Oceny piłkarzy Legii za mecz z Ordabasami – problemy z koncentracją pod obydwoma bramkami
31.07.2023 23:55
Gra zespołu 6 (5,39 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Wiadomo było, że nie będzie to łatwy mecz – długi lot do Azji Środkowej, którą UEFA uznaje za Europę, wysokie temperatury w stepowym kraju, gdzie nawet późnym wieczorem są 34 stopnie i rywal do tych warunków przyzwyczajony. Ordabasy to lider ligi kazachskiej, uznawanej za słabą, ale jak pokazał niejeden mecz w europejskich pucharach, nie tak słabą jak się niektórym wydaje. Tego samego dnia szósty w tabeli tej ligi Toboł ograł na wyjeździe FC Basel, a Szwajcarzy do dziś pewnie nie wyszli z szoku. Trener Runjaić nieco zaskoczył składem stawiając na większą liczbę piłkarzy defensywnych w pomocy i generalnie na wyższy skład, najwyraźniej przywiązując dużą wagę do gry w powietrzu w tym meczu. Gospodarze znani byli z dobrego wykonywania stałych fragmentów gry, ale też i problemów przy ich bronieniu. Legioniści choć z racji ekstremalnych warunków pogodowych nie zastosowali swojego zwykłego pressingu na obrońcach, to i tak od początku zdominowali rywali, częściej utrzymywali się przy piłce i stworzyli sobie przed przerwą więcej sytuacji podbramkowych. Niestety gola, po ogromnym błędzie Tobiasza zdobyli gospodarze. Po zmianie stron szybko padła po stałym fragmencie gry druga bramka dla Kazachów i wydawało się, że mecz skończy się dla legionistów bardzo źle. Tym bardziej, że Ordabasy mogły jeszcze wynik podwyższyć. Legioniści natomiast mieli mnóstwo okazji do zdobycia bramki, ale skuteczności im przez pierwszą godzinę brakowało. Trener zauważył, że dotychczasowy skład goli nie gwarantuje, dokonał zmian i legionistom udało się straty odrobić. Co istotne, to „Wojskowi” byli zdecydowanie bliżsi wygranej od Kazachów, którzy co ciekawe wytrzymali mecz kondycyjnie gorzej od legionistów. Legia była w czwartek zespołem zdecydowanie lepszym, dominującym na boisku, stwarzającym więcej sytuacji i lepiej grającym w piłkę, zabrakło jednak koncentracji w decydujących momentach pod obydwoma bramkami. Mecz siłą rzeczy nie stał na wysokim poziomie, dodatkowo psuli go niedoświadczeni sędziowie z Islandii podejmujący błędne decyzje i dopuszczający do ostrej gry. Najwyraźniej zaszkodziło im prawie osiem tysięcy kilometrów podróży połączone z wybitnie nieislandzką pogodą w Szymkencie. Remis należy uznać w tych okolicznościach za całkiem dobry wynik. Na własnym boisku przy normalnej pogodzie „Wojskowi” będą w czwartek zdecydowanymi faworytami, jeśli poprawią koncentrację, Kazachowie raczej nie będą w stanie niczym im zagrozić.
Kacper Tobiasz 3 (3,46 - ocena Czytelników). Obronił dwa strzały, jeden z bliska, drugi z dystansu, przy drugim golu nie miał nic do powiedzenia. Ale utraty pierwszej bramki wybaczyć nie sposób. Nie rozumiemy, jak można tak źle obliczyć lot piłki i wyskoczyć w niewłaściwym momencie, a przecież piłka nie leciała ani zbyt szybko, ani nie miała jakiejś dziwnej rotacji. Nie pierwsza to w karierze piłka „za kołnierz” Tobiasza i chyba nad czymś tu trenerzy Legii muszą z młodym bramkarzem poważnie popracować. Gdyby nie ten głupio stracony gol, poziom stresu przez cały mecz w Szymkencie byłby u legionistów i kibiców zdecydowanie mniejszy. Po przerwie mógł dostać zresztą kolejnego loba, na szczęście tym razem rywal w bramkę nie trafił i dobrze, bo trzech goli by Legia w czwartek zapewne już nie odrobiła.
Radovan Pankov 4 (4,17). Choć za pierwszego gola Pankov ogłonie odpowiedzialności nie ponosi, to nie zachował się dobrze w tej sytuacji, bo raz, że złamał linię spalonego, dwa to on powinien pierwszy dojść do piłki. W ogóle miał w tym meczu sporo przykładów niezdecydowania przy dłuższych podaniach rywali. Tyle razy mówi się obrońcom „nie puszczaj piłki w kozioł”, a Serb jakby o tym nigdy nie słyszał, za każdym razem czekał, aż futbolówka spadnie na ziemię i dopiero wtedy próbował ją zagrać. W pierwszej połowie dwa razy ratował się faulem blisko pola karnego i raz stracił piłkę na swojej połowie. Po przerwie dał kolejną dobrą okazję rywalom do zdobycia trzeciej bramki, ale Tobiasz tym razem poradził sobie ze strzałem. Robił wrażenie bardzo niepewnego i w obronie i przy wyprowadzaniu piłki. Słaby mecz Serba, ale z pewnością też trochę czasu musi zająć jego zgranie z resztą formacji obronnej.
Rafał Augustyniak 6 (6,33). Solidny mecz w pierwszej połowie, choć pewnie i jego ustawienie przy długim podaniu rywala przy pierwszym golu mogło być lepsze. Generalnie to jednak właśnie Augustyniak był głównym filarem obrony Legii w czwartkowym meczu. Wygrywał regularnie pojedynki z Kazachami, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu, nie popełnił ani jednego błędu przy wyprowadzaniu piłki. Mało tego, to on napędzał dobrymi wyprowadzeniami piłki akcje w końcówce, a od jego znakomitego długiego podania zaczęła się akcja dająca Legii drugiego gola. Pewnie dostałby wyższą ocenę, ale dwie sytuacje nam na podniesienie jej nie pozwoliły. W końcówce to on ostro faulował rywala tuż przed polem karnym i miał mnóstwo szczęścia, że sędzia to zignorował. Poza tym przy drugim golu to on na początku akcji krył Mbodja, potem został w strefie i nie poszedł za rywalem – najwyraźniej zabrakło komunikacji i zawiodło tu przekazanie, choć zdecydowanie bardziej winnym w tej sytuacji wydaje się Celhaka. Generalnie jednak był to niezły mecz stopera Legii, który znów nie zszedł poniżej przyzwoitego poziomu.
Artur Jędrzejczyk 5 (5,17). Przyzwoity mecz w obronie, ale sporo problemów z dokładnym wyprowadzaniem piłki, zresztą rzadko się za to brał, nie wspierając po lewej stronie Kuna w rozgrywaniu do przodu tak, jak przyzwyczaił nas do tego Ribeiro, przez co lewe wahadło w ofensywie praktycznie nie istniało. Niestety jego wzrost nie za wiele przydał się przy stałych fragmentach gry, bo był potwornie nieskuteczny – miał trzy bardzo dogodne okazje do trafienia do siatki, nie wykorzystał żadnej. „Jędza” gola nie strzelił od ponad czterech lat. Przy pierwszym golu to jemu urwał się Sadowskij, ale gdyby nie złe ustawienie Pankova, to Białorusin byłby na spalonym. Występ mocno przeciętny, ze szczególnym naciskiem na zmarnowane sytuacje podbramkowe.
Paweł Wszołek 7 (6,67). Wypracował trzy dobre okazje kolegom, padł z nich tylko jeden gol, w dodatku ze spalonego, bo kolano Kramera wystawało za linię piłki, ale sędzia tego nie zauważył. Wszołek dwa razy też uderzał na bramkę, jedną doskonałą sytuację zmarnował, za drugim razem uderzenie zablokowali rywale. Jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy piłkarz na boisku. Jak zwykle doskonale poruszał się bez piłki, wychodził na pozycję i dogrywał w pole karne, koledzy byli jednak w czwartek wyjątkowo nieskuteczni. Ocena mogła być nawet wyższa, gdyby nie błąd w obronie, po którym Isłamachan miał doskonałą okazję do zdobycia trzeciej bramki. Na szczęście Kazach uderzył nad poprzeczką.
Bartosz Slisz 7 (5,96). Bardzo dobra gra w pierwszej połowie, mnóstwo przejętych i odebranych piłek w środku pola, solidne wyprowadzanie piłki i gra do przodu, jeden wywalczony rzut rożny, najlepszy obok Wszołka i Augustyniaka piłkarz Legii w pierwszej połowie. Po zmianie stron zaczął od przecięcia piłki w polu karnym, które o mało nie skończyło się samobójem. O ile w defensywie nadal grał solidnie, to w rozegraniu zdarzało mu się coraz więcej niedokładnych podań, zwłaszcza w końcowej fazie meczu. Generalnie był to dobry mecz Slisza. Gdy weźmiemy pod uwagę, że przez większość meczu obok niego grał bardzo pasywny Celhaka, to trzeba zauważyć, że Polak wręcz w pojedynkę zneutralizował środek pola Ordabasów.
Jurgen Celhaka 3 (2,91). Ideę trenera rozumiemy, Legia miała przejmować dużo piłek w środku pola i wygrywać w nim powietrzne starcia, a także dobrze bronić przy stałych fragmentach gry. Plan sobie, życie sobie. Albańczyk w pierwszej połowie w ogóle w defensywie nie zaistniał, a co gorsza przy wyprowadzaniu piłki wręcz uciekał od niej, byle jej nie dostać. Zapadł nam w pamięci moment, gdy Celhaka wręcz odsuwał się od wyprowadzającego piłkę Slisza lub Augustyniaka, nie wiedząc, co ma właściwie w takiej sytuacji zrobić. Z tego też powodu przed przerwą zapamiętaliśmy ledwie jedno dobre wyjście z piłka Celhaki. Po przerwie Albańczyk nieco częściej chciał dostać piłkę, ale kończyło się to stratami, za to dwa razy dobrze się spisał w obronie. W dużej części naszym zdaniem należy winić go za drugiego straconego gola. Widział, że Mbodj przed nim wbiega w pole bramkowe, ale nie poszedł za nim, by utrudnić mu dojście do piłki. Eksperyment wykonany, lecz niestety nieudany, zapewne szybko kolejnej takiej szansy w pierwszym składzie Albańczyk nie dostanie po bardzo słabym występie w Szymkencie.
Patryk Kun 5 (4,87). Lewy korytarz Legii i zarazem prawy korytarz Ordabasów pozostawał przez godzinę ziemią niczyją. Ani goście, ani gospodarze tą flanką nie atakowali. I o ile blokowanie ataków gospodarzy trzeba zapisać Kunowi na plus, to kompletny brak akcji ofensywnych na spory minus. Nie rozumiemy, czemu Kun uparcie schodził do środka mając naprzeciwko siebie jednego rywala, zamiast spróbować od czasu do czasu dryblingu. Z tych zejść nic nie wychodziło, dwa razy miał okazję do oddania dobrego strzału, ale żaden dobry nie był, raz skończyło się rzutem rożnym. Mocno przeciętny mecz wahadłowego Legia, nie dziwi nas jego wczesna zmiana, trener widział, że lewa strona Legii jest w tym meczu mocno niewykorzystywana.
Josue Pesqueira 5 (5,22). Niezłe wyprowadzanie piłki, mniej strat niż w poprzednich meczach, utrzymywanie się przy piłce, wywalczanie stałych fragmentów gry i tradycyjnie dobra współpraca z Wszołkiem po prawej stronie. Pierwsza połowa w wykonaniu Portugalczyka była niezła, choć do jakości wykonywania niektórych stałych fragmentów gry można mieć zastrzeżenia. Po zmianie stron było zdecydowanie gorzej, poza jednym znakomitym otwierającym podaniem do Wszołka, gdy Polak zmarnował doskonałą sytuację widzieliśmy tylko jeden odbiór i sporo niedokładności. Gdy zbliżała się końcówka meczu Josue wyglądał na zmęczonego grą w ciężkich warunkach i trener zdjął z boiska. Mocno przeciętnie zaprezentował się kapitan Legii w czwartek, w tym sezonie zresztą jeszcze nie zabłysnął. Może w rewanżu będzie lepiej.
Marc Gual 6 (5,39). Mamy wrażenie, że Hiszpan na razie nie bardzo rozumie się z resztą zespołu, mało dostaje podań i sam rzadko rozgrywa, współpraca z Kunem też mu się nie układa. Wszystko wymaga czasu. Sporo miał strat w pierwszej połowie, dwa razy doszedł do strzału, jedno uderzenie było celne, drugie zostało zablokowane, a sytuacja była stuprocentowa. Po zmianie stron było nieco lepiej, Gual częściej utrzymywał się przy piłce, pomagał w defensywie, a przede wszystkim znakomicie wyszedł do prostopadłego podania Baku i dokładnie dograł do wchodzącego w pole karne Pekharta, była to bardzo ważna asysta, dająca Legii gola kontaktowego. W związku z tym mimo wszelkich niedociągnięć w jego grze pozostajemy przy ocenie wyjściowej.
Tomas Pekhart 7 (6,67). Wywalczył rzut karny na początku meczu, tyle że niewidomy Islandczyk go nie gwizdnął. Potem faulowany był po raz drugi na pograniczu pola karnego i znów gwizdek sędziego milczał. Czech w pierwszej połowie bardzo dobrze utrzymywał się z piłką, zupełnie nic nie robiąc sobie z atakujących go z tyłu obrońców. Miał jedną dobrą okazję do strzelenia bramki, ale podawał niedokładnie zamiast strzelać. W drugiej połowie nie był już tak aktywny, nieco rzadziej był przy piłce, ale za to strzelił gola, świetnie uprzedzając obrońcę po podaniu Guala. Znów był to dobry występ Pekharta, który na początku sezonu prezentuje się naprawdę solidnie.
Juergen Elitim 6 (6,40). Zaskoczeniem był jego brak w pierwszej jedenastce i z perspektywy czasu można to uznać za zły wybór trenera. Kolumbijczyk dużo wniósł na boisko, odebrał rywalom więcej piłek w pół godziny niż Celhaka przez godzinę, do tego wywalczył dwa rzuty wolne, a przede wszystkim nie uciekał od gry w odróżnieniu od Albańczyka. Niezła zmiana, ale też nie jakaś rewelacyjna.
Makana Baku 6 (5,63). Wejście znakomite – pierwsza akcja, rozegranie z Gualem i gol kontaktowy Pekharta. Baku w ofensywie się parę razy jeszcze pokazał, ale tyko raz zakończył akcję dobrym dośrodkowaniem do Muciego, Albańczyk jednak uderzył bardzo lekko. W obronie raz dobrze wrócił, jednak pod własną bramką popełnił jeden koszmarny błąd tracąc piłkę, co omal nie skończyło się rzutem karnym po nieodgwizdanym faulu Augustyniaka. Mimo wszystko wypadł lepiej od Kuna, co może być pewnym zaskoczeniem.
Ernest Muci (5,77), Maciej Rosołek (5,08) i Blaz Kramer (6,49) grali zbyt krótko, by ich oceniać. Słoweniec pokazał się z dobrej strony strzelając wyrównującego gola, ale też zmarnował okazję do zdobycia zwycięskiej bramki, Muci i Rosołek też w doliczonym czasie gry swoich dobrych okazji nie wykorzystali.
Najlepszym legionistą czwartkowego meczu według Czytelników był Tomas Pekhart, a według redaktorów Paweł Wszołek.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.