Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą Płock – postrzelali!
25.02.2021 20:00
Gra zespołu 8 (6,61 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Po meczu z Jagiellonią pisaliśmy, że wystarczy poprawa skuteczności i z taką grą Legia nie powinna mieć problemów z wygrywaniem meczów, bo legioniści dominowali na boisku i stwarzali sytuacje podbramkowe. I ta skuteczność pojawiła się już w następnym meczu. Pomimo wyjątkowo marnego stanu boiska przy Łazienkowskiej, legioniści imponowali polotem akcji, szybkością przemieszczania się pod pole karne oraz wykańczaniem akcji. Wreszcie w każdej akcji ofensywnej przeprowadzanej na dużej szybkości uczestniczyło za każdym razem po kilku zawodników, a w polu karnym zawsze było po kilku legionistów, a nie jeden osamotniony napastnik. Dobrze, że mistrzowie Polski wreszcie przestali opierać swoją grę ofensywną wyłącznie na napastniku, tym bardziej, że w kadrze zabrakło kontuzjowanego Tomasa Pekharta. Oczywiście mamy nadzieję, że po powrocie Czecha nadal będzie on miał takie wsparcie w polu karnym, jakie w sobotnim meczu miał Lopes. Legioniści szybko przejmowali piłki w strefie środkowej i równie szybko wyprowadzali skuteczne ataki, za czym goście po prostu nie byli w stanie nadążyć. „Wojskowi” mogli strzelić jeszcze kilka goli, w tym dwa po doskonale rozegranych stałych fragmentach gry, natomiast goście wykorzystali niemal wszystko, co mieli. Oczywiście jest wciąż co poprawiać – w pierwszej połowie obrońcy zbyt wolno wyprowadzali piłkę, pozwalając rywalom na podejście do pressingu, a środkowi pomocnicy nie podchodzili do nich, by im pomóc, po zmianie stron wyglądało to już znacznie lepiej. O ile pierwszy gol po stałym fragmencie gry można jeszcze wybaczyć, to drugi po prostym błędzie przy wyprowadzaniu piłki zdarzyć się absolutnie nie powinien. Trener Czesław Michniewicz widział te problemy, stąd wejście Artema Szabanowa, który rozwiązywał dwa problemy – wyprowadzanie piłki z lewej strony przez lewonożnego piłkarza i poprawę gry w powietrzu, choć nawet przy trzech nominalnych środkowych obrońcach w składzie, Damian Zbozień zdołał oddać strzał po stałym fragmencie gry, jednak poza tym płocczanie żadnych więcej okazji do zmiany wyniku już nie mieli i w ostatnich minutach przy pewnej wygranej Legii mogło się wreszcie pojawić na boisku kilku zawodników rezerwowych. Mamy wrażenie, że tak dobrze grającej Legii w tym sezonie jeszcze nie oglądaliśmy, a że w wyniku ostatnich transferów konkurencja zwłaszcza z przodu wzrosła, można oczekiwać, że w kolejnych meczach nie będzie jakiejś radykalnej zniżki formy.
Cezary Miszta 4 (5,49 - ocena Czytelników). Pisaliśmy, że postawienie na bramce młodego i niedoświadczonego zawodnika będzie skutkować błędami. Jak na razie te się zdarzają w każdym kolejnym spotkaniu. Przy pierwszym golu powinien piłkę zbić za bramkę, a nie na głowę przeciwnika, jeśli przeszkadzał mu broniący dalszego słupka Mateusz Wieteska, trzeba było do niego krzyknąć. Na początku meczu Miszta mało nie zawalił gola podając rywalowi piłkę tuż przed polem karnym, na szczęście goście pogubili się przy rozegraniu akcji i sędzia odgwizdał spalonego. W drugiej połowie poza wyłapaniem jednego dośrodkowania w samej końcówce nie miał nic do roboty. W sumie Wisła oddała cztery strzały, jeden bramkarz wybronił niepewnie, przy drugim wyręczył go obrońca, dwa pozostałe wpadły do siatki. Kiepski to dla Miszty bilans i niska ocena niestety.
Josip Juranović 7 (7,03). Chorwat był bezbłędny w pierwszej połowie meczu, gdy grał na obronie, dobrze sobie też radził z wyprowadzaniem piłki i jako jedyny z trójki obrońców nie zastanawiał się zbyt długo przy jej rozgrywaniu, miał też udział przy trzecim golu, bo to on dobrze dośrodkował do Lopesa. Po przesunięciu na pozycję wahadłowego nie błyszczał, solidnie prezentował się w destrukcji, ale niewiele wnosił do gry ofensywnej, stracił też raz piłkę na swojej połowie. W sobotnim meczu lepiej zaprezentował się jako obrońca, ciekawi nas, czy trener weźmie to pod uwagę w kolejnych meczach.
Mateusz Wieteska 5 (5,01). Przylgnęła do Wieteski łatka, że w każdym meczu musi coś złego zrobić i niestety nie bezpodstawnie. Za pierwszą bramkę go nie winimy, wręcz przeciwnie, dwa razy dobrze interweniował głową, w tym raz wybijając piłkę zmierzającą do bramki, jeśli przeszkodził bramkarzowi w jakiś sposób przy interwencji po centrostrzale Rzeźniczaka, to Miszta odpowiedzialny był w tej sytuacji za komunikację. Natomiast przy drugim golu dokonał złego wyboru podając do Jędrzejczyka, gdy otwarta była cała druga strona, choć naszym zdaniem to kapitan Legii złym wybiciem w znacznie większym stopniu przyczynił się do nieszczęścia. Miał i pomniejsze błędy w pierwszej połowie, jeden pusty przelot do przodu w 29. minucie i niezbyt pewną interwencję przy stałym fragmencie gry na początku meczu. Tym razem uniknął na szczęście podawania do przeciwnika, raz tylko po jego podaniu piłka wylądowała na aucie. Dobrze zagrał natomiast po zmianie stron, miał też okazję do zdobycia gola, ale jego strzał obronił bramkarz. Nie był to słaby mecz Wieteski, ale jednak mocno przeciętny, wciąż brakuje w jego grze koncentracji w kluczowych momentach.
Artur Jędrzejczyk 5 (5,05). W ustawieniu z trójką obrońców po lewej stronie zdecydowanie lepiej mieć gracza lewonożnego, bo ułatwia to wyprowadzanie piłki. Dopóki na tej pozycji grał kapitan Legii, były z tym problemy, rozgrywanie piłki między obrońcami trwało na tyle długo, że rywale podchodzili do Jędrzejczyka i Wieteski, trzeba było cofać piłkę do bramkarza i grać długie podanie. „Jędza” jest odpowiedzialny za utratę gola, jeśli „nie czuł” wybicia w tej sytuacji, mógł po prostu wykopać piłkę na aut. Znów dała znać o sobie nadmierna agresja, bo zarobił zasłużoną żółtą kartkę na samym początku meczu, w dodatku w sytuacji, gdy sędzia właśnie oznajmiał spalonego. Znacznie lepiej spisywał się po prawej stronie w drugiej połowie, widać, że w tej taktyce istotne jest ustawianie piłkarzy w obronie w zależności od tego, którą nogą lepiej grają. Miał dobrą sytuację do zdobycia bramki po dośrodkowaniu Martinsa, ale przestrzelił. Podobnie jak Wieteska, dostaje od nas ocenę przeciętną, na szczęście moc w ofensywie w sobotę była taka, że błędy obrońców nie wpłynęły na wynik meczu.
Paweł Wszołek 7 (6,52). Najważniejsze, czego dokonał Wszołek w sobotę, to wywalczenie rzutu karnego, po nim Legia objęła prowadzenie. Wahadłowy Legii solidnie spisywał się w defensywie, w grze ofensywnej jednak czegoś brakowało, jak choćby na początku meczu po nieco niedokładnym podaniu od Lopesa. Choć Wszołek wziął też udział w jednej akcji bramkowej przy trzecim golu i oddał też jeden zablokowany strzał. Gdyby nie ten rzut karny, chyba nie dalibyśmy mu oceny wyższej niż wyjściowa. Zmiana w przerwie mogła się wydawać dziwna, ale była logiczna – skoro goście zagrażali Legii wyłącznie po stałych fragmentach gry, lepiej było mieć z tyłu trzech silnych zawodników dobrze grających w powietrzu. Dalszy przebieg meczu potwierdził słuszność decyzji trenera, choć rzecz jasna Wszołkowi się to podobać nie mogło.
Filip Mladenović 9 (8,50). Gdy w sobotę w polu karnym rywali pojawiało się więcej zawodników, to od razu było do kogo dośrodkować, a w tym Serb nie ma sobie równych w całej lidze. Przy pierwszym golu dorzucił do Wszołka, który wywalczył rzut karny – Mladenović sam zamienił go na gola, przy drugim podał do Kapustki, trzeciego sam zdobył dobijając strzał Lopesa. Dwa gole i asysta – pierwsza część meczu po prostu fantastyczna, a przecież na początku meczu Serb oddał jeszcze jeden strzał z ostrego kąta, który jakoś umknął statystykom. Kolejną asystę mógł mieć po zmianie stron, ale Lopes zbyt lekko uderzył głową i bramkarz obronił. W drugiej części meczu Mladenović nie błyszczał tak, jak w pierwszej, ale za to kilka razy skutecznie zatrzymał ataki Wisły daleko od własnej bramki, raz tylko niepewnie interweniował we własnym polu karnym, co dało gościom rzut rożny, a po nim szansę Zbozienia. Miał dużo szczęścia, że Rogoziński nie zrobił mu poważniejszej krzywdy w pierwszej połowie, niejeden sędzia wyrzucił by po takim faulu piłkarza z Płocka z boiska. Pierwsza połowa genialna, druga tylko bardzo dobra, ocena całości – bardzo wysoka.
Bartosz Slisz 7 (7,26). Gdy chwali się środkowego pomocnika za przebiegane kilometry i przejmowane piłki w środku pola, wiele osób komentuje „a po co taki przecinak”. No właśnie po to, by po takim przejmowaniu piłek rozpoczynały się akcje bramkowe, a taką sytuację u Slisza mieliśmy przy golu drugim i czwartym – zwłaszcza w tym pierwszym przypadku widać była znakomicie wagę pracy młodego pomocnika Legii. Oprócz tego warto pochwalić obu środkowych pomocników za minimalną liczbę strat i dokładne operowanie piłką. Generalnie Slisz rozegrał naprawdę dobry mecz i choć w tym meczu rzadko pojawiał się pod polem karnym i zazwyczaj asekurował obronę, ale za to oddał jeden groźny strzał z rzutu wolnego. Zastrzeżenia mamy jedynie do zachowania się we własnym polu karnym przy stałych fragmentach gry – przy pierwszym golu przegrał przy dobitce pojedynek główkowy, to samo miało miejsce w drugiej połowie przy strzale Zbozienia - a także do niedostatecznego wspierania obrońców w pierwszej połowie przy wyprowadzaniu piłki. Po takim meczu jednak nie ma co narzekać na grę zarówno Slisza, jak i Martinsa, bo obaj skutecznie zdominowali środek pola, często nie pozwalając gościom nawet dojść pod pole karne.
Andre Martins 7 (7,08). Martins grał podobnie do Slisza – skutecznie w destrukcji, dokładnie w rozegraniu, podobnie jak młody Polak wracał w swoje pole karne wspomagając obrońców i podobnie jak Slisz, nie wchodził w pole karne, gdzie i tak nie brakowało legionistów, ale za to brał udział w akcji przy drugim golu. Mógł mieć dwie asysty, bo kapitalnie dośrodkował dwa razy z rzutu wolnego, strzał Wieteski obronił bramkarz, a Jędrzejczyk przestrzelił. Wiadomo, że przy takiej grze zawodników ofensywnych, para środkowych pomocników nie grała pierwszych skrzypiec, ale obaj zagrali naprawdę niezłe spotkanie.
Bartosz Kapustka 9 (8,49). Zauważaliśmy już wcześniej, że w drużynie kreuje się nowy lider. Z pięciu akcji bramkowych Kapustka wziął udział w czterech, strzelił gola, miał kapitalną asystę i dwa rozpoczęcia bramkowych akcji, w tym jedno po odbiorze. Do tego oddał jeszcze dwa kolejne bardzo groźne strzały, jeden z dystansu po rykoszecie z trudem obronił bramkarz, drugi zatrzymał się na słupku. Kapustka był w tym meczu wszędzie – w destrukcji (najwięcej odbiorów spośród wszystkich pomocników), w rozegraniu i w polu karnym, miał też najwięcej udanych dryblingów. Ma były reprezentant Polski niesamowitą zdolność zmiany kierunku biegu z piłką przy nodze, niemal niespotykaną w polskiej lidze, co powoduje, że rywale są często bezradni, bo nie są w stanie odczytać kierunku dryblingu. Choć oczywiście zdarzyło mu się parę niecelnych zagrań w dobrej sytuacji i strat, był to znakomity mecz Kapustki.
Luquinhas 8 (8,49). Pierwsza część meczu nie była imponująca – dobre wyprowadzanie piłki przeplatał stratami, zespół dwie bardzo dobrze zapowiadające się akcje, a jego jedyny strzał został zablokowany, wziął udział tylko na początku trzeciej akcji bramkowej. W drugiej Brazylijczyk dołączył jednak do Mladenovicia i Kapustki pod względem poziomu i skuteczności gry. Dużo udanych dryblingów, dwa gole w tym jeden głową, co jest niezwykłe przy jego wzroście, trzy wywalczone rzuty wolne i dwie żółte kartki dla rywali. Wszystko to składa się oczywiście na bardzo dobrą ocenę za sobotni mecz.
Rafael Lopes 7 (6,52). Najbardziej niedoceniony piłkarz meczu. Bez gola i asysty, za to z walnym udziałem przy golu trzecim, gdy jego strzał głową dobił Mladenović i czwartym, gdy świetnie zastawił się i wypuścił w bój na wolne pole Kapustkę. Można jedynie mieć uwagę do niepotrzebnego i niedokładnego rozegrania na początku meczu w polu karnym, gdy mógł sam uderzać po prostu na bramkę, oba jego strzały głową obronił bramkarz, ale Lopes nie jest przecież Pekhartem z jego warunkami fizycznymi. Portugalczyk świetnie też przez cały mecz przyjmował piłkę z obrońcą na plecach i ją dogrywał. Mamy nadzieję, że Lopes będzie częściej dawał drużynie tyle, co w sobotę, bo zagrał naprawdę solidny mecz.
Artem Szabanow 7 (6,67). Miał poprawić rozegranie piłki przez obronę i dodać centymetrów przy stałych fragmentach gry – z obu zadań debiutant z Ukrainy wywiązał się jak należy. Nie popełnił żadnego błędu w obronie, do tego widać było, że zdecydowanie szybciej grał piłką niż w pierwszej połowie Jędrzejczyk, znaczny wpływ ma przy tym ustawieniu, którą nogą zawodnik lepiej kopie piłkę. Dobra zmiana i spora szansa na zostanie obrońcą podstawowego składu w przyszłości.
Kacper Kostorz (6,44), Kacper Skibicki (5,75), Walerian Gwilia (5,67) i Szymon Włodarczyk (5,65) grali zbyt krótko, by ich oceniać, Kostorza oczywiście trzeba pochwalić za bardzo ładną asystę przy ostatnim golu.
Najlepszym legionistą sobotniego widowiska Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Filipa Mladenovicia, choć miał on poważną konkurencję w postaci Bartosza Kapustki i Luquinhasa. Obyśmy częściej mieli takie problemy z wyborem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.