News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Kasper wbił finkę w serce

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

10.04.2017 09:29

(akt. 21.12.2018 15:34)

Poniedziałkowa prasa sportowa pisząc o meczu Lecha z Legią skupia się na wydarzeniu z ostatniej minuty doliczonego czasu gry i golu Kaspra Hamalainena. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Gol jak cios w serce, Hamalainen znów pogrążył Kolejorza; Fakt - Kasper wbił finkę w serce; Super Express - HAHAHAmalainen; Polska the Times - Fińska łaźnia Lecha; Sport - Zimny Fin, kiler z klasą; Gazeta Wyborcza - Kasper, bohater ostatniej akcji.

Przegląd Sportowy - Jesienią przy Łazienkowskiej także było 2:1 dla legionistów. I też po trafieniu w doliczonym czasie gry. Wówczas było mnóstwo kontrowersji, bo bramka padła ze spalonego. Wczoraj wątpliwości nie było. Wprowadzony na boisko Abdul Aziz Tetteh tylko przyglądał się, jak Adam Hlousek dośrodkowuje w pole karne, gdzie Hamalainen wyprzedza Kostewycza, przystawia głowę do piłki i daje drużynie zwycięstwo. Fin zapewnił swojej drużynie cztery punkty w starciach z Lechem. Legia pozostała w grze o pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. Kolejorz? Wiele wskazuje, że w rundzie finałowej będzie musiał atakować z czwartej pozycji.


A chwilę wcześniej Inea Stadion wyglądał, jakby doszło na nim do erupcji wulkaniu. W 82. minucie fani Kolejorza byli w siódmym niebie po golu Tomasza Kędziory. Z dziesięciu ostatnich spotkań tych drużun w Poznaniu połowę wygrali gospodarze. Mieli szansę poprawić bilans, ale końcówka legionistów była piorunująca. Wyrównał Maciej Dąbrowski, któremu piłka spadła na nogę w polu karnym i uderzył nie do obrony. Wtedy, po trybunach przeszedł tylko szmer rozczarowania. Kiedy Hamalainen dał gościom trzy punkty, publiczność zamarła niczym stygnąca lawa, która chwilę wcześniej wydobywała się z wulkanu. To był cios, po którym Lech nie miał szans wstać. Sędzia Daniel Stefański od razu skończył spotkanie.


Od 2015 roku Kolejorz potrafi pokonać Legię tylko, kiedy stawką jest Superpuchar. W lidze i PP lepsi są mistrzowie kraju. Jacek Magiera zbudował skuteczne do bólu monstrum, które wygrywa mecz za meczem (pod jego wodzą pokonała po dwa razy Lecha i Lechię, a raz Jagiellonię). Liderowi z Podlasia nie daje chwili wytchnienia. Depcze białostoczanom po piętach, czeka na potknięcie. Zwycięstwo Poznaniu ma ogromne znaczenie psychologiczne. Kolejorz Nenada Bjelicy miał w garści trzy punkty i piłkę meczową, a został z niczym. Może się nabawić kompleksów. Tym bardziej, kiedy w Poznaniu spojrzą na nazwisko strzelca zwycięskich goli w obu ligowych meczach.


Super Express - Podobno nic dwa razy się nie zdarza, a jednak! Kasper Hamalainen drugi raz w tym sezonie upokorzył swój były klub i dał kibicom Lecha kolejne powody do nienawiści. Fiński pomocnik zdobył gola dosłownie na sekundy przed końcem meczu, a Legia wygrała w Poznaniu 2:1!  Fin pojawił się na boisku dopiero w 85. minucie meczu, ale to wystarczyło, by został bohaterem spotkania. To on zapoczątkował akcję, po której padła bramka – udanie zainicjował kontratak, a później w wielkim stylu wykończył świetne dośrodkowanie Adama Hlouška i zdobył bramkę na 2:1. Kibice z Warszawy oszaleli ze szczęścia, natomiast ci z Poznania po raz kolejny przeklinali Fina, który podobnie jak jesienią zapewnił Legii trzy punkty (chociaż wtedy strzelił ze spalonego).

Polska the Times - W 77. min zszedł Michał Kucharczyk. Za niego trener Jacek Magiera wprowadził Tomasza Jodłowca. Można było się zastanawiać, na jaki niecny plan wpadł szkoleniowiec. Wprawdzie było 0:0, ale jednak wprowadzenie defensywnego pomocnika za napastnika mogło zdziwić. Gdy w 82. min Lech Poznań wyszedł na prowadzenie po golu Tomasza Kędziory, Magiera musiał zweryfikować strategię. Wpuścił Kaspra Hamalainena, który stadion w Poznaniu zna jak własną kieszeń. I Fin odnalazł się na nim błyskawicznie. W ostatniej akcji meczu zdobył zwycięską bramką. Znowu. Scenariusz podobny do tego, jaki był w rundzie jesiennej, gdy Hamalainen także strzelił gola na 2:1. Ale w tę niedzielę spotkanie było o wiele ciekawsze. Gdyby cały mecz Lecha z Legią miał takie tempo, jak przez pierwsze 20 minut, to prawdopodobnie do końca fazy zasadniczej piłkarze obu drużyn nie opuściliby gabinetów odnowy biologicznej.


Dzięki wygranej, Legia odniosła ósme wyjazdowe zwycięstwo z rzędu, bijąc rekord klubu. Do końca fazy zasadniczej zostały jej dwa mecze – z Koroną u siebie w poniedziałek i wyjazdowy z Cracovią. Mistrz Polski jest drugi, mając punkt straty do Jagielloni, a cztery przewagi nad Lechią i pięć nad Lechem.

Sport - Końcówka była zabójcza. W 82 minucie tysiące miejscowych kibiców wiwatowało, niektórzy z nich całowali herb Lecha, a Kędziora uradowany biegał po murawie. Wcześniej Darko Jevtić wrzucił piłkę w pole karne, obrońca „Kolejorza” uderzył głową i piłka wpadła w górny róg bramki. Odpowiedź Legii była bezlitosna. Sześć minut później piłka została wyrzucona z autu, gracze Lecha pogubili się i futbolówka trafiła do Macieja Dąbrowskiego. Stoper uderzył jak klasowy snajper, Putnocky nie sięgnął piłki. Na stadionie słychać było jęk zawodu. W doliczonym czasie gry katem „Kolejorza” był Kasper Hamalainen, który wszedł w 85. minucie. Fin, który w sezonie 2014/15 zdobył razem z Lechem mistrzostwo Polski, głową wpakował piłkę do siatki. Hamalainen nie okazywał radości. Ze stoickim spokojem przyjmował gratulacje. Gdy odchodził z Lecha do Legii, fani poznańskiej drużyny byli wściekli, wywieszali między innymi transparenty obrażające fińskiego gracza. - Miałem dzisiaj mieszane uczucia, bo przecież w Lechu czułem się bardzo dobrze – tłumaczył swoją reakcję.


Gazeta Wyborcza - Lech z początku rozgrywek – odmieniony przez trenera Nenada Bjelicę, niezwykle szybki, grający bez nadmiernej liczby podań, przemieszczający się pod bramkę rywala z wielkim impetem i nokautujący rywali. Legia z końca rozgrywek zeszłorocznych – w renesansie pod ręką trenera Jacka Magiery, intensywna, ze świetnym Vadisem Odjidją-Ofoe. Gdy w niedzielę spotkały się w Poznaniu te dwa zespoły, mieliśmy mecz, na jaki polska liga czeka od lat.


W 82. minucie, po rzucie wolnym odgwizdanym przez sędziego mimo protestów widzów, którzy uważali, że akcję poznaniaków powinien puścić. Kędziora – wychowanek Lecha – miał trzy znakomite interwencje w obronie w ostatnich minutach meczu, ale kibice zapamiętali go z gola, którego po tym rzucie wolnym strzelił Legii głową. Po pięciu minutach i serii rzutów rożnych w polu karnym poznaniaków Legia jednak odpowiedziała. I tym razem gola zdobył obrońca Maciej Dąbrowski, który wpakował piłkę w długi róg, poza zasięgiem palców poznańskiego bramkarza Matusa Putnockiego. To był pierwszy gol stracony przez Lecha na poznańskim stadionie od 16 października zeszłego roku, od remisu 1:1 z Wisłą Kraków. Jak gdyby było mało dramaturgii w tym meczu, w ostatnich sekundach to Legia wyszła z kontratakiem, po którym Adam Hlousek dośrodkował piłkę w pole karne. Tomasz Kędziora nie upilnował Kaspra Hamalainena i były gracz Kolejorza ustalił wynik na 1:2. Legioniści nie zdążyli się nawet zacząć cieszyć po golu, a sędzia skończył mecz.

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.