Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Śląskiem - polska skała i gruziński snajper

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

23.06.2020 19:30

(akt. 24.06.2020 12:23)

W niedzielę Legia w swoim pierwszym meczu grupy mistrzowskiej Ekstraklasy pokonała przy Łazienkowskiej Śląsk 2:0. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 7 (6,81 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Należało się spodziewać, że Śląsk, choć zajmuje miejsce w czołówce tabeli, może być łatwiejszym rywalem niż wybiegany Górnik i faktycznie tak było. Nie ułatwiała natomiast z pewnością gry piłkarzom pogoda, bo przedmeczowa ulewa dość mocno wpłynęła na stan murawy. Legioniści w tych warunkach zagrali całkiem dobry mecz. Choć rywal dłużej utrzymywał się przy piłce, to nie potrafił z tego zrobić żadnego użytku i nie zdołał oddać nawet jednego celnego strzału. W pole karne wrocławianie wejść nie potrafili, a uderzenia z dystansu były zwykle blokowane przez dobrze grających obrońców Legii. Wśród nich wyróżniał się Igor Lewczuk, który zupełnie wyłączył z gry Erika Exposito. Liderzy Ekstraklasy natomiast stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji i choć rzecz jasna nie wszystkie wykorzystali, to dwa gole w zupełności wystarczyły na utrzymywanie pełnej kontroli nad meczem. Oba padły po identycznych akcjach - dośrodkowanie Pawła Wszołka z prawej strony do Tomasa Pehkarta, a zgraną do środka piłkę pakował do siatki Walerian Gwilia, z tą jedynie różnicą, że w pierwszej akcji Czecha w zgraniu wyręczył obrońca Śląska. Po drugim golu tempo meczu, i tak do tej pory niezbyt intensywne, jeszcze spadło, bo goście wydawali się pogodzeni z porażką, a do tego ostatni kwadrans grali w dziesiątkę. Niestety w trakcie meczu trener Aleksandar Vuković dość szybko musiał skorzystać ze zmian wskutek kontuzji Jose Kante i Marko Vesovicia, zwłaszcza tego drugiego będzie Legii w końcówce sezonu bardzo brakować. Solidna gra w defensywie i niezła w sumie skuteczność i duża odpowiedzialność w grze legionistów okazały się w pełni wystarczające na dysponujących mocno przeciętną kadrą wrocławian, z którymi trener Vitezslav Lavicka osiągnął w tym sezonie wynik chyba nawet ponad stan. Kolejni rywale wydają się znacznie silniejsi.

Radosław Majecki 6 (6,48 - ocena Czytelników). Ograniczył się do łapania dośrodkowań, bo wrocławianie ani razu nie oddali strzału w bramkę. Jedyne uderzenie, które zresztą obronił, miało miejsce już po gwizdku sędziego. O ile z wrzutkami radził sobie świetnie, to do gry nogami mamy zastrzeżenia - raz nastrzelił piłkarza Śląska przy wybiciu, co mogło się skończyć znów kuriozalną stratą gola, raz wybił piłkę w aut. Pracy miał niewiele, ocena wyjściowa.

Marko Vesović 6 (6,81). W defensywie jak zwykle bez zarzutu, w ofensywie tym razem był mało widoczny, raz stracił piłkę w dryblingu. Niestety nie dograł nawet do końca pierwszej połowy. Zerwanie więzadeł kolanowych oznacza, że najlepszego piłkarza Legii ostatniego miesiąca nie zobaczymy już w 2020 roku na boisku. To ogromna strata dla całej drużyny.

Igor Lewczuk 8 (7,48). Nie wiemy, czemu Erik Exposito postanowił ustawiać się w niedzielę pod Lewczuka, ale z całą pewnością wybrał źle. Stoper Legii nie dawał mu żyć przez cały mecz wisząc mu na plecach przyklejony koszulka w koszulkę. Napastnik Śląska nie mógł odetchnąć od Lewczuka nawet na własnej połowie, bo i tam wychodził za nim legionista. Doświadczony obrońca gospodarzy wygrywał z Hiszpanem niemal wszystkie pojedynki, ewentualnie umiejętnie faulował go z dala od bramki. Wobec rywali atakujących przodem do bramki Lewczuk był nie do przejścia, nawet w pojedynkach jeden na jednego, do tego skutecznie asekurował kolegów, jak choćby Artura Jędrzejczyka po jego wywrotce i blokował próby strzałów. W polu karnym Śląska doszedł raz do strzału głową, nawet trafił w bramkę, ale ze względu na dużą odległość próba ta nie miała szans powodzenia. Jeden z najlepszych piłkarzy na boisku, bardzo dobry mecz Lewczuka.

Artur Jędrzejczyk 6 (6,54). Popełnił jeden bardzo poważny błąd, gdy nie trafił w piłkę i przewrócił się, ale świetnie zaasekurował go Lewczuk, do tego miał dwie straty na własnej połowie przy wyprowadzaniu piłki. Poza tym prezentował się dobrze, wygrał wszystkie powietrzne starcia. Miał zdecydowanie mniej pracy od Lewczuka, toczącego boje z Exposito. Przeciętny mecz kapitana Legii.

Michał Karbownik 7 (6,64). Bardzo dobry mecz przede wszystkim w defensywie, gdzie był nie do przejścia, kilka razy też dobrze wyprowadził piłkę w swoim stylu, próbował nawet dwa razy uderzać na bramkę, ale bez powodzenia. Grał bardzo odpowiedzialnie, miał najwyższy spośród zawodników grających przez całe dziewięćdziesiąt minut w całym zespole procent celnych podań. Zadziwiająco odpowiedzialna postawa niezwykle szybko dojrzewającego piłkarsko w Legii dziewiętnastolatka i kolejny dobry występ.

Andre Martins 6 (6,13) Pierwsza połowa w wykonaniu Portugalczyka była wręcz słaba, popełniał bardzo proste błędy w rodzaju niecelnych podań i strat. Po zmianie stron Martins zagrał dużo lepiej, zarówno pod względem gry w defensywie, jak i rozgrywania piłki, akcja przy drugim golu rozpoczęła się od jego przerzutu. Przeciętny występ Portugalczyka, który wciąż nie może odnaleźć formy z poprzedniej rundy.

Domagoj Antolić 6 (6,91). Były dobre rozegrania piłki czy interwencje w defensywie, ale były też straty i faule, w tym jeden niedaleko od własnego pola karnego, poziom wykonania stałych fragmentów gry też wydawał nam się gorszy, niż w ostatnich meczach. Miał jedną okazję do zdobycia gola, nawet ładnie minął obrońcę, ale uderzył w dogodnej sytuacji nad bramką. Słuszną decyzję podjął trener Vuković, by zdjąć go na kwadrans przed końcem i dać mu trochę odpocząć przed kolejnym meczem, bo Chorwat ostatnio grał wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym.

Paweł Wszołek 8 (7,44). Fenomenalny występ z Arką, dość słaby w Zabrzu i znów bardzo dobry w niedzielę przy Łazienkowskiej - były reprezentant Polski nie gra równo, za to gdy dobrze wejdzie w mecz, to zazwyczaj ląduje w jedenastce kolejki. Jego dośrodkowania przyniosły Legii dwa gole, a mogło być tych bramek więcej, bo po wrzutkach Wszołka na początku meczu mógł trafić do siatki Gwilia, a w końcówce spotkania Luquinhas. Skrzydłowy Legii wywalczył też kilka stałych fragmentów gry, imponował też powrotami w defensywie. Bardzo dobry mecz Wszołka, zabrakło mu tylko gola, bo w dogodnej sytuacji na początku drugiej połowy oddał bardzo lekki strzał.

Walerian Gwilia 8 (8,49). Najbardziej cenimy Gwilię jako środkowego pomocnika, ale w niedzielę jako ofensywny pomocnik też spisał się znakomicie. Trzy razy ustawił w polu karnym niczym Nemanja Nikolić i dwie z tych okazji wykorzystał, dając w ten sposób „Wojskowym” trzy punkty. Czwarty celny strzał oddał z rzutu wolnego w środek bramki, nawiasem mówiąc brakuje w Legii specjalisty od bezpośredniego uderzenia na bramkę ze stojącej piłki. Gruzin błyszczał w tym meczu nie tylko pod względem skuteczności, ale też pracy w defensywie, gdy potrafił nawet wracać we własne pole karne oraz staranności przy rozgrywaniu piłki. Miał jeszcze jedną okazję w końcówce, ale nie doszedł do strzału głową. Gwilia często jest niedoceniany, a przecież jego wkład w wyniki Legii jest niebagatelny - strzelił w tym sezonie już dziesięć goli. Najlepszy zawodnik niedzielnego meczu.

Luquinhas 7 (7,35). Jak zwykle Brazylijczyk nic sobie nie robił z nacisków obrońców bez problemu przyjmując piłkę pod kryciem i dryblując, czego efektem była spora liczba rzutów wolnych. Naszym zdaniem po kolejnych faulach na Luquinhasie murawę powinien opuścić przed końcem meczu Krzysztof Mączyński, ale dla byłego legionisty sędzia był w niedzielę bardzo pobłażliwy. Siedem udanych dryblingów w jednym meczu w Ekstraklasie to liczba rzadko spotykana. Brazylijczyk zakończył co prawda mecz bez gola i asysty, choć miał jedną dobrą okazję do zdobycia gola, a asystę „zabrał mu” Jose Kante, który nie wykorzystał na początku meczu świetnego dogrania Luquinhasa. Dobry mecz Brazylijczyka, widać, że wraca do formy z jesieni.

Jose Kante 6 (5,19). Oceny wystawiamy za grę w meczu, a nie zachowanie w szatni, więc tu odniesiemy się tylko do tego, co było na boisku. Kante grał całkiem przyzwoicie, przyjął kilka piłek i odegrał do kolegów, raz dobrze wyszedł na pozycję po podaniu Luquinhasa, ale strzelił w bramkarza. Szybko doznał urazu, próbował z nim grać, ale przetrwał tylko pół godziny. Przeciętny występ Gwinejczyka, którego pewnie wskutek kontuzji zbyt szybko na boisku nie zobaczymy.

Tomas Pekhart 7 (7,11). Czech dość wolno wchodził w mecz po wejściu z ławki, zaczął od faulu pod własnym polem karnym, potem przy pierwszym golu przegrał pojedynek z obrońcą, ale też utrudnił mu interwencję na tyle, że piłka trafiła pod nogi Gwilii. Po zmianie stron Pekhart wyraźnie się rozgrzał, imponował nam powrotami pod własną bramkę, gdy od tyłu wygarniał piłkę zaskoczonym wrocławianom. Najważniejsze jednak było oczywiście skuteczne zgranie w polu karnym głową do Gruzina, Czech kończy więc mecz z asystą. Po faulu na nim wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę Diego Zivulić. Czech pokazał w tym meczu też słabsze elementy, nie był w stanie przy granych do niego prostopadłych piłkach wejść dynamicznie w pole karne, raz nie zdołał się dobrze złożyć do strzału w dogodnej sytuacji, ale i tak uznajemy jego występ za naprawdę dobry. Muszą się koledzy nauczyć z nim grać i wykorzystywać jego walory, bo wskutek kontuzji Kante i Sanogo Czech pozostaje praktycznie bez konkurencji w ataku.

Paweł Stolarski 6 (5,03). Od września zeszłego roku Stolarski raz tylko pojawił się na boisku w Pucharze Polski, a od pół roku nie zagrał ani razu. Można było mieć obawy o jego formę i rzeczywiście początek nie był najlepszy, najpierw nie nadążył z zablokowaniem dośrodkowania, potem ostro faulował i otrzymał żółtą kartkę. Stopniowo nabierał jednak pewności siebie, nie popełniał błędów w obronie, kilka razy dośrodkowywał, choć tylko jedna z tych wrzutek była udana, wywalczył dwa rzuty rożne i oddał jeden, bardzo nieudany strzał. W sumie jak na tak długi rozbrat z meczowym składem wypadł nieźle. Kontuzja jednego piłkarza jest szansą dla drugiego i teraz Stolarski ma wymarzoną okazję by pokazać się z jak najlepszej strony i wskoczyć do pierwszej jedenastki na dłuższy okres. Od niego tylko zależy, czy ją wykorzysta.

Bartosz Slisz (6,23) grał zbyt krótko, by go oceniać.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu był w zgodnej opinii redaktorów i Czytelników strzelec obydwu goli, Walerian Gwilia.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

8.49 Walerian Gwilia

7.48 Igor Lewczuk

7.44 Paweł Wszołek

7.35 Luquinhas

7.11 Tomas Pekhart

6.91 Domagoj Antolić

6.81 Marko Vesović

6.64 Michał Karbownik

6.54 Artur Jędrzejczyk

6.53 Paweł Stolarski

6.48 Radosław Majecki

6.23 Bartosz Slisz

6.13 Andre Martins

5.19 Jose Kante

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.