Domyślne zdjęcie Legia.Net

Prasa o happeningu kibiców Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.05.2011 08:42

(akt. 14.12.2018 08:28)

W sobotę odbył się happening kibiców Legii - przed i w trakcie meczu z Wisłą Kraków. Nie pozostało to bez echa w prasie. Oto jak dziennikarze traktują o całej akcji warszawskich fanów.

Przegląd Sportowy - W sobotę zamiast dopingu był happening pod hasłem: „Nie będzie niczego". Zaproszono autora tych słów, Krzysztofa Kononowicza, Mieszkaniec Białegostoku, były kandydat na prezydenta tego miasta, poprowadził przed spotkaniem manifestację odbywającą się przed stadionem. Obok niego kroczył jeden z kibiców, który prowadził... kozę. Kononowicz został zaproszony na trybuny, przez chwilę kierował dopingiem, wygłosił nawet przemówienie, Ubrany w swój słynny sweter ochoczo udzielał wywiadów. Natomiast kibice na Łazienkowskiej pojawili się z akcesoriami znanymi z plaż - na barierkach rozwiesili ręczniki, bawili się piłkami plażowymi, nadmuchiwali koła ratunkowe, można było zauważyć też materace, Nie było dopingu, po raz pierwszy fani drużyny z Łazienkowskiej nie odśpiewali przed meczem „Snu o Warszawie". W trakcie spotkania nie padło żadne przekleństwo, nie obrażano drużyny przeciwnej, gwizdano jedynie na Patryka Małeckiego. Nie oznacza to, że nie pojawiły się okrzyki. „Polscy sędziowie, to są niedobrzy panowie" - śpiewali kibice kiedy arbiter podejmował decyzję na niekorzyść Legii. Pojawiło się także zapomniane na naszych stadionach: „Sędzia kalosz". W czasie meczu tylko raz fani pozdrowili piłkarza - kiedy murawę opuszczał Michał Kucharczyk. Skandowano za to nazwiska Adama Małysza, Roberta Kubicy, Roberta Matei („Robert Mateja to naszych skoków nadzieja"), a nawet Ireny Santor. Śpiewano hity znane raczej z wesel czy koncertów muzyki chodnikowej. W drugiej części meczu w miejscu skąd prowadzi się doping pojawiła się kukła premiera Donalda Tusk. Na nowootwartej trybunie zachodniej wywieszono hasło: „Wolność słowa art. 54" odnoszące się do zapisu 'W Konstytucji RP.

Rzeczpospolita - Wszystkie spotkania w ekstraklasie odbywały się w ciszy. Ten w Warszawie połączony został z happeningiem. Kibice zaprosili na mecz specjalnego gościa Krzysztofa Kononowicza, który - zdaniem kibiców - wyprzedził Donalda Tuska z ogłoszeniem hasła "nie będzie niczego". Ubrany w swój charakterystyczny sweter Kononowicz przemawiał do kibiców, prosząc ich o poparcie w wyborach. Na wiec przyszedł z kozą, kibice rozwinęli transparent "Matołów u władzy dostatek". Kononowiczowi wcześniej wyrobiono kartę kibica, bez problemu kupił bilet na Żyletę, kozę zostawił przed stadionem. W drugiej połowie na gnieździe, z którego jeden z kibiców prowadzi zazwyczaj doping, pojawiła się kukła Tuska, która później została rytualnie zniszczona.

----------

Jestem po stronie każdego, kto chce wyeliminować chuligaństwo z piłki nożnej. Nie uważam jednak, by zamykanie stadionów prowadziło do tego celu. Ubocznym skutkiem tej decyzji jest uwikłanie kibiców w politykę. A w wolnej Polsce kibicowanie było zawsze apolityczne. Protesty kibiców też mnie nie przekonują, to po prostu walka w obronie własnych wpływów. Czekam raczej na protest piłkarzy. Oni mogliby zrobić najwięcej w walce o normalność, a wciąż milczą. Niech ogłoszą strajk przeciwko chamstwu, lżeniu ich, groźbom, potokowi bluzgów przez 90 minut. Taki protest bym poparł i myślę, że zdrowa część trybun, a więc zdecydowana większość - też.

Niestety, na konferencjach prasowych trenerzy nadal kokietują kibiców, piłkarze po meczach kłaniają się "żyletom", "kotłom", "młynom", a atakowani przez chuliganów kładą uszy po sobie. Jakub Rzeźniczak niemal przeprosił "Starucha" za to, że ten uderzył go w twarz, a po zwycięskim finale w Bydgoszczy piłkarze Legii dali do potrzymania "Staruchowi" Puchar Polski. Mimo wszystko wierzę, że kiedyś jeszcze będzie normalnie. Nadzieja w dzieciach.

Polska the Times - Większość fanów przyniosło ze sobą plażowe gadżety: dmuchane piłki, ręczniki, materace itp. A zamiast dopingować, grali w siatkówkę, śpiewali m.in. piosenkę "Na plaży" autorstwa Majki Jeżowskiej i skandowali nazwiska Adama Małysza, Roberta Kubicy, Ireny Santor i... Krzysztofa Kononowicza. Były i - jak sam zapowiada - przyszły kandydat na prezydenta prowadził nawet doping z "gniazda" (przed meczem wyrobił sobie kartę kibica).

Życie Warszawy - O stosowną oprawę pikniku zadbali też kibice Legii. Zamiast wrzawy i śpiewów była atmosfera jak na plaży w Kołobrzegu. Zabawy piłkami plażowymi, pompowanymi kołami i tylko jak na angielskich stadionach oklaski, "ochy i achy". Idolem kibiców był Krzysztof Kononowicz, człowiek, który w 2006 roku kandydował na prezydenta kraju. Do Warszawy przyjechał z kozą. Zwierzęcia na mecz nie wpuszczono, a Kononowicz prowadził piknik. To forma protestu przeciwko działaniom rządu i zamykaniu stadionów. Tego dnia z trybun padło tylko jedno "wulgarne" określenie - "sędzia kalosz".

Polecamy

Komentarze (76)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.