News: Mioduski w radzie nadzorczej Ekstraklasy

Minęła XXXII kolejka Ekstraklasy

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

21.04.2016 19:31

(akt. 21.12.2018 15:33)

Najciekawszym pojedynkiem w XXXII kolejce Ekstraklasy bez wątpienia było starcie Lecha Poznań z Piastem Gliwice (2:2). Gospodarze prowadzili do przerwy 2:0, ale wicelider rozgrywek zdołał po przerwie odrobić straty. Swojej przewagi nad gliwiczanami nie zdołali powiększyć legioniści, którzy zremisowali w Chorzowie 0:0. W grupie spadkowej natomiast Górnik Zabrze wygrał swoje pierwsze spotkanie w 2016 roku. Podopieczni Jana Żurka zwyciężyli 1:0 z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Cracovia 1:0 Zagłębie Lubin

Cracovia przed tym spotkaniem osiągnęła serię sześciu meczów bez zwycięstwa. Po raz ostatni „Pasy” schodziły z boiska z trzema punktami 2 marca po meczu z Ruchem Chorzów. Obydwie drużyny w pierwszej połowie zagroziły swoim rywalom po stałych fragmentach gry. Fenomenalnie jednak przy strzałach z główki zachował się najpierw Martin Polacek, a później Grzegorz Sandomierski. Motorem napędowym gospodarzy był Bartosz Kapustka, który jeszcze przed przerwą próbował pokonać lubińskiego golkipera. Pomocnik krakowian sam nie wpisał się na listę strzelców, lecz to on wypracowywał kolejne okazje dla podopiecznych Jacka Zielińskiego. Reprezentant Polski w 60. minucie popisał się fantastycznym rajdem na lewym skrzydle, wycofał futbolówkę do Erika Jendriska, a Słowak zdecydował się na strzał. Uderzenie napastnika zostało zablokowane ręką przez Adriana Rakowskiego i arbiter wskazał na „wapno”. Jedenastkę pewnie egzekwował Mateusz Cetnarski. Krakowski zespół mógł zdobyć kolejną bramkę, lecz z kilku metrów pomylił się Tomas Vestenicky po zagraniu Mateusza Wdowiaka.

Bramki: Cetnarski (62. min. - k.)

Żółte kartki: Jaroszyński, Deleu - Rakowski

Widzów: 6708

Cracovia: Sandomierski - Wójcicki (59’ Deleu), Wołąkiewicz, Bejan, Jaroszyński - Wdowiak (65’ Zjawiński), Covilo, Kapustka, Cetnarski (88’ Dialiba), Jendrisek - Vestenicky

Zagłębie: Polacek - Zbozień, Guldan, Dąbrowski, Cotra - Woźniak (85’ Błąd), Rakowski (80’ Papadopulos), Kubicki, Starzyński, Janoszka (63’ Carlos) – K. Piątek

Lech Poznań 2:2 Piast Gliwice

W Poznaniu oglądaliśmy najlepszy mecz w tej kolejce. Spotkanie rozpoczęło się od mocnego ciosu lechitów. Szymon Pawłowski podał piłkę ze skrzydła do Darko Jevticia. Pomocnik Lecha walczył z dwoma rywalami, ale w odpowiednim momencie z pomocą przybiegł mu Karol Linetty, który precyzyjnym strzałem wpisał się na listę strzelców. Piast mógł szybko odpowiedzieć, ale uderzenie Josipa Barisicia instynktownie obronił Jasmin Burić. W 31. minucie meczu strzelec pierwszego gola dla gospodarzy był bliski zdobycia swojej drugiej bramki w tym starciu. Reprezentant Polski kropnął ze skraju pola karnego, ale trafił jedynie w poprzeczkę. Chwilę później zdecydował się na jeszcze jedno kropnięcie, lecz tę próbę sparował Jakub Szmatuła. Jednakże bramkarz odbił futbolówkę prosto pod nogi Nickiego Bille Nielsena i zespół Jana Urbana prowadził 2:0. Po przerwie natomiast do odrabiania strat wzięli się goście. Niedługo po zmianie stron Kamil Vacek fantastycznie dograł do Sasy Zivca, a ten pokonał golkipera poznaniaków. Goście nabrali nowych sił, a czeski rozgrywający stał się głównym aktorem spektaklu na Inea Stadion. Czech najpierw zaliczył asystę drugiego stopnia przy pięknym trafieniu Patrika Mraza, a następnie został usunięty z boiska za faul na Dawidzie Kownackim. Mimo że mistrz Polski grał ponad kwadrans w przewadze, nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.

Bramki: Linetty (6. min.), Nielsen (38. min.) – Zivec (51. min.), Mraz (61. min.)

Żółte kartki: Tetteh, Kadar, Arajuuri

Czerwona kartka: Vacek

Widzów: 10 289

Lech: Burić - T Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Kadar - Trałka (68’ Kownacki), Tetteh - Jevtić (81’ Gajos), Linetty, Pawłowski - Nielsen

Piast: Szmatuła - Mraz, Korun, Hebert, Mokwa - Szeliga (46’ Nespor), Murawski, Vacek, Bukata - Zivec (82’ Mak) -  Barisić (74’ Jankowski)

Lechia Gdańsk 2:0 Pogoń Szczecin

Lechia już w 9. minucie objęła prowadzenie. Jakub Wawrzyniak dośrodkował piłkę z lewej strony boiska, Flavio Paixao przyjął ją będąc odwrócony od bramki, piłka mu delikatnie odskoczyła, więc postanowił uderzyć ją z przewrotki. Tym razem Portugalczyk zamiast strzelić gola, jak w spotkaniu z Zagłębiem Lubin, przez przypadek podał do Milosa Krasicia, a ten nie miał już problemów z pokonaniem Dawida Kudły. „Biało-zieloni” nie dali rozwinąć skrzydłem swoim rywalom, a sami oddawali groźne uderzenia na bramkę Pogoni. Szczęścia próbowali Sebastian Mila z rzutu wolnego oraz Michał Chrapek i Aleksandar Kovacević z dystansu. W 66. minucie spotkania kapitan gospodarzy dośrodkował z rzutu rożnego, a w powietrzu najlepiej odnalazł się Grzegorz Wojtkowiak, który precyzyjną główką wpisał się listę strzelców. Dla ex-reprezentanta Polski był to pierwszy mecz w pełnym wymiarze czasowym od lutego. Goście mieli szansę na honorowe trafienie, ale Vanja Milinković-Savić zatrzymał najlepszego strzelca drużyny Czesława MichniewiczaRafała Murawskiego. Po końcowym gwizdku tablica świetlna pokazywała wynik 2:0 dla zespołu z Trójmiasta.

Bramki: Krasić (9. min.), Wojtkowiak (66. min.)

Żółte kartki: Maloca - Zwoliński

Widzów: 10 181

Lechia: Milinković-Savić –Kovacević, Maloca, Wojtkowiak, Wawrzyniak – F. Paixao, Chrapek (59’ Stolarski), Mila (69’ Haraslin), Krasić (76’ Łukasik), Peszko – Kuświk

Pogoń: Kudła –Frączczak, Rudol, Czerwiński, Fojut (46’ Zwoliński), Nunes –Akahoshi, Murawski, Piotrowski (68’ Listkowski), Gyurcso –Dwaliszwili (69’ Kort)

Ruch Chorzów 0:0 Legia Warszawa

Legia wywiozła punkt z Chorzowa, choć z przebiegu meczu to piłkarze Ruchu byli bardziej zniesmaczeni po tym remisie niż „Wojskowi”. Warszawiacy dobrze rozpoczęli to spotkanie. Dwa razy Aleksandar Prijović mógł, a nawet powinien strzelić gola po podaniach Nemanji Nikolicia, lecz dwukrotnie przegrał pojedynek z Matusem Putnockim. Przy jego drugiej próbie do dobitki złożył się jeszcze Michaił Aleksandrow, ale piłkę z bramki wybił były legionista – Mateusz Cichocki. Spore problemy obrońcom gości sprawiał Łukasz Moneta, który do niedawna sam występował przy Łazienkowskiej 3. Pierwsza połowa była jednak pod dyktando stołecznej ekipy i nie zapowiadało się, aby w drugiej odsłonie starcia wydarzenia na boisku miałyby przyjąć zupełnie inny kierunek. A jednak chorzowianie zaatakowali wicemistrzów Polski świeżo po wznowieniu gry. Sam Mariusz Stępiński oddał trzy uderzenia. Najpierw napastnik „Niebieskich” nieznacznie się pomylił po główce, potem w ekwilibrystyczny sposób chciał zaskoczyć Arkadiusza Malarza, a później snajper przeniósł futbolówkę nad poprzeczkę po świetnym dograniu ze skrzydła. Fantastyczną okazję miał również wspomniany Moneta, ale w sytuacji sam na sam z golkiperem podjął złą decyzję. Słowackiego golkipera gospodarzy pokonać próbowali jeszcze Kasper Hamalainen i Jakub Rzeźniczak, ale żaden z nich nie zdołał wpisać się na listę strzelców.

Żółte kartki: Grodziski - Borysiuk

Widzów: 8300

Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Koj - Podgórski, Surma, Hanzel, Moneta - Lipski - Stępiński (90’ Efir)

Legia: Malarz - Bereszyński (81’ Broź), Jędrzejczyk, Rzeźniczak, Hlousek - Aleksandrow (62’ Hamalainen), Borysiuk, Guilherme, Kucharczyk - Prijović, Nikolić

Górnik Łęczna 0:3 Wisła Kraków

Górnik nie potrafił przeciwstawić się Wiśle w żaden sposób. Nie zagroził praktycznie w ogóle swojemu przeciwnikowi, a nie potrafił również zablokować dostępu do swojego pola karnego. Grę gości reżyserował Rafał Wolski, który kilka razy w pierwszej połowie posyłał wyśmienite centry w „szesnastkę” Sergiusza Prusaka. Po jednym z nich Zdenek Ondrasek oddał strzał głową, ale jego próbę obronił golkiper łęcznian. W 66. minucie „Wolak” został sfaulowany przez Radosława Pruchnika i sędzia wskazał na „wapno”. Jedenastkę skutecznie egzekwował Denis Popović. Drugiego gola również wypracował były legionista. Pomocnik wyprowadził kontrę krakowian, próbował zagrywać do czeskiego napastnika, ale podanie przeciął Łukasz Bogusławski i zaliczył samobójcze trafienie. Ostatnia bramka dla „Białej Gwiazdy” również wpadła po rzucie karnym. Witalij Bałaszow został nieprzepisowo zatrzymany przez bramkarza „Dumy Lubelszczyzny”, a precyzyjne uderzenie z jedenastu metrów oddał „Kobra”.

Bramki: Popović (68. min. – k.), Bogusławski (75. min. – sam.), Ondrasek (90. min. – k.)

Żółte kartki: Nowak (rezerwowy), Nikitović, Sasin - Popović

Widzów: 3632

Górnik: Prusak - Sasin, Pruchnik, Bozić, Bogusławski, Leandro - Bonin, Bednarek (83' Danielewicz), Nikitović (80' Świerczok), Piesio (83' Pitry) - Śpiączka

Wisła: Miśkiewicz - Jović, Głowacki, Guzmics, Sadlok - Małecki, Popović, Boguski (90’ Cywka), Guerrier (90’ Bałaszow) - Wolski (83' Brlek) - Ondrasek

Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0:0 Korona Kielce

W Niecieczy oglądaliśmy chaotyczną i nudną grę w wykonaniu obu ekip. Stroną dominującą była jednak Termalica, ale w swoich akcjach ograniczyła się zazwyczaj do strzałów z dystansu. Bardzo dobrą okazję do strzelenia gola miał Patryk Fryc. Obrońca chciał wykorzystać błąd Dariusza Treli, po kropnięciu Patrika Misaka, ale golkiper kielczan zdążył się zrehabilitować przy dobitce rywala. Szczęścia próbował również Tomasz Foszmańczyk, lecz i on nie zdołał skierować futbolówki do siatki na kwadrans przed zakończeniem spotkania. Jednakże najlepszych sytuacji nie wykorzystał Wojciech Kędziora. Napastnik najpierw nie sięgnął piłki po bardzo dobrej centrze, a następnie nie był w stanie trafić do pustej bramki. Los mógł pokarać gospodarzy za nieskuteczność, ponieważ Vladislavs Gabovs, w doliczonym czasie meczu powinien pokonać Sebastiana Nowaka po uderzenie z głowy, ale finalnie nie wpisał się na listę strzelców.

Żółte kartki: Diaw, Fertovs

Widzów: 2331

Termalica: Nowak - Ziejka, Putiwcew, Stano, Fryc - Jarecki (90' Sołdecki), Pleva, Kupczak, Biskup (70' Plizga), Misak (60' Foszmańczyk) - Kędziora

Korona: Trela - Rymaniak, Dejmek, Diaw, Sylwestrzak - Pylypchuk (80' Gabovs), Fertovs, Grzelak, Sierpina (65' Marković), Cebula (70' Pawłowski) - Cabrera

Śląsk Wrocław 3:1 Jagiellonia Białystok

Zaczęło się od błędu Jacka Góralskiego. Pomocnik Jagiellonii niedaleko swojego pola karnego podał piłkę wprost pod nogi Roberta Picha. Skrzydłowy rywali popędził skrzydłem, dojrzał wbiegającego Bence Mervo i Węgier po dokładnym dograniu nie miał już problemów z pokonaniem Bartłomieja Drągowskiego. Błąd porównywalny do pomocnika „Jagi” popełnił Mateusz Abramowicz przy centrze z prawej strony boiska. Golkiper źle chwycił futbolówkę, wykorzystał ten fakt Konstantin Vassiljev doprowadzając do remisu. Błyskawicznie próbowali odpowiedzieć wrocławianie, ale strzał Toma Hateleya, a następnie wspomnianego Picha świetnie sparował „Drążek”. W 35. minucie spotkania węgierski snajper jednak drugi raz wpisał się na listę strzelców. Napastnik zachował zimną krew w polu karnym, oddał niesygnalizowany strzał i zanotował kolejne trafienie. Gospodarze szukali sposobu, aby wyrównać, ale dobrze w bramce sprawował się śląski golkiper, który najwyraźniej zapomniał o pomyłce z pierwszej połowy. Końcowy rezultat ustalił Ryota Morioka. Japończyk huknął nie do obrony z dwudziestu metrów i podopieczni Mariusza Rumaka wygrali 3:1 z białostoczanami.

Bramki: Mervo (14. min., 35. min.), Morioka (72. min.) – Vassiljev (20. min.)

Żółte kartki: Tomasik, Romanchuk

Widzów: 6504

Śląsk: Abramowicz – Zieliński, Celeban, Kokoszka, Dvali – Hateley, Gecov (71’ Hołota) – Pich (90’ Gosztonyi), Grajciar (88’ Dankowski), Morioka – Mervo

Jagiellonia: Drągowski – Grzyb (80’ Frankowski), Guti, Szymonowicz, Tomasik – Romanchuk, Góralski (46’ Alvarinho) – Burliga, Vassiljev, Cernych – Grzelczak (46’ Mystkowski)

Górnik Zabrze 1:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała

Minęły zaledwie dwa spotkania rundy finałowej, a Podbeskidzie z dziewiątego miejsca w tabeli spada na czternastą lokatę. Bielszczanie mają już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Kluczowa akcja w spotkaniu z Górnikiem została rozegrana w 33. minucie. Armin Cerimagić popędził lewym skrzydłem, minął dwóch przeciwników, zacentrował w pole karne, a piłka odbiła się od Adama Mójty i wpadła do bramki. Defensywa gości popełnia więcej błędów w tym starciu. Niedługo po wznowieniu gry po przerwie Anton Sloboda podał futbolówkę wprost pod nogi Jose Kante. Hiszpański napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam z Emiljusem Zubasem, ale nie zdołał go pokonać. Snajper oddał dwa strzały, ale za każdym razem trafiał w golkipera. W końcu do głosu doszli podopieczni Roberta Podolińskiego, lecz jego zawodnicy gdy uderzali albo mierzyli w poprzeczkę, albo bronił Grzegorz Kasprzik, albo fatalnie pudłowali. W ten oto sposób zabrzanie zwyciężyli w swoim pierwszym pojedynku w 2016 roku.

Bramki: Mójta (33. min. - sam.)

Żółte kartki: Przybylski - Kowalski, Chmiel

Widzów: 7968

Górnik: Kasprzik - Matuszek, Danch, Kopacz, Oss, Kallaste - Przybylski, Kurzawa (73' Kwiek) - Cerimagić (73' Janota), Gergel - Kante (90' Steblecki)

Podbeskidzie: Zubas - Wieritiło (28' Kowalski), Baranowski, Piacek (29' Kolcak), Mójta - Sokołowski, Kato, Sloboda, Chmiel - Możdżeń (73' Stefanik) - Szczepaniak


Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.