Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Koroną – wygrana w meczu fauli

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

30.07.2024 19:30

(akt. 30.07.2024 19:33)

W niedzielę Legia w drugim meczu Ekstraklasy w tym sezonie wygrała w Kielcach z koroną 1:0. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż dwadzieścia minut nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (5,64 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Wiadomo było z góry, co czeka legionistów w Kielcach, wszak trener Korony wywodzi się z dawnej „bandy świrów” Leszka Ojrzyńskiego. Należało się spodziewać ze strony gospodarzy głównie biegania, agresji i wślizgów przy pozostawianiu gry w piłkę na drugim planie. Legioniści byli na to przygotowani i odpowiedzieli w podobny sposób i choć kielczanie traktowali Luquinhasa brutalniej, niż robili to ze swoimi rywalami legioniści, to dla odmiany „Wojskowi” przerywali grę faulem dużo częściej od gospodarzy. Gdzieś w tle sportów walki był w niedzielę futbol, brakowało płynnych akcji, przez co mecz był z gatunku takich, które ciężko było oglądać. Legioniści w piłkę grali nieco lepiej, stworzyli sobie kilka okazji i jedną z nich wykorzystali. Kielczanie zagrozili bramce Legii ledwie raz i to nie po dobrze skonstruowanej akcji, a po złym wyprowadzaniu piłki przez Goncalvesa i jego stracie przed własnym polem karnym. Z pewnością spośród legionistów na najwyższe oceny zasługuje cała trójka obrońców, która nie popełniała błędów i nie dopuszczała do groźnych sytuacji pod bramką Tobiasza, Korona nie oddała ani jednego celnego strzału przez całe spotkanie. W miarę przyzwoicie grała druga linia, choć poza Luquinhasem wyróżniała się głównie w destrukcji. Spośród wahadeł zdecydowanie lepsze było lewe. Napastnicy z rzadka dochodzili do sytuacji strzeleckich, a nawet gdy takie były, nie potrafili ich wykorzystać. Gospodarze grali w piłkę gorzej, wymiana kilku podań na połowie rywala często ich przerastała, obie drużyny szukały zresztą dość często długich podań. Legioniści starali się częściej dogrywać piłkę na boki i takie akcje w wykonaniu „Wojskowych” były najgroźniejsze, ale udanych rozegrań tego typu było bardzo niewiele. Ostatecznie udało się zdobyć gola dzięki sprytowi i umiejętnościom technicznym Luquinhasa i wywieźć z Kielc trzy punkty. Trudno jednak się występem legionistów zachwycać poza grą defensywy, naszym zdaniem tylko któregoś z obrońców można było wybrać legionistą meczu. Znów warto zwrócić też uwagę na dobrą reakcję trenera, który po godzinie zdjął piłkarzy ukaranych żółtymi kartkami zdając sobie sprawę, że w niedzielnej młócce łatwo będzie o kolejną. Tym bardziej, że Goncalves i Wszołek nóg odstawiać nie zamierzali. Do tego meczu nawet koneserzy Ekstraklasy i miłośnicy „meczów walki” z pewnością chętnie wracać nie będą, najważniejsze że skończyło się trzema punktami i bez poważniejszych urazów, choć na pewno legijni fizjoterapeuci mieli w poniedziałek dużo pracy. Widowisko było marne, nie widzimy jednak powodu do jakiegoś szczególnego krytykowania legionistów i wystawiania za niedzielny mecz niskich not, bo swój cel piłkarze Legii w Kielcach przecież osiągnęli.

Kacper Tobiasz 6 (5,98 - ocena Czytelników). Korona nie oddała żadnego celnego strzału, bo trudno uznać za takie jedno podanie głową z kilkunastu w stronę bramki, więc bramkarz Legii w tym meczu dzięki dobrej postawie obrońców wykazywać się umiejętnościami nie musiał. Raz pomogła mu poprzeczka. Tobiasz wyłapał w drugiej połowie jedno dośrodkowanie, a drugie po rzucie rożnym wypiąstkował i na tym się skończyło. Poza jednym podaniem w aut gra nogami była bez zarzutu. Brak podstaw do zmiany oceny wyjściowej.

Radovan Pankov 7 (6,20). Jedna strata i faul zaraz po niej, dwa niedokładne długie podania i bardzo dobra gra w defensywie. Serb nie popełnił ani jednego błędu, dobrze się ustawiał, imponował też grą w powietrzu zgarniając lecące wysoko piłki dzięki dobrej skoczności. Gra całej trójki obrońców w niedzielę bardzo nam się podobała, widać było, że jest to wzajemnie wspierająca się i uzupełniająca formacja, a nie zbiór trzech piłkarzy, z których każdy gra swój mecz – tej zespołowości w obronie w ostatnich latach Legii brakowało. Dobry mecz Pankova i dobra nota za niedzielny występ.

Jan Ziółkowski 7 (7,31). Dziewiętnastolatek na środku obrony daje sobie radę. Na początku meczu stracił piłkę pod własnym polem karnym przy jej wyprowadzaniu, w drugiej połowie po faulu w środku pola zarobił żółtą kartkę, błędów w defensywie jednak nie popełniał w ogóle. Ciekawą rzeczą jest to, że Ziółkowski grając na środku często pełni rolę obrońcy wychodzącego do rywala, w tym czasie grający obok niego dwaj obrońcy asekurują go schodząc bliżej środka. Gdy nie uda się przejąć piłki, Ziółkowski musi po takim wyjściu szybko wracać na pozycję i robił to w niedzielę w imponującym tempie, raz takim właśnie powrotem zatrzymał atakującego rywala. Bardzo dużo udanych interwencji, jeden blok strzału, zadziwiająco pewna gra. Robi na nas wrażenie dojrzała gra młodego obrońcy, zresztą w niedzielę cała trójka defensorów zagrała naprawdę dobre spotkanie.

Steve Kapuadi 7 (6,33). Francuz konsekwentnie w każdym meczu od początku sezonu demoluje kolejnych rywali w powietrznych pojedynkach, bardzo szybko przeciwnicy dochodzą do wniosku, że nie tylko nie należy skakać, ale wręcz bezpieczniej się po prostu odsunąć, gdy „maszyna pracuje”. Są tacy, co przepisów BHP przestrzegać nie chcą, próbują wymuszać w takich starciach faule. Ale szczerze im to odradzamy, bo Kapuadi to naprawdę kawał chłopa, w dodatku skaczącego w górę, a nie w przód, więc na faul naciągnąć sędziów ciężko, a zdrowia można trochę stracić. Ten brak fauli Francuz zawdzięcza też dobremu ustawianiu się i przewidywaniu trajektorii lotu piłki, a nie jedynie warunkom fizycznym. Żaden piłkarz Korony sobie z Kapuadim w niedzielę nie dał rady, żaden go nie ograł, w defensywie Francuz nie popełnił ani jednego błędu. Znów grał dużo długich podań, często krzyżowych do Guala, takie ma widać zadania, tym razem były one mniej dokładne niż tydzień temu. Bardzo solidny występ Kapuadiego, wraz z Ziółkowskim i Pankovem był naszym kandydatem do gracza meczu,

Paweł Wszołek 5 (4,25). Wciąż nie ma formy z jesieni, a do tego nie ma Josue, który grałby mu dokładne piłki na wolne pole, więc problemy Wszołka ze stwarzaniem sytuacji podbramkowym pozostają na razie nierozwiązane. Na razie nie widać w Legii piłkarza, z którym Wszołek w podobny sposób mógłby się zrozumieć przy wymianie podań, jak z Portugalczykiem. Miał jedną dobrą okazję na zdobycie bramki po podaniu Guala w pierwszej połowie, ale nie opanował dobrze piłki i nie trafił w bramkę. Były i rzeczy pozytywne, bo trzy niezłe dośrodkowania w tym meczu Wszołek zagrał, po jednym z nich na początku drugiej połowy Kramer powinien przynajmniej trafić w bramkę. Było też jednak i dużo strat, zwłaszcza po przerwie. Dostał żółtą kartkę, gdy rywal postanowił się z nim „sprawdzić” na głowy, a ponieważ jak zwykle wspierał obronę nogi odstawiać nie zamierzał i kolejne stykowe starcia o piłkę groziły kolejnym upomnieniem, trener Feio zdjął go z boiska. Nie był to oczywiście dobry występ Wszołka, ale nie aż tak słaby naszym zdaniem, jak niektórzy po meczu pisali. Do tego jego zmiennik w niedzielę nie zagrał wcale lepiej.

Claude Goncalves 5 (5,46). Słaba pierwsza połowa, kilka strat, w tym jedna pod własnym polem karnym, po której Korona miała najlepszą okazję do strzelenia gola, do tego żółta kartka spowodowana kiepską grą w odbiorze. I znów po zmianie stron Portugalczyk zaczął być pewniejszy, lepiej ustawiać się w defensywie i zdecydowanie dokładniej wyprowadzać piłkę, co nieco końcową ocenę jego gry podniosło. Trener jednak z niepokojem patrzył na kolejne wejścia Goncalvesa w obronie i zarządził zmianę w obawie przed drugim żółtym kartonikiem. W niedzielny meczu z trójki środkowych pomocników wyjściowego składu Portugalczyk zagrał najgorzej, może nie jakoś szczególnie źle, ale jednak co najwyżej mocno przeciętnie.

Bartosz Kapustka 6 (4,40). Nabiegał się solidnie, nie pamiętamy, czy w którymkolwiek z dotychczasowych meczów był piłkarzem, który przebiegł najwięcej kilometrów w swoim zespole. W poprzednich meczach mieliśmy zastrzeżenia do jego gry w defensywie, brakowało zamykania stref przed bramką, co umożliwiało rywalom strzały z dystansu. W Kielcach zdecydowanie się pod tym względem poprawił, zarówno pod względem ustawiania się, jak i samych odbiorów. Przy wyprowadzaniu piłki miał sporo strat, ale potrafił też dobrze rozrzucić piłkę do Vinagre przy stuprocentowej sytuacji Kramera, czy wyprowadzić kontratak, po którym miał okazję Wszołek. Po faulu na nim przy wyprowadzaniu tego kontrataku Malarczyk powinien dostać żółtą kartkę, sędzia Arys jednak najwyraźniej lubi sporty walki i jest zwolennikiem wprowadzania ich do futbolu, więc kartki nie dał. Pierwsza połowa całkiem niezła, druga nieco słabsza, generalnie przeciętny występ, ale naszym zdaniem na obniżenie noty za niedzielny występ Kapustka nie zasłużył.

Luquinhas 7 (8,04). Kilka dobrych wyjść z piłką w pierwszej połowie, z reguły zakończonych faulami rywali, żółtą kartkę dostał Trojak, bez kartki skończył Długosz, choć on akurat w ogóle nie powinien tego meczu dokończyć, bo wycinał Luquinhasa dwukrotnie. Po dobrej pierwszej połowie w drugiej Brazylijczyk przy piłce bywał rzadziej, miał więcej strat, ale za to zdobył pięknego gola po wejściu w pole karne i trudnym technicznie do wykonania strzale, ten gol dał Legii trzy punkty. Luquinhas wrócił do Ekstraklasy z fantazją, jakby w ogóle z Polski nie wyjeżdżał, Ekstraklasa podeszła do niego w ten sam sposób, co przy jego poprzednim pobycie nad Wisłą – zawodnicy robią wślizgi w jego nogi, sędziowie wpatrują się w nie z pobłażaniem i uśmiechem, a „eksperci Ekstraklasy” z różnych stron Polski zacierają ręce, bo „jest walka, a liga z walką jest ciekawsza”. A potem ci sami „eksperci” są nagle zdziwieni, że ktokolwiek umie i próbuje grać w piłkę, chce z Polski jak najszybciej wyjechać w obawie o swoje zdrowie i dalszą karierę.

Ruben Vinagre 7 (6,28). Sporo pracy w defensywie i udanych odbiorów, tylko raz został dość łatwo ograny, ale miało to miejsce w środku pola z dala od bramki. Bardzo często włączał się do akcji ofensywnych, nadużywał nieco dryblingu, przez co miał sporo strat, w najważniejszych momentach jednak można było na niego liczyć. To on wypracował obie najlepsze okazje Legii pod bramką rywali i skończył mecz z asystą po bardzo dobrym dośrodkowaniu do Luquinhasa. Powinien mieć asysty dwie, bo Kramer na początku meczu nie miał prawa po idealnym dograniu Vinagre zmarnować stuprocentowej sytuacji, ale to właśnie niestety przytrafiło się Słoweńcowi. Wygląda na to, że wreszcie Legia znalazła lewego wahadłowego zbliżonego poziomem gry do Mladenovicia, choć Portugalczyk jeszcze nie jest w najwyższej formie i w przygotowaniu fizycznym wciąż ma sporo do nadrobienia. Asysta i dobry występ.

Marc Gual 6 (5,63). Hiszpan tym razem nie był tak efektywny ani skuteczny, jak poprzednio, wypracował jednak jedną dobrą okazję Wszołkowi i wziął udział w rozegraniu akcji zakończonej golem. Jak zwykle szukał strzałów po próbach dryblingów w polu karnym, były one jednak blokowane. Wywalczył jeden rzut wolny, mogła się podobać jego aktywność, wychodzenie do gry i gra z pierwszej piłki, brakowało jednak celnych strzałów. Przeciętny tym razem występ hiszpańskiego napastnika, ale nie słaby, wiadomo, że nie zawsze będzie tak łatwo i przyjemnie jak w czwartkowym spotkaniu z Walijczykami.

Blaz Kramer 4 (4,71). Nie wiemy, w jaki sposób Słoweniec mógł w piętnastej minucie meczu trafić w bramkarza stojąc niepilnowany cztery metry od bramki i mając po idealnym podaniu Vinagre całe jej siedem metrów szerokości do dyspozycji. Z pewnością mniej byłoby po tym trafieniu nerwów ze strony legionistów, a rywal mógłby być dużo mocniej sfrustrowany już od samego początku spotkania. Niespecjalnie też Kramerowi wychodziło utrzymywanie się przy piłce tyłem do bramki, co utrudniało budowanie akcji kolegom. Na początku drugiej połowy Słoweniec zdołał w polu karnym dojść do dobrego dośrodkowania Wszołka, ale w bramkę głową nie trafił. Chyba najlepszą robotę Kramer wykonywał wracając się do defensywy, ale to nie jest to, czym powinien zaimponować nam napastnik. Zmarnowana „setka” i niska nota dla Słoweńca.

Jurgen Celhaka 5 (4,69). Pierwszy mecz po kontuzji Albańczyk zaczął z werwą, nie tylko zbierał piłki w środku pola lepiej od Goncalvesa, ale też nie tracił ich przy pierwszym podaniu. Na tym przejmowaniu piłki rola Celhaki najczęściej się kończyła i w dalszym konstruowaniu akcji już nie uczestniczył. Jesteśmy nawet w stanie zaakceptować, że takie były jego zadania na boisku, choć kłóci się to z naszym spojrzeniem na nowoczesnego środkowego pomocnika, ale do tej zachowawczej gry doszedł jeszcze poważny błąd w postaci zagrania ręką we własnym polu karnym. Gdyby nie było wcześniej spalonego, Celhaka podarowałby rywalom rzut karny, ocena końcowa jego zmiany musi uwzględniać to wydarzenie, choć zakończyło się ono ostatecznie wznowieniem gry przez legionistów.

Kacper Chodyna 5 (5,26). Ponieważ w niedzielę Wszołek nie grał dobrego meczu, Chodyna wchodząc z ławki miał dużą szansę pokazać, że to jemu należy się miejsce w pierwszym składzie na prawym wahadle. I trzeba powiedzieć wprost, że nie zagrał lepiej od Wszołka. Jedno dobre wyprowadzenie piłki, jeden niecelny strzał z dogodnej pozycji, nieudany drybling, faul w bocznym sektorze boiska, niezłe wsparcie dla defensywy – poziom gry prawego wahadła się nie podniósł, a akcje prawą stroną były konstruowane nawet rzadziej, niż przed zejściem Wszołka. Niespecjalnie dostrzegamy różnicę po tej zmianie, obu prawych wahadłowych obdarowujemy taką samą notą.

Tomas Pekhart 4 (4,46). Czech w odróżnieniu od Kramera potrafił utrzymać się z piłką w środku pola i ją odegrać, za to nie potrafił sobie znaleźć pozycji w polu karnym i oddać jakiegokolwiek, nawet niecelnego strzału. Nie była to udana zmiana, nie podniosła w żaden sposób stopnia zagrożenia pod bramką Korony, mamy wręcz wrażenie, że było pod tym względem jeszcze gorzej. Ocenę dostaje podobną do Słoweńca, czyli niską, bo zmianę jego uznajemy za nieudaną.

Patryk Kun i Igor Strzałek grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy wybrali Luquinhasa, a redaktorzy Jana Ziółkowskiego.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

8.04 Luquinhas

7.31 Jan Ziółkowski

6.33 Steve Kapuadi

6.28 Ruben Vinagre

6.2 Radovan Pankov

5.98 Kacper Tobiasz

5.63 Marc Gual

5.47 Claude Goncalves

5.26 Kacper Chodyna

4.71 Blaz Kramer

4.69 Jurgen Celhaka

4.46 Tomas Pekhart

4.4 Bartosz Kapustka

4.25 Paweł Wszołek

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.