Prezentacja Legii przed sezonem 2024/2025

Podsumowanie formacji: obrońcy

Redaktor Jakub Waliszewski

Jakub Waliszewski

Źródło: Legia.Net

31.12.2024 08:00

(akt. 31.12.2024 00:25)

W ostatnich miesiącach wiele dobrych słów otrzymał duet stoperów Steve Kapuadi - Radovan Pankov, a razem z drzwiami do drużyny wszedł Ruben Vinagre. Sporadycznie na boisku pojawiali się Artur Jędrzejczyk i Jan Ziółkowski, ale gdy już grali, spisywali się przyzwoicie. Nieco gorzej wypadali Sergio Barcia czy Patryk Kun. Zestaw obrońców wydawał się kompletny w ustawieniu z trójką z tyłu, ale po przejściu na grę czterema obrońcami uwidoczniły się braki na bokach defensywy. Zapraszamy do podsumowania.

Defensywa Legii miała w rundzie jesiennej dwie twarze - bezbłędną w Europie i nieco bardziej dziurawą w rozgrywkach ligowych. W Lidze Konferencji "Wojskowi" mogli do niedawna pochwalić się mianem jedynej drużyny bez straconej bramki, natomiast w PKO Ekstraklasie dość regularnie tracili przynajmniej jedną bramkę na mecz. Mimo wszystko, to obrona była w tym sezonie jedną z najsilniejszych formacji Legii, choć po zmianie ustawienie na niektórych pozycjach potrzebuje wzmocnień.

Kiedy Steve Kapuadi przychodził do Legii w sierpniu 2023 roku z Wisły Płock, wiele osób miało wątpliwości w związku z tym transferem. Francuz dość długo się rozkręcał, ale fakty są takie, że ciężko wyobrazić sobie dziś pierwszy skład stołecznej drużyny bez 26-latka. Od początku sezonu gra w zasadzie od deski do deski (z wyjątkiem trzech meczów el. Ligi Konferencji), dzięki czemu uzbierał już 2018 minut. Podobnie jak rok temu z Aston Villą (3:2), w tym roku również zdobył ważną bramkę (na wagę zwycięstwa) przeciwko dużej europejskiej marce, czyli Realowi Betis (1:0). Na najwięcej słów uznania zapracował jednak swoją postawą w obronie. Kapuadi świetnie wykorzystuje swoje warunki fizyczne w pojedynkach z rywalem, dzięki czemu wielokrotnie ratował zespół przed utratą gola. Mimo wysokiego wzrostu dobrze pracuje na nogach, co również potwierdził wieloma skutecznymi interwencjami, którymi przerywał groźnie zapowiadające się ataki. Jego forma nie pozostała niezauważona przez skautów zagranicznych klubów, którzy szczególnie pod koniec roku chętnie przyjeżdżali na mecze Legii, w celu obserwacji gry Francuza. W mediach pojawiały się informacje o zainteresowaniu ze strony włoskiego Torino i występującego w MLS DC United. Bez wątpienia jeden z najlepszych piłkarzy Legii w ostatnich miesiącach. Trener Goncalo Feio jasno wyraził swoje zdanie w kwestii pozostania Kapuadiego w klubie, jednak ciężko powiedzieć ile czasu Francuz spędzi jeszcze przy Łazienkowskiej, gdyż korzystna oferta może skłonić władze do sprzedaży. W ostatnich meczach 2024 roku widoczna była u niego zniżka formy, była spowodowana zapewne zmęczeniem sezonem. Dlatego mamy nadzieję, że od nowego roku wróci do poprzedniej dobrej dyspozycji.

Radovan Pankov to kolejny z wygranych sezonu 2024/25. Serb wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce "Wojskowych" i w parze z Kapuadim stworzył jeden z najlepszych duetów stoperów w Lidze Konferencji. Z nimi w składzie Legia straciła w Europie (eliminacje i faza ligowa) tylko 3 gole w 7 meczach i 5 razy zachowała czyste konto. Pankov to typowy boiskowy walczak, który charakterem i walką do końca o każdą piłkę, nadrabia wszystkie swoje braki i przekonał tym do siebie wielu sympatyków warszawskiej drużyny. Mimo twardej gry nie był często napominany przez sędziów (dwie żółte kartki) i dopiero pod koniec roku, w rywalizacji z FC Lugano (1:2), obejrzał pierwszą czerwoną kartkę (za dwie żółte), choć duża w tym zasługa hiszpańskiego arbitra. 29-latek był skuteczny nie tylko w obronie, ale również pod bramką przeciwnika. Został doceniony przez kibiców i wybrany został najlepszym piłkarzem rundy jesiennej. W minionej rundzie pokazał, że potrafi świetnie odnaleźć się w polu karnym przy stałych fragmentach gry, czego efektem były dwa strzelone gole - w rewanżu z Brondby (1:1) i w ligowej rywalizacji z Górnikiem Zabrze (1:1). Na boisku spędził łącznie 1884 minuty i z pewnością byłoby ich więcej, gdyby nie kontuzja, której nabawił się w meczu ze Śląskiem Wrocław (1:1). W październiku przekroczył liczbę 50 spotkań w koszulce z "eLką" na piersi i patrząc na jego zaangażowanie i formę jaką prezentuje od początku sezonu, życzylibyśmy mu co najmniej kolejnych 50.

Legia potrzebowała wszechstronnego lewego obrońcy i rok po odejściu Filipa Mladenovicia, na Łazienkowską zawitał w końcu godny następca, Ruben Vinagre. Transfer Portugalczyka wywołał wiele szumu zarówno wśród kibiców, jak i dziennikarzy. Nic dziwnego, gdyż do Legii przyjechał zawodnik, który w swoim CV ma grę m.in. w Premier League, włoskiej Serie A, a także francuskiej Ligue 1. Przez niektórych emocje były jednak tonowane, gdyż sezon wcześniej był w Warszawie zawodnik z podobną przeszłością, ale okazał się kompletnym niewypałem transferowym. Vinagre szybko rozwiał wszelkie wątpliwości co do jego osoby. Potrzebował kilku tygodni, aby wprowadzić się do zespołu i nadrobić braki motoryczne, a kiedy już znalazł się w składzie, szybko potwierdził dlaczego warto było na niego postawić. Już na treningach widać było jego boiskową inteligencję i wiedzę taktyczną. Wypożyczenie Portugalczyka ze Sportingu było mistrzowskim posunięciem i wychodzi na dobre zarówno dla klubu, jak i dla samego zawodnika, który odbudował formę po wcześniejszych nieudanych wypożyczeniach. 25-latek ma dużą łatwością z prowadzeniem piłki przy nodze, potrafi świetnie zdobyć przestrzeń i napędzić akcję nie tylko na skrzydle, ale również zejściem z piłką do środka. Podobnie jak jego poprzednik (Mladenović) ma dobrze ułożoną stopę, co przeżyło się już na 11 asyst w tym sezonie. Problem pojawia się czasem podczas kontrataków rywali, kiedy trzeba wrócić za akcją, ale ciężko powiedzieć, żeby był to duży mankament w przypadku Portugalczyka. Pod koniec roku nieco zwolnił tempo i nie wyrózniał się tak, jak w poprzednich miesiącach, a kontuzja stawu skokowego, której nabawił się w meczu Pucharu Polski z ŁKS-em (3:0), sprawiła, że w 2024 roku już więcej na murawę nie wybiegł. Trener Feio zrobił w Legii dużo dobrej roboty i bez wątpienia należy do tego dodać zarekomendowanie dyrektorowi sportowemu Vinagre. Wypożyczenie Portugalczyka potrwa do końca czerwca 2025 roku, ale wiele wskazuje na to, że "Wojskowi" wykupią go ze Sportingu z nadzieją na przyszły zysk.

Paweł Wszołek grając w Legii udowodnił już wiele razy, że jest zawodnikiem wszechstronnym i gotowym do gry na różnych pozycjach. Przychodził jako skrzydłowy, w poprzednim sezonie grał już jako wahadłowy, a w ostatnich meczach nawet jako napastnik. Ostatnio pełnił rolę prawego obrońcy. Można było mieć wątpliwośći, czy "Wszołi" odnajdzie się na tej pozycji, ale w kadrze Legii nie było i póki co nie ma lepszej alternatywy. 32-latek szybko udowodnił, że był to wybór, który ma swojej atutu - największy to atakowanie wolnych przestrzeni. Prawie w każdym meczu biega w zasadzie po całej długości boiska i zostawia serce na murawie. Z obecnej kadry jest trzecim piłkarzem (ex aequo z Gualem) z największą liczbą rozegranych spotkań (30). Dobrze wyglądała jego współpraca z Kacprem Chodyną, co w wielu meczach pozwoliło Legii stworzyć przewagę na prawej flance i kończyło się golem. Wszołek odrobił też lekcje z zadań defensywnych. Jego praca w obronie wygląda zdecydowanie lepiej, niż wcześniej i z dużą pewnością możemy powiedzieć, że prawa obrona nie wymaga dziś wzmocnienia, a uzupełnienia. Choć błędów się nie ustrzegł, to bilans wypada na plus. Pawłowi zdarzały mu się też takie mecze, kiedy gubił krycie na skrzydle, w polu karnym lub nie nadążał z powrotem przy kontrze, ale spośród wszystkich legionistów, był jednym z tych, którzy grali najrówniej i najczęściej zostawiali po sobie dobre wrażenie. W sezonie 2024/25 zagrał jak dotąd 30 meczów, strzelił 4 gole i 6 razy asystował. Niewykluczone, że zimą trafi na Łazienkowską rywal dla Wszołka, ale jednocześnie trudno oprzeć się myśli, że 32-latek łatwo miejsca w składzie nie odda.

W poprzednim sezonie Patryk Kun nie miał zbyt dużej rywalizacji na lewym wahadle. Wypadał lepiej od zdecydowanie bardziej ofensywnie usposobionego Makany Baku, co przełożyło się na aż 42 mecze we wszystkich rozgrywkach. O Gilu Diasie nawet nie będziemy wspominać. Po przyjściu do klubu Vinagre, sytuacja 29-latka bardzo się jednak zmieniła. Nie będzie kłamstwem jeśli powiemy, że Portugalczyk bardziej pasuje do stylu gry Legii. Posiada cechy pozwalające na ofensywną grę, natomiast w przypadku Kuna, są to raczej umiejętności typowe dla bardziej defensywnie nastawionych zespołów. Przychodził do Legii jako zadaniowiec i jego rolę w drużynie należy określić dzisiaj w podobny sposób. Przyzwyczaił nas do pewnego poziomu i w zasadzie nie schodzi z niego poniżej, ani też nie prezentuje się znacząco lepiej. Zazwyczaj jego wejścia na boisko równają się z ambitną walką o piłkę i wspomaganiem linii obrony. Rzadziej widujemy go pod bramką rywala, choć potrafi też przyspieszyć akcję lewą stroną. W sezonie 2024/25 pełni rolę zmiennika i póki Vinagre gra przy Łazienkowskiej i jest w pełni zdrowy, to ciężko sobie wyobrazić, żeby było inaczej. Przyzwoita to chyba najlepsze słowo, aby określić grę Kuna w bieżących rozgrywkach.

Sergio Barcia przychodził do Legii jako jeden z najlepszych stoperów drugiej ligi hiszpańskiej. Trudno więc dziwić się, że oczekiwania wobec Hiszpana były całkiem duże, a jego transfer został przyjęty z entuzjazmem. Początek miał całkiem udany. W sierpniu był zazwyczaj pierwszym wyborem trenera Feio i to właśnie w tym miesiącu zagrał najwięcej spotkań i uzbierał najwięcej minut - w eliminacjach Ligi Konferencji 5 spotkań, 1 gol, 1 asysta, 405 minut, a w PKO Ekstraklasie 3 mecze, 204 minuty. Częstotliwość występów z pewnością zmniejszyła kontuzja stawu skokowego, której doznał w rywalizacji z Rakowem Częstochowa (0:1). Trudno nie odnieść wrażenia, że uraz nie byłby jednak jedynym powodem, dlaczego Barcia nie wychodziłby tak często na boisko. W Hiszpanii zasłynął m.in. z dobrego wyprowadzenia piłki, jednak w Legii wychodzi mu to z mieszanym skutkiem. Jego próby rozgerania często kończyły się niebezpieczną stratą w okolicach własnej "szesnastki", a co gorsza zdarzało mu się łatwo gubić krycie. Pod koniec roku wydawało się, że nieco przyćmi słabsze występy, kiedy z trudnej pozycji zdobył bramkę z Zagłębiem Lubin (3:0), ale i w tym spotkaniu nie ustrzegł się błędów, które mogły skończyć się golem, gdyby nie niefrasobliość napastników "Miedziowych". Nie lepiej wyglądała jego gra w ostatnich meczach z Lugano (1:2) i Djurgardens (1:3), które okazały się dla Hiszpana kolejną niewykorzystaną szansą. Przed Barcią zgrupowanie i runda wiosenna, w których znów będzie miał szansę udowodnić, że Legia może mieć z niego jeszcze wiele pożytku.

Jan Ziółkowski miał bardzo udaną końcówce sezonu 2023/24. Młodzieżowiec nie tylko wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce "Wojskowych", ale również grał na tyle dobrze i dojrzale, że nie powstydziłoby się tego wielu bardziej doświadczonych stoperów w Ekstraklasie. Rozgrywki ligowe w sezonie 2024/25 także rozpoczął jako podstawowy zawodnik, jednak nie można było tego powiedzieć o meczach europejskich, gdyż w eliminacjach zaledwie raz wszedł z ławki w rewanżu z Caernarfon Town (5:0) i spędził na murawie 33 minuty. "Ziółek" miał również asystę w ligowej rywalizacji z Motorem Lublin (5:2), ale nie zdołał utrzymać miejsca w składzie. W kadrze Legii był regularnie, ale z ławki się nie podnosił. Duet stoperów tworzyli najczęściej Pankov i Kapuadi i dość rzadko opuszczali murawę. W przypadku zmiany wybór częściej padał jednak na Barcię lub Jędrzejczyka. W obliczu dobrej formy Serba i Francuza, 19-latka czeka trudna rywalizacja, ale jeśli chce się regularnie grać w pierwszym składzie Legii, to trzeba wykrzesać najlepszą wersję siebie i tyczy się to każdego z zawodników. Dał niezłą zmianę w rywalizacji z Djurgarden, którą po raz kolejny pokazał, że wchodząc na murawę poziomu na pewno nie obniży. Wierzymy, że w rundzie wiosennej będziemy częściej oglądać go w barwach Legii.

Artur Jędrzejczyk - kapitan, legionista i piłkarz z największą liczbą meczów w koszulce z "eLką" na piersi spośród wszystkich zawodników w kadrze. W wyjazdowym meczu z Pogonią Szczecin (0:1) przebił barierę 392 spotkań w Legii, dzięki czemu wyprzedził Miroslava Radovicia i stał się trzecim piłkarzem z największą liczbą spotkań w historii stołecznej drużyny. "Jędza" nie jest już może pierwszym wyborem do składu i w niektórych aspektach odstaje od młodszych kolegów z obrony, ale kiedy już wchodzi na boisko, to charakternie walczy, jak za swoich najlepszych czasów przy Łazienkowskiej. Ciężko wyobrazić sobie kadrę "Wojskowych" bez Artura. Piłkarzem Legii będzie przynajmniej do końca czerwca 2025 roku i niewykluczone, że pozostanie w klubie, ale w nieco innej roli.

Marco Burch jest jednym z zawodników Legii, którzy w tym sezonie zagrali najmniej spotkań w pierwszej drużynie. Szwajcar dołączył do stołecznej drużyny we wrześniu 2023 roku i zagrał od tamtej pory zaledwie 9 meczów, z czego tylko 1 w tym sezonie (22 minuty z Górnikiem Zabrze, 1:1). Od startu rozgrywek nie łapie się do kadry meczowej i jeśli gra, to raczej w zespole rezerw. A tam bezbłędny nie jest. W klubie nie chcą jednak rezygnować z Burcha i wierzą w jego potencjał. W zimowym okienku ma zostać wypożyczony, aby grać na wyższym poziomie, złapać regularność gry i nabrać pewności siebie.

Jan Leszczyński to jedyny z wymienionych zawodników, który nie zadebiutował jeszcze w pierwszym zespole Legii. Grał za to w sparingach, później w III-ligowych rezerwach, ale wszystko zahamowało zerwanie więzadła krzyżowego w rywalizacji z GKS-em Bełchatów (4:1), przez co młodzieżowca czeka wielomiesięczna pauza. Póki co 17-latek leczy kontuzję i walczy o powrót do formy.

Wiosną na stoperze grywał również Rafał Augustyniak, ale jesienią trener Goncalo Feio widział go głównie jako defensywnego pomocnika.

Polecamy

Komentarze (41)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.