Przegląd prasy: Górale upokorzyli Legię
01.02.2021 10:30
Przegląd Sportowy - Misję ratowania ligi dla ostatniego w tabeli Podbeskidzia 54-letni Robert Kasperczyk rozpoczął od ogrania mistrzów Polski. Legia przywitała się ze swoimi kibicami w fatalnym stylu. W pierwszym wiosennym meczu całkowicie rozczarowała, przegrała czwarty mecz w tym sezonie i straciła pozycję lidera, na którym spędziła zimową przerwę.
Podbeskidzie uwidoczniło to, o czym kibice w Warszawie mówią od dłuższego czasu. Klub z Łazienkowskiej potrzebuje konkretnych wzmocnień. Bo jeśli na inaugurację wiosny mistrzowie Polski dają się pokonać najsłabszej drużynie w ekstraklasie, to problem jest spory. Można się go było spodziewać, patrząc już na wyjściowy skład drużyny Czesława Michniewicza. W grudniu szkoleniowiec Legii nieco bagatelizował problem w obronie, twierdził, że zdecydowanie większy jest na skrzydle. Niedzielne spotkanie pokazało jednak, że i klasowy stoper jest w Warszawie bardzo potrzebny. Artur Jędrzejczyk pauzował w 15. kolejce za kartki, trener Legii nie mógł też wystawić Mateusza Wieteski, musiał więc dać sznasę piłkarzowi, który ostatni mecz w tym zespole rozegrał w sierpniu. Wybrał Mateusza Hołownię, twierdząc, że ten bardzo dobrze prezentował się podczas zgrupowania w Dubaju. 22-latek tej formy nie potwierdził, słabo wypadł także doświadczony Igor Lewczuk, choć rozczarowała cała jedenastka. Kibice Legii zastanawiali się, co zostało wypracowane w Dubaju, jak zespół będzie wyglądał po zimowej przerwie. Znów zobaczyli drużynę uzależnioną od Tomasa Pekharta, tak jak jesienią, największe zagrożenie wynikało z dośrodkowań do Czecha z bocznych sektorów boiska. W pierwszej połowie napastnik gości dwukrotnie był bliski zdobycia 14 bramki w sezonie. Raz nawet do siatki trafił, ale przewrócił się pilnujący go Rafał Janicki i prowadzący spotkanie Szymon Marciniak uznał, że obrońca gospodarzy był faulowany, dlatego gola nie uznał. Inni zawodnicy Legii większego zagrożenia nie stwarzali, grali wolno i przewidywalnie. Nie było szybkości i kreatywności w środku pola, na której zależy Michniewiczowi.
Super Express - Miał być marsz po mistrzostwo, a tymczasem już na starcie drugiej części sezonu jest ogromna wpadka. Skazywane na pożarcie Podbeskidzie postawiło się Legii wygrywając 1:0! Obrońcy tytułu zawiedli kompletnie. To już ich druga przegrana z rzędu i po raz kolejny nie dali rady beniaminkowi. Legia nie mogia sobie poradzić z gospodarzami, którzy uważnie grali w obronie. W pierwszej połowie podopieczni trenera Czesława Michniewicza oddali trzy celne strzały (w całym meczu cztery). Goście byli przy piłce, ale grali zbyt wolno, aby zaskoczyć beniaminka. Druga połowa zaczęła się wyśmienicie dla zespołu Podbeskidzia, który po rzucie różnym wyszedł na prowadzenie. Bohaterem Górali był nowy nabytek Rafał Janicki. Obrońca znalazł się przed Arturem Borucem i z bliska go pokonał. Legia próbowała wyrównać, ale robiła to nieskutecznie. Nie potrafiła wykreować sobie sytuacji.
Dziennik Zachodni - Robert Kasperczyk przed rozpoczęciem rundy nie chciał zdradzać szczegółów na temat swojego pomysłu na Podbeskidzie. Wspominał jedynie o „taktycznym cwaniactwie", którym Górale mają wiosną przechytrzać ligowych rywali. O tym, co miał na myśli, w pełnej krasie przekonała się Legia Warszawa. Mistrz Polski panował w środku pola, wymieniał mnóstwo podań, ale przed bramką rywala brakowało mu przyspieszenia i dokładności. Mimo ogromnej przewagi, w pierwszej połowie tylko Bartosz Kapustka poważnie zagroził bramce Michała Peskovicia - Słowak wykazał się refleksem zatrzymując piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. Podbeskidzie atakowało rzadko, ale konkretnie. Przed przerwą formę Artura Boruca sprawdzili Marko Roginić i Desley Ubbink. Górale szukali szczęścia głównie w kontratakach lub stałych fragmentach gry, i to właśnie w ten sposób na początku drugiej połowy zdobyli bramkę. Po dośrodkowaniu Karola Danielaka z rzutu rożnego piłka odbiła się od Marko Roginicia, szczęśliwie spadła pod nogi Rafała Janickiego, a ten sprytnym strzałem skierował ją do bramki. Legia w końcówce naciskała coraz mocniej, ale tego wieczoru po stronie Podbeskidzia było nie tylko cwaniactwo. Nie do poznania była zwłaszcza linia obrony, w której świetnie spisali się debiutanci Janicki i Petar Mamić, solidny występ zaliczył Milan Rundić, a Filip Modelski w roli kapitana wyłączył z gry lewe skrzydło rywali.
Fakt - Jesienią byli zdecydowanie najsłabszą drużyną ekstraklasy. Piłkarze Podbeskidzia w 14 meczach stracili aż 38 goli. Tymczasem w niedzielę Górale sprawili sensację, pokonując na własnym boisku 1:0 mistrza Polski Legię Warszawa. - Ściągnęliśmy go, by mieć w składzie doświadczonego obrońcę, a do tego człowieka z cechami przywódczymi - tak trener Podbeskidzia Robert Kasperczyk mówił o pozyskaniu zimą Rafała Janickiego. To właśnie były obrońca Wisły Kraków po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym zdobył jedyną bramkę spotkania. Janicki nie tylko trafił do siatki, ale grał też pewnie w defensywie.
Gazeta Polska Codziennie - Kiedy gra ostatnia drużyna z mistrzem Polski, to ciężko mieć problem ze wskazaniem faworyta. Piłka nożna kocha jednak niespodzianki, a widać to zwłaszcza w polskiej lidze, gdzie nigdy nie można być pewnym wyniku. Legia po bardzo słabym meczu przegrała z Podbeskidziem 0:1. To druga z rzędu porażka mistrzów Polski. W ostatnim ubiegłorocznym meczu legioniści po kuriozalnym meczu przegrali u siebie ze Stalą Mielec 2:3. Teraz przyszła pora na porażkę od drugiego beniaminka. Mecz pod Klimczokiem nie był na wysokim poziomie. Na palcach jednej ręki mogliśmy policzyć akcje, po których działo się coś pod bramkami. Legioniści grali niezwykle wolno i przewidywalnie. W pierwszej połowie na uwagę zasłużył tylko drybling Bartosza Kapustki, który wykiwał Kocicsa i strzelił w krótki róg. Michał Peskovic pewnie złapał piłkę. Futbolówka wprawdzie wpadła do siatki gospodarzy w 9. minucie, ale gol nie został uznany, bo Tomas Pekhart faulował Rafała Janickiego. Debiutujący w drużynie spod Klimczoka obrońca w roli głównej wystąpił na początku drugiej połowy. Po dużym zamieszaniu w polu karnym sprowadzony z Wisły Kraków obrońca wepchnął piłkę do siatki, pokonując Artura Boruca. Od tego czasu dominacja legionistów nie podlegała dyskusji, ale zagrożenia pod bramką Peskovicia nie było. Mistrzowie Polski do wiosennej części sezonu szykowali się w Dubaju.
Sport - Wydawało się, że im bliżej będzie do końca spotkania, tym ataki warszawskiego zespołu staną się bardziej intensywne. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Mistrz Polski, już w doliczonym czasie gry, poszedł wprawdzie do przodu niemal całym zespołem, ale bardzo dobrze zorganizowana defensywa gospodarzy zdołała stawić temu czoła. Bielszczanie świetnie wytrzymali mecz pod względem kondycyjnym. Starali się neutralizować ataki Legii jak najdalej od własnej bramki i nie pozwolili stworzyć „Wojskowym” nawet namiastki dobrej sytuacji strzeleckiej. Zresztą na przestrzeni całego spotkania Legia niewiele zrobiła w Bielsku-Białej, by zdobyć gola. „Górale” odnieśli wczoraj arcyważne zwycięstwo. Nie tylko z tego powodu, że po czterech przegranych meczach z rzędu w ekstraklasie udało im się w końcu zainkasować trzy punkty. Ważniejszy chyba od wyniku tego spotkania był styl gry, jaki zaprezentował zespół Roberta Kasperczyka. Który jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Jeżeli w kolejnych meczach „górale” będą prezentować się tak, jak wczoraj, to utrzymanie w ekstraklasie stanie się dla nich całkiem realne.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.