Oceny piłkarzy Legii za mecz z Jagiellonią - oblężenie twierdzy bez armat
28.10.2018 19:00
Gra zespołu 5 (4,91 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Przed piątkowym meczem nie było faworyta, a bukmacherzy dawali równe szanse na zwycięstwo każdej z drużyn. Nie ma bowiem żadnego przypadku w tym, że mistrzowie Polski od dłuższego czasu nie są w stanie pokonać Jagiellonii. Białostoczczanie bowiem, w odróżnieniu od niemal wszystkich drużyn Ekstraklasy od długiego czasu grają tym samym składem, są świetnie zgrani i zorganizowani, do tego są najlepiej grającą w powietrzu drużyną ligi i mają bardzo groźnych skrzydłowych, świetnie czujących się w kontrataku. Właśnie ta dominacja w powietrzu powoduje, że przy stałych fragmentach gry trudno ich powstrzymać, o czym już w pierwszej minucie przekonali się legioniści. Po zdobyciu gola białostoczczanie cofnęli się na własną połowę i rozbijali ataki legionistów wykorzystując swoją siłę, wzrost i prezentując przy tym świetną dyscyplinę taktyczną i organizację gry, a legioniści nie byli w stanie tego muru przebić. I nic w tym dziwnego, bo choć „Wojskowi” zdecydowanie dominowali na boisku i przebywali przez cały mecz na połowie przeciwnika, to atakiem pozycyjnym po prostu zasieków rywala nie byli w stanie sforsować, zwłaszcza że wzrost Runje, Mitrovicia i Romańczuka wymuszał na legionistach rezygnację z górnych dośrodkowań w pole karne i nakazywał wyłącznie grę po ziemi. O ile za brak klarownych sytuacji poza jedną w 72. minucie należy ofensywnych zawodników ganić, tak obrońców należy pochwalić, bo Jagiellonia też stworzyła sobie z gry tylko jedną sytuację. W szczególności słowa uznania należą się bocznym obrońcom, bo czołowa para skrzydłowych Ekstraklasy, Novikovas i Frankowski, praktycznie w ofensywie nie istniała i poza stałymi fragmentami gry i próbami uderzeń z dystansu białostoczczanie nie zagrażali w żaden sposób bramce Malarza. Tak jak w meczu z Wisłą kolejne zmiany przynosiły raczej pogorszenie poziomu gry, tak w piątkowym spotkaniu piłkarze z ławki rezerwowych wnieśli dużo do gry mistrzów Polski, to oni stworzyli najgroźniejsze sytuacje i to gol zmiennika po stałym fragmencie gry uratował legionistom punkt. Warto też zwrócić uwagę, że piłkarze Legii mądrze unikali kolejnych rzutów rożnych czy wolnych, po których Jagiellonia była najgroźniejsza, w sumie białostoczczanie mieli tylko cztery kornery. Jak się nie da wygrać, to trzeba zremisować, „Wojskowi” nie zagrali w Białymstoku złego meczu, po prostu rywal był tego dnia zbyt mocny i zbyt dobrze zorganizowany jak na aktualne możliwości mistrzów Polski.
Arkadiusz Malarz 4 (3,89 - ocena Czytelników). O tym, że doświadczony bramkarz Legii gorzej gra w powietrzu wiedzą trenerzy w Ekstraklasie, stąd piłkarze Jagiellonii bili dośrodkowania bardzo blisko bramki mając nadzieję, że Malarz do takich piłek wychodzić nie będzie. I przyniosło im to efekt bramkowy już w pierwszej minucie. Kolejne stałe fragmenty gry były bite identycznie. Oczywistym jest, że bramkarz do takich piłek wychodzić musi, stąd Malarza trzeba po części obciążyć straconym golem. Poza tym dzięki dobrej grze obrońców i bardzo defensywnym nastawieniu Jagiellonii bramkarz Legii nie miał prawie nic do roboty, musiał obronić tylko dwa strzały z bardzo dużej odległości. Nie ma dobrej passy ostatnio Malarz.
Marko Vesović 6 (4,53). Pisaliśmy po meczu z Wisłą, że Czarnogórzec mimo błędów w zeszłą niedzielę jest całkiem dobrym prawym obrońcą i potwierdził to również w piątkowym meczu. Przemysław Frankowski, powoływany ostatnio do kadry narodowej, nie istniał na boisku i nie przeprowadził ani jednej udanej akcji. Vesović popełnił tylko jeden błąd w defensywie, gdy w 28. minucie źle obliczył lot piłki. Do gry ofensywnej podłączał się przez cały mecz, raz wszedł przebojem w pole karne i zakończył akcję celnym strzałem, wielokrotnie dośrodkowywał, ale poza jednym przypadkiem wszystkie jego wrzutki były bardzo nieudane, podobnie jak większość prób dryblingów. Gdyby grał w ofensywie dokładniej, to ocena mogłaby być jeszcze wyższa. Zszedł z boiska nie ze względu na złą grę, po prostu był potrzebny do odrobienia strat jeszcze jeden napastnik i jak się okazało, była to zmiana trafiona.
Mateusz Wieteska 5 (4,71). Nie popełnił żadnego błędu, który skutkowałby zagrożeniem dla bramki Malarza, ale błędów pomniejszych miał kilka, zwłaszcza w drugiej części meczu, mnóstwo, zwłaszcza jeśli chodzi o ustawianie się i czytanie gry. Na szczęście za każdym razem dobrze wspomagali go pozostali obrońcy i naprawiali jego pomyłki. Doceniamy natomiast Wieteskę za podanie do Kucharczyka przy najgroźniejszej akcji, jaką przeprowadziła Legia w 72. minucie i która powinna zakończyć się golem.
Artur Jędrzejczyk 6 (5,28). Bezbłędna poza jednym przypadkiem gra w obronie, bardzo ważna interwencja po jedynym błędzie Vesovicia w 28. minucie, dobre kierowanie obroną i łatanie dziur, skuteczne krycie Świderskiego. Tyle, że ten jeden błąd w 63. minucie, po którym Świderski trafił w zewnętrzną krawędź słupka mógł przesądzić o losach meczu, „Jędza” powinien do końca iść za napastnikiem Jagiellonii i odciąć go od podania, a stoper Legii lekko się w tej sytuacji zawiesił. I to zachowanie nie pozwala na wystawienie wyższej noty reprezentantowi Polski.
Adam Hlousek 7 (5,12). Bieganie od bramki do bramki na pełnej szybkości, bezbłędna gra w obronie, wejścia ofensywne kończone dobrymi, w odróżnieniu od Vesovicia dośrodkowaniami, nie jest winą Hlouska, że koledzy nie potrafili wygrać walki w powietrzu z obrońcami Jagiellonii. Nominowany po zeszłym sezonie do miana najlepszego pomocnika i najlepszego piłkarza roku Arvydas Novikovas oddał jeden strzał z dystansu, poza tym był kompletnie niewidoczny, bo Czech świetnie sobie z nim radził. Dobry mecz skutecznego w defensywie i bardzo pracowitego jak zwykle Hlouska.
Domagoj Antolić 5 (4,01). Było trochę zaskoczenia, że Chorwat zagrał od pierwszej minuty, po przerwie został zmieniony, bo trener postawił na ustawienie bardziej ofensywne, z dwoma napastnikami i tylko dwoma piłkarzami w środku pola. Wydaje się, że Antolić padł tu ofiarą zmiany taktyki, bo przez pierwsze czterdzieści pięć minut na pewno nie grał gorzej ani od Andre Martinsa, ani od Cafu, a chwilami nawet nieco lepiej. Dobrze wspomagał obrońców, miał bardzo mało strat i najwyższą w drużynie średnią celnych podań, raz na niezłą pozycję wyprowadził podaniem Carlitosa. Irytuje natomiast nieustannie u Chorwata to, że bardzo często domaga się piłki tylko po to, by zagrać ją do tyłu do obrońcy, zamiast próbować napędzić akcję ofensywną.
Cafu 4 (4,32). Zaczął od zawalenia bramki przez złe krycie Runje, potem w podobnej sytuacji poprawił się i zablokował stopera Jagiellonii, choć o mało nie skończyło się to golem samobójczym. Regularnie niestety przegrywał pojedynki powietrzne w środku pola, zarówno z Romańczukiem, jak i z Kwietniem, sporo piłek tracił, w tym takich, które mogły narazić drużynę na kontrę. W miarę nieźle prezentował się w odbiorze piłki, znacznie gorzej było w ofensywie, do której nic nie wnosił, podobnie jak reszta środkowych pomocników. Najlepszym jego zagraniem był potężny strzał z dystansu, z którym mógłby sobie Kelemen nie poradzić, ale zablokował go obrońca. Pamiętając o zawalonej bramce, oceniamy występ Portugalczyka dość nisko.
Sebastian Szymański 4 (4,79). Gdy przywiąże się Szymańskiego do linii, nie dając mu swobody poruszania się w szerokiej strefie w środku pola, młody pomocnik Legii wiele traci ze swych walorów - tak pisaliśmy po meczu z Wisłą i to samo napiszemy po kolejnym spotkaniu. Po prostu jednym z najważniejszych atutów Szymańskiego jest ruchliwość, wchodzenie w wolne strefy, a korytarz na boku możliwości do takich wejść nie daje. Dziewiętnastolatek próbował dryblingów, ale były one z reguły nieudane, a w najlepszym przypadku kończyły się wywalczeniem rzutu wolnego, próbował też strzałów schodząc z boku do środka, ale mijały one bramkę. Podobnie minąłby ją pewnie wybroniony przez Kelemena strzał z rzutu wolnego, bo futbolówka leciała raczej obok słupka. Oczywiście największe pretensje mamy do niego za zmarnowanie sytuacji z 72. minuty, gdy nie atakowany przez przeciwnika kilka metrów od bramki kropnął nad poprzeczką. Generalnie Szymański nie wypracował żadnej dogodnej sytuacji do zdobycia gola, jedyną posiadaną zaprzepaścił, więc trzeba jego występ ocenić nisko. Warto jednak zauważyć, że tą jedyną sytuację miał trzy minuty po przejściu do środka pola, co wyraźnie wskazuje, gdzie czuje się najlepiej.
Andre Martins 5 (5,15). Jako ofensywny pomocnik kompletnie się nie sprawdził, bo zbyt długo holował piłkę, a niemal wszystkie podania kierował w boczne sektory. Patrząc na statystyki kariery Portugalczyka i piątkowy występ w pierwszej połowie, potencjału na „dziesiątkę” w nim nie dostrzegamy. Próbował wchodzić w pole karne, ale brakło mu szybkości, próbował strzałów, ale te przelatywały daleko od bramki. Również i po przerwie nie błyszczał, regularnie zwalniał akcje, gdy otrzymywał piłkę musiał poholować ją kilkanaście metrów w poprzek boiska, w defensywie też nie spisywał się najlepiej, dał rywalom rzut wolny niedaleko pola karnego. W naszej opinii prezentował się nawet gorzej od Antolicia i był w zasadzie był głównym kandydatem do zmiany. Nos trenerski Sa Pinto okazał się tu nieoceniony, bo Portugalczykowi Legia w dużym stopniu zawdzięcza wyrównanie, gdy huknął z rzutu wolnego w poprzeczkę. Nie zmienia to faktu, że nie był to udany występ Andre Martinsa, który podobnie jak wszyscy pomocnicy nie był w stanie przeprowadzić żadnej sensownej akcji przeciw dobrze ustawionym graczom Jagiellonii.
Dominik Nagy 5 (5,73). Jak zwykle dużo biegania, dużo odbiorów i prób dryblingów. Ruchliwość i pracowitość Węgra robi na nas wrażenie w każdym meczu, ale w ofensywie również i on wiele „Wojskowym” w piątek nie dawał. Nie wypracował ani jednej dogodnej sytuacji, oddał jeden niezły strzał, wywalczył za to parę rzutów wolnych, w tym ten, który przyniósł legionistom gola. Nawiasem mówiąc po raz kolejny sędzia dość pobłażliwie patrzył na defensywnych pomocników rywala ostro wchodzących w Nagya i ograniczył się tylko do dwóch żółtych kartek. Niestety, pamiętamy też o skrajnej nieodpowiedzialności Węgra, który już przed przerwą powinien wylecieć z boiska, bo po pierwszej idiotycznej żółtej kartce za niesportowe zachowanie powinien dostać drugą za próbę symulki w polu karnym. Na szczęście sędzia Złotek ograniczył się wyłącznie do ostrej reprymendy słownej. W dziesiątkę na pewno Legia z Białegostoku jednego punktu by nie wywiozła.
Carlitos 3 (3,87). Mnóstwo dryblingów i równie dużo strat. Hiszpan ma chyba przesadne mniemanie o własnym umiejętnościach technicznych, bo próbuje mijać rywali nawet w sytuacjach, gdy nie ma na to większych szans. Osiemnaście strat zaliczył w niecałe siedemdziesiąt minut, na trzydzieści siedem przyjętych podań oddał kolegom piłkę celnie zaledwie czternaście razy. Futbol to sport zespołowy i samym kiwaniem się meczu nie wygra żaden zawodnik. W sumie wyszły mu może ze dwa dryblingi, parę razy dobrze się zastawił, wywalczył jeden rzut wolny i to wszystko. Kiepsko współpracował z partnerami niezależnie od tego, czy grał w ataku sam, czy w parze z Kante. Trudno przy takiej grze oceniać jego zejście z boiska jako przedwczesne, bo trzy minuty po tym, jak usiadł na ławce Legia przeprowadziła najlepszą akcję w całym spotkaniu.
Jose Kante 7 (5,87). Legia Sa Pinto nie gra dobrze dwoma napastnikami i do tej pory próby takiego ustawienia przez portugalskiego trenera nie przynosiły pozytywnych skutków. Krytykowany przez nas po meczu z Wisłą Kante tym razem okazał się jednym z najlepszych legionistów na boisku, jedynym, który mógł rywalizować w starciach powietrznych z Runje i Mitroviciem i bez trudu potrafiącym wytrzymać ich naciski w przyjmowaniu piłki tyłem do bramki, z czym Carlitos miał spore problemy. Szczególnie dobrze grał jako jedyny napastnik po zejściu Hiszpana i wreszcie zaczął stwarzać groźne sytuacje, z czym ostatnio miał olbrzymie problemy. Najpierw idealnie przyjął dośrodkowanie Kucharczyka i świetnie podał na czystą pozycję do Szymańskiego, który straszliwie przestrzelił, później po rzucie rożnym wygrał pojedynek w pu karnym z Mitroviciem i z bliska uderzył z główki sprawiając duże problemy Kelemenowi. Bardzo udana zmiana.
Michał Kucharczyk 5 (5,01). Ledwie wszedł, już zrobił w ofensywie więcej niż do tej pory Szymański i Nagy - wyszedł na pozycję, dokładnie dograł w pole karne do Kante i Legia miała najlepszą okazję w meczu. Niestety była to jedyna udana akcja „Kuchego” w tym meczu. Nic w tym dziwnego, bo na skrzydle grał ledwie kwadrans, a w dodatku z niewiadomych przyczyn trener Sa Pinto na krótko w tym czasie zamienił go stronami z Nagyem, co oczywiście, podobnie jak w kilku innych spotkaniach, przyniosło tylko negatywne efekty - trudno nie mieć wrażenia, że portugalski trener czasem opornie uczy się na własnych błędach. W końcówce przeszedł na prawą obronę, gdzie nie miał żadnych problemów i zaliczył jeden odbiór. Niezła zmiana, na pewno wypadł o wiele lepiej od Carlitosa.
Sandro Kulenović (6,44) grał zbyt krótko, by go oceniać, ale oczywiście zmianę dał świetną, bo strzelił gola w końcówce, dzięki czemu Legia wywiozła z Białegostoku jeden punkt.
Czytelnicy za najlepszego legionistę piątkowego meczu wybrali Sandro Kulenovicia, strzelca wyrównującego gola. My natomiast doceniliśmy przede wszystkim bocznych obrońców, którzy powstrzymali zawsze groźnych skrzydłowych Jagiellonii. Ostatecznie wyróżniamy Adama Hlouska, który jak zwykle nabiegał się co niemiara od bramki do bramki i zupełnie wyłączył z gry jednego z najlepszych bocznych pomocników ligi, Arvydasa Novikovasa.
Oceny Czytelników:
Sandro Kulenović 6,44
Jose Kante 5,87
Dominik Nagy 5,73
Artur Jędrzejczyk 5,28
Andre Martins 5,15
Adam Hlousek 5,12
Michał Kucharczyk 5,01
Sebastian Szymański 4,79
Mateusz Wieteska 4,71
Marko Vesović 4,53
Cafu 4,32
Domagoj Antolić 4,01
Arkadiusz Malarz 3,89
Carlitos 3,87
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.