News: Przegląd prasy: Genialny Guilherme

Przegląd prasy: Duda ratuje słabą Legię

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

05.05.2014 09:38

(akt. 21.12.2018 15:23)

Poniedziałkowa prasa sportowa wiele miejsca poświęca meczowi Lechii z Legią. Podkreślany jest słaby styl Legii, oraz liczne pomyłki sędziowskie. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Legia męczy, ale wygrywa; Gazeta Wyborcza - Wynik najważniejszy; Fakt - To była parodia sędziowania; Polska the Times - Słabi ale skuteczni. Mistrzostwo coraz bliżej; Super Express - Ondrej Duda uratował słabą Legię.

Przegląd Sportowy - Kluby z ekstraklasy nie mają wystarczająco umiejętności, by zweryfikować realną wartość wlokącego się po mistrzostwo Polski lidera. Na pięć kolejek przed końcem sezonu warszawianie mają osiem punktów przewagi nad grającym dziś z Zawiszą Lechem. Czym majowa Legia trenera Henninga Berga różniła się w meczu w Gdańsku od grudniowej, którą prowadził Jan Urban? Wyłącznie wynikiem, bo styl był tak samo ciężkostrawny. Wtedy warszawianie przegrali 0:2, w sobotę zdobyli trzy punkty dzięki golowi Ondreja Dudy.


Drugi raz w rundzie wiosennej od pierwszej minuty obok chorwackiego kapitana Legii biegał Daniel Łukasik - na ławce rezerwowych usiadł Tomasz Jodłowiec. Ale to Vrdoljak, po raz kolejny, był najlepszy w swojej drużynie. Wielokrotnie odebrał piłkę rywalom i nie dość, że harował w środku, to jeszcze zbiegał na prawą stronę za nieobecnego tam Pinto. Berg wymieniał w składzie już wielu zawodników, ale do lewego skrzydła chyba przyspawany jest Estończyk Henrik Ojamaa, który w tej rundzie ma abonament na pierwszą jedenastkę. Na boisku wygląda jednak, jakby cały tydzień przysypiał na lekcjach lub wagarował i na klasówce pisał wypracowanie na zupełnie inny temat niż koledzy, z którymi w ogóle się nie rozumie. Ani oni jego.


Gazeta Wyborcza - W sobotę w Gdańsku bohaterem warszawian okazał się Ondrej Duda. Słowacki rozgrywający w drugiej połowie gasnął w oczach, słabo wyglądała jego współpraca z Miroslavem Radoviciem, ale przy dośrodkowaniu Tomasza Brzyskiego zachował się doskonale. Strzelił głową zwycięskiego gola, swojego trzeciego w ósmym występie w koszulce Legii. Dla Brzyskiego to dopiero pierwsza asysta w tym roku, ale dziesiąta w sezonie. Przez cały mecz piłkarze Legii bili głową w mur, bo trzymając się utartych schematów, ograniczyli do minimum element zaskoczenia.


Po sobotnim meczu z Lechią do szatni legionistów weszli właściciele Legii Bogusław Leśnodorski i Dariusz Mioduski oraz ich współpracownicy - Jacek Mazurek i Dominik Ebebenge. - Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za zwycięstwo, bo w Gdańsku wcale nie było łatwo o korzystny wynik. Porozmawialiśmy też o tym spotkaniu z Henningiem Bergiem, to normalne, że po meczu spotykamy się z piłkarzami i trenerem - powiedział Ebebenge. - Staramy się, żeby ktoś z klubu zawsze był na meczach wyjazdowych - dodał. Jednak po raz pierwszy od przejęcia klubu w styczniu na mecz wyjazdowy w lidze pojechali obydwaj właściciele Legii - Bogusław Leśnodorski i Dariusz Mioduski. We wrześniu ubiegłego roku obaj byli też w Rzymie na meczu Ligi Europejskiej Lazio - Legia.

Fakt - Piłkarze Legii wymęczyli zwycięstwo w meczu z Lechią. Stołeczna drużyna wygrała w Gdańsku 1:0. Z dużą pomocą legionistom przyszedł sędzia Mariusz Złotek, który popełnił kilka olbrzymich błędów. Wszystkie na korzyść gości z Warszawy. W pierwszej połowie Złotek nie podyktował dwóch karnych dla gospodarzy, a po zmianie stron akcja bramkowa Legii zaczęła się od Bartosza Bereszyńskiego, który był na pozycji spalonej. Po zakończeniu spotkania piłkarze i trener Lechii byli wściekli na arbitra. Telewizyjne powtórki są dla sędziego Złotka bezlitosne. Piłkę, zagraną przez Stojana Vranjesa, stoper Legii wyraźnie zatrzymał ręką, zwiększając tzw. obrys ciała. Nie bez znaczenia jest też odległość, która dzieliła reprezentanta Cypru od piłki w momencie jej dotknięcia przez piłkarza Lechii. „Jedenastka" zdecydowanie się gospodarzom należała.


Polska the Times - Spotkanie wcale nie musiało skończyć się porażką gospodarzy. Gdańszczanie strzelali częściej, ale ich celowniki były mocno rozregulowane. W bramkę strzeżoną przez Dusana Kuciaka zmierzały tylko dwa z siedemnastu oddanych przez nich uderzeń (Legia - trzy celne strzały z ośmiu). Po końcowym gwizdku mieli też pretensje do sędziego.


Jedynym jasnym punktem drużyny Berga był Ivica Vrdoljak. Złośliwi komentowali, że Chorwat biega za dwóch. Za siebie i Pinto, który notorycznie schodził do środka, zostawiając lukę z prawej strony. - Ivica rozegrał świetne spotkanie. Był prawdziwym liderem i naszym najlepszym zawodnikiem. Przewidywał sytuacje boiskowe i kierował grą Legii - chwalił go trener Berg.


Rzeczpospolita - Legia jechała do Gdańska jako faworyt i do tej roli już się przyzwyczaiła. Jest faworytem w rytmie tygodniowym, tyle że tym razem mecz był szczególny, bo Lechia, jako jedyna drużyna w lidze, pokonała ostatnio warszawian dwukrotnie - i w Gdańsku, i w Warszawie. Teraz też lechiści nie dawali sobie w kaszę dmuchać i kilkakrotnie napędzili Legii stracha. Zdaniem holenderskiego trenera Lechii Ricarda Moniza jego drużynie w pierwszej połowie należał się rzut kamy, którego sędzia nie odgwizdał, podobnie jak spalonego w sytuacji, po której Ondrej Duda zdobył dla Legii zwycięską bramkę. Moniz stwierdził też wprost, że Lechia była lepsza od Legii, a to już nie najlepiej świadczy o jego znajomości rzeczy. Cały mecz byl przeciętny, a drużyny godne siebie. Po Lechii nikt nie spodziewa się cudów, Legia wciąż gra słabo, choć ma zawodników lepszych niż inne kluby. Ale wystarczy kilka akcji, żeby zapewniła sobie zwycięstwo.

Polecamy

Komentarze (46)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.