Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechią - mecz przegrany w szatni
14.05.2016 18:11
Gra zespołu 3 (2,51 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Przebieg i rezultat meczu w Gdańsku były znane już półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem, gdy Stanisław Czerczesow ogłosił wyjściową jedenastkę, w której zabrakło czterech piłkarzy z podstawowego składu, rozbijając przy tym kluczową dla „Wojskowych” formację obronną. Założenie było takie, że można przegrać bitwę, by wygrać wojnę. Nastrój odpuszczenia meczu udzielił się w większości niestety również piłkarzom, zarówno tym na co dzień grającym w wyjściowym składzie, jak i rezerwowym. Tym ostatnim trzeba się mocno dziwić, bo mieli doskonałą szansę pokazania się trenerowi, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że dotychczas rosyjski trener rzadko stosował rotację na poziomie Henninga Berga, więc grając raz w miesiącu trudno mówić o jakimkolwiek rytmie meczowym w ich przypadku. Gdy takich zawodników na boisku znalazło się równocześnie kilku, można było tylko zastanawiać się z jakim bagażem goli Legia wyjedzie z Gdańska. Skończyło się na dwóch, czyli podobnie jak w Lubinie i lepiej niż w Niecieczy, co w tym zestawieniu personalnym w sumie katastrofą nie było. Legioniści niestety, na przekór kibicom śpiewającym „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz”, walki w tym meczu nie podjęli w ogóle i poddali się już po utracie pierwszej bramki, a po czerwonej kartce dla Igora Lewczuka oba zespoły starały się tylko dograć rozstrzygnięte już spotkanie do końca.
Arkadiusz Malarz 5 (3,60 - ocena Czytelników). Oba wpuszczone strzały z dużej odległości, ale bardzo trudne do obrony. Poza tym interweniował jeszcze dwa razy w pierwszej połowie. Nie ponosi winy za żadną z utraconych bramek.
Artur Jędrzejczyk 3 (2,92). Zawalona pierwsza bramka, bo to on odpowiadał za krycie Sławomira Peszki, a był przy nim wyraźnie spóźniony. Jedno dobre otwierające podanie pod koniec pierwszej połowy, bardzo dużo strat przy wyprowadzaniu piłki i niecelne dośrodkowania. Nie radził sobie ani z Peszką, ani z Grzegorzem Kuświkiem. Nieco lepiej zaprezentował się po przejściu na pozycję stopera, ale wtedy Lechia odpuściła już sobie konstruowanie dalszych ataków.
Igor Lewczuk 2 (2,02). Można powiedzieć, że znalazł wreszcie swojego pogromcę, bo Kuświk wygrywał z nim dużo starć w ciągłej fizycznej walce. Lewczuk zbyt często musiał ratować się faulami i w konsekwencji zarobił dwie żółte kartki i już po godzinie gry potężnie osłabił zespół. Zapewne nie tym fatalnym występem wypisał się z wyjazdu na Euro, ale ułatwił Adamowi Nawałce podjęcie decyzji o tym, że nie zobaczymy stopera Legii we Francji. Szkoda, drugiej takiej szansy w życiu zapewne mieć już nie będzie.
Adam Hlousek 3 (2,97). Do Legii trafił z opinią jednego z najgorszych stoperów Bundesligi. Nic w tym dziwnego, bo jest lewym obrońcą, a w środę udowodnił, że jako stoper grać nie potrafi i nie jest żadną alternatywą dla Michała Pazdana i Jakuba Rzeźniczaka. Zaczął mecz od koszmarnego błędu, potem przegrywał niemal każdy pojedynek z Kuświkiem, miał ogromne problemy z czytaniem gry i właściwym ustawianiem się. Nieco lepiej zaprezentował się pod koniec meczu w parze z „Jędzą”, ale jak wspominaliśmy, gdańszczanie zdecydowanie już wtedy odpuścili. Cytując klasyka: eksperyment wykonany, lecz niestety nieudany.
Tomasz Brzyski 3 (2,14). Jedno dobre dośrodkowanie z gry i zaledwie jedno naprawdę udane z rzutu wolnego przy wcale niemałej liczbie bitych przez niego stałych fragmentów gry. Jedna ważna interwencja w defensywie w pierwszej połowie, sporo spóźnień i błędów w kryciu. Lata lecą, a brak regularnej gry też nie pomaga.
Stojan Vranjes 2 (2,00). Jeden z tych, który powinien wypruć żyły, by pokazać, że powinien liczyć się w walce o pierwszy skład. Niestety, zagrał w stylu do którego nas przyzwyczaił - grając jako najbardziej cofnięty z pomocników poruszał się po boisku powoli, nie wspierał należycie obrońców, nie przesuwał się po szerokości boiska. Podejmował walkę tylko wtedy, gdy akcja przebiegała w jego pobliżu i w ten sposób udało mu się kilka udanych odbiorów zaliczyć, tyle, że po nich bardzo często podawał niecelnie. Po wejściu Michała Kopczyńskiego przesunął się wyżej i stał się znacznie bardziej aktywny, udało mu się kilka razy precyzyjnie wyprowadzić piłkę, a nawet wejść w pole karne, tyle że dryblerem nie jest, więc i zagrożenia dla bramki Lechii nie stworzył. W końcówce meczu oddał niecelny strzał. Dużo kontaktów z piłką, ale niewiele było z tego pożytku.
Guilherme Costa Marques 4 (3,24). Bez wątpienia grał na nieco wyższym poziomie niż większość kolegów. Przy wyprowadzaniu piłki był chyba jedynym legionistą, który miał więcej zagrań do przodu celnych niż nieudanych, tyle że rzadko przy tej piłce się znajdował. Spore zastrzeżenia należy mieć do gry w obronie, mało miał odbiorów, łatwo dał się ograć przy drugim golu. Nie wyglądało na to, by grał w środę ze stuprocentowym zaangażowaniem. Zszedł z kontuzją, na szczęście niezbyt groźną, bo bierze już udział w treningach i będzie zapewne gotowy na mecz z Pogonią.
Michał Masłowski 2 (1,51). Zaczął od dwóch udanych odbiorów w pierwszych dziesięciu minutach, potem jego gra w defensywie była słabiutka. Wyglądało to jak markowane powolne przesuwanie w znacznej odległości od przeciwnika, w żaden sposób nie przeszkadzające mu grze. Przez całą godzinę raz udało mu się dobrze wyprowadzić piłkę pod pole karne Lechii, w pozostałych przypadkach ją tracił lub podawał niecelnie. Oddał jeden nieudany strzał w doskonałej sytuacji stworzonej mu przez Nemanję Nikolica. W założeniach zapewne miał grać cały mecz, by dać odpocząć piłkarzom podstawowego składu, ale rosyjski trener zdjął go już po godzinie, bo najwyraźniej nie mógł patrzeć na to, co robił „Masło” na boisku. My też nie mogliśmy.
Michaił Aleksandrow 4 (2,10). Przez pierwsze pół godziny był najaktywniejszym i najlepszym piłkarzem Legii. Starał się być zawsze pod grą, prawie każda akcja odbywała się z jego udziałem, oddał dwa niecelne strzały. Może nie było w tym wiele jakości, ale Bułgarowi w odróżnieniu od większości kolegów naprawdę chciało się grać. Energii i chęci starczyło mu jednak tylko na te pół godziny. Potem zobaczyliśmy znacznie gorsze oblicze Aleksandrowa, przede wszystkim z zakresu gry defensywnej. Bułgar do tej pory nie musiał aż tak bardzo wykazywać się w grze obronnej, byśmy mogli ocenić, co rzeczywiście potrafi w tym zakresie. Teraz wiemy, że bronić po prostu nie umie, nie czyta gry w defensywie, nie ustawia się jak trzeba i łatwo daje się mijać. Doceniamy jednak, że naprawdę starał się grać na tyle, na ile potrafi. O niewielu legionistach w środę można było to powiedzieć.
Kasper Hamalainen 2 (2,89). Tak jak o Bułgarze można powiedzieć, że się bardzo starał, tak o Finie trzeba powiedzieć coś dokładnie przeciwnego. Jedno udane rozegranie na początku meczu, jeden udany odbiór na początku drugiej połowie. Kilka strat, jeden bardzo kiepski strzał i bardzo dużo spaceru i przebywania poza grą, zwłaszcza po zmianie stron. Postawa Hamalainena w tym meczu była chyba najlepszą egzemplifikacją, jak bardzo niektórzy legioniści przeszli obok meczu.
Nemanja Nikolić 4 (2,52). Nikolić to piłkarz, o którym dla odmiany nigdy nie można powiedzieć, że nie chce grać w piłkę, bo zawsze stara się pokazywać do gry i domaga się podań. I w pierwszej połowie tak faktycznie było. Popełnił kilka prostych błędów technicznych, ale też miał kilka zagrań bardzo udanych, w tym kapitalne podanie do Michała Masłowskiego, po którym pomocnik „Wojskowych” powinien zdobyć gola, a nie trafił nawet w bramkę. Była to najlepsza akcja Legii w całym meczu. Węgier miał też swoją szansę po dośrodkowaniu Brzyskiego z rzutu wolnego, ale w ostatniej chwili ubiegł go obrońca. Po przerwie miał trzy nieudane kontakty z piłką, a po utracie drugiego gola dał już też sobie spokój z nieustannym bieganiem. Przy grze w dziesiątkę i rozstrzygniętym wyniku meczu nie było sensu trzymać go dłużej na boisku w perspektywie niedzielnego meczu z Pogonią.
Oceny zmienników:
Michał Kopczyński 2 (2,38). Najlepsze zagrania „Kopy” w tym meczu to wybijanie piłki spod nóg rywala. Najgorsze natomiast, gdy dostał piłkę i miał ją podać, bo robił to często niecelnie. Nie był gorszy od Vranjesa, choć i zadanie miał już ułatwione, bo rywal nie był tak zdeterminowany.
Bartosz Bereszyński 4 (2,59). Wszedł na prawą pomoc przy rozstrzygniętym wyniku meczu i rzeczywiście starał się pokazać. Nie umniejsza tego fakt, że Lechia w końcówce już odpuściła, dzięki czemu „Beresiowi” było trochę łatwiej. Nie miał wielu kontaktów z piłką, ale gdy ją dostał, miał zdecydowanie więcej zagrań udanych niż zepsutych. Niezłe wyprowadzanie piłki, jedno dobre dośrodkowanie. Jedyny ze zmienników, który coś wniósł do gry i naprawdę starał się pokazać trenerowi z dobrej strony. Biorąc pod uwagę postawę całej Legii w środę, to i tak sporo.
Łukasz Broź 3 (2,28). Lechia w końcówce meczu przestała atakować, więc prawy obrońca Legii niewiele miał do roboty po wejściu na boisko. Nie pokazał jednak niczego pozytywnego przy wyprowadzaniu piłki, przy której bardzo rzadko zresztą bywał, raz tuż przed końcowym gwizdkiem dał się łatwo ograć rywalowi.
Wybór najlepszego legionisty meczu, w którym znaczna część drużyny grała na pół gwizdka, a trener wkalkulował porażkę w nim już przed jego rozpoczęciem nie ma większego sensu. Najwyższą indywidualną ocenę od Czytelników i od redakcji za to spotkanie otrzymał Arkadiusz Malarz.
Oceny Czytelników:
Arkadiusz Malarz 3,60
Guilherme Costa Marques 3,24
Adam Hlousek 2,97
Artur Jędrzejczyk 2,92
Kasper Hamalainen 2,89
Bartosz Bereszyński 2,59
Nemanja Nikolić 2,52
Michał Kopczyński 2,38
Łukasz Broź 2,28
Tomasz Brzyski 2,14
Michaił Aleksandrow 2,10
Igor Lewczuk 2,02
Stojan Vranjes 2,00
Michał Masłowski 1,51
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.