Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - ostatnia porażka trenera Jozaka
17.04.2018 21:50
Gra zespołu 4 (3,87 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Pomimo powrotu do starego ustawienia i ustabilizowaniu składu, po wysoko wygranym meczu z Pogonią opisywaliśmy, że było to zwycięstwo bardzo szczęśliwe i wynikające głównie ze sprzyjającego legionistom szczęścia. W sobotę z Zagłębiem mistrzowie Polski zagrali bardzo podobnie jak tydzień wcześniej, całkiem nieźle w defensywie, bez zespołowego pressingu na połowie rywali, bez odbioru w środku pola i bez schematów w ataku. Ponieważ tym razem skuteczność była marna, a Pan Rykoszet nie był dwunastym zawodnikiem Legii, skończyło się, jak się skończyć musiało. Zagłębie miało w więcej sytuacji, oddało więcej celnych strzałów i wygrało zasłużenie. Jeśli nie ma schematów rozegrania ataku pozycyjnego i dopracowanych stałych fragmentów gry, nie ma sytuacji podbramkowych. Jeśli nie ma wysokiego pressingu i odbioru, nie ma też sytuacji po ataku szybkim. Cały pressing Legii opierał się przed przerwą na samotnie biegającym do utraty sił Sebastianie Szymańskim, nie wspieranym przez kolegów, a przecież do pressingu muszą podejść wszyscy, albo nikt. Ataki Legii z kolei opierały się albo na indywidualnych rajdach, albo wysokich dośrodkowaniach spod linii końcowej. Poza dobrą współpracą czwórki obrońców „Wojskowi” nie są zespołem i nie grają ze sobą w piłkę. Nic więc dziwnego, że czasem coś wyjdzie, jak tydzień temu, ale częściej nie wpadnie do bramki rywala nic, jak w zeszłą sobotę. Z pięciu ostatnich meczów tylko w Zabrzu oglądaliśmy jakiś element gry zespołowej w postaci agresywnego, wysokiego odbioru. Cierpliwość Dariusza Mioduskiego się wyczerpała i Romeo Jozak pożegnał się z Legią. Ciekawe w ostatnim meczu chorwackiego trenera było to, że najlepiej grali piłkarze mający długi staż w Legii, a najbardziej zawiedli ci, których trenerowi Jozakowi na jego życzenie sprowadzono zimą do klubu. Najbardziej zadziwiający jest jednak fakt, że przegrywając co trzeci mecz w lidze, mistrzowie Polski wciąż mają szanse na obronę tytułu, choć zupełnie na ten tytuł swoją postawą w ostatnim miesiącu nie zasługują.
Arkadiusz Malarz 6 (5,33 - ocena Czytelników). Wybronił dwie sytuacje sam na sam, jedną w 16. minucie, drugą w doliczonym czasie gry, poza tym bronił głównie strzały z dystansu. Przy golu miał piłkę na ręce i wydaje się, że strzał ten mógł obronić, bo piłka zmierzała dokładnie w ten róg, w którym stał. Z tego też powodu nie dajemy oceny wyższej niż wyjściowa.
Artur Jędrzejczyk 5 (3,57). Popełnił tylko jeden błąd w defensywie, gdy dostał żółtą kartkę po nieudanej próbie popełnienia faulu taktycznego, poza tym bronił dobrze. Do ofensywy włączał się tylko na początku meczu, gdy najpierw próbował wymusić rzut karny, a później znakomicie przepchnął rywala i oddał groźny strzał głową pomimo asysty obrońcy. Brakowało nam natomiast u „Jędzy” takiej zadziorności, agresji i chęci walki, jaką po przeciwnej stronie prezentował Adam Hlousek, niemniej złego meczu nie zagrał. Nie bardzo rozumiemy, dlaczego został zmieniony, a na jego miejsce przesunięto beznadziejnie grającego w sobotę Marko Vesovicia, który jak się później okazało jako obrońca radził sobie równie źle jak w roli skrzydłowego.
William Remy 4 (3,81). Tym razem Francuz popełnił aż dwa duże błędy w obronie. W pierwszej połowie złamał linię spalonego - nawet jeśli sędzia się pomylił, to i tak powinien zrobić w tej sytuacji krok do przodu i trzymać linię, wtedy arbiter musiałby chorągiewkę podnieść. Równie ciężkim przewinieniem było minięcie się z piłką w 76. minucie, na szczęście wspaniałym powrotem popisał się wtedy Michał Pazdan. Remy niestety z meczu na mecz coraz częściej traci koncentrację i choć nadal świetnie gra w powietrzu i radzi sobie z kryciem, to z ustawianiem się nie jest najlepiej. Podobnie zresztą jak z wyprowadzaniem piłki, czasem zagra świetne podanie, jak do Vesovicia w 14. minucie, a czasem do poda do rywala, jak w dwadzieścia pięć minut później. Za dużo w jego grze jest nonszalancji, a za mało dyscypliny.
Michał Pazdan 6 (4,60). Jedyne pocieszenie w ostatnim miesiącu - Michał Pazdan gra coraz lepiej i coraz pewniej. Aż do 92. minuty nie popełnił ani jednego błędu ani w obronie, ani przy wyprowadzaniu piłki, dopiero w doliczonym czasie gry, gdy wszyscy zapewne łącznie z reprezentantem Polski myśleli wyłącznie już tylko o odrobieniu strat za wysoko wyszedł do Maresa i dał mu się minąć. Przez ten błąd nie można mu wystawić oceny wyższej niż wyjściowa, ale generalnie jego grę trzeba ocenić pozytywnie, zwłaszcza pamiętając wspaniały powrót w pole karne w 76. minucie i uratowanie przed pewną utratą drugiego gola. A pamiętamy przecież, jak słabo Pazdan prezentował się na początku rundy wiosennej.
Adam Hlousek 7 (5,15). Największe serce do walki i biegania w sobotę, piłkarz, który przez dziewięćdziesiąt minut starał się najbardziej ze wszystkich o pozytywny wynik meczu. Mało tego, bieganie i walka wsparte były u Czecha również dobrą grą w piłkę, rajdami i dośrodkowaniami. Właśnie z jego wrzutek legioniści mogli dwukrotnie zdobyć gola - przed przerwą Jędrzejczyk, a po zmianie stron Niezgoda, który nie trafił głową w piłkę. Był krótki fragment meczu około 20. minuty, gdy miał kilka podań niecelnych, raz na początku drugiej połowie stracił piłkę umożliwiając kontratak lubinianiom, ale generalnie patrzyło się na jego postawę z przyjemnością, w odróżnieniu od większości jego kolegów z zespołu.
Chris Philipps 3 (3,22). Środkowy pomocnik, który odebrał jedną piłkę przez cały mecz, nie może być oceniony dobrze. Środkowy pomocnik, który zagrywa jedną dobrą otwierającą piłkę do przodu, której zresztą jego kolega nie wykorzystał, bo wyszedł za wcześnie za linię obrońców i sędzia odgwizdał spalonego, tym bardziej. Jedyną w zasadzie zaletą Luksemburczyka było to, że w miarę starannie ją podawał i w głupi sposób jej nie tracił, poza jednym przypadkiem na własnej połowie w pierwszej części meczu. W ofensywie poza jedną prostopadłą piłką wywalczył jeden rzut wolny i to niestety wszystko. Niestety środek pola był najsłabszą formacją mistrzów Polski w sobotnim meczu.
Domagoj Antolić 2 (3,24). Podobnie jak Philipps odebrał zaledwie jedną piłkę i podobnie jak on nie wykreował ani jednej sytuacji. Miał jednak tyle strat, tak rażących i wręcz niekiedy głupich, że musieliśmy cenić go niżej niż reprezentanta Luksemburga. Pomijając krótki epizod z Jagiellonią zakończony czerwoną kartką był to najgorszy mecz Antolicia w Legii. A to właśnie Chorwat miał był głównym rozgrywającym i piłkarzem regulującym tempo gry u trenera Jozaka. Nic więc dziwnego, że skoro on grał tak źle, to cała gra zespołu musiała wyglądać niewiele lepiej.
Marko Vesović 1 (2,64). Jedno, dosłownie jedno wyjście dobre wyjście do piłki w 14. minucie na całe dziewięćdziesiąt minut pobytu Czarnogórca na boisku, zakończonym dobrym oddaniem piłki Niezgodzie. Przez cały mecz natomiast oglądaliśmy żenujący wręcz festiwal nieporadności Vesovicia złożony z błędów technicznych, niecelnych podań, nieudanych prób dryblingów kończących się na pierwszym przeciwniku i wychodzenia nie w tempo na pozycję spaloną. Marnował praktycznie każde podanie, jakie otrzymał i nie stworzył ani jednej sytuacji mogącej stanowić zagrożenie bramki lubinian. Po przesunięciu na prawą obronę z kolei zaczął przegrywać pojedynki z piłkarzami w Zagłębia również w defensywie. I nawet to wszystko nie zmusiłoby nas do wystawienia oceny najniższej, gdyby nie zachowanie przy straconym golu, gdy po zagraniu piłki przez Filipa Starzyńskiego nie pobiegł za niespecjalnie nawet rozpędzonym rywalem, by uniemożliwić zwrotne podanie do byłego reprezentanta Polski. Zamiast tego stanął i przyglądał się, nawet nie próbując markować jakiegokolwiek zaangażowania w akcję obronną. Brakowało tylko, żeby wziął się przy tym pod boki albo usiadł dla większej wygody. Tak totalnego tumiwisizmu tolerować nie będziemy, tym bardziej, że w żadnym innym aspekcie Vesović w sobotę też nie pokazał niczego, co uprawniałoby go do pobytu na boisku przez całe spotkanie kosztem Kaspera Hamalainena i Artura Jędrzejczyka.
Sebastian Szymański 4 (4,93). Dużo, a nawet bardzo dużo biegania w pressingu w pierwszej połowie, bardzo ambitnego, ale mało sensownego, bo jego koledzy w tym pressingu wspierać go nie chcieli. Bardzo aktywny przed przerwą również w grze piłką, sporo starał się grać na jeden kontakt, ale nie za bardzo miał z kim. Pod koniec pierwszej połowy niepotrzebnie próbował strzelać zamiast podawać, a dokładność podań tradycyjnie już nie była mocną stroną osiemnastolatka, niemniej w pierwszej połowie był najlepszym spośród pomocników „Wojskowych”. Po zmianie stron zaprzestał biegania w pressingu, trudno powiedzieć, czy ze względu na brak sił, czy też na polecenie trenera w szatni. Zaczął drugą część meczu dobrze od znakomitego prostopadłego podania do Niezgody, po którym Legia miała najlepszą sytuację w meczu, potem jednak grał z minuty na minutę coraz gorzej i do końca spotkania nie był w stanie wykreować ani jednej sytuacji, do czego pewnie przyczyniła się utrata sił w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Ambicja „Szymiego” mogła się podobać, ale jakość gry pozostawiała wiele do życzenia.
Kasper Hamalainen 2 (3,31). W pierwszej części meczu zwalniał wszystkie akcje legionistów, raził niecelnymi podaniami, unikał jak ognia podejścia do pressingu, a do tego nie wracał do defensywy. Trener Jozak tuż przed wyjściem na drugą połowę odbył z nim długą rozmowę, która najwyraźniej na Fina wpłynęła pozytywnie, bo zaczął on brać na siebie ciężar gry i skutecznie wyprowadzać piłkę. Niestety w niepojęty wręcz sposób dwukrotnie zmarnował fantastyczną sytuację podbramkową raz trafiając w bramkarza, a drugim razem w trybuny z kilku metrów. Wydaje się jednak, że zaczął po przerwie grać lepiej i aktywniej, ale nie dane nam było się o tym przekonać na dłużej, bo nieoczekiwanie został zdjęty z boiska, choć bezwzględnie należało się to Vesoviciovi, a nie Hamalainenowi. Niemniej pamiętając pierwszą połowę i zmarnowaną stuprocentową sytuację trudno wystawić Finowi jakąkolwiek pozytywną ocenę za sobotni występ.
Jarosław Niezgoda 4 (3,03). W pierwszej części meczu zepsuł dwie dobre sytuacje, dwukrotnie nie trafiając w bramkę, a do tego nie wspierał Szymańskiego w próbach pressingu, jedyne co w pierwszych czterdziestu pięciu minutach pokazał to dobre utrzymywanie się z piłką tyłem do bramki. Po zmianie stron był aktywniejszy, wypracował stuprocentową sytuację Hamalainenowi, przetrzymywał piłkę z obrońcami na plecach i widząc bezradność pomocników przy konstruowaniu akcji próbował indywidualnych wejść dryblingiem w pole karne. Niestety skuteczność była tego dnia słabą stroną Niezgody, bo i w drugiej części meczu raz nie trafił w bramkę na zwieńczenie własnego rajdu, a po dośrodkowaniu Hlouska nie trafił głową w dobrze dograną piłkę. Pamiętajmy jednak, że napastnik powinien żyć z podać, a pomocnicy przez cały mecz go nimi nie obdarzali. Jemu chyba też, podobnie jak Szymańskiemu, zabrakło w końcówce sił.
Michał Kucharczyk 5 (4,67). Wszedł, zrobił dwie akcje, czyli więcej niż Vesović i Hamalainen przez cały mecz razem wzięci, raz trafił w bramkarza, drugi raz w słupek. Podobnie jak Szymański i Niezgoda widząc niemoc w rozegraniu piłki szukał niemal wyłącznie rozwiązań indywidualnych, stąd czasem wyszła akcja, a czasem strata. Zadziwiała natomiast dokładność podań „Kuchego”, który miał ją na najwyższym w zespole poziomie, zagrał tylko jedną niecelną piłkę. Najgroźniejszy w ofensywie legionista w sobotnim meczu, choć grał niewiele ponad pół godziny.
Cristian Pasquato (2,79) grał zbyt krótko, by go oceniać, nic pozytywnego do gry nie wniósł.
Najlepszym legionistą sobotniego meczu według Czytelników był Arkadiusz Malarz, a w opinii redaktorów Adam Hlousek.
Oceny Czytelników:
Arkadiusz Malarz 5,33
Adam Hlousek 5,15
Sebastian Szymański 4,93
Michał Kucharczyk 4,67
Michał Pazdan 4,60
William Remy 3,81
Artur Jędrzejczyk 3,57
Kasper Hamalainen 3,31
Domagoj Antolić 3,24
Chris Philipps 3,22
Jarosław Niezgoda 3,03
Cristian Pasquato 2,79
Marko Vesović 2,64
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.