Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Leicester City – niesamowita defensywa

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

02.10.2021 23:59

(akt. 03.10.2021 08:19)

W czwartek Legia w drugim meczu fazy grupowej Ligi Europy pokonała przy Łazienkowskiej Leicester City 1:0 i utrzymała prowadzenie w swojej grupie. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 8 (7,17 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Trójka defensywnych pomocników w podstawowym składzie sugerowała przysłowiowy „autobus” od pierwszych minut. Nic takiego nie miało miejsca. To Legia nieoczekiwanie zaatakowała na początku spotkania i po dwóch akcjach Johanssona było groźnie w polu karnym Leicester. Goście stworzyli sobie później kilka okazji, ale na szczęście Patson Daka miał w czwartek ogromne problemy z trafieniem w bramkę. W odróżnieniu od niego Mahir Emreli po przepchnięciu obrońcy oddał zaskakujący celny strzał i na stadionie wybuchł szał radości. W pierwszej połowie gra była wyrównana, niekiedy nawet z przewagą „Wojskowych”, czego nikt się przed meczem nie mógł spodziewać, w końcu rywalem była drużyna z Premier League i zdobywca Pucharu Anglii, Leicester oddało przed przerwą ledwie jeden celny strzał, który był w zasadzie podaniem głową do bramkarza. Po zmianie stron zgodnie z oczekiwaniem goście przycisnęli, ale zagrożenie stwarzali niemal wyłącznie po stałych fragmentach gry. Legioniści bronili się niezwykle umiejętnie, kapitalny mecz zagrali Artur Jędrzejczyk i Maik Nawrocki, a po przerwie do ich poziomu dorównał niezbyt pewny na początku spotkania Mateusz Wieteska. Im większą liczbą zawodników atakowali goście, tym większa była szansa na przeprowadzanie kontrataków, zwłaszcza że na boisku pojawił się Lirim Kastrati, którego żaden obrońca angielskiej drużyny dogonić nie był w stanie. Takie kontry mistrzowie Polski przeprowadzili trzy i każda z nich mogła skończyć się golem – strzał Emrelego został zablokowany, uderzenie Kastratiego zbił na słupek Schmeichel, a Pekhart przestrzelił. Znakomita gra defensywna, dyscyplina taktyczna, zaangażowanie i pomysł na grę przyczyniły się do sensacyjnego zwycięstwa Legii z drużyną, której wartość kilkakrotnie przekracza wszystkie polskie ligi razem wzięte, a jeden Tielemans czy Maddison jest wyceniany dwa razy wyżej od całej kadry mistrzów Polski. Czwartkowe zwycięstwo to z pewnością największe osiągnięcie Legii w europejskich pucharach od czasu gry w Lidze Mistrzów. Dobrą grę „Wojskowych” komplementowali po meczu wszyscy, począwszy od rywali a skończywszy na angielskiej prasie.

Cezary Miszta 6 (7,07 - ocena Czytelników). Zaczął od dobrego piąstkowania, chwilę później przy kolejnym zaliczył pusty przelot, co wyraźnie zniechęciło go do dalszych prób wychodzenia z bramki. Bramkarz nie może być przywiązany do linii, musi dominować w powietrzu na przedpolu własnej bramki, bo znacząco utrudnia to zadanie obrońcom, przede wszystkim przy stałych fragmentach gry. Na szczęście defensywa Legii w czwartek zagrała świetny mecz, Leicester oddało ledwie cztery celne strzały i tylko przy jednym Miszta musiał naprawdę się wykazać – trzeba przyznać, że jego interwencja po strzale głową z kilku metrów była naprawdę znakomita. Oprócz gry na przedpolu do poprawy jest też gra nogami, dokładność podań na poziomie 30% to zła statystyka. Dużo nauki przed nim, ale obrony strzału głową Vestegaarda nie zapomnimy. Według Whoscored Miszta był najlepszym graczem meczu, ale to więcej mówi o kiepskiej jakości algorytmu tej strony, niż o występie polskiego bramkarza.

Artur Jędrzejczyk 9 (7,86). Król defensywy. Daka szybko zapoznał się z siłą „Jędzy” i jego umiejętnościami gry w powietrzu i dał sobie spokój z wchodzeniem w pole karne jego stroną. Ani jednego błędu w defensywie, kapitalne interwencje, świetne krycie i czytanie gry, znakomita współpraca z partnerami i ani jednej straty na własnej połowie. W pierwszej fazie meczu, gdy Legia prowadziła grę, kapitan Legii brał się również za wyprowadzanie piłki, z całkiem dobrym skutkiem. Jedyne do czego możemy mieć zastrzeżenia, to dokładność podań, zwłaszcza dłuższych. „Jędza” spokojnie stwierdził, miał okazję mierzyć się z mocniejszymi rywalami, nie ma jednak co deprecjonować jego postawy w czwartkowym meczu. Zagrał po prostu fantastyczne spotkanie, jak na kapitana drużyny i lidera defensywy przystało.

Mateusz Wieteska 7 (7,33). Nie zaczął dobrze czwartkowego meczu. Stracił piłkę tuż przed polem karnym, na szczęście później zdołał zablokować strzał. Trzy razy w tym meczu zdołał mu uciec rywal i oddać strzał, na szczęście były to zazwyczaj uderzenia niecelne, ruchliwość Paki sprawiała spore problemy Wietesce. Nic w tym dziwnego, bo w swojej karierze z rywalami tej klasy nigdy nie miał okazji się mierzyć, a grając jako środkowy w trójce ma zawsze najtrudniejsze zadanie. Im dłużej jednak trwał mecz, tym pewniejszy był Wieteska, zablokował trzy strzały, dwa razy wybił piłkę tuż sprzed bramki, przez ostatnie pół godziny nie popełniał już żadnych błędów. Dokładnie operował piłkę wyłączywszy feralną próbę wyprowadzenia na początku meczu, raz w drugiej połowie popisał się doskonałym przerzutem na prawe skrzydło do Johanssona. Dobry w sumie mecz Wieteski, choć przyćmili go z pewnością w tym meczu pozostali obrońcy.

Maik Nawrocki 9 (8,67). Występ na tym samym poziomie jak Jędrzejczyka, czyli znakomity. Nie gorzej od kapitana Legii się ustawiał, blokował strzały, odbierał piłkę, od niego zaczęła się akcja bramkowa. Nie dominował tak w powietrzu jak „Jędza” i nie demolował tak rywali, za to zdecydowanie dokładniej podawał. Niesamowite postępy robi dwudziestolatek, który pół roku temu siedział na ławce Warty Poznań, a dziś daje lekcję futbolu zawodnikom z Premier League. Wszyscy legioniści w czwartek zagrali na dobrym poziomie, ale Nawrocki z pewnością należał do najlepszych aktorów tego starcia.

Mattias Johansson 8 (7,91). Zaczął mecz od dwóch znakomitych rajdów, pierwszy sam próbował zakończyć strzałem, przy drugim doskonale wystawił piłkę Martinsowi, przed przerwą przeprowadził jeszcze jedną akcję i po jego dośrodkowaniu był rzut rożny. Szwed imponował też w defensywie, nie przypominamy sobie ani jednego jego błędu, niewiele też miał strat przy wyprowadzaniu piłki, szwankowała natomiast dokładność podań. Szkoda, że zdrowie Johanssonowi nie dopisuje i musiał przedwcześnie opuścić boisko, bo widać, że nieprzypadkowo jest reprezentantem kraju siedemnastej drużyny świata. Jeśli będzie zdrowy, to z całą pewnością prawe wahadło nie będzie funkcjonować gorzej, niż gdy grał na nim Juranović. Bardzo dobry występ.

Andre Martins 6 (6,73). Zaczął od dwóch strzałów po akcjach Johanssona, pierwszy został zablokowany i Legia miała rzut rożny, drugi był celny, ale bardzo lekki i nie sprawił kłopotów bramkarzowi. Kilka piłek przejął, podawał dokładnie, ale rzadko przyspieszał grę podaniami na jeden kontakt. Raz wszedł w pole karne na dobre dośrodkowanie Emrelego, ale przy jego wzroście trudno było wygrać pojedynek główkowy z angielskimi obrońcami. Widać, że nie jest w pełni sił po kontuzji, być może trener Michniewicz nawet zbyt długo czekał ze zmianą Portugalczyka. Swoją cegiełkę do zwycięstwa dołożył, ale zagrał przeciętnie.

Bartosz Slisz 7 (7,60). Pomysł z ustawieniem Slisza wyżej daje efekty, bo młody Polak zamiast skupiać się wyłącznie na destrukcji może biegać od bramki do bramki i po całej szerokości boiska, a kondycję ma jak mało kto. Sporym zaskoczeniem dla graczy Leicester były jego wejścia prawą stroną i dokładne podania – dwa razy obsłużył nimi Emrelego, za pierwszym razem sędzia podniósł chorągiewkę, ale Slisz na spalonym nie był i gdyby Azer wykorzystał sytuację, miałby asystę, przy drugim takim prostopadłym podaniu Emreli uderzył celnie, ale słabo. Dwa razy na początku spotkania stracił piłkę w dryblingu, potem jeszcze dwa błędy techniczne mu się zdarzyły, ale w sumie z piłką przy nodze radził sobie naprawdę dobrze, imponował też dokładnością podań i to wcale nie wyłącznie do tyłu. W defensywie umiejętnie wspomagał obrońców, tylko raz dał się minąć. Dobry mecz Slisza, najlepszego z trójki defensywnych pomocników, który potrafił w czwartek swoje niedostatki w technice przykryć wybieganiem, ruchliwością, odpowiedzialnością i zaangażowaniem.

Ihor Charatin 6 (6,95). Ukrainiec był skupiony głównie na destrukcji, umiejętnie zbierał odbite piłki, ale też dwa razy faulował rywala niedaleko własnej bramki, z czego raz tuż przed linią pola karnego. W pierwszej połowie próbował przyspieszać akcje grając na jeden kontakt, ale tuż przed przerwą popełnił ogromny błąd przy wyprowadzaniu piłki pod własnym polem karnym i Leicester miało doskonałą sytuację. Zniechęciło to chyba Charatina do szukania ryzykownych rozwiązań, po zmianie stron szukał najczęściej zagrań bezpiecznych lub długich wybić, miał zdecydowanie najniższy procent celnych podań spośród wszystkich pomocników. Przeciętny mecz Ukraińca, który na razie zgrywa się zresztą drużyny i musi minąć trochę czasu, by wkomponował się w taktykę zespołu.

Filip Mladenović 6 (5,75). Serb szuka formy z zeszłego sezonu, ale na razie znaleźć jej nie może, w dodatku sporo traci w meczach z mocnymi rywalami, gdy nie ma swobody i jest przywiązany do rygorów taktycznych skupionej na defensywie drużyny. Lewa flanka Legii nie stwarzała zagrożenia pod bramka Leicester, Mladenović rzadko przekraczał własną połowę i widać było, że taki styl gry mu raczej nie odpowiada. Miał kilka bardzo dobrych interwencji w defensywie, ale trzykrotnie też nie nadążył za rywalem, który mógł sobie stworzyć dobrą sytuację – na szczęście trójka obrońców radziła sobie w czwartek z każdym dośrodkowaniem. Miał też kilka strat, z czego jedną pod własną bramką, ale piłką w sumie operował dość odpowiedzialnie i zazwyczaj podawał dokładnie. Jego nieliczne tym razem dośrodkowania nie sprawiały kłopotów obrońcom Leicester. Zagrał przeciętnie, ale nie słabo – w czwartek słabych legionistów na boisku nie było.

Josue Pesqueira 8 (7,70). Hohoho. Może narwaniec, może niezbyt szybki, może z problemami kondycyjnymi, ale w piłkę to ten facet grać umie, a do tego zawsze ma głowę w górze. Jak nie wiesz, co zrobić z piłką, podaj do Josue, on będzie wiedział. Portugalczyk nic sobie nie robił z nacisków mocniejszych fizycznie rywali, pewnie wyprowadzając piłkę i doskonale grając na jeden kontakt, gdy było trzeba spowalniał i rozciągał grę, by w innej sytuacji „z klepy” ją przyspieszyć, jak choćby podaniem do Emrelego przy golu. Trzy podania kluczowe i dokładność zagrań na najwyższym poziomie. Przez pierwszą godzinę nie odpuszczał też w defensywie, potem siły go opuściły i trochę zniknął z pola widzenia, chyba trzeba było zmienić go nieco wcześniej. Nie zmienia to jednak naszej wysokiej oceny gry Josue – jest to zupełnie inny piłkarz niż Kapustka, którego miał zastąpić, ale przy odpowiednim wkomponowaniu w taktykę jest nie mniej pożyteczny dla drużyny jako kreator i reżyser gry.

Mahir Emreli 9 (8,62). Ledwie przyszedł do Legii, a już wylądował w notesach zachodnich skautów, po meczu z Leicester można być pewnym, że w Anglii będą się przypatrywać jego grze. Azer nic sobie nie robił z atakujących go obrońców, świetnie zastawiał się z piłką, doskonale odgrywał – prawie dziewięć na dziesięć jego podań było celnych, prawie nie tracił piłek, a przede wszystkim był niezwykle ruchliwy i umiał znaleźć sobie pozycję do strzału. Kilku sytuacji nie wykorzystał, bo jego strzały zazwyczaj blokowano, ale tą jedną najważniejszą będziemy długo pamiętać, gdy przepchnął obrońcę Leicester i zaskakująco uderzył od słupka do bramki – nawet Kasper Schmeichel był przy tym strzale bezradny. Emreli przydał się też kilka razy pod własną bramką, wybijając piłkę po stałym fragmencie gry. Sił mu w końcówce już brakowało, został zmieniony w końcówce, ale jak się tyle biega i szuka sobie przestrzeni do gry, to musi kosztować. Świetny mecz Emrelego, który w europejskich pucharach jest wręcz nie do zastąpienia – to jego szósty gol w tych rozgrywkach.

Lirim Kastrati 8 (7,41). Ma Czesław Michniewicz swoje Ferrari. Jak się rzuci Kastratiemu piłkę na wolne pole, to nie dogoni go nikt, a do tego reprezentant Kosowa potrafi sobie przekładać w polu karnym obrońców. Dwa rajdy, po których mogły paść dwa gole, za pierwszym razem jego strzał zbił na słupek Schmeichel, bądź co bądź czołowy bramkarz Europy, za drugim jego doskonałego podania nie wykorzystał Pekhart, a to wszystko w nieco ponad dwadzieścia minut. Świetna zmiana.

Joel Abu Hanna (6,26), Rafael Lopes (6,32) i Tomas Pekhart (5,41) grali zbyt krótko, by ich oceniać. Z tej trójki na pochwały zasłużył Portugalczyk, który dwa razy świetnym prostopadłym podaniem wypuścił na wolne pole Kastratiego.

Najlepszym legionistą czwartkowego meczu Czytelnicy wybrali Maika Nawrockiego, a redaktorzy Artura Jędrzejczyka.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

8.67 Maik Nawrocki

8.62 Mahir Emreli

7.91 Mattias Johansson

7.86 Artur Jędrzejczyk

7.7 Josue Pesqueira

7.6 Bartosz Slisz

7.41 Lirim Kastrati

7.33 Mateusz Wieteska

7.07 Cezary Miszta

6.95 Ihor Charatin

6.73 Andre Martins

6.32 Rafael Lopes

6.26 Joel Abu Hanna

5.75 Filip Mladenović

5.41 Tomas Pekhart

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.