News: Michał Wąsiński: Celem jest awans do fazy play-off

Michał Wąsiński: Celem jest awans do fazy play-off

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.11.2013 11:25

(akt. 09.12.2018 02:51)

- Umowa jaką podpisaliśmy z Legią daje nam szansę na normalne funkcjonowanie. Legia to niezwykle silna marka sportowa, co zdecydowanie poprawia naszą wiarygodność jako sekcji. W ubiegłym sezonie występowaliśmy już jako sekcja Legii, ale wyłącznie na mocy licencji, za to teraz mamy już zaczątek pełnej współpracy. To otwiera nam wiele dróg i możliwości – przede wszystkim w negocjacjach ze sponsorami. Mamy nowe otwarcie i okazję do poszukiwania nowych sponsorów, których deficyt mocno odczuwamy każdego dnia - mówi w rozmowie z Legia.Net prezes hokejowej Legii, Michał Wąsiński.

- Dwie firmy, które jeszcze w sierpniu deklarowały chęć współpracy z nami, zmieniły zdanie w ostatniej chwili, co nie ułatwiło nam startu. Dzięki umowie mamy zabezpieczenie w postaci strojów i wielu innych istotnych dla nas elementów. Pozostaje tylko się cieszyć i pogratulować prezesowi Leśnodorskiemu otwarcia na nowe sekcje i powrotu do idei wielosekcyjności. To właściwa droga i cieszymy się, że jest nam dane na nią wejść. Umowa ma charakter  otwarty, co oznacza że w trakcie sezonu możemy rozmawiać o rozwinięciu potencjalnych nowych obszarów współpracy. Dla nas najcenniejszą rzeczą jest chęć pomocy i gotowość do współpracy.


Sekcję hokejową wspierają obecnie dwie firmy – Pilot i Mustasz. Jak wiele znaczy dla was pomoc tych partnerów?


- Dużo. Firma Pilot to doskonale wszystkim znany producent materiałów piśmiennych. Od stycznia 2013 współpracujemy ze sobą, mamy podpisaną roczną umowę, ale w grudniu zamierzamy usiąść do negocjacji warunków nowego kontraktu. Współpraca ta daje nam wsparcie finansowe. Firma Mustasz to nasz nowy nabytek, marka dobrych koszul, która wyposażyła cały zespół w taką odzież i w tym przypadku mówimy o wspieraniu rzeczowym sekcji. Jesteśmy w trakcie rozmów z kilkoma potencjalnymi sponsorami, firmami, które już dziś wykazały zainteresowanie hokejową Legią. Niestety nie są to rozmowy łatwe a i końcówka roku nie sprzyja konkretnym ustaleniom. Musimy uzbroić się w cierpliwość i konsekwentnie realizować proces poszukiwania optymalnych rozwiązań dwustronnych. Jestem jednak optymistą, gdyż współpraca z obecnymi partnerami pokazuje, że są ludzie którym zależy na hokeju. Liczę, że wkrótce lista partnerów naszej drużyny się rozszerzy.


W porównaniu do koszykówki czy rugby, hokej jest droższym i kosztowniejszym sportem. Jakiej wielkości budżet musicie mieć aby wszystko spiąć na poziomie I-ligowym?


- Nie mam wystarczającej wiedzy by decydować się na porównania do kosztów jakich wymaga koszykówka czy rugby. Mogę jedynie potwierdzić, że hokej jest drogim sportem, ale z drugiej strony dynamika i niepowtarzalność widowiska są warte każdej ceny. Ale wracając do kosztów muszę podkreślić, że sam wynajem lodu kosztuje krocie. Niestety nie da się grać w hokeja na lodzie bez lodu. Szukamy wspólnych rozwiązań z COS, będącym właścicielem Torwar-u, aby stworzyć dobre warunki do treningu w specjalnych stawkach dla sportu. Niestety nadal koszt lodu w Warszawie jest najwyższy w Polsce, a koszty jakie ponosimy są gigantyczne – sam wynajem lodowiska na sezon, na czas treningów kosztuje nas około 150 tys. zł rocznie. Tymczasem budżet, nie licząc wynagrodzenia dla zawodników, czego i tak nie jesteśmy w stanie obecnie zapewnić, zamyka się w granicach 800 tys. zł. Taka jest skala środków potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania drużyny pierwszoligowej z aspiracjami awansu do najwyższej klasy rozgrywek. Dość wspomnieć, że organizacja jednego meczu to koszt przeszło 7 tys. zł – wynajem lodu, ochrona, opłaty sędziów, ubezpieczenie imprezy masowej itd. Jak pomnożymy to przez ilość meczów w sezonie to robi się naprawdę pokaźna suma. Do tego dochodzą koszty wyjazdów, czyli transport, zakwaterowanie, wyżywienie etc. Dramatycznie drogi jest też sprzęt, który często trzeba wymieniać. Koszt kija to około 450-500 zł i zapewniam, że nie mówię o kijach z najwyższej półki, a kije pękają jak zapałki. Czasem bywa tak – na szczęście rzadko, że zawodnik może w czasie meczu dwukrotnie złamać kij. Jak przypatrzymy się liczbie takich incydentów w trakcie sezonu, to jest to worek bez dna.


Przed sezonem borykaliście się z problemem tafli. Nie było lodu w Warszawie, na którym moglibyście się przygotowywać do sezonu. Przez to okres przygotowawczy nie został przepracowany jak należy.


- To prawda. Ale dziś many wyłącznie Torwar i tego się trzymamy. Zdajemy sobie sprawę ile kosztuje budowa nowego obiektu i z jakimi potencjalnymi problemami się to wiąże. Nie ukrywam, że są pewne pomysły i projekty, ale to temat bardzo odległy. Dlatego cieszymy się, że mamy Torwar, choć nie jest to obiekt nowy i ma swoje problemy. Planowany jest remont, jego termin jest przesuwany w czasie – wszystko jest uzależnione od finansów. W okresie przygotowawczym faktycznie nie mieliśmy gdzie trenować. Teoretycznie mogliśmy wyjechać na obóz gdzie byłyby odpowiednie warunki, ale to też się wiąże z dużymi kosztami, nie stać nas na taki wydatek. Druga kwestia jest taka, że większość naszych zawodników ma status amatorów, co oznacza że mają swoje zobowiązania wobec pracodawców i trudno im po prostu wyjechać na 2-3 tygodnie na zgrupowanie. Dlatego więc pozostaje nam przygotowywanie się w Warszawie. Akurat w tym roku Torwar był zamknięty na czas kosmetycznego remontu, a lód został nam udostępniony dopiero na początku września. To wszystko złożyło się na nasz falstart w pierwszej rundzie. Staramy się jednak z każdym tygodniem niwelować straty. Na słaby początek sezonu złożyły się też problemy zdrowotne oraz kłopoty, których natura nakazuje aby pozostały w szatni. Dość powiedzieć, że trzeba było nieco przewietrzyć szatnię. W sumie ubyło nam blisko 40 procent pierwotnej kadry. Braki udało nam się częściowo uzupełnić, ale nadal mamy czasem problem z zestawieniem odpowiednich formacji. Sporym kłopotem jest też ilość treningów jakie mamy do dyspozycji. W sumie 5 godzin treningowych tygodniowo na lodzie, to liczba, która pozostawia wiele do życzenia. Ostatnio graliśmy z SMS-em Sosnowiec, to młodzi chłopcy znakomicie poukładani przez trenera Parfionowa. Różnica jest taka, że oni pracują na lodzie dwa razy dziennie i mają zapewnioną odpowiednią infrastrukturę. To się przekłada na widoczne efekty. Dziś SMS prowadzi równorzędną walkę ze wszystkimi drużynami w I lidze. Tam gdzie jest zaplecze i mądra, skoordynowana praca, tam przychodzą i efekty.


Co jest motywacją dla hokeistów Legii, skoro mają status amatora i nie zarabiają na grze ani grosza?


- Motywacją jest to, co jednoczy drużynę – miłość do hokeja. Dodatkowo, a właściwie w pierwszym rzędzie, jest to chęć i możliwość reprezentowania Legii. Występy z herbem Legii na piersi zobowiązują. Niestety nie wszyscy wykazali takie podejście, co przełożyło się na pewne widoczne zmiany w składzie. Mentalność jest absolutną podstawą, bardzo cenię sobie tych, którzy zostawiają serce i zdrowie na lodzie. Z takimi ludźmi można iść ręka w rękę w stronę awansu. Czy uda nam się w tym roku? Nie poddamy się do samego końca. Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Jeśli nie uda się w tym roku, będziemy próbować za rok. Ale już widać kształt i charakter tego zespołu, który oparty jest na ambicji i woli walki. Mam też nadzieję, że ewentualny awans i rozmowy jakie toczymy z różnymi firmami pozwolą na to, że zbudujemy zespół, który będzie w stanie wygrywać z każdym. Chciałbym w tym miejscu zwrócić się z apelem do kibiców. Wspierajcie chłopaków w ich walce. Bądźcie z nimi z takim dopingiem, jak w ubiegłym sezonie. Oni naprawdę walczą dla Legii, dla Was. Wasz doping dodaje im skrzydeł. Mamy teraz serię meczów w Warszawie. Praktycznie każdy weekend aż do końca roku. Walczmy razem o awans do ekstraligi!


Czy w przypadku awansu do wyższej klasy rozgrywkowej możecie liczyć na choćby jednorazową pomoc finansową od PZHL-u?


- Nie. Wsparcie finansowe, to nie jest misja związku. W razie awansu czeka nas solidna analiza budżetu i poważne negocjacje z potencjalnymi sponsorami. Wspomnę tylko, że te rozmowy już trwają. Nie czekamy na fakty, staramy się je wyprzedzać. Koszt występów w Ekstralidze jest znacznie wyższy niż w I lidze, ale też rozmach i skala są zupełnie inne. Mam na myśli zainteresowanie mediów, transmisje telewizyjne, ale także zainteresowanie kibiców. Wracając do PZHL, to mogę nadmienić, że jest tam kilka osób, z którymi dobrze się współpracuje, natomiast sam związek ma też swoje problemy, o których wolałbym tutaj nie mówić. To nie jest temat naszej rozmowy.


Patrząc na wyniki w tym sezonie kibice mają prawo czuć się rozczarowani.


- Zgadza się, ale jest to rozczarowanie również dla nas. Złożyło się na to wiele czynników. Dla nas największą porażką była postawa kilku graczy. Mam nadzieję, że to już przeszłość. Do tego doszły braki w przygotowaniu fizycznym, co sprawiało, że mecze przegrywaliśmy w trzecich tercjach. Każdy z tych przegranych meczów wyglądał inaczej, gdyby to przeanalizować to w większości tych spotkań graliśmy równy hokej. Mogło to się potoczyć inaczej, ale tak się nie stało. Nie chcę teraz analizować każdego z meczów i koncentrować się na detalach. Wyciągnęliśmy z nich wnioski i liczę, że będzie to widoczne w najbliższej przyszłości.


Brak których zawodników kontuzjowanych jest najbardziej odczuwalny?


- Bolesne były dla nas problemy zdrowotne Jakuba Serwińskiego. Miał nam pomóc w jednej z piątek na środku ataku, ale niestety z tych planów nic nie wyszło. Ogromnym ciosem była strata Michała Strąka, przed którym trudny czas leczenia i rehabilitacji. Mam nadzieję, że w miarę szybko wróci do zdrowia. Niestety te sytuacje sprawiły, że zamiast szykować się do kolejnych spotkań walczymy i szukamy zastępstw. Na szczęście bramkę udało nam się zabezpieczyć. Od najbliższej soboty między słupkami zobaczymy już Krzysztofa Zborowskiego, dołączył do nas Bartosz Maza i mamy cały czas Piotra Kurzątkowskiego, który robi co tylko może by być w jak najlepszej formie. Tak naprawdę kontuzja każdego gracza jest sporą stratą.


To pomówmy o transferach do klubu. Kto zastąpił te 40 procent składu?


- Po stronie strat mamy 11 zawodników. Wszystkich nie udało się zastąpić, doszła piątka z bramkarzem. Udało się pozyskać graczy z dużym doświadczeniem ekstraligowym. Mieliśmy spory deficyt w obronie, teraz mamy ciekawą parę – Rafał Cychowski i Jakub Jaskólski. W meczach w Sosnowcu dało się zauważyć, jak dużo spokoju wnieśli w naszą grę. Bartek Maza czyli bramkarz, który wsparł nas w sytuacji krytycznej i zaliczył bardzo udane występy w spotkaniach z SMS-em. Jest też wychowanek Sokołów Toruń - Szymon Maciejewski, który pomaga nam w ataku. Mam nadzieję, że na tym nie koniec, prowadzimy kolejne rozmowy, chcielibyśmy wzmocnić siłę ataku.


Przed nami bardzo istotne mecze z Orlikiem. Cel może być tylko jeden.


- Dokładnie, jest nim 6 punktów i nie ma innej opcji. Już mecze w Sosnowcu pokazały, że zaczęliśmy nowe otwarcie. Wprawdzie wywieźliśmy tylko 4 punkty, zamiast planowanych 6, ale po dobrej grze zespołu. Zresztą na każdym treningu widać, że to jest zupełnie inna drużyna. Nadal borykamy się z problemami, z Opolem nie zagra Mateusz Solon, którego zatrzymały sprawy rodzinne. Na szczęście wraca Grzegorz Rostkowski, który nie mógł z nami pojechać do Sosnowca. Takie przypadki losowe i absencje kluczowych graczy, rozbijają formacje, które ze sobą pracują. Musimy więc eksperymentować, ale takie jest życie. Patrzę jednak z optymizmem na drugą i trzecią rundę I ligi. Małymi krokami chcemy gonić rywali w tabeli i zagrać w fazie play-off. A tam mecze rządzą się swoimi prawami i wszystko może się zdarzyć.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.