Oceny piłkarzy Legii za mecz z Górnikiem - porażka w kilku wymiarach
12.08.2016 22:55
Gra zespołu 3 (3,44 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Besnik Hasi miał przed meczem dwie możliwości - albo wystawić całkowicie rezerwową jedenastkę i odpuścić Puchar Polski koncentrując się na europejskich pucharach i lidze, do czego namawiał go zresztą prezes klubu, Bogusław Leśnodorski, albo wstawić najmocniejszy skład celem zapewnienia awansu do kolejnej rundy. Wybrał rozwiązanie najgorsze, czyli pośrednie, zmieniając tylko kilku zawodników, a znaczną część podstawowej jedenastki wpuszczając na boisko. W efekcie tego Legia nie tylko nie awansowała do kolejnej rundy, ale na dodatek podstawowi piłkarze, tacy jak Tomasz Jodłowiec, Nemanja Nikolić i Igor Lewczuk zostali zmuszeni do grania przez sto dwadzieścia minut. Mamy więc do czynienia z klęską w wymiarze sportowym, bo „Wojskowi” od dziesięciu lat nie przegrali z drużyną z niższej klasy rozgrywkowej, ale również w sferze zarządzania drużyną, bo kilku kluczowych dla drużyny piłkarzy daremnie wyeksploatowało się przed kolejnymi ważnymi spotkaniami. Jest to porażka całego zespołu, ale przede wszystkim porażka samego trenera, tym bardziej, że większość bramek Legia znów straciła po stałych fragmentach gry. Trzeba przecież pamiętać, że przez ostatnie lata legioniści rzadko tracili bramki w taki sposób, niezależnie od tego, kto aktualnie Legię trenował i w jakim zestawieniu ona występowała. W tym meczu za każdym razem za utratę gola odpowiadał więcej niż jeden zawodnik. Przy pierwszym golu przegrał pojedynek Maciej Dąbrowski, który nie krył na początku w ogóle nikogo (co niezrozumiałe przy jego wzroście), przy trzecim golu walkę w powietrzu przegrał Tomasz Jodłowiec mając naprzeciw siebie dwóch rywali, a wszystkiemu przyglądał się nie kryjący nikogo Rzeźniczak. Pierwsza połowa wcale nie zapowiadała dramatu, legioniści prowadzili 2:0 absolutnie dominując na boisku i w dodatku osiągnęli ten wynik grając w tempie nieco spacerowym. Diametralna zmiana po przerwie nie wynikała z tego, że „Wojskowi” zaczęli grać znacząco gorzej - po prostu piłkarze Górnika, pobudzeni rzutem karnym pod koniec pierwszej połowy zaczęli grać szybciej i agresywniej, a Legia utrzymywało spacerowe tempo gry i to w połączeniu ze stałymi fragmentami gry w zupełności na mistrza Polski wystarczyło - zabrzanie mieli w sumie tyle samo okazji do strzelania goli co mistrzowie Polski. Jak można przegrać z pierwszoligowcem prowadząc 2:0 do przerwy? Nie rozumiemy. Piłkarze w pomeczowych wywiadach różnie to tłumaczyli, ale w pierwszej kolejności winę za to powinien wziąć na siebie albański szkoleniowiec Legii.
Radosław Cierzniak 7 (4,89 - ocena Czytelników). Przede wszystkim należy pochwalić go za wspaniałe obronienie rzutu karnego i kilka udanych interwencji w trudnych sytuacjach, jak choćby w 58. minucie. Przy golach pierwszym i trzecim nie mógł nic zrobić, przy drugim być może powinien zareagować szybciej, bo strzał był z dużej odległości. Niemniej akurat jego za zabrzańską kompromitację w żadnym razie winić nie można.
Igor Lewczuk 5 (3,89). Jedyny zawodnik Legii, który trzymał równy, dobry poziom przez sto dwadzieścia minut. Grając na prawej obronie często schodził do środka asekurując Macieja Dąbrowskiego, co jest zaskakujące, bo zazwyczaj to bocznemu obrońcy jest potrzebna pomoc stopera. W defensywie nie popełniał żadnych błędów, nie ponosi też odpowiedzialności za żadną ze straconych bramek. Jedyne, co można mu zarzucić to włączanie się do akcji ofensywnych - robił to bardzo rzadko, a w drugiej połowie przy remisowym wyniku powinien próbować stworzyć przewagę na skrzydle.
Maciej Dąbrowski 2 (2,26). Katastrofalny debiut. Dobrze grał tylko przez pierwsze pół godziny, gdy wyglądał jak klon Igora Lewczuka. Potem faul w polu karnym, zawalona pierwsza bramka, błędy w ustawieniu, a na koniec skurcze i statystowanie z konieczności przez ostatnie dwadzieścia minut. Dyspozycję fizyczną byłego defensora Zagłębia też nam ciężko zrozumieć, bo jakoś ani w meczach ligowych, ani choćby w dogrywce z Partizanem takich problemów nie miał, a ostatni mecz rozegrał równo tydzień wcześniej. Będzie pewnie Legia miała z niego pożytek, ale na pewno dopiero po jakimś czasie, gdy poprzez treningi zrozumie się z resztą kolegów.
Jakub Rzeźniczak 4 (3,10). O ile w samej grze trudno kapitanowi Legii cokolwiek zarzucić, bo bronił pewnie i agresywnie, a do tego czysto i nie popełniał błędów, to przy bramkach po rzutach rożnych część odpowiedzialności za ich utratę spada na niego. Przy trzeciej bramce nie krył nikogo i przyglądał się sytuacji z boku. Jedno czego nie można odmówić „Rzeźnikowi”, to chęci do gry. Tylko on i Lewczuk z podstawowego składu biegali do ostatniej minuty usiłując zmienić wynik spotkania. Rzeźniczak był nawet bliski strzelenia gola, ale obrońca wybił piłkę z linii bramkowej w końcówce regulaminowego czasu gry.
Tomasz Brzyski 4 (3,07). Jedyny naprawdę istotny błąd „Brzytwy” miał miejsce w pierwszej połowie, gdy zgubił się przy rzucie wolnym dla rywala i nie blokował strzału. Poza tym dobrze radził sobie w obronie, przyzwoicie dośrodkowywał, uratował raz zespół w niemal beznadziejnej sytuacji w dogrywce przed utratą kolejnej bramki. Nie zmienia to faktu, że przy niekorzystnym wyniku powinien dać z siebie znacznie więcej z przodu, wchodzić na obieg za skrzydłowego, same statyczne dośrodkowania z czterdziestego metra od bramki rywala to zdecydowanie za mało.
Tomasz Jodłowiec 3 (2,86). Osiem odbiorów, jedenaście strat, asysta po klepce z Nemanją Nikoliciem i zawalona decydująca bramka. Aktywny przed przerwą, potem im dłużej trwał mecz, tym rzadziej oglądaliśmy reprezentanta Polski w grze. Po godzinie gry praktycznie nie istniał. Ale czemu się dziwić, skoro wciąż nie jest przygotowany fizycznie do gry, a tu decyzją Besnika Hasiego był zmuszony do biegania przez sto dwadzieścia minut.
Vadis Odjidja-Ofoe 2 (2,24). Jeżeli zaraz po przeprowadzeniu transferu na boisko w pierwszym składzie wybiega ktoś, kto nie przeszedł żadnego przygotowania przedsezonowego, a do tego prawdopodobnie ma parę kilo nadwagi, to nie można od niego za wiele wymagać. Już na początku meczu stracił piłkę na własnej połowie, pod koniec pierwszej części spotkania powtórzył to w jeszcze groźniejszej sytuacji, co przyniosło rywalom rzut karny, swoim zbyt krótkim wybiciem ułatwił Rafałowi Kurzawie zdobycie drugiego gola. Widać, że jest silny, umie grać w destrukcji (dziesięć odbiorów) i wyprowadzać piłkę, niestety grał też bardzo nonszalancko (jedenaście strat), a do tego poruszał się dość powoli. Nie wiadomo, czemu był trzymany przez trenera na boisku aż przez dziewięćdziesiąt minut. Największy zawód meczu.
Kasper Hamalainen 4 (3,63). Strzelił gola. I to jedyny pozytyw, jaki znaleźliśmy w jego grze. Sporo strat w pierwszej połowie, również niecelne podania i dośrodkowania. Po przerwie grał przez dwadzieścia pięć minut i niestety w ogóle nie dało się go zauważyć na boisku. Gola oczywiście doceniamy, stąd ocena jego nie może być jednoznacznie niska. Ale poza tym zaprezentował się bardzo słabo.
Michaił Aleksandrow 4 (3,31). W pierwszej połowie był jednym z najlepszych legionistów, dośrodkowywał celnie, niemal nie tracił piłek i do tego zaliczył asystę, było to prawdopodobnie jego najlepsze czterdzieści pięć minut w tym roku. Po przerwie zagrał niestety znów jak zwykle. Bardzo dużo strat, słaba gra w obronie i coś, co trudno zrozumieć u profesjonalnego zawodnika - lęk przed mocnym trafieniem piłką. Odwrócił się przy strzale Kurzawy, zamiast iść do końca i przyjąć uderzenie na ciało, podobnie przestraszył się po błędzie Grzegorza Kasprzika i nie odebrał mu przez to piłki. Kondycyjnie meczu nie wytrzymał i w dogrywce był w ataku niemal zupełnie niewidoczny. W obronie niestety również.
Steeven Langil 5 (4,95). Sporo indywidualnych rajdów w pierwszej połowie, mijał rywali z ogromną łatwością, ale gola z tego nie było. Przed przerwą z pewnością jeden z najlepszych legionistów, mógłby tylko sobie darować na przyszłość upadanie bez kontaktu z przeciwnikiem, bo w Polsce się tego nie gwiżdże. Po przerwie zaczął od strat, potem zaspał w obronie i zabrzanie mieli stuprocentową sytuację. Może dlatego zdjął go z boiska albański trener? Innej przyczyny nie znajdujemy, wydaje nam się, że reprezentant Martyniki mógł spokojnie jeszcze trochę pograć i stworzyć kilka kolejnych sytuacji pod bramką Górnika.
Nemanja Nikolić 5 (3,88). Bardzo dobra pierwsza połowa, z pewnością najlepsza w tym sezonie. Dużo gry z pierwszej piłki, odegrań pod kryciem, ruchu, wyjścia na pozycję, było dokładnie tak, jak w zeszłym sezonie, do tego bramka po klepce w trójkącie z Jodłowcem i wejściu w pole karne na dużej szybkości. Niestety aktualnie Węgier ma siły na godzinę gry, o czym niejednokrotnie zdążyliśmy się ostatnio przekonać. Tym trudniej zrozumieć, czemu był trzymany na boisku przez kolejną godzinę, w której bardzo rzadko brał już udział w akcjach. Z jednej strony ocenić go trzeba za sto dwadzieścia minut, z drugiej to trener powinien wiedzieć, kiedy należy już zdjąć z boiska zmęczonego najlepszego strzelca Legii.
Oceny zmienników:
Michał Kucharczyk 3 (2,79). W trudnej sytuacji należało liczyć na skrzydłowego Legii, że wchodząc z ławki da impuls drużynie, stworzy zagrożenie pod bramką rywala i wykorzysta swoją szybkość. Niestety rzadko oglądaliśmy go przy piłce, przez ponad godzinę tylko dwa razy na dobrą sprawę zobaczyliśmy go pod bramką zabrzan - najpierw nie trafił w bramkę, potem huknął w słupek. Należało od niego w tych okolicznościach wymagać więcej, zwłaszcza że przestrzeni do gry było sporo, a rywal też mocno zmęczony.
Aleksandar Prijović 4 (3,76). Jedyny zawodnik, który wszedł z ławki i próbował coś wnieść do gry. Starał się, przetrzymywał piłkę z przodu, pokazywał się do dośrodkowań, wypuścił na dobrą pozycję Kucharczyka. Szwankowała niestety tradycyjnie już skuteczność, strzały głową były lekkie albo niecelne, a piękne uderzenie w dogrywce wylądowało na poprzeczce. Nie udało mu się rozstrzygnąć losów meczu, ale przynajmniej się starał.
Thibault Moulin 3 (3,55). Z jednej strony powinien wejść na boisko dużo wcześniej, skoro trenerowi zależało na wygraniu tego meczu, z drugiej jak wszedł, nie pokazał dosłownie nic. Jeden odbiór, trzy straty, strzał z rzutu wolnego w mur, ani jednej wykreowanej sytuacji. W niczym nie przypominało to jego gry z meczu sprzed kilku dni z Piastem.
Po tak traumatycznym wieczorze ciężko było wybrać najlepszego z legionistów. Dla nas zdecydowanie najlepszy był Radosław Cierzniak, wszak rzutu karnego nie broni się codziennie, a gole stracone nie obciążały jego konta. Czytelnikom natomiast najbardziej podobała się gra Steevena Langila.
Oceny Czytelników:
Steeven Langil 4,95
Radosław Cierzniak 4,89
Igor Lewczuk 3,89
Nemanja Nikolić 3,88
Aleksandar Prijović 3,76
Kasper Hamalainen 3,63
Thibault Moulin 3,55
Michaił Aleksandrow 3,31
Jakub Rzeźniczak 3,10
Tomasz Brzyski 3,07
Tomasz Jodłowiec 2,86
Michał Kucharczyk 2,79
Maciej Dąbrowski 2,26
Vadis Odjidja-Ofoe 2,24
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.