News: Norbert Misiak: Wyszło naprawdę OK

Norbert Misiak: 13 lat treningów w Legii nie poszło na marne

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

07.02.2015 17:54

(akt. 05.01.2019 10:20)

Piłkarzem, który został wyróżniony w drużynie rezerw przez trenera Henninga Berga i poleciał na zgrupowania pierwszej drużyny w Turcji i Hiszpanii jest Norbert Misiak. Po tym jak przedstawiliśmy Rafała Makowskiego, teraz publikujemy zapis rozmowy z piłkarzem, którego sztab szkoleniowy "jedynki" widzi na boku pomocy. Misiak jest wychowankiem Legii, przy Łazienkowskiej trenuje już ponad 13 lat! Zapraszamy do lektury naszego wywiadu.

Podobno pierwszy wywiad ze sobą czytałeś na Legia.Net?


- Miałem wtedy za sobą w miarę udaną rundę w Młodej Ekstraklasie i szanse pojechania z pierwszą drużyną na obóz. Chcieliście porozmawiać i tak doszło do mojego pierwszego w życiu wywiadu. Czytałem go w szkole razem z kolegami z mojego rocznika, sympatyczne wspomnienie.


Jesteś w Legii już 13 lat, stażem przewyższasz chyba wszystkich kolegów z kadry pierwszego zespołu?


- Hmm… chyba faktycznie tak jest, nie przychodzi mi do głowy by ktoś był dłużej ode mnie.


Jesteś z pierwszego naboru do Legii, taką drogę jak ty, przez wszystkie szczeble akademii, przeszło wielu chłopaków, ale mało kto doczekał się szansy na grę. Panuje opinia, że tym rasowym wychowankom jest trudniej, że łatwiej jest przyjść z zewnątrz i zabłysnąć. Zgodzisz się z tym?


- W piłce, jak i w każdej innej dziedzinie życia, trzeba mieć trochę szczęścia. Słyszałem o takiej opinii, jaką przytoczyłeś. Ale tak jest w wielu klubach. Weźmy przykład Krystiana Bielika, który był pomijany, nikt nie myślał o tym by dać mu szansę w pierwszym zespole Lecha. Musiał przyjść do Legii by dostać szansę i zabłysnąć. Pokazał szybko, że na szansę zasługiwał – a najlepszym potwierdzeniem tego jest fakt, kto się nim zainteresował i kto go z Legii wykupił. Lech może żałować teraz, że nie postawił na Bielika.


W akademii przez te wszystkie lata prowadziło cię wielu trenerów. Któremu zawdzięczasz najwięcej? Którego najchętniej wspominasz?


- Każdy trener coś wniósł w mój rozwój, każdy zwracał uwagę na inne szczegóły. Gdybym miał wymienić jednego, to wyróżniłbym Roberta Lewandowskiego, mojego pierwszego trenera. On nauczył mnie odpowiedniego podejście do piłki, wykształcił charakter, zawziętość. Poza tym pamiętam, że po roku treningów w Legii poważnie się zastanawiałem nad sensem kontynuowania tego wszystkiego. Miałem wtedy chyba osiem lat. Trener przekonał mnie, że warto postawić na futbol, że nie będę tego żałował. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Gdyby nie on, mogłoby mnie teraz tutaj nie być.


A same treningi? U kogo najbardziej ci się podobały i kiedy zrobiłeś największy postęp?


- Z trenerem Lewandowskim robiliśmy absolutne podstawy, to był przecież początek. U każdego z trenerów czegoś się nauczyłem. Trener Tomasz Sokołowski zwracał uwagę na technikę, duży postęp zrobiłem u trenera Jacka Magiery w minionym roku.


W kontekście pierwszego zespołu twoje nazwisko pojawia się od trzech lat. Miałeś zagrać w sparingu z Sevillą na Stadionie Narodowym, znalazłeś się w 18-tce meczowej i… okazało się, że będziesz musiał wyjechać na zgrupowanie kadry U-17, a w zasadzie na konsultację, nie graliście tam wtedy żadnego meczu, a tobie szansa gry z takim rywalem przepadła.


- Dokładnie tak było, mieliśmy potem wyjechać z kadra na jakiś turniej, ale w tym czasie żadnej gry kontrolnej nie było. Wcześniej po meczu w Młodej Ekstraklasie dochodziły do mnie głosy, że mam szansę zagrać w sparingu pierwszego zespołu. Nikt jednak oficjalnie tego nie potwierdził, a w poniedziałek musiałem wyjechać na reprezentację. Po powrocie od trenera Dariusza Banasika dowiedziałem się, że faktycznie miałem być w 18-meczowej na mecz z Sevillą. Szkoda, że nikt tego nie powiedział wcześniej – nie byłoby przecież problemu, gdybym na konsultacji kadry pojawił się dwa dni później. Było zdenerwowanie, że mecz z takim przeciwnikiem, w dodatku na Stadionie Narodowym, przepadł. Nie dało się jednak już niczego zmienić. Ale spokojnie, wszystko przede mną!


Miałeś jechać na zgrupowanie z pierwszym zespołem za trenera Macieja Skorży i ostatecznie też nie pojechałeś.


- Tak i nie wiem do dziś czemu tak się stało. Czy ktoś inny pojechał na moje miejsce czy też był jakiś transfer w ostatniej chwili. Wcześniej trener Banasik mówił mi, bym nie planował sobie wakacji, gdyż prawdopodobnie pojadę na obóz z „jedynką”. Stało się jednak inaczej.


Kiedy wydawało się, że zaraz zapukasz na dobre do drzwi pierwszego zespołu, zerwałeś więzadło krzyżowe i od tych drzwi bardzo się oddaliłeś.


- Dla 18-letniego chłopaka zerwane więzadło to dramat,  mój rozwój został przerwany, praktycznie przez 9 miesięcy nie mogłem nawet lekko trenować z piłką. To mi bardzo utrudniło pukanie do tych drzwi pierwszego zespołu. Najpierw musiałem się dobrze zrehabilitować, tak by uraz się nie powtórzył, jak miało to miejsce na przykład w przypadku Michała Efira. Po powrocie na boisku celem był powrót do optymalnej formy – to też zajęło mi trochę czasu. Od kontuzji minęło już prawie dwa lata i w końcu otrzymałem nagrodę za te wszystkie starania – wyjazd na obóz do Belek, a potem do Sotogrande.


Jest trochę prawdy w tym, że piłkarz po zerwaniu więzadła krzyżowego musi się wszystkie uczyć od początku?


- Pamiętam, że jak miałem wykonać pierwszy krok po operacji, to towarzyszyła temu duża niepewność i spory stres. Później przyszedł czas na kolejne etapy sprawności – bieganie, bieganie ze zmianą kierunku, przysiady, skoki. Trzeba było zaczynać ze wszystkim niemal od nowa.


W końcu się jednak doczekałeś, można powiedzieć, że do trzech razy sztuka. Kiedy się dowiedziałeś, że trener Henning Berg chce cię zabrać do Turcji na zgrupowanie?


- Informacje o tym, że w końcu mogę polecieć na obóz z jedynką, docierały do mnie od grudnia. Jednak nauczony poprzednimi doświadczeniami, nie podpalałem się i czekałem na oficjalne info. W końcu na trzy dni przez wylotem do Belek odebrałem telefon i usłyszałem długo oczekiwane zdanie – jedziesz na obóz. Radość była ogromna, długo na ten moment czekałem. Po to trenowałem przy Łazienkowskiej przez 13 lat, by doczekać takiego momentu. Teraz kolej na realizację kolejnych celów – najbliższym jest pozostanie na stałe z „jedynką”.


Debiut w sparingu pierwszego zespołu masz już dawno za sobą, z Mazowszem Grójec. U trenera Berga zadebiutowałeś  w Turcji z Viktorią Pilzno, na dość nietypowej dla siebie pozycji.


- Miałem nie grać w tym spotkaniu, ale kontuzja Ivicy Vrdoljaka sprawiła, że wszedłem na boisko. Trener zrobił jakieś roszady i wylądowałem na pozycji napastnika. Ciekawe doświadczenie. W kolejnym sparingu z Karabachem Agdam zagrałem już tam, gdzie widzi mnie sztab szkoleniowy czyli na boku pomocy.


W rezerwach najczęściej grywałeś na prawej stronie obrony, ale dawałeś też radę na lewej stronie bloku defensywnego. Na tej pozycji mógłbyś powalczyć. Dałbyś radę? Ktoś z tobą o tym rozmawiał?


- Po tym pół roku w II zespole, żadna ze skrajnych pozycji nie jest mi obca. Myślę, że gdyby zaszła taka potrzeba, to dałbym radę. Ale rozmawiałem z trenerem Bergiem, który zasygnalizował mi, że jestem bardziej brany pod uwagę na skrzydle. To mi odpowiada, zawsze dobrze się czułem z przodu.


A jak wrażenia z tych zgrupowań? Długo na nie czekałeś więc pewnie masz jakieś spostrzeżenia.


- Wszystko jest świetnie przygotowane, dopasowane, niczego mi nie brakuje, boiska są w bardzo dobrym stanie. Nie pozostaje nic innego, jak trenować. W samych zajęciach nie ma wielkiej różnicy. Z trenerem Jackiem Magierą też mieliśmy spotkania indywidualne i treningi taktyczne. Nie jest tak, że wszystko jest nowe. Po przyjściu z II zespołu jestem gotowy by poradzić sobie pod względem taktycznym w I zespole. Jest kilka nowinek, kilka różnic, ale nie jest to rewolucja. Różnica jest za to widoczna w intensywności i szybkości wykonywanych ćwiczeń. Ale nie jest to nie do przeskoczenia.


Skoro to twoje pierwsze zgrupowania to może miałeś jakiś chrzest?


- Nie, ten zwyczaj już chyba nie obowiązuje (śmiech). Koledzy przyjęli mnie bardzo dobrze. Z większością się już znałem czy to z Młodej Ekstraklasy jak z Dominikiem Furmanem, czy z II drużyny, lub też w końcu ze wspólnych treningów z I drużyną.


Na zajęciach często pracujesz indywidualnie z trenerem Kazimierzem Sokołowskim, który chwali cię za dośrodkowania, za precyzję. To jest twój największy atut?


- Nie wiem czy największy, ale z pewnością jeden z moich atutów. Podczas pracy z trenerami Magierą i Krzysztofem Dębkiem bardzo poprawiłem ten element – zarówno z lewej jak i z prawej nogi.


Na boku pomocy czy obrony ważne jest wybieganie, motoryka. Jak z tym u ciebie?


- Na testach szybkościowych czy wytrzymałościowych wypadłem dobrze, trenerzy nie mieli mi nic do zarzucenia. Trener Berg mówił mi, że jest zadowolony z tego jak wyglądam fizycznie i motorycznie.


Co w takim razie musisz poprawić w najbliższym czasie?


- Każdy element piłkarskiego rzemiosła po trochu. Choćby przyjęcie piłki z powietrza od razu do ziemi – to musi być perfekcyjne grając przy linii.


Na zgrupowanie w Turcji dojechali w ostatnim momencie Filip Karbowy i Rafał Makowski. Ten drugi zrobił na tyle dobre wrażenie, że znalazł się w kadrze na obóz w Sotogrande. „Makoś” może ci robić konkurencję pod względem stażu w Legii?


- (śmiech). Chyba jednak nie, wydaje mi się, że przyszedł rok później niż ja, ale muszę to sprawdzić. To fajna sprawa dla niego, jestem przekonany, że sobie poradzi.


Co sobie obiecujesz po tych zgrupowaniach?


- Niczego wielkiego sobie nie obiecuję, ale celem i marzeniem jest debiut w oficjalnym meczu w pierwszej drużynie. Do tego będę dążył, zobaczymy czy się uda. Chciałbym być na stałe włączony do kadry I zespołu, o to walczę.

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.