Michał Karbownik

Michał Karbownik: Na treningach coraz częściej gram na "ósemce"

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

18.09.2020 09:10

(akt. 18.09.2020 09:11)

- Mam wrażenie, że w swojej karierze grałem już na wszystkich możliwych pozycjach, no może poza środkiem obrony. Cały wachlarz możliwości pokazałem podczas meczu z Wisłą Kraków. W tym spotkaniu obleciałem ze cztery pozycje: byłem w środku pola, na lewej obronie, na skrzydle i na dziewiątce, kiedy przez dziesięć minut zamieniłem się z Cholewiakiem - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Michał Karbownik.

Co poczułeś, gdy w meczu z Jagiellonią mogłeś wejść wreszcie na swoją pozycję numer osiem?

- Wiedziałem, że skoro tyle się o tym mówiło, to będę musiał udowodnić, że to moje miejsce. Grałem w środku pomocy od małego, więc nie miałem z tym problemu. W ostatnim tygodniu, odkąd wróciłem ze zgrupowania kadry, na treningach też częściej dostaję szansę na ósemce. Daje mi to jeszcze większy zapał do wszystkiego. To wspaniałe uczucie, trudne do opisania. Będę walczył o tę pozycję, chcę grać w środku pola Legii.

Wierzysz w przypadki?

- Wierzę, bo ich doświadczyłem, choć sądzę, że trzeba na to też w jakimś stopniu zapracować. Na pewno przypadkiem była w moim życiu ta lewa obrona. Wcześniej nigdy bym nie przypuszczał, że zagram w Legii na tej pozycji. Najpierw zacząłem tak trenować na obozie, bo w kadrze brakowało lewych obrońców. Przyszedł Obradović, który miał swoje problemy i zrobiła się luka. W związku z tą sytuacją trener Vuković wystawił mnie w meczu z ŁKS od pierwszej minuty na tej pozycji. Sprawdziłem się, zostałem. Widocznie Bóg tak chciał. Jestem przekonany, że gdybym miał walczyć o miejsce w środku pola, byłoby mi trudno się przebić. A tak mogłem się pokazać na lewej stronie, stałem się w polskiej lidze dość znany i teraz mogę wchodzić do środka już nie jako przypadkowy piłkarz.

W pewnym momencie przyszło przemęczenie, bo skok na głęboką wodę wymaga też wielu sił?

- Początkowo leciałem na młodzieńczej fantazji, na entuzjazmie. Wszystko działo się bardzo szybko. Teraz nadszedł czas dość trudny. Transfery, zamieszanie, słabsze mecze w moim wykonaniu. Sam wiem, że w ostatnim czasie, od początku sezonu, jestem w słabszej formie, że coś w tych spotkaniach nie grało. Muszę oczyścić głowę, pracuję nad tym, żeby znów odnaleźć w sobie ten entuzjazm, tę radość, co na początku.

Czułeś nerwy, gdy walczyliście o Ligę Mistrzów? Dla ciebie to była zupełna nowość.

- W meczu z Omonią adrenalina była u mnie zdecydowanie większa, niż podczas meczów w ekstraklasie. To spotkanie było bardzo ważne dla klubu, dla nas. Wszyscy o tym doskonale wiedzieliśmy. Czułem to, przez to podejmowałem czasem decyzje, których może nigdy indziej bym nie podjął. Myślę też, że inaczej by nam się grało, gdyby na trybunach byli kibice. Pusty stadion mocno przeszkadza, szczególnie przy Łazienkowskiej. Kocham grać u siebie, na tym obiekcie, na którym czuję się jak w domu.

Pierwszy zakup po podpisaniu nowej umowy z Legią?

- Nie miałem jeszcze dużych wydatków, nabyłem jedynie buty regeneracyjne i pistolet do mięśni. Teraz nie poczułem aż takiej euforii, jak kilka lat wcześniej. Gdy grałem w rezerwach i po raz pierwszy zarobiłem większe pieniądze, kupiłem rodzinie prezenty na święta. Nigdy wcześniej nie było mnie na to stać. Czułem się naprawdę szczęśliwy, że mogłem im coś dać. To była największa radość w moim życiu.

Masz poczucie, że powoli żegnasz się z Warszawą? Walizki już spakowane, by w każdej chwili przenieść się do Neapolu?

- Walizek nie spakowałem. Trudno coś jednoznacznie powiedzieć, bo życie bywa przewrotne. Dopóki nie ma pod umową podpisów, nic nie jest pewne. Różne rozmowy trwają, ja wierzę, że wszystko potoczy się tak, jak powinno. I wciąż nie jest wykluczone, że jeszcze pogram w Legii, jeśli zgodnie uznamy, że tutaj najlepiej się rozwinę. Może stanie się tak, że zostanę przy Łazienkowskiej na długie lata, że jeszcze stanę się legendą tego klubu? Odpowiem zagadkowo, że każda opcja wciąż jest możliwa.

Zapis całej rozmowy z Michałem Karbownikiem można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (40)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.