Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechem - niewielka poprawa

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

24.10.2019 21:30

(akt. 27.10.2019 09:09)

W sobotę Legia pokonała w meczu ligowym u siebie Lecha 2:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (6,56 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Po sobotnim meczu cieszą trzy punkty, ale mimo to wcale nie uważamy, że Legia zagrała jakoś znacząco lepiej niż w przegranych meczach z Lechią czy nawet Piastem. Podstawową różnicą był tak naprawdę powrót do dobrej gry w defensywie, a także fakt, że w odróżnieniu od poprzednich spotkań legioniści nie załamali się po utracie gola. Nie bez znaczenia był tu również słabszy niż w ostatnich meczach rywal - obecny Lech, złożony w sporej części z młodzieżowców, jest dziś po prostu drużyną dużo gorszą od aktualnego mistrza i trzeciej drużyny zeszłego sezonu, z którymi ostatnio przegrali „Wojskowi”. Bardzo dobrze funkcjonował w Legii tylko środek obrony kierowany przez Igora Lewczuka oraz środek pola w którym brylował Domagoj Antolić. Prawa strona prezentowała się przeciętnie, lewa przez większość meczu po prostu słabo, a napastnicy, choć nieźle wychodzili na pozycję i dostawali dobre podania, straszliwie razili nieskutecznością. Ciągle daleko tej drużynie do składnej i skutecznej gry i tylko częściowo można to usprawiedliwić plagą kontuzji. O ile Legia potrafiła w sobotę zdominować rywala w środku pola i znacząco ograniczyć liczbę stwarzanych przez niego sytuacji podbramkowych, to trudno powiedzieć, że potrafiła sprawować kontrolę nad meczem, bo przecież w pewnym momencie była wręcz bliska porażki. Głównym problemem był przede wszystkim brak dobrych strzałów w bramkę. O ile ich liczba w tym meczu jest satysfakcjonująca, to takich naprawdę groźnych było bardzo mało. Postęp w stosunku do poprzednich meczów jednak był i daje to jakiś powiew optymizmu na przyszłość, bo przed legionistami w najbliższej przyszłości kilka spotkań z rywalami teoretycznie jeszcze słabszymi od poznaniaków.

Radosław Majecki 6 (6,51 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie wybronił jedną sytuację sam na sam i raz dobrze wyszedł do rywala, by przeciąć dośrodkowanie wzdłuż bramki. Po zmianie stron nie zobaczyliśmy żadnej spektakularnej interwencji, za to bramkarz Legii musiał wyjmować raz piłkę z siatki. Jego winy w tym jednak żadnej nie było. Nie miał wiele pracy, bo dobrze grała większość zespołu w defensywie, więc i podstaw do podniesienia oceny nie ma.

Michał Karbownik 7 (6,72). Zadziwia nas odporność psychiczna tego młodego człowieka. Zimny prysznic, jaki zafundował mu w Warszawie Lukas Haraslin, mocno obnażając braki młodego legionisty, nie wywarł żadnego wpływu na pewność siebie Karbownika. Podobnie jak nie wytrąciła go z równowagi błyskawicznie zarobiona żółta kartka na początku meczu z Lechem. Ustawiony tym razem na prawej obronie osiemnastolatek przez cały mecz radził sobie naprawdę dobrze. Gdy grał na prawej stronie, żadna groźna akcja jego flanką nie przeszła. Gdy przeszedł na lewą stronę, skończyły się od razu ataki Lecha również i w tym sektorze boiska. Dodajmy do tego rozważne i dokładne operowanie piłką. Dobre jej wyprowadzanie i włączanie się do ofensywy, gdzie wypracował jedną kapitalną sytuację Kante, wywalczył jeden rzut rożny i kilka razy dobrze dośrodkował i mamy wszystko, czego wymagamy od bocznego obrońcy. Nie przesadzimy pisząc, że Karbownik był w tym meczu jednym z najlepszych piłkarzy na boisku.

Igor Lewczuk 8 (7,45). Nawet kontuzjowany Lewczuk jest lepszy od większości obrońców Ekstraklasy, a w sobotę był w ogóle najlepszy na boisku. Wygrał nieprawdopodobną liczbę pojedynków, najwięcej piłek odebrał i był w ogóle nie do przejścia, a naprzeciw siebie miał przecież Christiana Gytkjaera, grającego ostatnio regularnie w reprezentacji Danii. Duńczyk w tym meczu poza jedną sytuacją przy stałym fragmencie gry nie istniał, Lewczuk wspierany przez Wieteskę kompletnie wyłączył go z gry. Piłką też operował dobrze, raz tylko stracił ją przy wyprowadzaniu, potrafił nawet zaskoczyć długimi przerzutami na skrzydło. Raz tylko faulował w pobliżu pola karnego. Bardzo dobry mecz doświadczonego stopera Legii, mamy tylko nadzieję, że lekarze wiedzą, co robią, dopuszczając go do gry nie w pełni zdrowego i na zastrzykach, bo nie chcielibyśmy go później stracić na dłuższy czas wskutek pogłębienia się urazu.

Mateusz Wieteska 7 (6,49). Dzielnie sekundował Lewczukowi w obronie, nie mylił się ani przy wyprowadzaniu piłki, ani w grze defensywnej. Radził sobie z Gytkjaerem równie skutecznie jak Lewczuk, choć robił to rzadziej, bo Duńczyk częściej ustawiał się bliżej prawej strony legijnej defensywy. Jedyne drobne zastrzeżenie wobec młodego stopera Legii jest takie, że powinien częściej asekurować słabo grającą lewą flankę, ale przecież nie można tego robić za każdym razem, bo Wieteska miał do wykonania pracę przed bramką Majeckiego, a nie przy linii bocznej. Po dwóch słabych występach wreszcie spisał się tak, jak trzeba.

Luis Rocha 4 (5,13). Wszystkie akcje Lecha szły lewą stroną Legii przez pierwszą godzinę nie tylko dlatego, że grał tam w Lechu Jóźwiak, ale przede wszystkim dlatego, że była ona przez legionistów najsłabiej broniona. Niestety większość winy spada tu na Rochę, który szybko zarobił żółtą kartkę w sposób taki jak zwykle i od tej pory musiał mocno uważać. Efekt był taki, że lechici bezkarnie często przechodzili swoją prawą flanką i dośrodkowywali w pole karne. Po dośrodkowaniu z tej strony padł gol, wcześniej zagranie wzdłuż linii musiał blokować Majecki, przy rzucie wolnym w 30. minucie do stuprocentowej sytuacji doszedł Gytkjaer ze strefy krytej przez Portugalczyka. W ofensywie też Rocha nie zdziałał wiele, wywalczył jeden rzut wolny, jeden rzut rożny, a najlepszą akcję przeprowadził tuż przed zmianą, doskonale wrzucając do Andre Martinsa, który zakończył ją celnym strzałem. Należy jego słabą postawę w defensywie nieco usprawiedliwić, bo nie miał żadnego wsparcia w Novikovasie, ale nie ma co ukrywać, że Portugalczyk zagrał po prostu słabo. Gdy na jego pozycji pojawił się Karbownik, ataki Lecha się skończyły.

Andre Martins 5 (6,71). Podobnie jak w meczu z Piastem Martins wreszcie odkleił się od obrońców i grał nie tylko na własnej połowie, ale i pod polem karnym rywala. Dzięki temu wraz z Antoliciem i Luquinhasem bez trudu zdominowali środek pola. Martins nie tylko odbierał piłkę i ją wyprowadzał, ale potrafił też się pokazać pod bramką przeciwnika i dwa razy mocno i celnie uderzyć, choć niestety w środek bramki. Byłby przez nas dobrze oceniony, gdyby nie zachowanie przy golu. Nie można we własnym polu karnym odpuścić krycia przeciwnika, a Portugalczyk w pewnym momencie przestał w ogóle zwracać na Jevticia uwagę. Niekryty Szwajcar miał mnóstwo czasu, by spokojnie przymierzyć i niestety ten gol obciąża w całości Martinsa, stąd ocena musi zostać obniżona. Miał szczęście, że tym razem legioniści potrafili odrobić straty w odróżnieniu od poprzednich spotkań.

Domagoj Antolić 8 (6,78). Od kilku spotkań zwracamy baczną uwagę na Chorwata, bo nawet jeśli zespół grał słabo i przegrywał, to Antolić należał do najjaśniejszych punktów zespołu. W zeszłą sobotę potwierdził dobrą formę i zagrał chyba swój najlepszy mecz przy Łazienkowskiej. Był zwykle tam, gdzie toczyła się akcja przeciwnika i umiejętnie ją przerywał, do tego nie popełniał błędów przy wyprowadzaniu piłki. Wreszcie grał nie tylko do tyłu i w bok, ale także do przodu, a niekiedy nawet pokazywał się w polu karnym. Miał ogromny udział przy pierwszym golu, odbierając piłkę i rozpoczynając kontrę Legii, przy drugim poszedł na obieg i miał asystę po doskonałym dośrodkowaniu na dalszy słupek. Sam też próbował zdobyć gola, najbliżej był tego po strzale Niezgody w doliczonym czasie gry. Znakomity mecz Chorwata, rządzącego w środkowej strefie boiska. Mamy nadzieję, że tym występem przekona niechętnych sobie kibiców do tego, że w tej rundzie stanowi ważny i cenny element zespołu. Miał dużą szansę nawet zostać graczem meczu.

Paweł Wszołek 6 (7,01). Bardzo dużo razy próbował dośrodkowywać w pierwszej części meczu, były to wrzutki niezłe, ale nie rewelacyjne, poza tą w 44. minucie do Novikovasa, po której Litwin powinien trafić do siatki. Dobrze wspomagał Karbownika w defensywie, przez co prawą stroną Legii poznaniacy nie stwarzali żadnego zagrożenia. Po przerwie był dużo mniej aktywny, oddał jeden celny, ale zbyt lekki strzał, popisał się tylko jednym bardzo dobrym dośrodkowaniem do Niezgody, którego napastnik Legii nie wykorzystał. Po przejściu na prawą obronę w ofensywie pojawiał się rzadko, w defensywie popełnił tylko jeden błąd. W sumie przeciętny mecz Wszołka, ale biorąc pod uwagę, że gra od niedawna po długiej przerwie, nie ma się temu co dziwić.

Arvydas Novikovas 5 (5,97). Z reguły zdobyty gol automatycznie rozgrzesza piłkarza ze wszystkich błędów popełnionych w meczu, ale tym razem tą drogą nie pójdziemy. Litwin dużo psuł w ofensywie, tracił piłki i zmarnował co najmniej jedną dogodną sytuację do zdobycia gola. Z rzeczy pozytywnych popisał się jednym doskonałym dośrodkowaniem do Kante, którego Gwinejczyk na gola zamienić nie potrafił no i oczywiście jego bramka dała Legii wyrównanie, można ją deprecjonować, że „z łatwej pozycji”, ale na tej pozycji trzeba było się najpierw znaleźć. Gol ten równoważy wcześniejsze nonszalanckie zachowania Litwina w ataku, nic jednak nie broni go, jeśli chodzi o brak zaangażowania w defensywę. Nawet nie chcemy wiedzieć, jakie myśli przechodziły przez głowę Aleksandara Vukovicia, gdy reprezentant Litwy w trakcie akcji przeciwnika jego skrzydłem przystawał dziesięć metrów od pola karnego przyglądając się akcji, zamiast pomagać Rochy. Wręcz kuriozalnie zachował się przy rzucie wolnym w 30. minucie, gdy wszyscy piłkarze ruszyli w pole karne, a Novikovas się zupełnie z gry wyłączył, zostawiając Rochę z dwoma rywalami do krycia. Nie musimy na szczęście zastanawiać się, jaką ocenę wystawilibyśmy Litwinowi za cały mecz, gdyby tego bardzo ważnego, wyrównującego gola nie strzelił, ale podziwiamy cierpliwość serbskiego trenera Legii.

Luquinhas 7 (7,32). Skoro Brazylijczyk umie przyjmować piłkę pod kryciem i się z nią obracać, to było wiadomo, że w środku pola za napastnikiem sobie poradzi. No i radził sobie w każdym elemencie, od przyjęcia piłki i jej rozegrania po stwarzanie sytuacji podbramkowych, nie zaniedbywał też pracy w destrukcji. Tradycyjnie już wywalczał stałe fragmenty gry, wypracował stuprocentową sytuację Kante prostopadłym podaniem w pierwszej połowie, bardzo dobrze rozprowadził piłkę przy pierwszym golu. Bardzo mało psuł piłek, można było spokojnie do niego zagrywać, a Brazylijczyk zawsze się przy futbolówce potrafił utrzymać. Brakowało nam jednak prób strzałów w wykonania Luquinhasa, trochę wyglądało to niestety tak, jakby sam w jakość swoich uderzeń nie wierzył. Znów zakończył mecz bez gola i asysty, ale ze znaczącym wkładem w zwycięstwo. Byliśmy zaskoczeni jego zmianą, ale „Vuko” miał tego dnia nosa.

Jose Kante 5 (6,52). Gdy patrzymy na Kante przypomina nam się Sandro Kulenović, którego tak cenił Aleksandar Vuković - dobra gra tyłem pod bramki, wywalczanie rzutów wolnych, dużo lepsze nawet od młodego Chorwata panowanie nad piłką, umiejętność zastawienia się z obrońcą na plecach i gra w defensywie nawet w polu karnym rywala. Na pewno się to serbskiemu szkoleniowcowi podoba, według nas jednak napastnik powinien też grać przodem do bramki i strzelać gole. A przynajmniej chociaż trafiać w bramkę. Gwinejczyk oddał aż siedem strzałów i ani razu Van Der Hart nie musiał interweniować, a kilka razy miał doskonałą pozycję po dobrych podaniach kolegów, jak choćby w 23. i 71. minucie. Napastnik powinien być przede wszystkim skuteczny, dlatego mimo dużego zaangażowania i pracowitości ocenimy występ Kante na zaledwie mocno przeciętny.

Jarosław Niezgoda 6 (6,16). Wychodzenie na pozycję opanował świetnie, gorzej było ze skutecznością. W odróżnieniu od Kante Niezgoda dwukrotnie jednak trafił w bramkę, ale tylko jedno z tych uderzeń sprawiło duże problemy bramkarzowi Lecha. Miał ogromne szczęście przy pierwszym golu, bo pogubił się zupełnie w polu karnym i obrońca wybił mu piłkę spod nóg, na szczęście wprost pod nogi Novikovasa. Wniósł sporo ożywienia, w znaczący sposób zwiększyła się liczba podbramkowych sytuacji właśnie dzięki jego umiejętnemu ustawianiu się w linii obrony i wychodzeniu na wolne pole, ale goli niestety zabrakło.

Maciej Rosołek (7,27) i Walerian Gwilia (5,80) grali zbyt krótko, by ich oceniać, niemniej udział Rosołka w zdobyciu trzech punktów był ogromny, bo zdobył w swoim debiucie zwycięskiego gola.

Za najlepszego legionistę sobotniego meczu Czytelnicy uznali Igora Lewczuka. Przychyliliśmy się do tego wyboru, choć braliśmy też poważnie pod uwagę kandydaturę Domagoja Antolicia.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.45 Igor Lewczuk

7.32 Luquinhas

7.27 Maciej Rosołek

7.01 Paweł Wszołek

6.78 Domagoj Antolić

6.72 Michał Karbownik

6.71 Andre Martins

6.52 Jose Kante

6.51 Radosław Majecki

6.49 Mateusz Wieteska

6.16 Jarosław Niezgoda

5.97 Arvydas Novikovas

5.8 Walerian Gwilia

5.13 Luis Rocha

Polecamy

Komentarze (35)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.