Michał Pazdan: Transfer był najlepszym rozwiązaniem
30.01.2019 23:00
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
- Byłem dość blisko Yeni Malatyasporu, gdzie bardzo chciał mnie trener. Nie dogadałem się, były pewne rozbieżności, ale doszło do konkretów. Z pozostałych dwóch klubów nawet nie było większego tematu. Erzurum dawało mega pieniądze, ale… Nie mówię, że tam jest źle, lecz – umówmy się – przechodząc z Warszawy do Erzurum po pół roku bez grania byłoby ciężko. Trzeba wejść na odpowiedni poziom mentalny. To nie tak, że dostaniesz kasę i wszystko będzie cacy. Wiadomo, kasa jest bardzo ważna, ale nie da ci komfortu na co dzień. To nie jest tylko granie meczów, to cały tydzień, w którym trzeba coś robić, żyć.
Sa Pinto mówił pod koniec sierpnia, że nie czujesz się jeszcze gotowy do gry po mundialu. Patrząc na to z boku, nie znając szerszego tła – trochę uwłaczająca ta wypowiedź. Później zostałeś schowany do zamrażarki.
Nie jestem zawodnikiem, który będzie od razu wjeżdżał w prasę i się tłumaczył. Po co mam się szarpać przez media, skoro większość zrozumie z tego tylko tyle, że gość nic nie gra? Ludzie nie patrzą na to, co się dzieje przed meczem i po, liczy się tylko to, co na boisku.
Przez trzy lata non stop byłem pod prądem. A wiesz, jak jest w letnim okresie – jeśli w zimę nie odpoczniesz, to w lecie tym bardziej, a gdy jeszcze grasz w kadrze to już w ogóle nie masz czasu się spokojnie zregenerować, gdzieś pojechać, zresetować łeb. Wróciłem po mistrzostwach i ustaliłem, że będę potrzebował 10/14 dni na przygotowanie się. Przegraliśmy ze Spartakiem 0:2, kiedy byłem w okresie ciężkiej młócki – robiłem po dwa treningi dziennie, bo zgodnie z założeniami miałem przygotować się indywidualnie. Trenerowi się zapaliło, że mam być do grania na mecz ligowy z Koroną. Dowiedziałem się o tym dzień przed meczem, gdy byłem na zupełnie innym etapie niż reszta. Wszedłem do grania tak, jakbym był prosto z obozu. Zagrałem 70 minut i źle to wyglądało, a za trzy dni był najważniejszy mecz ze Spartakiem. Nie czułem, że jestem do grania, nie zregenerowałem się, czy mówiąc wprost – czułem się do dupy. Miałem siły tylko na 50 minut. Przegraliśmy.
Nie zrobiłem podstawy na początku okresu przygotowawczego. Jędza został przesunięty do rezerw, Krzysiu nie pojechał na mistrzostwa, a ja byłem w zupełnie innym okresie niż reszta. Zagrałem dwa mecze po zbyt dużych obciążeniach i później się nie mogłem odkręcić. Zdarzył się feralny mecz z Dudelange…
Sa Pinto lubi odstrzelić piłkarzy – ty, Malarz, Mączyński, doświadczeni zawodnicy pierwszego składu. Czułeś, że w Legii dobrnąłeś do momentu, że cokolwiek zrobisz, to i tak nie będziesz grał?
Może w grudniu tak czułem, ale w styczniu już nie, bo w styczniu nawet chłopaki zauważyli u mnie zmianę pod kątem fizycznym i psychicznym. Zasuwałem na każdym treningu, bo nic mnie już nie bolało. Potrzebowałem chyba chwili wolnego, by przemyśleć pewne sytuacje i nastawić się na nowo.
Legia nie wypada w tej sytuacji na najsprawniejszych biznesmenów – tyle razy cię nie puszczała, tyle razy przeciągała transfer chcąc jeszcze coś ugrać, a dziś zostaje z czapką gruszek.
Z drugiej strony, z perspektywy klubu ich rozumiem. Grałem cały czas na w miarę dobrym poziomie i nie chcieli się pozbywać zawodnika, który jest kluczowy. Przy okazji wracamy do tematu – nie jestem typem zawodnika, który od razu idzie do rezerw i mówi: pieprzę to, odchodzę. Może byłoby inaczej, gdybym to miał. Widzę, że niektórzy zawodnicy na tym dobrze wychodzą. Spójrz na Prijo. Uparł się i koniec. Wyszło mu na dobre – widzę jak przechodzi do Arabii za takie pieniądze, a gdy pamiętam go z Legii, w życiu by człowiek nie powiedział, że tak to będzie wyglądać. Nie mam takiej natury, że wchodzę w konflikt na bombie. Wiele klubów woli podejść na zasadzie „z niewolnika nie ma pracownika”. Jestem w Polsce, szanuję to, gdzie jestem i nie mogę sobie pozwolić na pewne rzeczy.
Żałujesz, że wpisałeś sobie w kontrakt klauzulę odejścia? Miała ułatwić sprawę, a koniec końców nikt z niej nie skorzystał.
To było po mistrzostwach Europy, wydawało mi się, że klauzula będzie dobra. Potem okazało się, że kluby nie chcą płacić takiej gotówki.
Ile wynosiła?
2,20 miliona euro. Besiktas płacił wcześniej około trójki, więc myślałem, że ktoś jeszcze takie pieniądze zapłaci. Ale, jak mówię, nie żałuję, bo może wtedy nie zagrałbym w Lidze Mistrzów i nie wiedziałbym, co to mistrzostwa świata. Może idąc do lepszego klubu bym nie grał, później trafiłbym gdzieś niżej, uciekłaby mi reprezentacja… Nie ma co gdybać.
Jak odnosiłeś się do tego, że w światku menedżerskim miałeś opinię niesprzedawalnego piłkarza? Bo wiek, bo wzrost, bo brak ogrania w Europie, a z drugiej strony świetna gra w reprezentacji i boom w Polsce na ciebie, a więc wysokie oczekiwania Legii. Wielu uznawało, że twój transfer to bardzo trudne zadanie.
Tak było. Też się czasami zastanawiałem: dlaczego ja? Tak się potoczyło, że w Polsce jestem znany, w reprezentacji nie dałem plamy, grałem na odpowiednim poziomie i to na najważniejszych imprezach. Sorry, ale są zawodnicy, którzy grają dobrze, ale na najważniejszych imprezach im nie idzie. To najważniejsze, by w ciężkim momencie zagrać na odpowiednim poziomie. Nie ode mnie to zależało. Zawsze mówiłem, że chciałem spróbować grania zagranicą, najlepiej w Europie. Nie udało mi się, ale ostatnie pół roku mi tyle dało i nauczyło, że w ogóle nie żałuję. Życie jest przewrotne i trzeba szanować, co się ma w danym momencie. Są momenty, że jest lepiej, są takie, że jest gorzej. Mimo że nie wyjechałem za granicę, przeżyłem piękne chwile. Dwa razy na mistrzostwach Europy, mistrzostwa świata, Liga Mistrzów, Liga Europy, trzy mistrzostwa z rzędu, dwa puchary… OK, ktoś może mi powiedzieć, że nie grałeś na zachodzie, gdzie się dwa razy więcej trenuje, ty byś nie grał, nie dałbyś sobie rady, zobaczyłbyś jak to jest być samemu za granicą. Wszyscy mają swoje teorie. OK, mogą je sobie mieć, ale ja nawet grając w Polsce szanowałem to, co mam. Legia dała mi bardzo dużo. Nauczyłem się pod względem i sportowym i organizacyjnym, bo pod tym względem ten klub jest niesłychanie mocny.
Zapis całej rozmowy z Michałem Pazdanem można przeczytać w serwisie weszlo.com.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.