Przegląd prasy - Gwilia przybliżył Legię do mistrzostwa
22.06.2020 10:45
Przegląd Sportowy - Tydzień temu warszawska drużyna atakowała, dłużej rozgrywała piłkę, strzelała na bramkę, kreowała okazje, miała przewagę we wszystkich statystykach ofensywnych, ale przegrała z Górnikiem pierwszą i drugą połowę. Przeciwko Śląskowi zespół trenera Vukovicia był początkowo trochę bardziej powściągliwy w atakach. Na przerwę legioniści schodzili, mając mniejsze posiadanie piłki, mniejszą liczbę podań i podobny procent zagrań celnych. Ale zasłużenie prowadzili, bo przede wszystkim nie dopuścili rywala pod swoją bramkę. Radosław Majecki nie pomylił się, interweniując przy dośrodkowaniach - dobrze i pewnie piąstkował piłkę. Błąd z Zabrza poszedł w zapomnienie. Na więcej niż wrzutki i kopnięcia po stałych fragmentach wrocławian nie było stać. Tym razem trener Vuković postawił większe zasieki w okolicy swojego pola karnego - do jedenastki wrócił Andre Martins. Portugalczyk stracił miejsce dwie kolejki temu, ale w niedzielę znowu należał do słabszych graczy swojej drużyny. Oddać mu trzeba, jak i całej drużynie, że wrocławianie nie strzelili celnie na bramkę Legii.
Na powrocie Portugalczyka do składu skorzystał Gwilia. Wcześniej miał więcej zadań defensywnych, pomagał Domagojowi Antoliciowi, za napastnikiem biegał Luquinhas. Przeciwko Śląskowi reprezentant Gruzji znów był bliżej bramki rywala i 26-latek bezkarnie wbiegał w okolice pola bramkowego przeciwnika. Dwa razy był niepilnowany i bez kłopotów pokonał bramkarza Matuśa Putnockiego. To szóste i siódme trafienie Gwilii w sezonie, który wystąpił w 42 z 43 spotkań Legii w tym sezonie.
Fakt - Legia potrzebowała kilkunastu minut, by rozpędzić się w meczu ze Śląskiem (2:0), ale gdy już to zrobiła, rywale nie mieli szans. Oba gole strzelił pomocnik Walerian Gwilia. Trener Legii Aleksandar Vukovic ma jednak problem, bo w niedzielnym meczu kontuzji doznali dwaj jego kluczowi piłkarze. Najpierw boisko z urazem opuścił napastnik Jose Kante, a później to samo stało się z Marko Vesoviciem, który po powrocie do gry po epidemii był prawdopodobnie najlepszym piłkarzem ekstraklasy. Obaj mogą nie zagrać w kolejnych meczach, a Legię czekają teraz trudne spotkania przeciwko Jagiellonii Białystok, Piastowi Gliwice i Lechowi Poznań. - Każdy mecz jest dla nas jak finał - mówił przed meczem ze Śląskiem Vukovic. Legia zasłużenie wygrała i zwiększyła przewagę nad drugim w tabeli Piastem do 10 punktów. Jeśli wygra chociaż trzy z sześciu ostatnich meczów, na pewno będzie mistrzem Polski. Śląsk przystępował do meczu przy Łazienkowskiej, zajmując czwarte miejsce w tabeli, jednak w stolicy nie oddał nawet celnego strzału.
Super Express - Legia po dwóch golach gruzińskiego pomocnika Waleriana Gwilii pokonała 2:0 Śląsk i już tylko jakaś katastrofa może zatrzymać jej marsz po mistrzostwo. Na sześć kolejek przed końcem ma aż 10 pkt przewagi nad Piastem, który poległ w starciu z Lechem (0:2). Śląsk zaczął mecz dobrze, grając w stolicy agresywnie i odważnie, a zaskoczona Legia długo nie mogła złapać swojego rytmu. Wreszcie w 35. min do gospodarzy uśmiechnęło się szczęście, które tydzień temu zupełnie opuściło legionistów w pechowym meczu w Zabrzu (0:2 z Górnikiem). Po dośrodkowaniu w pole karne Śląska odbita piłka fartownie spadła pod nogi Gwilii, a Gruzin z bliska wpakował ją do siatki. Ta bramka odmieniła mecz. Legia poczuła się pewniej i złapała wiatr w żagle. Przewagę udokumentowała w 54. min. Piłkę ładnie zagrał głową Tomas Pekhart, a Gwilia mocnym strzałem ustalił wynik. Legia wygrała i znów pędzi po mistrzostwo, ale dla kibiców klubu z Łazienkowskiej mamy też złe wiadomości. Pierwsza to kontuzja Marka Vesovicia. Przebojowy Czarnogórzec tuż przed przerwą źle stanął i wyglądało to na poważne uszkodzenie kolana. - Wydaje mi się, że to dla niego koniec sezonu i to dla nas na pewno duża strata - powiedział po meczu trener Aleksandar Vukovic. Druga zła wiadomość to zachowanie Josego Kante. Gwinejski napastnik wrócił do pierwszego składu, ale szybko doznał kontuzji. Kiedy po 32. min musiał opuścić boisko, był tak wściekły, że, idąc do szatni, już w korytarzu w ataku furii skopał koszulkę Legii, co... pokazała na żywo transmitująca spotkanie telewizja Canal+. Fani warszawskiego klubu jeszcze w czasie meczu wulgarnym skandowaniem wyrażali swoje oburzenie zachowaniem piłkarza. Dla nich była to skandaliczna obraza klubowych barw. - Jose popełnił l błąd, ale to chłopak, który zawsze zostawia serce na boisku. Kiedy słyszę tę histerię kibiców po jego zachowaniu, to mnie to boli. Sfrustrowany stracił głowę, ale to nie znaczy, że tego klubu nie szanuje - bronił piłkarza na antenie Canal+ trener Vukovic.
Gazeta Polska Codziennie - Runda finałowa PKO Ekstraklasy rozpoczęła się po myśli Legii. Goniący ją zawzięcie ubiegłoroczny mistrz Piast Gliwice już w pierwszej kolejce przegrał mecz. W poprzednim sezonie, kiedy sięgał po mistrzostwo, z siedmiu ostatnich spotkań wygrał sześć, a jedno zremisował. Teraz już na starcie uległ 0:2 Lechowi Poznań, i to grając przez większą część meczu z przewagą jednego zawodnika. Na Legię ten wynik nie wpłynął mobilizująco, w tym sensie, że Wojskowi nie rzucili się do gardła rywalom. Początek meczu ze Śląskiem nie był zbyt błyskotliwy. Legia starała się grać swoje, nie forsując zbytnio tempa. Jak się okazało, była to skuteczna taktyka. Śląsk tę fazę rozgrywek ekstraklasy rozpoczął niespodziewanie na trzecim miejscu ze stratą 11 pkt do prowadzącej Legii. Przed wyjazdem do Warszawy zespół z Wrocławia został pożegnany przez własnych kibiców, którzy liczą, że w tym roku Śląsk awansuje do europejskich pucharów. „Jesteśmy z Wami na dobre i na złe. Charakteru, walki i ambicji Wam nie brakuje. Jesteście drużyną, na którą czekaliśmy kilka sezonów i macie nasze wsparcie na zawsze!" - takimi słowami został pożegnany zespół Vitezslava Lavicki, który niedawno przedłużył umowę do końca sezonu 2021/22. Legia wczoraj nie zawiesiła wysoko porzeczki, ale i tak była zespołem o klasę lepszym od gości. Nawet nie forsując tempa strzeliła gola, po sprytnym strzale Valeriana Gwilii w 35. min. Siedem minut po przerwie Gruzin znowu błysnął, strzelając drugiego gola po świetnym podaniu Tomaśa Pekharta. Czech pojawił się na boisku po pół godzinie gry, zastępując kontuzjowanego Jose Kantego. Reprezentant Gwinei był tak zły, że schodzi z boiska, że wyżył się na koszulce klubowej, którą skopał. Nie spodobało się to Żylecie, która zbluzgała swojego zawodnika.
Gazeta Wrocławska - Czy Śląsk mógł wygrać w Warszawie? Mógł. Legia była do pokonania. Warunek jest jeden - trzeba strzelać celnie na bramkę. Trener Vitezslav Lavicka przed meczem w stolicy mówił, że przeciwnika szanuje i docenia, ale jego drużyna ma własne założenia i będzie starała się je realizować. No i faktycznie tak to wyglądało w początkowych minutach. Wrocławianie nie wystraszyli się Legii, starli się z nią na swoich warunkach. Do przerwy przegrywali co prawda 0:1, ale gol dla gospodarzy padł w sumie z niczego. Wydawało się, że dośrodkowanie Pawła Wszołka wybije Puerto, lecz wystrzelona przez niego piłka trafiła do wbiegającego Gruzina Gwilii, a ten z najbliższej odległości wepchnął ją do bramki.
Niestety - im dłużej trwała druga połowa, tym bardziej stawało się jasne, że wrocławianie nie mają argumentów w ofensywie. Legia nie nacierała jakoś szaleńczo, ale kontrolowała boiskowe wydarzenia. W 54 minucie znów nie udało się upilnować Gwilii. Tym razem zgrywał do niego głową rezerwowy Tomas Pekhart (przeskoczył Puero), a Gruzin kolejny raz w tempo nabiegł niepilnowany z drugiej linii i świetnym wolejem pokonał Putnockiego. Po tym trafieniu wszelkie nadzieje prysły, a duch zwycięstwa uszedł chyba ze Śląska.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.