Piotr Kobierecki: Wyróżnię Szymańskiego, Wańka i Ostrowskiego
28.12.2015 16:25
Po rundzie jesiennej piłkarze Legii zajmują drugiej miejsce w Centralnej Lidze Juniorów. Warszawiacy tracą w grupie wschodniej dwa punkty do liderującej Jagiellonii Białystok. Jest pan zadowolony z takiego obrotu spraw?
- Powiedziałbym, że to poprawny wynik. Na ten moment zajmujemy miejsce, które dałoby nam awans do półfinałów mistrzostw Polski. W rundzie jesiennej zagraliśmy lepsze i gorsze spotkania, ale tych pierwszych było zdecydowanie więcej.
Podsumujmy grę każdej formacji. Zacznijmy od bramkarzy.
- W bramce występowali Radosław Majecki oraz Maciej Bąbel. Uważam, że każdy z nich zasługuje na dużego plusa. Numerem jeden w przekroju rundy był Radek i to mimo tego, że jest z rocznika 99’. To bardzo utalentowany golkiper, który spisywał się naprawdę świetnie. Maciek nie odpuszczał, walczył o swoje i rozegrał sporo minut. Obaj zrobili duży postęp trenując z Maciejem Kowalem. Warto zauważyć, że nasi bramkarze byli wykorzystywani w budowaniu akcji, co dawało nam dodatkowego zawodnika w polu.
Majecki uznawany jest za wielki talent, chwalił go między innymi Krzysztof Dowhań. Pan ocenia go tak samo?
- Mogę o nim mówić w samych superlatywach. Postawiliśmy na niego w młodzieżowej Lidze Mistrzów i na pewno nas nie zawiódł. To także reprezentant Polski w swojej kategorii wiekowej. Zagrał dobrą rundę, ale teraz musi zachować chłodną głowę. Na pewno stać go na to, by zajść daleko.
Ważną rolę w drużynie odgrywał Mateusz Żyro, który został kapitanem zespołu. Na stoperze często grał z Maciejem Ostrowskim.
- Mateusz miał bardzo dobrą pierwszą część rundy. Potem musiał niestety odpocząć z powodu kontuzji. Wnosił wiele jakości w nasze poczynania. To człowiek, który nie odpuszcza. Nawet jeśli coś go boli, chce dać z siebie wszystko i pomóc drużynie. Wydaje się, że nie mówi wiele, ale kiedy to robi, to są to mądre wskazówki. Nie schodzi poniżej określonego poziomu i klub może z nim wiązać przyszłość. Ostrowski zrobił z kolei największy postęp w całej ekipie. Poprawił się pod względem taktyki i techniki i może być zadowolony z ostatnich miesięcy. Walczył na treningach i pokazał, że warto w niego inwestować.
Pod koniec rundy defensywę zdziesiątkowały kontuzje.
- Dokładnie. Szanse dostał wtedy Karol Potrzebowski z rocznika ’99. Grał nieco z konieczności, ale nie zawiódł. Partnerował mu wtedy Adrian Małachowski, nominalny defensywny pomocnik. To jednak bardzo inteligentny zawodnik, który potrafi się dostosować. Dzięki temu, radził sobie w środku obrony. Korzystaliśmy też z Bartosza Skowrona, który także dawał radę. Nie można jednak ukrywać, że to nominalny prawy defensor, który właśnie na boku radzi sobie najlepiej. W kadrze był też Wiktor Wiszorowski, ale on akurat grywał rzadziej.
W rozgrywkach młodzieżowej Ligi Mistrzów korzystaliśmy z Arkadiusza Najemskiego. Na poziomie juniorów, to klasa sama w sobie. Przytrafiły mu się błędy wynikające z braku koncentracji, ale to bardzo dobry zawodnik.
Na bokach obrony była dosyć mocna rywalizacja.
- Na prawej stronie w kilku meczach zagrał Jakub Szrek. Ten zawodnik występował głównie w rezerwach. Zarówno w CLJ, jak i w trzeciej lidze spisywał się naprawdę dobrze. Przemysław Majewski również może zapisać rundę na plus. Kiedy kreowaliśmy grę, a tak zwykle było, odpowiednio sprawdzał się w akcjach ofensywnych. Wtedy czuje się najlepiej, cały czas musi doskonalić grę w defensywie. W odwodzie był Patryk Klimala, choć jego zaczęliśmy przeprofilowywać na pozycję… napastnika. Brzmi zaskakująco, ale przynosi skutek. Kiedy dwa razy wchodził na boisko z ławki do ataku, dwa razy dał nam zwycięstwa!
Lewą flankę często gospodarował Mateusz Hołownia. To piłkarz z potencjałem, który ma już za sobą kilka miesięcy treningów z pierwszym zespołem za czasów Henniga Berga. Kiedy nie grał „Hołek”, na boisku pojawiał się Adrian Gapczyński. Nie schodził poniżej jakiegoś poziomu, choć miewał lepsze i gorsze momenty. Rywalizację przegrał z kolei Marcel Stec.
Kłopotem w tej rundzie nie był brak koncentracji? Można mieć wrażenie, że wiele goli Legia straciła właśnie przez to.
- W tej rundzie, w porównaniu z poprzednim sezonem, straciliśmy sporo goli. Często rywale zdobywali bramki po stałych fragmentach gry. Z kolei w meczach ze Stalą Mielec, Polonią oraz Cracovią, przeciwnicy zaliczali kapitalne uderzenia. Za takie gole konsekwencje ponosił cały zespół. Szkoda, że nie ustrzegliśmy się kilku prostych błędów. Można to oczywiście podciągnąć pod brak koncentracji.
Pomoc to najsilniejsza formacja Legii w CLJ?
- Moim zdaniem tak. W środku pola mamy spore pole manewru. Jeśli w rolę środkowego i defensywnego pomocnika wcielali się Sebastian Szymański i Aleksander Waniek, drużyna zawsze grała dobrze. Pierwszy z wymienionych był naszą perełką. To chłopak urodzony w 1999 roku, ale dawał wiele jakości i ma za sobą - nie boję się tego powiedzieć - kapitalną rundę. Wprowadzaliśmy go ostrożnie do ekipy, a potem stał się jednym z liderów.
Pod koniec poprzedniego sezonu, mówiłem, że Waniek będzie jedną z kluczowych postaci i tak się stało. To gracz ze zmysłem do gry kombinacyjnej. Dysponuje dobrą techniką i jest bardzo kreatywny. Dodatkowo poprawił odbiór i mogę go przez to nazwać filarem naszej ekipy. Czasem schodzili do nas Bartłomiej Urbański, Filip Karbowy czy Adrian Małachowski. Cała trójka jest już sprawdzona na tym poziomie, przez co wnosiła odpowiednią jakość.
W środku pola do dyspozycji mieliśmy głównie Michała Trąbkę, a czasem korzystaliśmy z Miłosza Szczepańskiego. Rzadziej grywało Wiktor Sobczyk, choć jeśli pojawiał się na boisku, to nie zawodził. Mamy wielu zawodników w trójkącie środkowym i rywalizacja jest tam olbrzymia. Jeszcze niedawno jako defensywny pomocnik grywał nominalny napastnik, Patryk Czarnowski. Chciałem wykorzystać jego zmysł ofensywny i umiejętność kreowania gry. Stać go na to, by mocno wpływać na losy drużyny.
Na skrzydłach pojawiali się zawodnicy mniej grający w rezerwach. Często na boisku w CLJ widzieliśmy Miłosza Kozaka czy Konrada Michalaka.
- Kozak to chimeryczny zawodnik. Raz zagra bardzo dobrze, a innym razem będzie rozgrywał własny mecz i nie pomoże wtedy drużynie. Ma jednak duży potencjał. Rzadziej schodził Michalak, który dobrze grał w rezerwach. Dawał nam jakość, a kapitalnie spisał się w ostatnim spotkaniu rundy z Jagiellonią. Wiele dał z przodu, wszyscy się tym zachwycali, ale mi zaimponował czymś innym. Bardzo mocno pracował w defensywie i to strasznie pomogło drużynie.
Często występował Mateusz Leleno, który dobrze grał głównie na początku sezonu. Potem zachorował, a po kłopotach zdrowotnych nie mógł się odbudować. Miewał przebłyski, ale stać go na więcej. Interesującym graczem jest Grzegorz Aftyka, warto przyglądać się jego rozwojowi. W mniejszym wymiarze czasu występowali Piotr Cichocki, Olaf Martynek, a także Aleksander Karbowiak.
Dosyć nieoczekiwanie najlepszym strzelcem drużyny z ośmioma golami został Mikołaj Napora. Jak oceniłby pan również innych napastników?
- Mikołaj może zapisać tę rundę na plus. Teoretycznie był rezerwowym w juniorach młodszych, a wyrósł na najlepszego strzelca Legii w rundzie jesiennej Centralnej Ligi Juniorów. Często do naszego zespołu schodził z rezerw Tomasz Nawotka, który jednak borykał się przez dłuższy czas z kłopotami osobistymi. To dobry zawodnik, a takie rzeczy miały na niego wpływ. Czekam z kolei na to, aż odpali Eryk Więdłocha. Jego rozwój przyhamowały kontuzje, ale stać go na wiele. Jeśli zdrowie dopisze i będzie regularnie trenował, to może być ważnym graczem zespołu.
Skupiając się na graczach, którzy na co dzień trenowali pod pana opieką, kto załapałby się do najlepszej trójki jesieni? Kogo może pan tak wyróżnić?
- Pierwszy na myśl przychodzi mi Sebastian Szymański. Jeśli nie zmieni swojego nastawienia do pracy, zajdzie daleko. Do tego dołożę Aleksandra Wańka. Jak go znam, wymaga od siebie jeszcze więcej. To bardzo ambitny chłopak, który potrafi budować akcje, a do tego dołożył świetną grę w defensywie. Trzeci plus to moim zdaniem Maciej Ostrowski. Dlaczego? Mocno się rozwinął, zrobił - jak mówiłem wcześniej - wielki postęp.
Co najbardziej pana zmartwiło po tej rundzie?
- Szkoda, że niektórzy zbyt wiele nie pograli - choćby przez to, że inni gracze schodzili z rezerw. Nie ma rozwoju bez regularnej gry. Zadaniem zawodników z CLJ jest trafienie do drugiego zespołu. Możliwe, że ktoś trafi wyżej po przerwie zimowej, ale wyjaśni się to przed startem przygotowań w nowym roku.
Do pana zespołu na ogół schodzili z rezerw gracze, którzy tam prezentowali aktualnie zbyt niską formę. To nie był kłopot?
- Różnie można na to patrzeć. Czasem byli to zawodnicy, którzy nie łapali się do „osiemnastki” w rezerwach, a innym razem trener Dębek celowo kogoś do nas odsyłał, żeby wzmocnić naszą ekipę. Dużo rozmawialiśmy z Krzysztofem i każda sytuacja była inna. Na pewno nie mam zastrzeżeń do zaangażowania schodzących. Ta grupa wychodziła na boisko i starała się. Pracujemy z młodzieżą, a w ich wieku to normalne, że występują wahania formy. Naturalne jest też to, że gracz trenujący w zespole z CLJ musi czasem usiąść na ławce, bo na boisku pojawi się piłkarz ćwiczący w „dwójce”.
Łatwo kleić drużynę z piłkarzy z pierwszego zespołu, rezerw, pana drużyny i rocznika ’99?
- Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Rezerwy i zespół grający w CLJ mają podobny styl gry. Jeśli kadry poszczególnych drużyn byłyby bardziej hermetyczne, zespoły tworzyłyby większe monolity.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.