Michał Karbownik: Trener dużo ode mnie wymaga

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Foot Truck

12.06.2020 18:00

(akt. 12.06.2020 22:46)

- Trener Aleksandar Vuković pilnuje porządku i stara się mnie stopować. Myślę, że najwięcej ode mnie wymaga i najwięcej na mnie krzyczy. Cały czas jest coś do poprawy. Jedno złe podanie, to o jedno za dużo.  Gdyby był inny szkoleniowiec, nie wiadomo czy umieściłby mnie na tej pozycji i czy w ogóle postawiłby na mnie w Legii. Więc mogę mu tylko podziękować – mówił w programie „Foot Truck” Michał Karbownik, zawodnik Legii Warszawa.

Wybity ząb

- Śmieszna historia? Kiedyś była taka sytuacja, że po jakimś meczu wracaliśmy do bursy. Późna godzina, nie każdy autobus do niej dojeżdżał. Mieliśmy do pokonania kilometr na piechotę. To był weekend, pojawiły się skróty spotkań ekstraklasy, które oglądałem. Chłopaki szli przede mną, ja zostałem nieco z tyłu. Cały czas spoglądałem na telefon. W pewnym momencie w coś trafiłem. Byłem oszołomiony, w głowie mi się zakręciło. Okazało się, że nadziałem się na słup. Otworzyłem buzię i spojrzałem jak prawie w całości pokruszony ząb mi z niej wyleciał. Koledzy mieli „bekę”. Na szczęście szybko wyleczyłem ząb. Jeśli chodzi o tę sytuację, wyciągnąłem z niej naukę. Nawiązując do historii z zębem, w przeszłości rozegraliśmy sparing ze Szkocją. No i Billy Gilmour (zawodnik Chelsea FC – red.) po raz pierwszy mi go wybił. Dostałem od niego z łokcia. Już wtedy było widać, że to będzie piłkarz. Wszędobylski, grał na „szóstce” i „ósemce”, cały czas chciał piłkę.

Początki w Legii

- Czy czułem respekt, gdy po raz pierwszy pojawiłem się w szatni Legii? Na pewno, był stresik. Oglądałem tych zawodników z trybun, w telewizji, a nagle musiałem wejść do szatni. Spotkałem tam "Rado" - czyli takiego bossa, legendę klubu – „Kuchego”, „Jędzę”. Choć nie wiem, czy można go tak nazwać, bo on wszystko zamienia w żart.  Dla młodych i starszych jest taki sam.

- Bardzo chciałem podawać piłki na meczu Legia – Real, ale plan nie wypalił. Udało się to w trakcie spotkania ze Sportingiem. Czy była okazja, żeby zrobić sobie z kimś zdjęcie? Pamiętam, że Real Madryt miał trening przy Łazienkowskiej na dzień przed meczem. Wybraliśmy się na rywalizację z „Królewskimi” i z każdym zawodnikiem zrobiliśmy sobie zdjęcia: z Cristiano Ronaldo, Garethem Balem… Ogromne wrażenie.

- W juniorskiej szatni Legii chodziły pogłoski o tym, że w przeszłości byłem bardzo bramkostrzelnym napastnikiem? Nie ukrywam, że w klubach, w których zaczynałem karierę – czyli w Zorzy Kowala i Młodziku Radom – to zawsze strzelałem najwięcej goli w drużynie. Grałem jako „dziesiątka”, podwieszony napastnik, więc było łatwiej. Każdy się potem śmiał, że wtedy tak regularnie zdobywałem bramki, a tutaj w Legii podaję, a nie strzelam. Ale chyba muszę coś strzelić w ekstraklasie i wtedy uciszę co poniektórych, haha.  

Spekulacje transferowe

- Z początku czytałem prawie wszystkie artykuły na swój temat. Ktoś podsyłał mi czasami teksty ze spekulacjami transferowymi. Nie mogłem od tego uciec. Zbiegło się to w czasie z pandemią, czyli momentem, w którym brakowało futbolu. Teraz wróciła liga, z czego bardzo się cieszę. Mogę się odciąć od tego wszystkiego, co się o mnie pisze. Mam taką świadomość, że piłka jest przewrotna: w jednej chwili mogę być na szczycie, a w drugiej z niego spaść. Teraz gram w Legii, ale wszystko mogło się potoczyć inaczej. Przed sezonem pojawiły się przecież plany, żebym przeszedł na wypożyczenie do Radomiaka. Nie wiadomo, jak by się wszystko potoczyło, gdybym tam trafił. 

- Nie mogę patrzeć na kogoś innego. Muszę być sobą i muszę wierzyć w swoje umiejętności. Wiem, że jak gdzieś pójdę, to będę gotowy do walki o skład. Nie wzoruję się na nikim, bo każdy jest inny. Na razie jestem w Legii i skupiam się na mistrzostwie oraz Pucharze Polski. Na pewno chciałbym zdobyć dublet. Co ma być dalej, to będzie. Jeśli nadarzy się okazja do transferu, będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Udowodnić, że nie przyjechałem tam tylko jako młody, a już gotowy zawodnik.

- Uczęszczam do szkoły prywatnej. Treningi nie pozwalają mi za bardzo na chodzenie do szkoły w takiej częstotliwości jak każdy. Prawie codziennie uczę się angielskiego. Czy tylko tego języka? Jeszcze hiszpańskiego, włoskiego, niemieckiego… Wszystkiego - powiedział z przymrużeniem oka Michał Karbownik.

Trener Vuković

- Przede wszystkim trener Aleksandar Vuković wymaga ode mnie bronienia. Obecnie jestem obrońcą, codziennie staram się poprawiać ten aspekt. Chciałbym poprawić grę lewą nogą. Występuję na lewej obronie, więc muszę mieć ją bardzo dobrą. Zależy mi także na szlifowaniu strzału. W ekstraklasie mam sporo takich sytuacji, że mogę uderzyć: wówczas posyłam piłkę w środek bramki albo nie decyduję się na oddanie strzału. To też decyzyjność.

- Vuković pilnuje porządku. Szkoleniowiec stara się mnie stopować. Myślę, że najwięcej ode mnie wymaga i najwięcej na mnie krzyczy. Cały czas jest coś do poprawy. Jedno złe podanie to o jedno za dużo.  Gdyby był inny trener, nie wiadomo czy umieściłby mnie na tej pozycji i czy w ogóle postawiłby na mnie w Legii. Więc mogę mu tylko podziękować. Wiadomo, że co bym teraz nie zrobił, to pojawiają się głosy: „Odleciał chłopak”. Śmieją się w szatni.

- Staram się być coraz lepszy fizycznie. Ale robię to z umiarem, bo wiem, że nie potrzebuję za bardzo pracować na ciężarach. Może się to odbić kosztem zdrowia i plecy mogą nie wytrzymać obciążenia. Bardziej skupiam się na ćwiczeniach z ciężarem własnego ciała, ale zbytnio mi to nie przeszkadza. Nie czuję się bardzo słabo fizycznie, nawet w ekstraklasie. Mam jednak duże rezerwy w tym aspekcie i staram się to udoskonalać. Wiem, że muszę codziennie pracować. Są też elementy piłkarskie, o których nie mogę zapominać.

Atmosfera w zespole

- Myślę, że nasza szatnia jest perfekcyjnie skrojona pod nowych zawodników czy młodych graczy. Tworzymy rodzinę. Każdy się wspiera, rozumie.

- Kto i jakie wskazówki udzielał mi podczas ostatniej drużynowej kolacji, na której byliśmy? Mogę się pochwalić. Po wygranym meczu mieliśmy wkupne w zespole. Cała drużyna stawiła się na kolacji. Pojawił się jakiś alkohol, kolejne dni były wolne. Nie spożywałem go, bo po spotkaniu bolał mnie brzuch, czułem jeszcze adrenalinę. Pewien piłkarz, bardzo doświadczony, który ma na koncie kilkaset występów w ekstraklasie, usiadł koło mnie. I zaczął mówić, co mam robić. Pytał, co będzie ze mną dalej. Tym zawodnikiem okazał się Wojciech Muzyk. Słuchałem go uważnie. Było przy tym troszkę śmiechu, inni mieli polewkę, lecz miło to wspominam.

- Maciej Rosołek nie dał rady w CANAL+ Ekstraklasa CUP w FIFĘ? Niestety, słabszy jest ode mnie. Co mam więcej powiedzieć? Gdybym ja był na jego miejscu, to był wygrał. Jak wychodzi FIFA, to bardzo dużo czasu spędzam przy konsoli. Bartosz Slisz i Mateusz Praszelik często grają w CS-a. Kwarantanna ich chyba od tego uzależniła. Wszędzie o tym rozmawiają. Ja bardziej preferuję Fortnite’a. Jak ktoś jest dobry, to zapraszam.

 

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.