktoś w ciebie nie wierzy i masz możliwość pokazania mu, że się mylił. To też jest jakaś motywacja, która nakręca do pracy.


Zimą na zgrupowaniu byłeś już w dobrej dyspozycji i na pewno dostałbyś szanse gry w pierwszym zespole gdyby nie kontuzja. Minął rok i sytuacja się nie zmienia – jeśli będziesz w formie, to z pewnością zaczniesz grać, sytuacja kadrowa wśród napastników bowiem się nie poprawiła.


- Hmm… powiem tak, dla mnie najważniejsze jest by w stu procentach przepracować okres przygotowawczy i z czystym sumienie wrócić do Warszawy, nie mając sobie nic do zarzucenia. Jeśli będę zdrowy to cała reszta przyjdzie. Jestem o to spokojny.


Jak się umawialiśmy na rozmowę to mówiłeś, że zaczyna się pompka… Przypomnijmy kibicom, byłeś najlepszym piłkarzem Młodej Ekstraklasy w sezonie 2011/12. Trener Dariusz Banasik porównywał cię do Roberta Lewandowskiego. Mnie zawsze bardziej przypominałeś Tomka Frankowskiego. Do którego z nich jest ci bliżej?


- Nie wiem, ja jestem Michał Efir… Chciałbym napisać nową kartę w historii piłki nożnej i na tym poprzestańmy.  Nie chcę się do nikogo porównywać, chciałbym zacząć grać jak najlepiej potrafię.


Zadebiutowałeś u trenera Macieja Skorży, który nie miał wysokich notowań u młodych zawodników. Sam wspominałeś, że co byś nie zrobił na treningach, to i tak nie miałeś szansy zagrać. Potem współpracowałeś z Janem Urbanem, który z kolei miał wyższe notowania wśród młodzieży. Jak byś porównał warsztat obu szkoleniowców?


- Wolałbym uniknąć odpowiedzi na to pytanie. Od obu tych trenerów wiele się nauczyłem, jestem wdzięczny za pracę, jaką razem wykonaliśmy. To na pewno mi pomogło i zaprocentuje w przyszłości. Dzięki obu tym trenerom jestem lepszym piłkarzem. Faktycznie była taka świadomość za trenera Skorży, że co byśmy nie zrobili, to szansy na grę i tak nie dostaniemy. Zdawałem sobie sprawy, że co bym nie robił na zajęciach, to i tak nie zagram w meczu. Ale w końcu zagrałem, doczekałem się i jestem za to bardzo wdzięczny. Nie ma co wracać do tego, było i minęło.


Zaskoczyła cię zmiana trenera Jana Urbana? Legia w końcu był liderem ekstraklasy i takie zmiany nie są częste.


- W jakimś stopniu zaskoczyła mnie, ale widocznie klub ma inny pomysł na funkcjonowanie. Taka jest piłka – nieprzewidywalna.


Masz już za sobą pierwsze zgrupowanie z Henningiem Bergiem. Jest różnica w podejściu do zespołu, do poszczególnych zawodników?


- Na razie się poznajemy, uczymy taktyki i filozofii gry przekazywanej przez trenera. Chcemy wiedzieć jaki ma na nas pomysł. Za wcześnie więc na wnioski końcowe. Ale jest więcej treningów indywidualnych.


Po ostatniej kontuzji wróciłeś do gry, zdobyłeś dwie bramki w rezerwach. I nagle kontuzja – uraz mięśniowy. Poczułeś ulgę, że to tylko dwójka?


- Od razu wiedziałem, że to mięśniówka, więc nawet nie potrzebowałem iść do lekarza. Ale ulgi nie było, gdyż szło mi coraz lepiej. Przyszedł jednak kolejny hamulec… Ale ja się staram widzieć pozytywy i może to i lepiej. Kolano dostało więcej czasu na dojście do siebie. Choć gdzieś z drugiej strony głowy jest świadomość, że nie mam już zbyt wiele czasu.


Jak nie masz czasu? Do starych nie należysz, masz 22 lata.


- Młodzi to są zawodnicy z rezerw, którzy byli z nami w Turcji. Ja powinienem mieć minimum 50 występów w ekstraklasie i zdaję sobie z tego sprawę.


Mimo, że byłeś zdrowy to nie znajdywałeś się nawet w kadrze meczowej, choć na ławce były puste miejsca. Miałeś o to żal do trenera Urbana?


- Chyba każdy by miał… Jechało na mecz 16 czy 17 zawodników, a ja mimo to otrzymywałem dzień wolny… Było to zastanawiające, ale widocznie trener uważał, że nie jestem gotowy do gry. Dla mnie taka kadra meczowa byłaby bodźcem do zwiększonego wysiłku. Robiłem swoje i wierzyłem, mój czas w końcu nadejdzie.


Jesteście liderami tabeli, ale tak naprawdę o wszystkim zdecyduje majowa forma. Będzie podział na grupy i podział punktów. Różnice więc prawdopodobnie będą minimalne. Jak oceniasz taką reformę?


- Z jednej stronie fajnie, że będzie więcej meczów, że sezon jest dłuższy. Ale druga strona medalu jest taka, że ten podział punktów niweluje pracę całego zespołu w ciągu kilku miesięcy. Praca jaką wykonaliśmy w rundzie jesiennej i jaka zostanie wykonana wiosną, nie jest tak naprawdę istotna. Różnice punktowe w tabeli robią się małe i o wszystkim zdecyduje maj… Kiedyś Lado opowiadał, że mieli coś  podobnego w Izraelu, ale szybko się tego wycofano. Zobaczymy jak będzie u nas.


Przed Wami 16 meczów do końca sezonu. Wyobrażasz sobie, że moglibyście nie zdobyć tytułu mistrzowskiego?


- Nie, nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Mamy super zespół i pozycję wyjściową. W Turcji wykonujemy dobrą pracę, powinno dobrze pójść – mimo dzielenia punktów. Jest nas dużo, jak będą wszyscy zdrowi to musi się udać.


Czego można ci życzyć oprócz końskiej dawki zdrowia?


- (śmiech) niczego. Reszta przyjdzie sama, stopniowo, krok po kroku. Jestem przygotowany na dużą pracę podczas obozów. Mam nadzieję, że to ostatni nasz wywiad, gdzie tyle się mówi o moim zdrowiu.

Polecamy

Komentarze (45)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.