Przegląd prasy: Grać słabo i wygrać, to jest sztuka
07.12.2015 09:50
Przegląd Sportowy - Wisła była jedną z czterech drużyn ekstraklasy, której Nemanja Nikolić nie zdołał jeszcze strzelić gola. Przez 85 minut wydawało się, że tak pozostanie, bo reprezentant Węgier, podobnie jak większość zawodników obu drużyn, delikatnie mówiąc nie wyróżniał się. Wystarczyła chwila nieuwagi, nieco przypadkowe zagranie Arkadiusza Piecha i znalazł się sam przed Radosławem Cierzniakiem, nie dając mu szans na obronę. W doliczonym czasie dołożył asystę, wykładając piłkę Aleksandarowi Prijoviciowi, udzielając lekcji poglądowej, jak należy rozegrać kontratak i uniknąć spalonego, gdy we dwóch biegnie się na osamotnionego bramkarza.
Legia w Krakowie miała jedno zadanie: wygrać i odrobić kolejne dwa punkty do Piasta. Cel osiągnęła, choć stylem nie porwała, zdecydowanie bardziej irytowała, niż zachwycała, ale to dla niej Mikołajki były udane. Dla Wisły mecz z odwiecznym rywalem nie mógł przytrafić się w gorszym momencie. Rozbici porażkami w derbach z Cracovią (1:2) i w Poznaniu z Lechem (0:2), zdziesiątkowani przez kontuzje, z pauzującym za czerwoną kartkę Maciejem Sadlokiem. Jakby nieszczęść było mało, po 20 minutach boisko musiał opuścić Boban Jović. Ucierpiał po starciu z Michałem Pazdanem. Zastąpił go 19-letni Jakub Bartosz, który debiut w ekstraklasie zaliczył 12 kwietnia 2014 w spotkaniu z Podbeskidziem, a potem grał wyłącznie w juniorach i rezerwach. Spisał się nieźle. Pomimo tych kłopotów, to Wisła zaczęła odważniej, częściej atakowała i kilka razy wprowadziła trochę popłochu w szeregi obronne Legii.
Fakt - Ekstraklasa to takie rozgrywki, w których 22 ludzi wychodzi na boisko, a na koniec gola strzela Nemanja Nikolić. A czasem dorzuci coś Aleksandar Prijović. Wisła wypruwała sobie żyły, a na koniec Legia załatwiła ją dwoma szybkimi akcjami.
Dziennik Polski - Trapiona problemami Wisła nie poddała się łatwo drużynie z Warszawy. Krakowianie robili, co mogli i remis był na wyciągnięcie ręki. Legia miała jednak Nemanję Nikolicia i to on przesądził o jej wygranej. Wisła przegrała trzeci mecz z rzędu. Tym razem z Legią. Wczorajszego występu piłkarze „Białej Gwiazdy" wstydzić się jednak nie muszą. Biorąc pod uwagę, z jakimi problemami kadrowymi zmagał się zespół z ul. Reymonta przed konfrontacją z wicemistrzem Polski, krakowianie robili co mogli, żeby przynajmniej punkt został pod Wawelem. Do szczęścia zabrakło niewiele. Sprawę przesądził niezawodny Nemanja Nikoiić.
Gazeta Wyborcza - Węgierski napastnik strzelił swojego 20. gola w ekstraklasie. To po jego trafieniu wicemistrz Polski otrząsnął się w samej końcówce i pokonał Wisłę 2:0. Długo wydawało się, że Legia w Krakowie gola nie strzeli. Do 85. minuty to Biała Gwiazda była bliżej zwycięstwa, więcej strzelała i biegała, dłużej utrzymywała się przy piłce. Ale nie ustrzegła się błędu, który skończył się bramką Nemanji Nikolicia. W doliczonym czasie gry do siatki trafił też Aleksandar Prijović. - Gra nam się nie układała, ale zachowaliśmy cierpliwość, spokój, co się opłaciło. Sztuki piłkarskiej w tym spotkaniu było niewiele, ale była walka, jest zwycięstwo - mówił po meczu trener Stanisław Czerczesow. Ale tak naprawdę ten mecz do bramki Nikolicia był z cyklu takich do zapomnienia. Legia praktycznie w ogóle nie zagrażała bramce Wisły. Do 85. minuty ani przez moment nie grała tak, by można było napisać, że zasłużyła na coś więcej niż punkt. Jednak wygrała i - co najważniejsze - odrobiła stratę do Piasta (w sobotę zremisował z Cracovią). Po wygranej w Krakowie Legia traci do lidera, Piasta Gliwice, tylko pięć punktów. Za chwilę mogą dzielić tylko dwa, i to zależne jest już tylko od Legii, która w niedzielę podejmie Piasta na własnym stadionie.
Polska the Times - Legia zrobiła tyle, ile musiała i wygrała z Wisłą w Krakowie 2:0. Odrobiła dwa punkty do pierwszego w lidze Piasta, który zremisował z Cracowią. Stanisław Czerczesow rnówi, że przy natłoku meczów trudno utrzymać przyzwoitą formę. Od 18 listopada do 20 grudnia Legia rozegra dziewięć spotkań. Tylko jedno, ostatnie odbędzie się po tygodniu przerwy. Mimo to należało się spodziewać, że stołeczny zespół nie powinien mieć większych problemów z pokonaniem Wisły. Czasy, gdy „Biała Gwiazda" była postrachem ligi, minęły, podobnie jak jej płynność finansowa. W niedzielę w jej składzie nie było kontuzjowanego najskuteczniejszego strzelca drużyny Pawła Brożka i Macieja Sadloka. I co? I taka Wisła grała lepiej niż Legia, w której nie brakuje ptasiego mleka. Gospodarze mieli przewagę. Niewielką, ale jednak. Częściej byli przy piłce, oddali więcej strzałów. Jeśli ktoś chciałby postawić pieniądze na to, kto zdobędzie bramkę, w ciemno mógł wskazać Wisłę. Tyle, że przegrałby, bo to Legia ma Nemanję Nikolicia. Serb z węgierskim paszportem jest nie do powstrzymania. W ligowym meczu strzelił 20. gola. Już dołączył Pana Lucjana Brychczego, Dariusza Dziekanowskiego, Henryka Kempnego i Stanko Svitlicy, czyli legionistów, którzy w sezonie zdobyli przynajmniej 20 bramek. Rekordzistą jest ten ostatni - 24 (sezon 2002/03). Nikolić oprócz gola, zaliczył też asystę przy trafieniu Aleksandara Prijovicia w doliczonym czasie gry, gdy cała Wisła ruszyła do odrabiania strat. To jedyne pozytywy w grze legionistów. Do 85. minuty męczyli swoją grą. Początek meczu i drugiej połowy to akcje Wisły i niedokładność Legii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.