Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem – bez ruchu nie ma punktów

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

13.09.2021 22:30

(akt. 13.09.2021 22:30)

W sobotę Legia po raz drugi z rzędu przegrała mecz ligowy, tym razem we Wrocławiu ze Śląskiem 0:1 i zleciała do strefy spadkowej. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 4 (4,96 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Oczywiście po meczu mówiło się więcej o sędziowaniu niż o grze, ale mimo wszystko to nie trójka sędziowska przegrała sobotni mecz, tylko Legia. Zupełnie nie rozumiemy, dlaczego znów w pierwszej połowie oglądaliśmy każdego piłkarza przypisanego do rozrysowanej pozycji, a brak było zupełnie ruchu. W środku pomocy Slisz i Martins przeważnie stali, wahadłowi tak samo stali, napastnicy nie wracali się do rozegrania, a do otrzymania piłki wyrażał chęć wyłącznie Luquinhas. Efekt był taki, że obrońcy na siłę grali długie piłki na kilkadziesiąt metrów, które wskutek braku ruchu trafiały do wrocławian. Śląsk grał podobnie, więc przeraźliwie nudna pierwsza połowa przypominały grę w rugby na przekopy, a obie drużyny oddały po jednym celnym strzale. Gdyby legioniści biegali, wychodzili na pozycje, zmieniali je, a do tego przycisnęli agresywnym odbiorem wrocławian na ich połowie, co próbowali robić tylko przez pierwsze kilka minut, pojawiłyby się sytuacje i gole, bo gospodarze wcale jakiejś mocnej defensywy nie mają. A wtedy Bartosz Frankowski nie miałby wpływu na wynik meczu. Niestety Legia stała lub człapała, a średnio każdy zawodnik z pola przed przerwą przebiegł około pięciu kilometrów. Po zmianie stron było lepiej, bo dużo ożywienia na boisko wprowadził Lirim Kastrati. Legioniści trzykrotnie mogli objąć prowadzenie, ale skuteczności brakło. Niestety do poziomu gry reprezentanta Kosowa cała reszta piłkarzy ofensywnych się nie dostosowała. Nieźle natomiast Legia wyglądała w defensywie, Śląsk miał tylko jedną bardzo dobrą okazję, a celne strzały oddawał wyłącznie z dystansu. Aż do 84. minuty. Za tego gola można oczywiście posłać gromy na liniowego, ale pretensje trzeba mieć do legionistów, a konkretnie Martinsa i Muciego – gra się do gwizdka, niezależnie od tego, czy boczny udaje zawiadowcę na stacji, czy też żandarmerię wojskową na rokadzie. Zwłaszcza że Albańczyk wiedział, że to on zagrał piłkę. Oczywiście, można wskazywać na nieodgwizdane jedenastki, tolerowanie ostrej gry gospodarzy przez sędziego i tak dalej, ale w pierwszej kolejności legioniści powinni spojrzeć w lustro. Jakoś w europejskich pucharach nie mają problemów z ruchem i odpowiednim nastawieniem, a w lidze wygląda to na „spokojnie, bez pośpiechu, zero z tyłu, a z przodu jakoś to będzie”. A potem jak się straci gola, to dopiero zaczyna się bieganie i walka, zamiast od pierwszej minuty. Jak się nie włoży wysiłku w każdy mecz, to sam się żaden nie wygra, niezależnie od tego z kim się gra i w jakich rozgrywkach.

Artur Boruc 7 (6,88 - ocena Czytelników). Obronił co mógł, w sytuacji sam na sam mógł tylko przyjąć pozycję i liczyć na to, że Garcia coś zepsuje. Hiszpan mógł uderzać w górę albo po ziemi, w dowolny róg albo na wprost, wybrał po ziemi między nogami Boruca. Wcześniej bramkarz Legii w fenomenalnym wręcz stylu zbił na poprzeczkę strzał Exposito, aż się przypomniał ostatni mecz reprezentacji, gdzie podobnej sztuki nie zdołał dokonać Szczęsny. Dobry mecz Boruca, nie sposób go winić za sobotnią porażkę.

Artur Jędrzejczyk 6 (5,51). W obronie kapitan Legii błędów nie popełniał, zwłaszcza w drugiej połowie solidnie dał się we znaki Exposito, który był bezradny w starciach z „Jędzą”. Zdecydowanie słabiej wyglądała gra w piłkę obrońcy Legii, zwłaszcza przed przerwą – sporo długich, niedokładnych podań, często granych niepotrzebnie wzdłuż linii, gdy Skibicki nie robił ruchu do przodu. Wymuszanie ruchu przez obrońców to nie jest dobry sposób na rozgrywanie piłki od tyłu.

Mateusz Wieteska 5 (4,99). Jak zwykle najbardziej zapracowany z obrońców, wygrywał zdecydowaną większość pojedynków, zwłaszcza w pierwszej połowie, bywało jednak, że zachowywał się niezbyt pewnie, na szczęście trójka obrońców Legii jest na tyle zgrana, że zawsze w takiej sytuacji jeden drugiemu pomoże. O ile do gry defensywnej nie mamy większych zastrzeżeń, to za wyprowadzanie piłki należy się Wietesce kilka krytycznych słów. Bardzo dużo długich podań, niedokładnych i mało sensownych, w dodatku na takiej wysokości, że Pekhart co najwyżej mógł przebijać je głową bliżej bramki. Najgroźniejsza akcja Śląska – nie licząc gola – wynikła z fatalnego wyprowadzenia piłki przez stopera Legii, który po prostu podał ją rywalowi. Miał bardzo dobrą okazję do strzelenia gola, ale uderzył nad bramką, być może był przy tym faulowany, ale Bartosz Frankowski w takich sytuacjach dla Legii o VAR nie prosi, bo powtórki w telewizji mogły by go zmusić do podyktowania karnego. Nie był to zbyt dobry mecz Wieteski, pozostaje mieć nadzieję, że najbardziej eksploatowany w tym sezonie legionista szybko wróci do poziomu gry prezentowanego przed przerwą na reprezentację.

Maik Nawrocki 7 (6,48). W defensywie grał równie dobrze jak Jędrzejczyk i Wieteska, natomiast w rozgrywaniu piłki swoich starszych kolegów zdecydowanie przewyższał. Jeśli grał dłuższą piłkę, to było to przemyślane, zazwyczaj jednak nie szukał podań na siłę i to duży plus z jego strony. Imponował spokojem, raz tylko niepewnie się zachował na początku meczu, ale pozostali stoperzy byli na miejscu. Młody chłopak, a gra jak stary wyga.

Kacper Skibicki 4 (4,08). Zaczął nieźle, wywalczył dwa rzuty wolne, raz dobrze dośrodkował, po czym na ostatnie dwadzieścia minut pierwszej połowy zniknął. Niespecjalnie wychodziły mu próby dryblingów, nie najlepiej też prezentował się w defensywie, raz został ograny i rywal zakończył akcję dośrodkowaniem. Mało było ruchu z jego strony, nie szukał sobie wolnych przestrzeni. Słaby w sumie mecz i zasłużona zmiana w przerwie.

Andre Martins 4 (4,74). Portugalczyk, zwłaszcza po przerwie, był głównym rozgrywającym od tyłu, ale pomimo iż miał osiem na dziewięć podań celnych, to takie rozgrywanie nam się nie podobało. Martins permanentnie zwalniał akcje, potrafił się zatrzymać z piłką na kilka sekund i zastanawiać się, co z nią zrobić, mało się ruszał, nie wchodził do środka pola, by wymieniać piłkę na jeden, czy dwa kontakty. Przy tak ślamazarnym rozgrywaniu nie da się zaskoczyć przeciwnika. Do gry defensywnej też mamy sporo zastrzeżeń, zdarzało mu się źle przeczytać akcję i ustawić się do rywala z niewłaściwej strony. Oczywiście jest też w jakiś sposób współodpowiedzialny za straconego gola. Miał niezłą okazję pod koniec pierwszej połowy na zdobycie bramki, ale uderzył głową wprost w bramkarza. Portugalczyk musi być bardziej ruchliwy, samo wyprowadzanie piłki z miejsca bez pójścia potem za akcją i potem „kierowanie ruchem” poprzez pokazywania ręką, do którego piłkarza potem kolega ma zagrać (ale nie do niego) do konstruowania gry nic nie wniesie. Słaby mecz Martinsa.

Bartosz Slisz 4 (4,19). Odbiór i praca w defensywie była, choć na przeciętnym poziomie, bo i jemu raz zdarzyło się akcję źle odczytać, jednak zdecydowanie więcej piłek przejmowali obrońcy niż środkowi pomocnicy. Gry w piłkę – nie było. Podania do tyłu, do najbliższego, częste chowanie się za przeciwnika, gra na alibi. Strat mało, niecelnych podań też niewiele, ale to wszystko przez to, że Slisz grał bojaźliwie i wyłącznie bezpiecznie. To nie obrońcy mają przeprowadzać piłkę z obrony do ataku, ale właśnie środkowi pomocnicy. Sam Luquinhas za wszystkich robić tego nie będzie.

Yuri Ribeiro 5 (5,16). Nabiegał się najwięcej ze wszystkich legionistów, tyle że to bieganie specjalnie efektywne nie było. O ile przed przerwą kilka razy dobrze wymienił piłkę z Luquinhasem, wywalczył jeden rzut rożny, a przede wszystkim idealnie dorzucił piłkę na głowę Martinsa, to po zmianie stron był praktycznie niewidoczny. Portugalczyk niewiele wnosił do gry defensywnej, w ofensywie było nieźle tylko przez czterdzieści pięć minut. Miał niezłą okazję na zdobycie gola po rzucie rożnym, ale nie trafił w bramkę, a Pekhart nie zamknął akcji, by wepchnąć piłkę do siatki. Mocno przeciętnie, ale na pewno lepiej od Skibickiego. Niemniej na razie szans na zagrożenie dla Filipa Mladenovicia na tej pozycji nie widzimy.

Luquinhas 6 (5,45). Gdyby można było po nominowaniu sędziego meczu obstawić, że Luquinhas nie zdoła dokończyć meczu, pewnie wielu kibiców Legii pamiętających poprzednie mecze sędziowane przez Frankowskiego w ciemno by to zrobiło. Pięć razy odgwizdano faule na Brazylijczyku, a boisko musiał opuścić po tym, kolejnym, którego sędzia już nie odgwizdał. Wcześniej „Luqui” robił swoje, choć nie miał łatwego zadania – był jedynym pomocnikiem od początku meczu, który brał na siebie ciężar przeprowadzania piłki z obrony do ataku. Nie było to dla rywala żadnym zaskoczeniem, pomocnicy Śląska po prostu na zmianę faulowali Brazylijczyka, ale jeszcze przed przerwą trener Magiera musiał zdjąć Lewkota, bo nawet Bartosz Frankowski w końcu byłby zmuszony pokazać mu drugą żółtą kartkę. Brazylijczyk zagrał kilka niezłych prostopadłych podań. Tyle, że napastnicy nie specjalnie do nich chcieli wychodzić. Najlepiej układała mu się współpraca z Ribeiro. Strzały i dośrodkowania tym razem Luquinhasowi nie wychodziły, udało mu się tylko wywalczyć kilka rzutów rożnych. W sumie był to występ przeciętny, na szczęście jego zdrowie nie zostało nadwerężone na tyle, by zagrozić występowi w Moskwie.

Rafael Lopes 3 (3,76). Bezproduktywny. Nie potrafił się utrzymać przy piłce, nie wychodził do podań, nie wchodził też za Pekharta, który tyłem do bramki przebijał głową wysokie piłki za siebie w stronę bramki. Dopiero w końcówce pierwszej połowy pokazał coś pozytywnego, raz nieźle dośrodkował, zabrał też rywalom dwie piłki. Gdy Legia ma prowadzić grę, a do tego nie ma przewagi na skrzydłach i dobrych dośrodkowań z bocznych sektorów, takie zestawienie pary dobrze grających w powietrzu, ale mało ruchliwych napastników się nie sprawdza, przynajmniej w pierwszej fazie meczu. I nie sprawdziło się też we Wrocławiu.

Tomas Pekhart 4 (4,12). Z jednej strony większość ekspertów twierdzi, że po faulu na Czechu należał się Legii rzut karny. Z drugiej Pekhart nie wykorzystał dwóch doskonałych okazji do zdobycia bramki. O ile w pierwszym przypadku Szromnik świetnie obronił, to drugie dogranie Kastratiego czeski napastnik mógł wykończyć nawet bez przyjmowania piłki. W pierwszej połowie rzadko udawało mu się utrzymać przy piłce, ale po zmianie stron było z tym zdecydowanie lepiej. O ile w zeszłym sezonie Pekhartowi wszystko do siatki wpadało, to w ostatnich miesiącach jest z tym zdecydowanie gorzej.

Mahir Emreli 4 (4,98). Miał wprowadzić ruchliwość do ataku i rzeczywiście Azer dużo się ruszał i często wracał się po piłkę, tyle że nic z tego nie wynikało. Parę razy dobrze zastawił się z piłką, wywalczył jeden rzut rożny, ale też sporo piłek stracił, zwłaszcza w nieudanych dryblingach. Bramce Śląska nie zagroził ani razu. Nie wyszedł ten mecz Emrelemu, jak i całej drużynie, Azer tylko nieznacznie był lepszy od Lopesa.

Lirim Kastrati 7 (5,55). Powiew nadziei, wygląda na to, że Czesław Michniewicz dostał w końcu takiego piłkarza, jakiego chciał. Kastrati był ruchliwy i niesłychanie szybki, wyprzedzał dosłownie na kilku metrach obrońcę, a gdy wracał, potrafił bez trudu dogonić skrzydłowego, choć nie wracał zbyt często. Zagrał trzy kapitalne dośrodkowania i któreś z nich powinno być zamienione na gola, wywalczył też dwa rzuty rożne. Bardzo dobra zmiana i duże nadzieje na przyszłość. Choć nie wiemy, czy na wahadle, czy w ataku, czy może za napastnikami? Czas pokaże, potencjał jest duży.

Ihor Charatin 3 (4,03). Wszedł za Slisza i w zasadzie robił to samo – grał do najbliższego. Ładnie to wygląda na procencie celnych podań, ale do gry nic nie wnosi. Gdy próbował dwa razy zagrać do przodu, to oba te podania były niecelne, raz tylko odegrał koledze z „klepki”. W odróżnieniu od Polaka Charatin niewiele też wnosił do gry defensywnej poza jednym przechwytem, a do tego „zabłysnął” brutalnym faulem, po którym dostał zasłużoną żółtą kartkę i stratą na własnej połowie. Nie zrobiła jego gra na nas dobrego wrażenia, nieudany debiut.

Ernest Muci (5,33) i Joel Abu Hanna (4,26) grali zbyt krótko, by ich oceniać. Wejście Albańczyka miało jednak kluczowe znaczenie dla losów meczu, bo był głównym winowajcą straconego gola. W końcówce był bliski rehabilitacji, jego strzał bramkarz zbił na słupek.

Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Artura Boruca.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

6.88 Artur Boruc

6.34 Maik Nawrocki

5.55 Lirim Kastrati

5.51 Artur Jędrzejczyk

5.45 Luquinhas

5.33 Ernest Muci

5.16 Yuri Ribeiro

4.99 Mateusz Wieteska

4.98 Mahir Emreli

4.74 Andre Martins

4.26 Joel Abu Hanna

4.19 Bartosz Slisz

4.12 Tomas Pekhart

4.08 Kacper Skibicki

4.03 Ihor Charatin

3.76 Rafael Lopes

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.