Oceny piłkarzy Legii za mecz z Cracovią – bez bramek i bez ognia
21.04.2021 13:00
Gra zespołu 5 (4,63 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Powróciły stare demony. Legia znów grając przeciw jednemu z najsłabszych zespołów Ekstraklasy nie jest w stanie strzelić gola. W niedzielę dominowała zdecydowanie na boisku, oddała mnóstwo strzałów, ale niewiele z nich stanowiło zagrożenie dla bramkarza Cracovii. Brakowało klarownych sytuacji, bo goście bronili się na własnej połowie niemal wszystkimi zawodnikami, a atak pozycyjny nie jest mocną stroną mistrzów Polski. Statystyki biegowe nie kłamią, legioniści w drugim meczu z rzędu nie strzelają goli dlatego, że budują akcje bardzo wolno, długo przechodzą z obrony do ataku i nie odbierają piłki wysoko, dzięki czemu obrona rywali zawsze nadąża z ustawieniem. Szwankuje przede wszystkim gra bez piłki, i to w każdej fazie – wyprowadzaniu piłki, budowania ataku, ale też i przy wyprowadzaniu piłki przez przeciwnika. A jak nie ma ruchu, to i nie ma sytuacji. Często brak tego ruchu zmusza zawodnika z piłką do długiego jej prowadzenia, a przecież przy rozgrywaniu ataku piłka powinna się poruszać znacznie szybciej niż piłkarze. Mocno bezproduktywny w niedzielę był przed wszystkim środek pomocy, same dośrodkowania wahadłowych na Tomasa Pekharta na obronę gości nie wystarczyły, spore kłopoty sprawiały też legionistom szybkie, choć wyprowadzane małą liczbą piłkarzy kontrataki rywali. Do tego brakło dobrego wykonywania stałych fragmentów gry. Problem nie leży w tym, że ligowi przeciwnicy nagle rozszyfrowali taktykę Legii, tylko w niedostatecznym ruchu bez piłki i niewystarczającym naciskaniu na rywala na jego połowie. Każdy mecz po prostu trzeba wybiegać, o czym legioniści zdają się ostatnio trochę zapominać i przez to głównie, a nie przez wiedzę taktyczną trenerów pozostałych drużyn w Ekstraklasie, mistrzowie Polski przestali strzelać gole i od dwustu czterdziestu minut nie są w stanie trafić do siatki. Wczesne odesłanie na trybuny trenera Czesława Michniewicza w niedzielnym meczu zapewne też nie ułatwiało motywowania zawodników do intensywniejszego wysiłku. W Poznaniu trener był krytykowany za brak zmian, tym razem dokonał ich dość wcześnie, i słusznie, mamy jednak wątpliwości, czy zdjął z boiska właściwych piłkarzy. Skoro nie zdobywa się kompletów punktów z drużynami z dołu tabeli, trzeba będzie ich szukać w najbliższych dwóch bardzo trudnych wyjazdach do Gliwic i Gdańska. Z taką grą jak w ostatnich dwóch meczach trudno będzie tam o odnoszenie zwycięstw, bo sytuacje same się nie wykreują, a piłka do bramki przeciwnika sama też nie wpadnie.
Artur Boruc 8 (7,51 - ocena Czytelników). Klasa międzynarodowa. Wszystkie strzały złapane niezwykle pewnie, a były one mocne, pomimo iż oddawano je ze sporej odległości. Równie dobrze bramkarz Legii radził sobie z dośrodkowaniami. Najważniejsza była oczywiście perfekcyjna interwencja w sytuacji jeden na jednego z Alvarezem. Co ważne, tym razem Boruc nie tracił też koncentracji przy grze nogami, nie podawał piłek rywalom, ani nie wybijał ich na aut, każde podanie trafiło do adresata, co nawet dla bramkarza jest wynikiem bardzo rzadkim. Bardzo dobry występ, bramkarze obu drużyn byli najlepszymi zawodnikami w niedzielnym meczu.
Josip Juranović 6 (5,38). Grający na obronie Chorwat był głównym rozgrywającym zespołu, co nie świadczy dobrze o pomocnikach. Sto trzy podania, więcej niż jedno na minutę. Do tego Juranović często wchodził na skrzydło pozostawiając swoją pozycję z tyłu i włączając się do akcji ofensywnych. Nie przełożyło się to na jakiś wzrost problemów w obronie z prawej strony Legii, bo Chorwat nie miał problemów z szybkim powrotem pod bramkę. Sporo miał jednak reprezentant Chorwacji strat, większość jego dośrodkowań była niedokładna, ale po jednym Pekhart miał ogromną szansę na strzelenie gola. Z tyłu popełnił tylko jeden poważny błąd, zaraz na początku meczu, gdy stracił piłkę tuż przed własnym polem karnym. Niezły mecz, ale nie rewelacyjny.
Mateusz Wieteska 5 (3,71). Do wyprowadzania piłki nie mamy zastrzeżeń, ledwie dwa czy trzy długie podania i przerzuty były niedokładne. W obronie też było całkiem dobrze. Przez ogromną większość meczu Alvarez w starciach ze stoperem Legii nie miał nic do powiedzenia – Wieteska przepychał go, wygrywał z nim pojedynki powietrzne i blokował strzały. Aż nadeszła 76. minuta, gdy Wieteska odbił się jak piłka od niemieckiego napastnika i gdyby nie fantastyczna interwencja Boruca, to goście wyjechali by z Warszawy z kompletem punktów. Podobnie było w Poznaniu – najlepsza okazja gospodarzy miała miejsce wtedy, gdy raz Wieteska w polu karnym nie pokrył Ishaka. Ciężko jest niestety obrońcy Legii rozegrać mecz bez jednego poważnego błędu, na szczęście znów nie miał ten błąd wpływu na wynik meczu.
Artur Jędrzejczyk 5 (4,88). Podobnie jak Wieteska – przez większość meczu dominował nad Alvarezem, choć nazbyt często przekraczał przy tym przepisy. Tym razem obeszło się bez żółtej kartki, mimo aż pięciu fauli. Najdokładniej ze wszystkich obrońców operował piłką. Ale i kapitan Legii nie ustrzegł się dwóch poważnych błędów – to po jego stracie po wycieczce pod pole karne Cracovii poszła kontra w 76. minucie, o której już pisaliśmy. Do tego „Jędza” tuż przed końcem meczu popełnił kolejny błąd, dając się ograć van Amersfoortowi – Holender na szczęście trafił z dość ostrego kąta w poprzeczkę. To oczywiście nie obrońcy ponoszą winę za to, że Legia nie potrafiła pokonać jednej z najsłabszych drużyn w lidze, ale nie sposób nie wspomnieć, że mogli swoimi błędami przyczynić się do porażki.
Paweł Wszołek 6 (4,38). Szczerze mówiąc nie bardzo zrozumieliśmy decyzję trenera, by ściągać tak wcześnie z boiska akurat Wszołka, który jako jedyny dwa razy dobrze dorzucił na głowę Pekharta w pierwszej połowie i Czech przynajmniej jednego gola mógł zdobyć. Fakt, że wahadłowy Legii wskutek grania ataku pozycyjnego przez gospodarzy nie miał wiele okazji, by wychodzić na wolne pole, nie zmienia faktu, że Wszołek grał dokładnie, mało piłek tracił, potrafił też wywalczać stałe fragmenty gry, do tego nie zaniedbywał powrotów do defensywy. Problemy mistrzów Polski leżały w niedzielę raczej w środku pola niż w bocznych korytarzach.
Bartosz Slisz 4 (4,00). Gdy rywal bywał głęboko cofnięty, a Legia musiała grać atak pozycyjny, to Slisz w środku pola niestety nie bardzo się przydawał i nie inaczej było w niedzielę. Młody pomocnik Legii przydawał się przy powrotach pod bramkę, odebrał jedną piłkę (choć InStat twierdzi inaczej), ale jeśli chodzi o rozegranie był kompletnie niewidoczny. Gdy próbował się z rzadka podłączyć do akcji ofensywnej, to najczęściej kończyło się to stratą. Uderzył raz z rzutu wolnego, ale został zablokowany. Przy tak rozwijającej się sytuacji na boisku trener Michniewicz słusznie dość szybko postanowił poszukać na ławce bardziej kreatywnego pomocnika. Inna sprawa, czy go znalazł.
Andre Martins 5 (5,02). Portugalczyk był obok Juranovicia najczęściej wyprowadzającym piłkę zawodnikiem w środku pola. Niestety dokładność podań do przodu nie była wzorowa, a tempo podejmowania decyzji ślamazarne, dlatego piłkarze Cracovii nie mieli problemów z ustawianiem zasieków obronnych. Żaden piłkarz nie miał tylu strat, co Martins. W defensywie też bywało różnie, kilka piłek odebrał, ale też raz faulował niedaleko pola karnego, w ofensywie wywalczył jeden stały fragment gry. Bardzo statyczny był Portugalczyk w niedzielnym meczu i naszym zdaniem kwalifikował się do zmiany znacznie bardziej niż Kapustka czy Wszołek.
Filip Mladenović 5 (3,72). Dwa celne strzały, jeden z rzutu wolnego, drugi z woleja z boku pola karnego oraz jeden wywalczony stały fragment gry to mało. Serb nabiegał się w tym meczu dość solidnie, choć jak zwykle mniej chętnie do obrony niż do ataku. Natomiast jakość gry i dokładność dośrodkowań, a także wykonywanie stałych fragmentów gry pozostawiały wiele do życzenia. Najlepiej zapamiętanym zagraniem było przedwczesne wykonanie jednego z rzutów wolnych, po którym piłka odbijając się od przeciwnika trafiła go tam, gdzie dostać futbolówką żaden mężczyzna nie chce. Nie był to jakiś szczególnie zły mecz Mladenovicia, ale jednak poniżej noty wyjściowej.
Bartosz Kapustka 6 (4,56). Za dużo było prowadzenia piłki, ale z drugiej strony też koledzy do podań, zwłaszcza prostopadłych, rzadko chcieli się pokazywać. Kapustka nie miał problemów z przeprowadzeniem piłki pod pole karne przeciwnika, próbował uderzeń z dystansu, wyszło mu tylko jedno i był to najgroźniejszy strzał legionistów w niedzielnym meczu. Solidnie pracował też Kapustka w defensywie, z pewnością radził sobie w tym elemencie nie gorzej od Martinsa, a na pewno lepiej od Slisza. Decyzja trenera o zdjęciu z boiska pomocnika Legii, która przyszła pewnie po kilku samolubnych zagraniach z rzędu i nieudanych strzałach, była jednak dla nas niezrozumiała, bo żaden inny piłkarz „Wojskowych” w środku pola nie radził sobie tak dobrze z przenoszeniem gry pod pole karne Cracovii. Trener spokojnie mógł cofnąć wszędobylskiego Kapustkę do pomocy, na pewno akcje budowane byłyby od tyłu szybciej, niż robiła to para Martins-Gwilia. Nie widzimy powodu, by akurat Kapustce, najkreatywniejszemu z pomocników, obniżać notę za niedzielny występ, InStat wybrał go nawet najlepszym piłkarzem meczu.
Luquinhas 5 (5,07). Brazylijczyk w niedzielę zaprezentował styl gry sprzed roku – dużo dryblingów daleko od bramki i wywalczanie stałych fragmentów gry, natomiast w polu karnym Luquinhasa praktycznie nie oglądaliśmy. Co gorsza, jeżeli Luquinhas nie został sfaulowany, to najczęściej nie wykańczał swojej akcji dokładnym otwierającym podaniem ani strzałem. Jedyne niezłe uderzenie miało miejsce z dalszej odległości. Ładnie to wyglądało, ale nie przynosiło podbramkowych sytuacji. Zaangażowaniu mu nie brakło, również w destrukcji, ale akcje typu „rzut wolny lub strata” zamiast szybkiego grania piłką nie jest tym, czego od niego oczekujemy. Jego zejściu z boiska akurat się nie dziwimy.
Tomas Pekhart 4 (4,49). Nie można powiedzieć, że Pekhart nie miał okazji do zdobywania bramek w niedzielę – raz dograł mu w pole karne Juranović, ale Czech za długo składał się do strzału i został zablokowany, dwa razy dostał bardzo dobre dośrodkowanie na głowę od Wszołka, raz uderzył w środek bramki, raz przestrzelił. Kolejny zablokowany strzał miał miejsce po rzucie rożnym. Co tu dużo pisać, gdyby czeski napastnik zamienił jedną z tych sytuacji na gola, to dalszy przebieg spotkania byłby zupełnie inny. Pekhart sporo biegał w defensywie, przydał się kilka razy we własnym polu karnym przy stałych fragmentach gry, natomiast mało uczestniczył w budowaniu akcji, nawet piłek tyłem do bramki przyjmował niewiele. Naszym zdaniem był to najsłabszy występ czeskiego snajpera w tym roku.
Walerian Gwilia 4 (3,61). Kolejny mecz w którym Gruzin dostaje szansę i jej nie wykorzystuje. Zapewne miał wnieść więcej do ofensywy, ale nic takiego nie miało miejsce. Mało piłek tracił, rozgrywał dokładnie, ale bardzo wolno i zazwyczaj do boku lub do tyłu. Gdy wchodził w pojedynki, to niemal wszystkie przegrał, nie odbierał też piłek, przez co nie było możliwości na szybkie kontry. Słabe pół godziny Gruzina, nie zaprezentował się ani trochę lepiej od Slisza.
Kacper Skibicki 5 (4,81). Zaczął od kilku strat, widać było, że dawno nie grał na tym poziomie, potem jednak stopniowo jego gra ulegała poprawie. Przede wszystkim starał się być ciągle pod grą, przeprowadził jedną groźną akcję, po której jego strzał został zablokowany. Była to chyba najlepsza indywidualna akcja legionisty w niedzielnym meczu. Nie była to zmiana zła, ale też i nie doprowadziła do zmiany rezultatu.
Ernest Muci 4 (4,54). Tak, jak Skibicki był widoczny i ciągle starał się pokazywać kolegom do gry, tak Albańczyk wtopił się gdzieś w tło i był niemal niewidzialny, poza jednym zablokowanym uderzeniem, po którym nieoczekiwanie piłka wylądowała na poprzeczce. Jak się dostaje szansę i nie pokazuje się do gry, trudno jest liczyć na częstsze występy. Słaba zmiana.
Rafael Lopes (3,84) grał zbyt krótko, by go oceniać, jego wejście nic pozytywnego do gry nie wniosło.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Artura Boruca.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.