News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Mistrzowie bez armat

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.05.2017 09:50

(akt. 21.12.2018 15:34)

Poniedziałkowa prasa sportowa opisując mecz Jagiellonii z Legią podkreśla brak armat i brak gry w piłkę, którą zastąpiły kuksańce i prowokacje. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Dla mistrza ten remis to zwycięstwo; Fakt - Gonitwa po tytuł trwa; Super Express - Pitbull Góralski zatrzymał Legię; Polska the Times - Mistrzowie bez armat; Sport - "Mistrzowska" nędza; Gazeta Wyborcza - Brudna gadka w Białymstoku.

Przegląd Sportowy - W 75. min od poziomu hałasu mogły pęknąć bębenki – Cillian Sheridan kopnął piłkę do bramki Legii, ale sędzia odgwizdał spalonego – słusznie – i gol nie został uznany. Jagiellonia, której tylko wygrana pozwalała wrócić na pierwsze miejsce w tabeli, skończyła spotkanie z liderem z jednym celnym strzałem. Legia dopięła swego – do obrony mistrzostwa Polski brakuje jej zwycięstw w meczach z Koroną w Kielcach oraz Lechią u siebie.


Kopali się, szczypali, prowokowali, przeszkadzali, szarpali, walczyli, łokcie poszły w ruch, słownych „wymian uprzejmości” nie zliczy nikt. Grania w piłkę było niewiele, ale w Białymstoku przy ulicy Słonecznej liczyły się punkty. Nikomu nie zależało na wrażeniach artystycznych, dlatego kibice nie oglądali celnego strzału aż do 55. minuty. Uderzenie Vadisa Odjidji-Ofoe nie mogło sprawić kłopotu bramkarzowi Jagi Marianowi Kelemenowi. W Białymstoku zmierzyły się dwie najskuteczniejsze drużyny ekstraklasy, do tego z największą liczbą zwycięstw. Ale jednym i drugim bardziej zależało, by nie stracić gola, niż za wszelką cenę strzelić. Jagiellonia (60 bramek w sezonie) i Legia (69 trafień) zaprezentowały wyrachowany futbol, kości trzeszczały, ale bramkarze interweniować nie musieli. W trakcie meczu napięcie było ogromne, emocji zdecydowanie mniej. Legia kontrolowała spotkanie, długo starała się trzymać nerwy na wodzy. Jagiellonia bardzo przeszkadzała i utrudniała jej granie. Uniemożliwiła w ten sposób ustanowienie rekordu kolejnych zwycięstw na wyjazdach. Licznik zatrzymał się na dziesięciu spotkaniach, ale remis na Podlasiu, wywalczony w bardzo ciężkich okolicznościach, może okazać się remisem na wagę obrony mistrzostwa.


Fakt - Teraz albo nigdy! – w ostatnich tygodniach wyłącznie to słyszało się na białostockich ulicach. Wczoraj późnym popołudniem te ulice wyludniły się. 23 tysiące szczęściarzy dostało bilet na decydujący o tytule mecz. Reszta została skazana na telewizor. Nie trzeba było być zbyt spostrzegawczym, by poczuć, że to stolica Podlasia oddycha piłką, oddycha Jagiellonią. Na balkonach wywieszone flagi, do okien przyklejony herb z „jotką”, ulice ozdobione żółto-czerwonymi flagami. Mecz o tytuł? Przesada? Ależ skąd! Po dotkliwej porażce w Gdańsku i jednoczesnym zwycięstwie Legii nad Lechem wszystkie kalkulacje sprowadzały się do jednego.
Z punktu widzenia kibica gospodarzy – wygrywamy z Legią, Niecieczą i drogę do tytułu mamy otwartą. Wynik w Białymstoku przybliżył nieco legionistów do tytułu, ale... jednocześnie nie zamknął drogi przed Jagą. Gonitwa po tytuł trwa.


Super Express - Gdyby Legia wygrała na Podlasiu, to  wystarczyłoby jej zdobycie dwóch punktów w dwóch ostatnich kolejkach sezonu, aby cieszyć się z mistrzostwa. Ale trener Jagiellonii Michał Probierz to cwaniak i wiedział, że może zatrzymać rywali tylko wtedy, jeśli zneutralizuje ich najlepszego zawodnika Vadisa Odjidję-Ofoe. Za to odpowiedzialny był Jacek Góralski. Pomocnik nazywany w Białymstoku Pitbullem z zadania wywiązał się na piątkę. Nie odstępował Belga na krok, a kiedy nie mógł go zatrzymać zgodnie z przepisami, to prowokował, faulował i wyprowadzał z równowagi. W 86. minucie Odjidja-Ofoe nie wytrzymał i stojąc tyłem do przeciwnika, w walce o piłkę uderzył go przedramieniem w twarz. Żółta, już druga w tym meczu i w konsekwencji czerwona kartka. Legia kończyła mecz w dziesiątkę.


Polska the Times - Piłkarze Jagiellonii Białystok od początku meczu wyglądali tak, jakby przyświecała im jedna myśl – jak najbardziej uprzykrzyć życie przeciwnikom. Takiej werwy mogliby im pozazdrościć piłkarze Lecha Poznań i Lechii Gdańsk, którzy wcześniej bezbramkowo ze sobą zremisowali, męcząc widzów nie mrawą grą. Dodajmy, że w Białymstoku fajerwerków też nie było. Ekipa Michała Probierza szarpała, Legia Warszawa nie pozostawała jej dłużna. Co chwilę można było dostrzec podszczypywania, nadepnięcia i kuksańce. Chyba najbardziej agresywny był Jacek Góralski, który nie patyczkował się z Vadi sem Odji dją-Ofoe. Renoma Belga jest już znana wzdłuż i wszerz kraju, dlatego Michał Probierz zdecydował się przydzielić mu osobne krycie. W postaci Góralskiego właśnie. Reprezentant Polski spisał się na medal. Nie tylko nie pozwolił rozwinąć mu skrzydeł, lecz także na tyle go rozsierdził, że przedwcześnie opuścił boisko
za dwie żółte kartki (dopiero w 88. min). Belg będzie mógł zagrać w niedzielę z Koroną w Kielcach. Druga kartka była jego siódmą w sezonie. Pauzować będzie musiał za kolejną. Nie zagra za to Artur Jędrzejczyk, który otrzymał żółtą kartkę.

Sport - Gdyby ktoś niezorientowany pojawił się na trybunach w Białymstoku, w życiu by nie odgadł, że grają dwaj najpoważniejsi kandydaci do tytułu mistrza Polski. Na boisku więcej bowiem było zapaśniczych chwytów i ciągnięcia rywala za koszulkę niż futbolu. „Ozdobą” tego spotkania były bezpośrednie pojedynki i utarczki słowne pomiędzy Jackiem Góralskim i Vadisem Odjidja-Ofoe. Reprezentant Polski skutecznie zneutralizował największą gwiazdę Legii, raz robiąc to w zgodzie z przepisami, w innych przypadkach łamiąc je ewidentnie. Tylko wyjątkowej pobłażliwości arbitra zawdzięcza, że nie zakończył meczu z żółtą kartką na koncie. Nie zmienia to faktu, że „Góral” był jedną z najjaśniejszych postaci tego spotkania. Stoper Legii Maciej Dąbrowski po meczu trafnie zauważył: - Jacek Góralski od początku wszędzie chodził za Vadisem. Poszedłby za nim nawet do toalety.


Gazeta Wyborcza - Jagiellonia powstrzymała w niedzielę Legię, bo znalazła na nią sposób. Spacyfikowała jej liderów, a zamiast na grze w piłkę skoncentrowała się na boiskowym cwaniactwie i awanturnictwie. Zamiast atrakcyjnych kopnięć piłki były kopnięcia w nogi. Zamiast goli – znany z koszykówki „trash talking”, czyli brudna gadka. Cillian Sheridan szarpał Michała Pazdana, Konstantin Vassiljev odpychał Thibaulta Moulina.  Największym zabijaką był Jacek Góralski, który uprzykrzał życie Vadisowi Odjidji-Ofoe. Zachowywał się tak, jakby trener Michał Probierz wyznaczył za głowę Belga cenę.

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.