Legia - GKS Katowice
fot. Jan Szurek

Paweł Wszołek: To, co najlepsze, jeszcze przed nami

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Canal+ Sport

28.10.2024 02:00

(akt. 28.10.2024 03:40)

– Skupialiśmy się na swoich zadaniach. GKS Katowice ma jakość, rozegrania – analizowaliśmy rywali zarówno w sobotę, jak i niedzielę. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to groźna drużyna, ale wiedzieliśmy też to, jak się jej przeciwstawić. Pierwszy kwadrans był bardzo nerwowy, lecz z każdą minutą graliśmy coraz lepiej – mówił w CANAL+, po domowej wygranej z beniaminkiem ligi (4:1), w 13. kolejce Ekstraklasy, piłkarz Legii, Paweł Wszołek.

– Bramka GKS-u po stałym fragmencie nas nie podłamała, cały czas graliśmy swoje. Myślę, że wynik 4:1 to najmniejszy wymiar kary, szczególnie patrząc na drugą połowę.

– Bardzo chciałem strzelić gola w meczu z GKS-em, dla niezwykle ważnej osoby, która odeszła parę lat temu, z powodu COVID. W niedzielę była rocznica śmierci świętej pamięci Leszka, ojca mojego szwagra. Pragnąłem trafić do siatki, ale to nie jest najważniejsze – zawsze czymś takim jest zwycięstwo.

– Alfarela, Pekhart czy inni nie zauważyli moich 80-metrowych sprintów i nie zagrywali do mnie, bym mógł dośrodkować? Była jakaś gestykulacja, ale zawsze tak jest na gorąco. Nie mam nikomu nic za złe, wiadomo, że zawodnicy z ławki też chcą się pokazać, Migouel czy Tomas także pragnęli zdobyć bramkę. Oczywiście, chciałoby się mieć gola czy asystę na koncie, lecz najważniejsze jest dobro drużyny, wygrana. Gdyby doszło do takich sytuacji w innych okolicznościach, np. przy wyniku 1:1, to może byłbym bardziej zdenerwowany. Piłkarze podjęli inne decyzje, ale nie jestem na nich zły.

– Czy jesteśmy jak Lamborghini? Nie mnie to oceniać. Straciliśmy trochę punktów na początku sezonu, mamy sporo do udowodnienia, przede wszystkim w lidze, ale w ostatnich spotkaniach nie kalkulujemy, każdy idzie na maksimum – nieważne ile prowadzimy, dalej gramy swoje. Każdy, kto wchodzi z ławki, daje jakość. To, nad czym pracujemy w treningach, przekładamy na mecze.

– Jestem pewny, że jakość będzie coraz większa. Zawsze jest coś do poprawy, ale musimy skupiać się na każdym kolejnym meczu. Mamy sporo do udowodnienia, znamy naszą siłę. Gdy był gorszy moment, to cały czas robiliśmy swoje, przede wszystkim wierzyliśmy w nasz sztab trenerski, który ciężko pracuje 24 godziny na dobę. Chwała im za to. Mam nadzieję, że najlepsze występy jeszcze przed nami.

– Do każdego meczu przygotowuję się również indywidualnie. Mamy rozpisanych zawodników – wiedziałem, że Marcin Wasielewski jest bardzo groźny, trzeba być blisko niego i nie dać mu się rozpędzić. Stracony gol po stałym fragmencie? Mogłem się lepiej zachować, ale to też nie była łatwa sytuacja. Doszło do zgrania z bliższego na dalszy słupek, piłka idealnie spadła Zrelakowi na głowę – to także niebezpieczny piłkarz, któremu nie potrzeba dużo miejsca, by zdobyć bramkę. Najważniejszy jest wynik końcowy.

– Pan Lucjan Brychczy jest legendą klubu, tak jak nasz dyrektor Zieliński. Takich ludzi, którzy dali całe serce, trzeba doceniać, zawsze ich wspierać, utożsamiać się z nimi, nie można o nich zapominać. Szczerze mówiąc, nie widziałem oprawy, bo byliśmy w tunelu – jak będzie możliwość, to na pewno obejrzę powtórkę. Panu Lucjanowi mogę życzyć tylko zdrowia, bo to chyba najważniejsze w życiu.

O zmianie pozycji i ustawienia

– Zadania defensywne? Na tę chwilę moja pozycja jest trochę inna, ale prawa obrona nie jest mi obca. Oczywiście, są inne założenia, ale wiem, że z każdym meczem moja dyspozycja będzie coraz lepsza.

– Przed sezonem dużo rozmawialiśmy z trenerem, który mówił nam, że mogą być takie momenty w trakcie rozgrywek, kiedy zmienimy ustawienie. Bronimy 5-4-1 w niskiej defensywie, czyli z wahadłowymi – mną czy Rubenem Vinagre. Wtedy Kacper Chodyna występuje trochę wyżej. Mamy tak jakościowych zawodników, którzy grają na wysokim poziomie, że nie mieliśmy problemu (ze zmianą systemu – red.).

– Zawsze powtarzam, że w każdym ustawieniu najważniejsze jest podejście. Jeśli będziesz udanie pressował, miał dobre nastawienie, to nie będziesz miał problemu, by nieźle wyglądać, niezależnie od systemu. Jeśli nie będziesz szedł na maksimum, to możesz wymyślać różne ustawienia, ale nie będzie jakości.

– Uważam, że naszą siłą jest też to, że możemy występować w różnych ustawieniach. Można łatwo ocenić, że wyniki, jakie osiągamy w ostatnich meczach, to zasługa przejścia na czwórkę z tyłu, ale nie zgodzę się z tym. Szczerze pogadaliśmy, jesteśmy świadomi, że margines błędu jest mniejszy, szczególnie w lidze. Z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej.

O walce o mistrzostwo

– Jak zaczepić się do walki o mistrzostwo, biorąc pod uwagę, że czołówka też wygrywa? Zawsze powtarzam, że musimy skupić się przede wszystkim na sobie. Każdy nadchodzący mecz, zwłaszcza w lidze, jest dla nas jak finał, w tym momencie nie możemy pozwolić sobie na stratę punktów. Nie ma co wybiegać do przodu.

– Jak rozmawiałem z Bartoszem Kapustką, to powiedziałem: "Nie patrzmy na tabelę, tylko skupiajmy się na naszych meczach ligowych. Jak będziemy wygrywać, to nadgonimy". To, by zapomnieć o klasyfikacji, jest chyba kluczowe. Straciliśmy już sporo punktów, ale myślę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

– Skupmy się na swojej pracy, na sobie. Mamy bardzo dobrą drużynę, sztab trenerski. Wszyscy ciężko pracujemy. Myślę, że z każdym meczem będziemy rośli w siłę. Traktujmy każde spotkanie jak finał. To, co najlepsze, jeszcze przed nami – jestem tego pewny.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.