Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą -”Wojskowi” stanęli murem
25.04.2018 19:00
Gra zespołu 7 (6,62 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Niewielkie tylko zmiany personalne w stosunku do poprzednich spotkań, a jak ogromna różnica. Po pierwsze legioniści stanowili zespół i jeśli chodzi o grę defensywną, był to prawdopodobnie najlepszy mecz „Wojskowych” od czasu spotkania przy Łazienkowskiej ze Sportingiem. Poza jednym krótkim fragmentem w końcówce pierwszej połowy, legioniści ani razu nie stracili koncentracji i zatrzymywali przeciwnika już w środku pola, a najdalej trzydzieści metrów od własnej bramki. Wystarczy powiedzieć, że gdy Legia przeszła z konieczności na system 4-4-1 i grała tak w osłabieniu przez pół godziny, wiślacy nie stworzyli sobie ani jednej sytuacji, po której mogłoby być jakiekolwiek zagrożenie dla bramki Malarza. Wspaniały mecz rozegrała para stoperów, równie dobrze prezentowali się w destrukcji boczni obrońcy i środkowi pomocnicy, a wszyscy piłkarze i całe formacje grały bardzo blisko siebie paraliżując rozegranie piłki przez wiślaków. Zauważalne były również pewne zmiany w grze ofensywnej, zaistniały jakieś pomysły rozegrania piłki. Jednym było skupienie gry na lewej stronie i przerzut na druugą stronę na wolne pole do wchodzącego z głębi Vesovicia, drugi to rozegranie dwójkowe na jeden lub dwa kontakty po lewej stronie między świetnie rozumiejącymi się Hlouskiem i Hamalainenem doprowadzające piłkę na wysokość pola karnego, trzecie to długa piłka za wysoko ustawioną linię obrońców, za którą mieli wychodzić Kucharczyk i Niezgoda. Żaden z tych pomysłów nie był co prawda zbyt dobrze realizowany i nie przekładał się na zagrożenie pod bramką przeciwnika, bo Vesović często kiepsko dośrodkowywał, a „Kuchy” i Niezgoda lądowali zwykle na pozycji spalonej, ale jakiś postęp w porównaniu do poprzednich spotkań jest. Mimo wszystko nie jesteśmy wciąż zadowoleni z gry ofensywnej, rzecz jasna tyczy się to tylko pierwszej godziny, bo potem „Wojskowi” grając w dziesiątkę musieli głównie bronić wyniku. Ostatecznie najgroźniejszą bronią mistrzów Polski pozostały strzały z dystansu - dwa uderzenia Pasquato, w tym jedno zakończone pięknym golem i trafienie Kucharczyka w poprzeczkę. Psiocząc nieco na ofensywę jeszcze raz jednak przypomnimy o kapitalnej zespołowej grze defensywnej, a także ogromną ambicję, waleczność i koncentrację, której nie przełamali nie tylko wiślacy, ale również sędziujący na poziomie ligi okręgowej Mariusz Złotek, któremu mimo wyrzucenia z boiska Niezgody zamiast Wasilewskiego nie udało się właśnie dzięki świetnej kolektywnej grze legionistów wypaczyć wyniku meczu.
Arkadiusz Malarz 7 (7,92 - ocena Czytelników). Tak naprawdę zmuszony był do wykazania się swoimi umiejętnościami tylko dwa razy pod koniec pierwszej połowy, gdy zatrzymywał strzały Carlitosa i Wasilewskiego. Obie interwencje były znakomite, strzały były oddane z bliskiej odległości, ale na szczęście były niezbyt mocne. W drugiej części meczu złapał jeszcze jeden centrostrzał. i to tyle, bo legioniści grali świetnie w obronie i wiślacy nie byli w stanie oddać więcej celnych strzałów na bramkę. Kolejny dobry mecz Malarza, pomimo iż tym razem tylko przez dwie minuty tak naprawdę był poważnie zatrudniony, to koncentrację utrzymywał przez całe spotkanie.
Marko Vesović 6 (6,42). Słaba pierwsza połowa Czarnogórca i znakomita druga. Bardzo często przed przerwą wychodził na wolne pole, gdzie koledzy przerzucali do niego piłki, ale kompletnie nie wiedział, co z nią zrobić. Dośrodkowywał niecelnie, podawał też często niecelnie, dryblował nieskutecznie, a z najlepszej próby dośrodkowania wyszedł słaby strzał w środek bramki i w zasadzie można było go chwalić tylko za dobrą grę w obronie i ilość przebiegniętych sprintem kilometrów, bo reprezentant Czarnogóry podłączał się niemal do każdej akcji. Po przerwie i wyrzuceniu z boska Niezgody musiał skupić się wyłącznie na grze defensywnej i robił to kapitalnie, niezależnie od tego, czy grał na boku obrony, czy na boku pomocy. Anie jednego błędu, dużo przejętych piłek i przerwanych akcji, do tego porządne wyprowadzanie piłki i wywalczony rzut wolny w ostatnich minutach spotkania. W defensywie świetnie, w ofensywie marnie, razem daje to ocenę przeciętną.
Inaki Astiz 8 (6,85). Z napastnikami Wisły miał problemy tylko dwa razy przed przerwą, w 14. i 44. minucie, w pierwszym przypadku pomógł mu Pazdan, w drugim Malarz. Można też wypominać mu krycie przy rzucie wolnym w końcówce pierwszej połowy, ale wtedy cała drużyna była ustawiona w strefie źle, a nie tylko Hiszpan, zdarzyło mu się też jedno wybicie piłki wprost w kolegę z drużyny. Poza tym wraz z Pazdanem niszczył skutecznie przez cały mecz Carlitosa i Imaza, a trzeba pamiętać, że dopóki Legia grała w jedenastu często musiał ubezpieczać i prawą flankę, bo Vesović grał bardzo wysunięty. Druga część meczu to koncert gry Hiszpana, chyba nigdy dotąd w polskiej lidze Carlitos nie był aż tak bezradny, niezależnie od tego, do którego stopera się przesunął. Dość nieoczekiwanie pojawił się w pierwszym składzie, ale przy słabo ostatnio grającym w obronie Remim okazało się to świetnym pomysłem nowego trenera Legii. Imponował spokojem i doświadczeniem, pomimo długiej przerwy w grze. Znakomity występ Astiza.
Michał Pazdan 9 (7,77). Za wysoka ta nota? Naszym zdaniem nie. Jeżeli piłkarzom ofensywnym wystawiamy takie noty za gole i asysty, dlaczego nie miała by ona się należeć obrońcy, który przez cały mecz nie popełnił ani jednego błędu, ratował zespół asekurując kolegów, jak Astiza w 14. minucie i wyłączył z gry całkowicie jednego z najlepszych napastników Ekstraklasy, który oddał jeden celny strzał w całym meczu, pomimo iż Wisła grała przez pół godziny w przewadze liczebnej? Reprezentant Polski miał jedno w całym meczu złe wyprowadzenie piłki, a tak oglądaliśmy koncert gry na poziomie znanym z Euro 2016. A to w jaki sposób w 75. minucie wyszedł do środkowej linii, odebrał piłkę niczym środkowy pomocnik i rozprowadził ją do Szymańskiego nie przestanie nas zadziwiać nawet kilka dni po meczu. Skoro nagradzamy wysokimi ocenami strzelców kilku goli, czy autorów kilku asyst, nie będziemy też w nich pomijać obrońców wypełniających przez cały mecz w perfekcyjny sposób swoje obowiązki i nie pozwolił na oddanie rywalom ani jednego celnego strzału, gdy drużyna grała pół godziny w osłabieniu.
Adam Hlousek 8 (6,87). W defensywie bezbłędny, do gry ofensywnej włączał się przez pierwszą godzinę, ładnie rozgrywając piłkę z Hamalainenem na skrzydle, miał też dwa niezłe dośrodkowania. W zasadzie nie przypominamy sobie ani jednego nieudanego zagrania Czecha, ani jednej spektakularnej straty, ani jednego błędu w obronie, czy rażąco niecelnego podania. Bardzo dobry mecz również i w wykonaniu Hlouska.
Chris Philipps 7 (5,87). Można się zżymać nad dokładnością podań i przerzutów Luksemburczyka w pierwszej połowie, a także brakiem wyczucia tempa przy długich zagraniach, co owocowało spalonymi, ale w środku pola to on przejął najwięcej piłek, znacząco ułatwiając zadanie obrońcom. Po zmianie stron, a zwłaszcza przez ostatnie dwadzieścia pięć minut stworzył z Remim mur w środku pola nie do przejścia, przez co piłka w ogóle nie docierała do napastników. Wreszcie znów zobaczyliśmy u Philippsa to, co rzucało nam się w oczy w pierwszych jego meczach - znakomity, czysty odbiór i świetnie czytanie gry przeciwnika. Operowanie piłką zdecydowanie do poprawy, ale jeśli chodzi o poziom gry w destrukcji, co stanowiło klucz do niedzielnego zwycięstwa, to życzymy sobie wyłącznie tego, by reprezentant Luksemburga tego poziomu nie obniżał.
Domagoj Antolić 6 (5,56). Legia w niedzielę nie miała słabych punktów, ale też nie w każdym przypadku gra danego piłkarza zasługiwała na wyróżnienie. I tak musimy ocenić Antolicia, którego w pierwszej połowie, w odróżnieniu od Philippsa, było po prostu za mało, zarówno w odbiorze, jak i przy rozegraniu. Po przerwie zaczął od straty, faulu i żółtej kartki i od tego momentu zaczął grać znakomicie. W ciągu dziesięciu minut zaliczył aż sześć udanych interwencji w defensywie i oddał strzał, który jednak został zablokowany. Paradoks jest taki, że gdy zaczął grać naprawdę dobrze, to został zmieniony z racji posiadania żółtej kartki na koncie, co przy Mariuszu Złotku różnie mogło się skończyć. Szkoda, że pierwszej połowy nie miał tak udanej, jak tego fragmentu po zmianie stron.
Michał Kucharczyk 6 (6,81). Biegał tradycyjnie do utraty tchu, wychodząc na każdą długą piłkę za linię obrońców, niezależnie od tego czy Legia grała w jedenastu, czy w dziesięciu, gdy był osamotnionym napastnikiem. Problem w tym, że z reguły kończyło się to odgwizdaniem spalonego, bo albo Kucharczyk wychodził za wcześnie, albo pomocnik podawał za późno. Tylko raz stworzył zagrożenie pod bramką Wisły przepięknym uderzeniem z dystansu, który zatrzymał się na poprzeczce. Doceniając waleczność, ambicję i wybieganie „Kuchego”, to jednak tej efektywności w ofensywie było w niedzielę nieco za mało, zwłaszcza przez pierwszą godzinę, gdy „Wojskowi” grali w komplecie.
Cristian Pasquato 8 (8,04). Piękny, decydujący ostatecznie o wyniku meczu gol po wspaniałej akcji indywidualnej najlepiej chyba wyszkolonego technicznie legionisty. Drugi jego strzał z dystansu obronił bramkarz. Co ważne, nie były to tylko przebłyski, bo Włoch bardzo często rozpoczynał konstruowanie akcji cofając się aż na własną połowę. Popisywał się przerzutami, wywalczył w pierwszej połowie rzut wolny i generalnie starał się rozgrywać, choć przed przerwą zdarzało mu się to robić niekiedy dość niechlujnie, a także tracić piłkę. Mimo to rzecz jasna trzeba Pasquato wystawić bardzo wysoką notę, nie tylko za samą bramkę, ale w sumie też za dobrą jakość gry. Ponieważ legioniści w dziesiątkę musieli grać z kontrataku, Włoch został zdjęty z boiska dość wcześnie na rzecz znacznie szybszego Szymańskiego, ale oczywiście nie umniejsza to jego wkładu w zwycięstwo.
Kasper Hamalainen 6 (6,24). Bardzo ładnie rozgrywał piłkę z Hlouskiem po lewej stronie i operował piłką bardzo odpowiedzialnie, bo miał zdecydowanie więcej zagrań udanych niż strat. Tyle, że choć przybliżały one legionistów do pola karnego, to bezpośredniego zagrożenia pod bramką Cuesty nie stwarzały. Fin często cofał się na własną połowę, podobnie jak Pasquato, by wyprowadzić piłkę, brakowało mu natomiast nieco kreatywności pod bramką przeciwnika. W defensywie radził sobie całkiem dobrze, ale że specjalistą w tej materii nigdy nie był, trener Klafurić raczej słusznie zastąpił go dużo lepszym w destrukcji Broziem. Niezły mecz, ale błysku zabrakło.
Jarosław Niezgoda 6 (5,81). Oczywiście nie będziemy obniżać napastnikowi Legii oceny za to, że niewidomy sędzia, w dodatku nie umiejący korzystać z najnowszych osiągnięć techniki wyrzucił z boiska jego zamiast Wasilewskiego i będziemy przy ocenie uznawać, że wywalczył rzut wolny blisko pola karnego i przyczynił się do usunięcia stopera rywali z boiska. To, że sędzia podjął inną decyzję nie jest winą Niezgody. Nie ocenimy go jednak wyżej niż przeciętnie, bo była to w zasadzie jedyna udana akcja w niedzielę napastnika Legii - mało był pod grą, sporo w sumie piłek stracił, a jednej dobrej sytuacji po ładnym wyjściu w pierwszej połowie nie wykorzystał. Tak naprawdę najlepsza jego akcja paradoksalnie zakończyła się usunięciem go z boiska. Aby zasłużyć na wyższą ocenę musiałby jednak takich akcji przeprowadzić więcej i oddać jakieś celne strzały, bo tych ostatnich zupełnie zabrakło.
William Remy 7 (6,75). Wszedł by wzmocnić odbiór w środku pola i stworzył z Philippsem zaporę nie do przejścia. Odbiory, przejęcia piłki, przyzwoite, poza jedną stratą jej wyprowadzanie. Wykonał swoją pracę w tym meczu niczym zadaniowiec w koszykówce i nie widać był po nim, by w jakikolwiek sposób sfrustrował go fakt, że trener posadził go początkowo na ławce.
Sebastian Szymański 6 (5,57). Raczej nie liczył trener Klafurić, że Szymański poprawi jeszcze grę w odbiorze, bo to nie jest mocna strona osiemnastolatka, a przeznaczył go do kontrataków. I całkiem dobrze się w tej roli Szymański odnalazł. Raz wywalczył rzut rożny po dobrej akcji, którego Stevie Wonder z gwizdkiem nie odgwizdał, potem po podaniu Pazdana i ładnym dryblingu nie wykończył akcji celnym strzałem. Stałe fragmenty gry bił niestety w niedzielę słabo. Nie zawiódł, ale też nie wyróżnił się niczym spośród dużo lepiej grających, zwłaszcza w defensywie, kolegów.
Łukasz Broź (6,16) grał zbyt krótko, by go oceniać, ale poziomu gry na pewno nie zaniżył.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu według Czytelników był strzelec zwycięskiego gola, Cristian Pasquato, my natomiast wskazujemy zdecydowanie na króla defensywy, czyli Michała Pazdana.
Oceny Czytelników:
Cristian Pasquato 8,03
Arkadiusz Malarz 7,92
Michał Pazdan 7,77
Adam Hlousek 6,87
Inaki Astiz 6,85
Michał Kucharczyk 6,81
William Remy 6,75
Marko Vesović 6,42
Kasper Hamalainen 6,24
Chris Philipps 5,87
Jarosław Niezgoda 5,81
Sebastian Szymański 5,57
Domagoj Antolić 5,56
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.