Oceniamy piłkarzy Młodej Legii - cz.1
28.11.2012 11:36
fot. Grzegorz Sojka
BRAMKARZE
Konrad Jałocha (1991) - 15 meczów, 14 wpuszczonych bramek, 1305 minut. Nasza ocena: 4-
Za Jałochą debiutancka runda w Legii, w której pełnił rolę pierwszego bramkarza. Wcześniej - najpierw w juniorach, a później w Młodej Ekstraklasie - najczęściej siedział na ławce, obserwując występy Cezarego Osucha i Jakuba Szumskiego. Od początku roku trenuje pod okiem Krzysztofa Dowhania, razem z drużyną seniorów. Przez ten czas poczynił ogromny postęp, zwłaszcza jeśli chodzi o koordynację ruchową oraz grę na linii. Niestety, wciąż czeka go wiele pracy nad pełnieniem roli "ostatniego obrońcy", co wynika z nie najlepszej gry nogami, a także koniecznością wyczucia właściwego momentu, kiedy należy wyjść do dośrodkowania. Jesienią w Młodej Legii spisywał się poprawnie. Zawalił dwa gole - ze Śląskiem Wrocław, niczym siatkarz, wbijając sobie piłkę do bramki, i z Koroną, spóźniając się z reakcją na strzał Michała Janoty. Naszym zdaniem wiosną Jałocha powinien zostać wypożyczony. Ma już 21 lat, więc najwyższa pora, by jego kontakt z seniorskim futbolem nie ograniczał się wyłącznie do treningów.
Oliwer Wienczatek (1993) - 2 mecze, 1 wpuszczona bramka, 135 minut. Bez oceny
Dariusz Banasik odkurzył go, gdy potrzebował rezerwowego golkipera, a kłopoty zdrowotne dopadły Oskara Pogorzelca. Jesienią w Młodej Legii zagrał dokładnie półtora meczu, tylko raz wyciągając piłkę z siatki - zresztą po rzucie karnym. Wienczatek wyróżnia się na tle wszystkich legijnych bramkarzy, za sprawą bardzo dobrej gry nogami. Nic dziwnego, skoro na początku swojego pobytu w akademii czasami występował w polu.
Wojciech Skaba (1984) - 1 mecz, czyste konto, 90 minut. Bez oceny
Skaba w Młodej Legii wystąpił raz, w małych derbach stolicy z Polonią. Spisał się wtedy bez zarzutu, lecz niecelne wykopy znamionowały brak rytmu meczowego. Dziewięćdziesiąt minut przy Konwiktorskiej stanowiło dla niego przetarcie przed późniejszym występem w Pucharze Polski.
OBROŃCY
Mateusz Cichocki (1992) - 15 meczów, bez gola, 1230 minut. Nasza ocena: 4+
Rok temu bezapelacyjnie najlepszy stoper Młodej Ekstraklasy. Początek jesieni miał jednak fatalny - tuż po obozie z pierwszą drużyną, po którym przesunięto go z powrotem do zespołu Banasika. Oglądając mecz z Młodym Śląskiem Wrocław, momentami przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Cichockiego, który popełniał błąd za błędem i podejmował wyłącznie złe decyzje, nie widzieliśmy nigdy wcześniej. Pod koniec września w końcu doszedł do pełnej formy fizycznej, a wraz z nią powróciły wrodzone - zdawałoby się - opanowanie oraz pewność siebie. W kilku spotkaniach był klasą sam dla siebie. W zasadzie, jeśli potrafił się odpowiednio skoncentrować, każda interwencja przychodziła mu z łatwością. Zagapił się kilka razy, czego efektem były aż cztery żółte kartki, czyli dwa razy więcej, niż zebrał w całym zeszłym sezonie. Stylem gry przypomina Dicksona Choto z najlepszych czasów. Minimum ruchu, maksimum skuteczności, przy czym każdy kontakt z piłką dowodzi wysokich umiejętności technicznych. On nie może dostać szansy od Jana Urbana. On musi!
Marcin Bochenek (1991) - 15 meczów, 3 gole, 1173 minut. Nasza ocena: 4
Naszym zdaniem Bochenek spisuje się lepiej wówczas, gdy wokół niego na boisku przebywają bardziej doświadczeni zawodnicy. Potrafi grać skutecznie, ma naprawdę niezłą wrzutkę - zresztą z obu nóg - ale tę umiejętność częściej prezentował na treningach pierwszego zespołu. Jego potencjał docenił Danijel Ljuboja, co jest wystarczającą rekomendacją, biorąc pod uwagę, z jakimi piłkarzami Serb miał wcześniej do czynienia. Jak oceniamy jesień Bochenka w Młodej Ekstraklasie? Solidny, bez wpadek i skuteczny pod bramką przeciwnika. Potrafi grać na obu flankach defensywy, co czyni go alternatywą dla kończącego karierę Tomasza Kiełbowicza.
Bartosz Widejko (1992) - 15 meczów, 1 gol, 1039 minut. Nasza ocena: 4
Za Widejką przeciętna jesień. Z całą pewnością lepsza niż zeszłoroczna, ale jednak słabsza od tak udanej wiosny. W minionej rundzie mniej widoczny w akcjach oskrzydlających, co przełożyło się na statystyki. Brakowało przede wszystkim asyst. Jedyną bramkę zdobył w małych derbach, skutecznie egzekwując rzut karny. Co ciekawe, najkorzystniej prezentował się w trakcie letniego obozu pierwszego zespołu w Windischgarsten. Pod koniec sierpnia niewiele brakowało, a zostałby wypożyczony do pierwszoligowej Olimpii Grudziądz, ale klub zwlekał z decyzją i ostatecznie temat upadł. Kolejne pół roku powinien spędzić w innej drużynie, w której mógłby regularnie występować, zbierając seniorskie szlify.
Cezary Michalak (1992) - 12 meczów, 1 gol, 914 minut. Nasza ocena: 5-
Naszym zdaniem najrówniej grajacy obrońca Młodej Legii. Tam, gdzie inni bali się wstawić nogę, on wkładał głowę. Na wysokości, do której inni nie doskakiwali, on wygarniał piłkę kolanami. Co prawda ogromne poświęcenie okupił kilkoma szwami, ale - z drugiej strony - po starciach z nim kilku rywali też miało okazję od podszewki poznać działanie NFZ-u. Michalak musi popracować nad ustawieniem, bo w Ekstraklasie gra się zdecydowanie szybciej i nie za każdym razem uda się interweniować "na dzika", atakując na raz. Trzeba jednak docenić postęp, jeśli chodzi o jego technikę użytkową. Między innymi dzięki niemu Młoda Legia mogła precyzyjnie konstruować akcje od tyłu. Zimą prawdopodobnie wyjedzie na obóz z zespołem Jana Urbana.
Mateusz Długołęcki (1993) - 11 meczów, 3 gole, 615 minut. Nasza ocena: 4
Stoper o piłkarskim profilu zbliżonym do Inakiego Astiza. Wydaje nam się, że woli mieć piłkę przy nodze, niż o nią walczyć. Czasami, w starciach z rosłymi przeciwnikami, wyraźnie brakowało mu masy. Musimy jednak zwrócić uwagę na smykałkę do strzelania goli - jeśli już wchodził w pole karne przy stałych fragmentach, to z reguły piłka spadała mu prosto na głowę (trafiał co 205 minut). Jesienią Długołęcki był stoperem numer trzy, zagrał połowę tego, co Cichocki i Michalak. Jeśli rok starsi koledzy następną rundę spędzą poza Młodą Legią, siła defensywy mistrza jesieni Młodej Ekstraklasy będzie spoczywała na jego barkach. Mimo wszystko warto go docenić, bo w ciągu minionego roku wyprzedził w hierarchii środkowych obrońców zarówno Michała Grudniewskiego, jak i Kamila Dankowskiego.
Łukasz Bogusławski (1993) - 8 meczów, 1 gol, 420 minut. Nasza ocena: 3
Latem przekwalifikowano go z defensywnego pomocnika na stopera. Zmiana na plus? Nam wydaje się, że bardziej była to potrzeba chwili, a nie zaplanowany ruch sztabu szkoleniowego. Bogusławski z dobrej strony pokazał się podczas sierpniowego turnieju w Dortmundzie. Wtedy z roli ostatniego defensora wywiązał się więcej niż poprawnie, jednak później - już w lidze - spisywał się zdecydowanie słabiej. Był pierwszoplanowym aktorem porażki Młodej Legii w Kielcach, kiedy dwukrotnie zbyt długo przetrzymywał piłkę, co rywale wykorzystali w stu procentach. W niedawnym meczu przeciw Lechowi Poznań, mimo że najczęśćiej interweniował udanie, znów się zagapił. Napastnik rywala przechwycił futbolówkę, w efekcie czego spóźniony Cichocki musiał ściągnąć go do parteru w polu karnym. Podsumowując: piłkarsko niezły, ale wpadek wynikających z nonszalancji zdecydowanie za dużo.
Paweł Wolski (1993) - 8 meczów, 1 gol, 354 minuty. Nasza ocena: 3+
Sezon zaczynał jako etatowy prawy obrońca, jednak im dalej w las, tym było gorzej. Po błędzie w meczu z Młodym Śląskiem Wrocław, przegrał rywalizację z Bochenkiem, a w listopadzie nawet z Mateuszem Żebrowskim. Miał też pecha. Raz, kiedy przewidziano go do wyjściowej jedenastki, w systemie - zamiast niego - wpisano brata Rafała i nie mógł zagrać. Zimą kończy mu się kontrakt. Wciąż nie wiadomo, jaka przyszłość czeka go przy Łazienkowskiej. Wiosna co najmniej dobra, jesień jednak słabsza.
Mateusz Żebrowski (1995) - 5 meczów, bez gola, 319 minut. Nasza ocena: 4
Żebrowski to transfer last minute. Banasikowi, spośród kilku testowanych piłkarzy Mazura Karczew, w oko wpadł tylko on. Do listopada znany był wyłącznie ze względu na dwie kwestie: po pierwsze - kiwając go, kolano uszkodził Norbert Misiak, po drugie - częściej niż w klubie, trenował na zgrupowaniach reprezentacji Polski do lat 18. i 19. Właśnie po świetnym meczu kadry w Opolu, dostał szansę w Młodej Legii. Początkowo grał na alibi, byle nic nie zepsuć z tyłu i kopnąć do przodu. Z czasem jednak poczuł się pewniej, coraz częściej stosując zagrania na obieg. 17-latek ma niezłą wrzutkę, jest wybiegany i nie odstawia nogi. Jeśli wzmocni sylwetkę, będzie jeszcze skuteczniejszy w odbiorze. Wiosna to dla niego wielka szansa na ugruntowanie swojej pozycji w zespole.
Łukasz Turzyniecki (1994) - 6 meczów, bez gola, 224 minuty. Nasza ocena: 3+
Debiutując w Młodej Legii w Pucharze Polski, strzelił gola po ośmiu minutach od wejścia na boisko. Wydawało nam sie wtedy, że szturmem wejdzie do pierwszej jedenastki. Świetnie rozumiał się z Norbertem Misiakiem, jednak kiedy ten zerwał więzadła krzyżowe, Turzyniecki momentalnie trafił najpierw na ławkę, a potem nawet na trybuny. Trochę nam go szkoda, bo wielu bocznych obrońców o tak "europejskich" parametrach w Polsce nie mamy. Jest wyjątkowo dynamiczny, lubi atakować, ma niezły przegląd pola. Przepadł chyba ze względu na brak centymetrów, bo sztab szkoleniowy nie mógł sobie pozwolić, by grać jednocześnie Kamilem Kurowskim, Michałem Bajdurem, Aleksandrem Jagiełłą i "Turzykiem" właśnie. Nie wiemy, czy cała czwórka w sumie byłaby wyższa od jednego Jałochy! Przeczucie mówi nam jednak, że jak Łukasz odpali silnik, to w niedługim czasie dojedzie do pierwszej drużyny. Ma spory potencjał - nie tylko motoryczny, ale również techniczny.
Michał Grudniewski (1993) - 1 mecz, bez gola, 45 minut. Bez oceny
Czterdzieści pięć minut w ciągu rundy to najlepszy komentarz, podsumowujący jego formę w minionym półroczu. Wydawało się, że za sprawą wszechstronności - bo może grać na każdej pozycji w defensywie - na boisku będzie meldował się zdecydowanie częściej. Miał być stoperem numer trzy i alternatywą na obu flankach. Właśnie - miał być... Niewielkim usprawiedliwieniem jest kontuzja, która przyplątała mu się na samym początku letniego okresu przygotowawczego. Zimą będzie jednym z głównych kandydatów do odejścia.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.