Przegląd prasy: Lider odskakuje rywalom
08.03.2021 10:25
Przegląd Sportowy - Mistrzowie Polski wyszli na murawę jakby ospali, bez siły w ofensywie. Sprawdziły się przedmeczowe obawy o to, jak poradzą sobie bez najlepszego swojego zawodnika Luquinhasa. Trener Czesław Michniewicz rozważał kilka scenariuszy na zastąpienie kreatywnego, świetnego technicznie Brazylijczyka, musiał też znaleźć sposób na załatanie luki w środku pola - pauzował także Andre Martins. Szkoleniowiec uznał, że warto zmienić ustawienie, że tym razem zagra w ataku na dwóch piłkarzy. Tylko że żadnym z nich nie był wracający po kontuzji Tomaś Pekhart, Michniewicz obok Rafaela Lopesa wystawił 18-letniego Szymona Włodarczyka. Był to dopiero trzeci występ w ekstraklasie syna byłego piłkarza Legii, drugi w podstawowym składzie. Ostatnio szkoleniowiec mistrzów Polski zaskoczył, dając szansę młodemu Kacprowi Kostorzowi. Ten bardzo dobrze ją wykorzystał, pierwsze jego dwa mecze to gol i asysta. Włodarczyk nie poszedł śladem 21-latka. Bardzo rzadko był przy piłce, nie potrafił się odnaleźć w polu karnym Śląska. Ale nie było to winą tylko tego młodzieżowca, cała druga linia Legii rozczarowywała, gospodarze bardzo dobrze blokowali szybkie skrzydła gości. Brakowało przyspieszenia, zaskoczenia. A kiedy dobrze w pole karne zagrywał już Filip Mladenović, nic z tego nie wynikało, bo jego dośrodkowań nie miał kto wykończyć. Michniewicz obserwował to z ławki i w 50. minucie uznał, że pora wpuścić najlepszego strzelca nie tylko swojej drużyny, ale i całej ligi - Pekharta. Nie chciał robić tego od początku, Czech wrócił po kontuzji do normalnych treningów z drużyną dopiero w piątek. Szybko się okazało, że z nim w ataku Legia jest zdecydowanie groźniejsza - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Bartosza Kapustki czeski napastnik uderzył w słupek.
Po przerwie dobre akcje zaczął wyprowadzać Lubambo Musonda. Jednak kiedy gospodarze przycisnęli, wtedy z rozstrzygającą akcją wyszli goście. Kapustka zagrał do Pawła Wszołka, który popędził prawą stroną, wbiegł w pole karne i mocnym strzałem pokonał Matusa Putnockiego. Po tym golu nie było wielkiej radości, Wszołek schował twarz w dłoniach, trafienie zadedykował zmarłej niedawno, bliskiej mu osobie. Widoczna była raczej ulga - niekoniecznie dlatego, że ten mecz się nie układał, wyglądało na to, że schodzą z niego emocje, które ostatnio narastały.
Gazeta Polska Codziennie - Legia wygrała we Wrocławiu 1:0 po golu Pawła Wszołka w drugiej połowie. Mecz nie był wielkim widowiskiem, ale nie ma co przesadnie krytykować mistrzów Polski, którzy zwiększyli przewagę nad Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa. Szczecinianie przegrali u siebie z Lechem, Raków nie potrafił pokonać Cracovii, a to oznacza, że przewaga legionistów wynosi już 7 pkt. W pierwszej połowie niewiele się działo. Trochę emocji było tylko pod koniec, gdy w 43. min sędziowie zastanawiali się, czy po strzale Slisza piłka nie trafiła w rękę Tamasa. Gdyby tak było, Legii należałaby się jedenastka. Ostatecznie nie było podstaw do wskazania na wapno. Po zmianie stron na boisku pojawił się wracający do zdrowia Pekhart, który zmienił Włodarczyka, dla którego był to pierwszy mecz w wyjściowym składzie po długiej przerwie. Obecność Czecha nie rozruszała jednak poczynań ofensywnych legionistów. Pekhart może być jednak niewidoczny, ale i tak zaznaczył swoją obecność na boisku. Tak było w 59. min, gdy po dośrodkowaniu Mladenovicia Czech strzelił głową w słupek. Kilka chwil później padło rozstrzygnięcie. Legia wyprowadziła zabójczy kontratak, który pewnym strzałem wykończył Wszołek.
Od tego czasu Legia dłużej utrzymywała się przy piłce, ale dzięki wysokiemu pressingowi Śląska miała problemy z wyjściem z własnej połowy. Losy meczu mógł rozstrzygnąć w 83. min Pekhart. Najlepszy strzelec ligi wyszedł na czystą pozycję w polu karnym, ale strzelił prosto w Putnocky'ego. W końcówce dwie szanse na gola miał Praszelik. Były legionista najpierw jednak przestrzelił, uderzając piłkę z woleja, a w ostatniej akcji meczu jego próbę bez najmniejszych problemów wybronił Boruc.
Rzeczpospolita - Pogoń i Raków nieskuteczne, broniąca tytułu Legia może się czuć bezpiecznie. Kluby ze Szczecina i Częstochowy, mające matematycznie największe szansę na dogonienie Legii, nie tylko tracą punkty, ale grają tak słabo i bezbarwnie, że raczej warszawian nie wyprzedzą. Można postawić taką tezę, mimo że do końca rozgrywek pozostało jeszcze dziesięć kolejek. Legia pokonała Śląsk Wrocław 1:0 w wyjazdowym meczu 20. kolejki Ekstraklasy. Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy - Artur Boruc musiał dwukrotnie interweniować po strzałach Roberta Picha. Legia w dalszej części pierwszej połowy próbowała odpowiedzieć na te ataki, ale przez pierwszych 45. minut nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę Matusa Putnocky'ego. W drugiej połowie na murawie pojawił się najlepszy strzelec warszawskiej drużyny, Tomas Pekhart, który w 58. minucie trafił słupek po strzale głową. Losy meczu rozstrzygnęły się w 64. minucie - Bartosz Kapustka zagrał do Pawła Wszkołka, a ten ruszył na bramkę i płaskim strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. Legia mogła podwyższyć prowadzenie w 82. minucie, ale Pekhart przegrał pojedynek sam na sam z Putnockym.
Super Express - Stołecznych piłkarzy miał we Wrocławiu uratować snajperski nos Tomasa Pekharta, ale tym razem bohaterzy byli inni. W 20. kolejce PKO BP Ekstraklasy mistrzów Polski napędzał świeżo upieczony kadrowicz. Zniwelowali atuty i nie dopuścili do strzału. Piłkarze Śląska Wrocław w pierwszej połowie zrobili wszystko, co mogli, by nie pozwolić Legii na powiększenie przewagi w tabeli nad Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa. Pięć minut po przerwie trener Czesław Michniewicz sięgnął więc po tajną broń. Zdjął Szymona Włodarczyka i wypuścił na łowy Pekharta. Dziesięć minut później czeski snajper upolował słupek.
Tajna broń ostatecznie nie wystrzeliła. Zadziałał duet Paweł Wszołek - Bartosz Slisz. Ten pierwszy efektownie i skutecznie wykończył akcję na prawym skrzydle. Czy cieszył się z gola? Nie wiadomo! Ukrył twarz w dłoniach, wyglądał na piłkarza, któremu kamień spadł z serca. Ostatnio było wokół Wszołka sporo szumu. Mówiło się o konflikcie z trenerem Michniewiczem. Cicho jest za to o jego przyszłości na Łazienkowskiej 3. A w czerwcu kończy mu się kontrakt. Slisz o przyszłość w Legii nie musi się martwić. Autor pięknej asysty w dobrym stylu uczcił i powołanie do szerokiej kadry Paulo Sousy na spotkania el. MŚ 2022 z Węgrami (25.03), Andorą | (28.03) i Anglią (31.03). Piąty mecz z rzędu bez porażki, w tym aż cztery wygrane i legioniści zbudowali sobie siedem punktów przewagi nad Rakowem i Pogonią.
Sport - Za kadencji trenera Vitezslava Laviczki Śląsk ani razu nie pokonał Legii. Mało tego, wrocławianie w pięciu pojedynkach z zespołem z Łazienkowskiej zdobyli zaledwie jeden punkt i strzelili tylko jednego gola! Zaiste, porażający bilans, który mógłby zwalić z nóg nie tylko słonia. Ale tym razem przed gospodarzami otworzyła się szansa na przerwanie fatalnej passy, bo w zespole trenera Czesława Michniewicza brakowało motoru napędowego, czy Brazylijczyka Luquinhasa, który musiał pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek. Kontuzji doznał pewniak wśród obrońców, czyli Artur Jędrzejczyk, a na ławce rezerwowych spotkanie rozpoczął najlepszy snajper ekstraklasy, Czech Tomasz Pekhart. Te „papierowe” dywagacje wzięły jednak w łeb, bo wrocławianie nie pozbyli się kompleksu mistrza Polski. Była to zarazem ich pierwsza porażka w tym sezonie na własnym boisku
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.