Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą Płock - obraz nędzy i rozpaczy
30.08.2018 08:50
Gra zespołu 1 (1,99 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Jak masz problemy ze zdobywaniem punktów, przyjedź na Łazienkowską, tu bez problemu może wygrać każdy - takie hasło niestety może w tym sezonie przyświecać wszystkim drużynom nie tylko w Ekstraklasie. Mistrzowie Polski ponieśli w niedzielę najwyższą porażkę w lidze od 1972 roku i w pełni na nią zasłużyli, choć należy zauważyć, że oba zespoły oddały tyle samo celnych strzałów, tylko płocczanie wykorzystali niemal wszystkie swoje okazje do zdobycia gola, jakie mieli w meczu, a legioniści tylko jedną z kilku, jakie stworzyli sobie w drugiej połowie. W drugiej, bo w pierwszej „Wojskowi” nie istnieli na boisku. Trudno zresztą istnieć, skoro niemal wszyscy człapali w tempie żółwia nie siląc się nawet na agresywny doskok do przeciwnika, czy bieganiem za nim w kryciu, nie mówiąc już o wychodzeniu na pozycję. Rozegranie więc było na zasadzie stoper-stoper-boczny obrońca-stoper-środkowy pomocnik-stoper-dzida-strata. W ten sposób można sobie nabić statystyki posiadania piłki i celnych podań (stąd zaskakująco wysokie noty w InStacie” środkowych obrońców), ale nie można zdobyć punktów. Po zmianie stron legioniści postanowili zdecydowanie więcej pobiegać, co przyniosło kilka dogodnych okazji do zdobycia gola, których co ciekawe było najwięcej, gdy Legia grała już w dziesiątkę. Patrząc na skład wystawiony przez Ricardo Sa Pinto można uznać, że uczy się on dopiero piłkarzy i daje szansę gry wszystkim i na różnych pozycjach, niezależnie od tego, czy powinni się znaleźć na boisku, czy nie. Carlitos na przykład prawym pomocnikiem nie jest i raczej nie będzie, za to Michał Kucharczyk może na prawej obronie czasem grywać. Niektórzy natomiast w obecnej dyspozycji nie powinni grać w ogóle. Nie wiemy, czy mamy się przyzwyczajać do takiej Legii, czy też była to chłodna kalkulacja i po przerwie na mecze reprezentacji zobaczyy inną Legię? Mamy nadzieję i wiarę, że będzie to jednak druga opcja. Na razie piłkarze mocno pracują na treningach, natomiast w meczach obecnie pracują mocno głównie nad tym, by frekwencja przy Łazienkowskiej było co mecz niższa.
Arkadiusz Malarz 2 (2,15 - ocena Czytelników). Od pewnego już czasu bramkarz Legii przestał ratować drużynę przed porażkami, niestety w niedzielę też się do niej również przyczynił. Kompletnie zawalił gola numer trzy, gdy wybił piłkę wprost pod nogi Ricardinho. Gdyby jej nie wybił w ogóle nic by się nie stało, bo akcji nie zamykał nikt po prawej stronie. Bronił skutecznie tylko w trzech groźnych sytuacjach, z czego jedna „siatkarska” też zostawiała sporo do życzenia. Dawno pierwszy bramkarz Legii nie otrzymał od nas taki niskiej noty.
Artur Jędrzejczyk 2 (1,97 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie bronił bardzo biernie, nie atakując rywala z piłką, rywale uciekali mu notorycznie, zwłaszcza Merebaszwili. Wyraźnie nie nadążał też za rywalami często ratując się faulami i do tego niepotrzebnie po nich dyskutując z sędzią, w sumie może być szczęśliwy, że nie wyleciał z boiska z drugą żółtą kartką. Lepiej zaczął grać, gdy przeszedł na lewą obronę, zwłaszcza w ofensywie był dużo aktywniejszy, choć jakość jego dośrodkowań pozostawiała dużo do życzenia. Ponosi część odpowiedzialności za pierwszego gola, bo nie podjął nawet próby utrudnienia precyzyjnego dośrodkowania w pole karne, miał też główny udział w jeszcze jednej stuprocentowej sytuacji płocczan w pierwszej połowie, gdy wykazał się Malarz.
Inaki Astiz 1 (1,37). Przed przerwą paradoksalnie był obrońcą, który najlepiej się ustawiał, choć biorąc pod uwagę poziom gry linii defensywnej w pierwszych czterdziestu pięciu minutach nie była to duża sztuka. O ile koledzy poprawili znacząco grę po przerwie, to Hiszpan wręcz przeciwnie. Przy trzecim golu niepotrzebnie schodził pod linię bramkową nie kontrolując zupełnie Ricardinho, potem wyleciał z boiska po bezmyślnej drugiej żółtej kartce znacząco osłabiając drużynę. Choć trzeba przyznać, ze naprawia błąd kolegi. Rozumiemy, że Astiz zdaje sobie sprawę, że w obecnej formie nie dogoni żadnego przeciwnika, który mu się urwie, ale powielanie zachowania z meczu z Dudelange świadczy o solidnych problemach u Hiszpana.
Mateusz Wieteska 2 (1,58). Dobrze radził sobie w pierwszej połowie z przecinaniem długich piłek, granych przez płocczan i to tyle z pozytywów, bo pierwszy gol należy zapisać w niemal stu procentach na jego konto, krycie przez niego Ricardinho było po prostu beznadziejne. W drugiej części meczu popełnił jeszcze jeden błąd w 75. minucie. W sumie więc błędów w obronie nie było tak wiele, natomiast patrząc na wyprowadzanie piłki przez młodego legionistę dostawaliśmy palpitacji serca. Dobrze było, jak zagrał niecelne długie podanie, znacznie gorzej, gdy walił piłką w blisko stojącego przeciwnika, albo tracił ją podczas próby wycieczki na połowę rywala, gdy z tyłu nie było żadnej asekuracji. W końcówce dobrze uderzył głową po rzucie rożnym i był bliski zdobycia gola. Niemniej jak cała obrona zagrał po prostu bardzo złe spotkanie.
Mateusz Hołownia 2 (1,57). Potworna liczba strat przy wyprowadzaniu piłki, błędy w ustawianiu się, do tego łatwość z jaką dawał się ogrywać (raz nawet dostał siatkę) wystawia niedawnemu pierwszoligowcowi fatalne świadectwo. W ofensywie praktycznie nie istniał poza jednym wywalczonym rzutem rożnym pod koniec pierwszej połowy. Nie zawalił bezpośrednio żadnej bramki, ale miał pewien udział przy trzeciej, gdy po raz kolejny ograł go bezlitośnie przeciwnik na boku. Wyglądał na mocno przestraszonego i zdenerwowanego, nic dziwnego, że opuścił boisko po godzinie gry, zwłaszcza że trener Sa Pinto chciał mieć na placu jeszcze jednego ofensywnego zawodnika.
Domagoj Antolić 2 (2,00). W pierwszym kwadransie dwukrotnie dobrze interweniował w defensywie i to tyle, bo każda próba zagrania do przodu kończyła się stratą, w dodatku Chorwat nie wiadomo po co preferował podania górą zamiast po ziemi, znacząco utrudniając kolegom z przodu jej przyjęcie. Dużo lepiej zaczął grać po przerwie, przede wszystkim o niebo staranniej wyprowadzał piłkę, raz dobrze dośrodkował i nie wiadomo czemu został zmieniony. Była to wyjątkowo niefortunna decyzja trenera, nie mądrzejsza od wystawienia Carlitosa w pierwszej połowie na boku pomocy.
Cafu 2 (1,95). Katastrofalna wręcz pierwsza część meczu, w której Portugalczyk ani razu nie zagrał celnie piłki do przodu, wyglądał, jakby uprawiał jakąś inną dyscyplinę sportu, do tego po jego faulu przed polem karnym Furman zdobył gola z rzutu wolnego. Po zmianie stron wcale nie było lepiej, aż do momentu, gdy został środkowym obrońcą. Spisał się na tej pozycji nieoczekiwanie całkiem nieźle, raz tylko nie nadążył za rywalem w samej końcówce spotkania i ten okres gry ratuje go przed oceną najniższą z możliwych.
Michał Kucharczyk 3 (1,67). Pierwsza połowa równie beznadziejna jak u Cafu - niecelne podania, dośrodkowania, błędy techniczne i do tego słaba gra w defensywie. Kucharczyk obudził się jednak w drugiej części meczu i obok Carlitosa zanotował największy postęp w stosunku do pierwszych czterdziestu pięciu minut. Bardzo dużo biegał i nieustannie starał się być pod grą, a udanym pomysłem trenera było przesunięcie „Kuchego” na prawą obronę. Tylko raz zawalił ustawienie, za to nieustannie napędzał prawą stronę boiska. Wypracował najwięcej obok Kante sytuacji bramkowych, zwłaszcza w ostatnim kwadransie raz po raz po jego rajdach piłka leciała w pole karne. Oczywiście nie wszystkie wrzutki były udane, ale po jednej stuprocentową sytuację zmarnował Kulenović, a po dośrodkowaniu z rogu groźnie uderzał Wieteska. Wywalczył też dwa rzuty wolne blisko bramki, po jednym z nich Carlitos zdobył jedynego dla Legii gola. Szkoda, że nie biegał tak i walczył w pierwszej połowie, jak w drugiej, bo wynik mógłby być wtedy inny. A przy obecnych problemach kadrowych w defensywie, kto wie, czy ta prawa obrona nie jest dla niego dobrym pomysłem, bo ma więcej miejsca do wejścia z głębi pola.
Kasper Hamalainen 1 (1,36). Jedna niezła długa piłka zagrana w przeciągu czterdziestu pięciu minut. A tak to same straty, nie radził sobie z kryciem, były przyjęcia na pięć metrów. Jak się tak przyjmuje piłkę, to potem przy próbie jej sięgnięcia dostaje się żółtą kartkę. Jak się nie biega, to się piłek nie dostaje. Jak się rozpędza w tempie dziewiętnastowiecznej lokomotywy parowej, to rywal zawsze jest szybszy. Wielu piłkarzy zasłużyło na najniższe oceny po pierwszej połowie, ale części z nich w drugiej udało się choć trochę zrehabilitować. Fin tej okazji nie miał, ale w ogóle się trenerowi nie dziwimy, że na drugą połowę zostawił „Hamę” w szatni.
Carlitos 4 (3,82). W pierwszej połowie kompletnie nie wiedział, co ma grać, bo jest napastnikiem, a nie bocznym pomocnikiem w 4-4-2, a do tego nie umie bronić. Nie dość, że pozostawiał kompletnie bez wsparcia młodego Hołownię, to i w ofensywie dawał bardzo niewiele. Jedna akcja zakończona zablokowanym strzałem i jeden wywalczony rzut wolny to dramatycznie mało jak na możliwości Hiszpana. Nieco lepiej było po zmianie stron, gdy wychodził na pozycję z głębi pola do podań Jose Kante. Zmarnował niestety dwa świetne dogrania Gwinejczyka, sam poza jednym rzutem wolnym też niczego nie wykreował, niemniej widać było oczywistą różnicę w stosunku do pierwszej połowy. Trener powinien szybko zrozumieć, że miejsce Carlitosa jest w ataku, zwłaszcza, że z Kante zaczyna się on rozumieć coraz lepiej, brakuje tylko skuteczności. Tej pary napastników rozbijać nie należy, bo Legia ma znacznie większe problemy za plecami napastników, a z czasem obaj piłkarze się zgrają. Ocenę podnosimy oczywiście za pięknego gola z rzutu wolnego, bo Hiszpan wcale nie grał jakoś lepiej od większości kolegów, psuł mniej więcej tyle samo, a do tego marnował doskonałe sytuacje.
Jose Kante 5 (2,61). Jedyny legionista w niedzielnym meczu, który przez cały mecz grał na poziomie porównywalnym do rywali, problem w tym, że bardzo rzadko miał z kim grać. Ponieważ nie dostawał normalnych podań, musiał przyjmować pod kryciem przeważnie mocne, górne „dzidy” i zadziwiająco dobrze sobie z tym radził, również i przed przerwą, gdy koledzy dookoła człapali. Wypracował dwie świetne okazje Carlitosowi w drugiej części meczu, sam też po indywidualnej akcji dobrze uderzył z ostrego kąta, a musiał strzelać, bo podać nie miał komu. Nie widzimy powodu by karać niską oceną Gwinejczyka, tylko dlatego, że jego koledzy nie dorównywali mu poziomem gry.
Cristian Pasquato 2 (2,41). Wszedł, pokazał się do gry, zagrał jedno dobre dośrodkowanie, jedno podanie w polu karnym do Kante, wywalczył rzut wolny, do tego oddał beznadziejny strzał dziesięć metrów od bramki i to wszystko w ciągu dwudziestu minut. Potem po prostu zniknął, nie wiadomo czemu. Wszelkie notatki dotyczące Włocha urywają nam się na dwadzieścia minut przed końcem meczu.
Sandro Kulenović 2 (1,82). Jeden wywalczony rzut rożny, jedna zmarnowana doskonała sytuacja po podaniu Kucharczyka, jedno wejście zakończone złym dośrodkowaniem i strata przed polem karnym Wisły, po której Astiz dostał drugą żółtą kartkę. Przez pierwsze dwadzieścia minut nie bardzo wiedział chyba, co ma robić na boisku, uaktywnił się w końcówce meczu, ale pożytku z tego żadnego nie było. Nie był to z pewnością szczęśliwy wybór trenera, wydaje nam się że Portugalczyk po prostu daje szanse wszystkim, by wyrobić sobie o piłkarzach opinię na przyszłość.
Krzysztof Mączyński 1 (1,57). Jedno udane zagranie w postaci przerzutu w końcówce meczu, a mówimy o niedawnym reprezentancie Polski, który po to wszedł na boisko za Antolicia, by podnieść poziom rozegrania akcji. Zaczął od podarowania rywalom rzutu karnego, ponosi więc stuprocentową odpowiedzialność za czwartego gola dla Wisły, a potem grał niemal wyłącznie do tyłu, miał przy tym zresztą żałośnie mało kontaktów z piłką, bo nie pokazywał się do gry. Najgorsza ze zmian trenera Sa Pinto, w dodatku bezsensowna już w chwili jej wykonywania, bo Antolić po przerwie zaczął grać lepiej. O ile po zmianie stron widać było, że piłkarze zaczęli biegać intensywniej i starać się o zmianę wyniku, to „Mąka” który wszedł przecież z ławki, snuł się jak nie przymierzając Hamalainen przed przerwą.
Znów trzeba było przy ustalaniu najlepszego legionisty meczu szukać piłkarza, który najmniej się skompromitował w niedzielnym spotkaniu. Tym razem w opinii Czytelników był to Carlitos, a redaktorów Jose Kante.
Oceny Czytelników:
Carlitos 3,82
Jose Kante 2,61
Cristian Pasquato 2,41
Arkadiusz Malarz 2,15
Domagoj Antolić 2,00
Artur Jędrzejczyk 1,97
Cafu 1,95
Sandro Kulenović 1,82
Michał Kucharczyk 1,67
Mateusz Wieteska 1,58
Mateusz Hołownia 1,57
Krzysztof Mączyński 1,57
Inaki Astiz 1,37
Kasper Hamalainen 1,36
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.