Przegląd prasy: Śląsk zderzył się ze ścianą
08.10.2018 11:16
Gazeta Wrocławska - Wszyscy - łącznie z Tadeuszem Pawłowskim - spodziewali się chyba lepszej postawy Śląska w meczu z Legią. - Nie tak wyobrażałem sobie to spotkanie. Myślałem, że będzie lepsze w naszym wykonaniu - powiedział trener WKS-u po ostatnim gwizdku. Nie ma chyba jednak co załamywać rąk. Można już bowiem jasno powiedzieć, że mistrz Polski wyszedł z kryzysu, co - niestety - udowodnił w meczu ze Śląskiem. Wrocławianie nie zagrali tak dobrze, jak z Jagiellonią, za to świetnie zaprezentowała się Legia, która zwłaszcza w pierwszej połowie zdominowała rywala w środkowej strefie boiska. Fakty są takie, że Łabojko to jeszcze nie ten rozmiar kapelusza, co Szymański.
Jedyna bramka spotkania padła w 34 min. Rzut wolny z dalszej odległości wykonywał właśnie Szymański, piłka przeleciała nisko po ziemi i trafiła w słupek, odbiła się do środka pola bramkowego, a tam dobił ją Cafu.
Polska the Times - 148 meczów rozegrał Łukasz Broź w barwach Legii. To właśnie w stolicy przeżywał czasy świetności: czterokrotnie zdobył tytuł mistrza kraju, kolejne trzy razy podnosił Puchar Polski. Latem jednak nie przedłużono z nim kontraktu i w konsekwencji znalazł się we Wrocławiu. Z początku mógł jedynie obserwować znacznie lepiej prezentujących się rywali. Długimi chwilami utrzymywali się przy piłce, zamykali przeciwnika na połowie, a ustawionemu ofensywnie Śląskowi nie pozwalali kreować sytuacji. Tadeusz Pawłowski zdecydował się zagrać dwoma napastnikami: w wyjściowej jedenastce znaleźli się i niezwykle skuteczny Marcin Robak, i Arkadiusz Piech. W pamięci po tym spotkaniu może zapaść występ jedynie tego drugiego. Miał największą szansę wrocławian w tym meczu, a po godzinie gry sfaulował w środku pola Artura Jędrzejczyka, za co obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Tym samym praktycznie pozbawił swój zespół szans na punkty. Zwłaszcza że już od 34 minuty prowadzili legioniści.
Fakt - Legia zagrała we Wrocławiu jak mistrz. Bez wysiłku, bez problemu i bez litości. Goście wygrali tylko 1:0, ale dominacja Legii w starciu ze Śląskiem nie podlegała dyskusji od pierwszej do ostatniej minuty. - Nie daliśmy Śląskowi szans. Kontrolowaliśmy spotkanie w każdym elemencie. Jedyne, czego nam zabrakło, to skuteczności. Mieliśmy osiem znakomitych szans bramkowych - mówił po spotkaniu trener gości Ricardo Są Pinto. Portugalczyk był zadowolony, bo przyjeżdżał do rywala, który pięć dni i wcześniej w Białymstoku rozbił lidera 4:0, a wcześniej na własnym boisku zdemolował Piasta Gliwice (4:1). W tych meczach Śląsk był ryczącym, agresywnym tygrysem, a teraz i był chowającą się do dziury myszką.
Gazeta Polska - Legia wraca do formy, której zabrakło jej w kluczowych momentach pierwszej części sezonu. Chaos organizacyjny i nietrafione decyzje kadrowe kosztowały Wojskowych udział w europejskich pucharach. Trener Ricardo Sa Pinto wykonuje jednak w Warszawie dobrą robotę. Od kilku tygodni legioniści grają lepiej i odrabiają straty. W ich grze nie ma wreszcie przypadku. We Wrocławiu stłamsili gospodarzy, długimi momentami nie pozwalając im w ogóle dojść do głosu. Zwłaszcza w pierwszej połowie we Wrocławiu Legia zaprezentowała się bardzo dobrze. W 13. minucie dobrą okazję zmarnował Michał Kucharczyk, do którego podawał Sebastian Szymański. Młody pomocnik dwoił się i troił, sam groźnie strzelał na bramkę Jakuba Słowika, aż w końcu zdołał zaskoczyć bramkarza. W 34. minucie Szymański uderzył z rzutu wolnego, trafiając w słupek, ale piłkę do bramki dobił Cafu. Jeszcze w pierwszej połowie mogło być 2:0, ale Kucharczyk spudłował głową z kilku metrów.
Przegląd Sportowy - W ostatnich spotkaniach Śląsk siał terror i pożogę (4:1 z Piastem, 4:0 w Białymstoku), ale w meczu z urzędującym mistrzem Polski zespół z Wrocławia został nakryty czapką. - Jestem dumny z moich piłkarzy. Rywale nie mieli żadnej okazji bramkowej. Zero - wymownie pokazał okrągłą cyfrę na palcach trener gości Ricardo Są Pinto, zirytowany tym, że po tak udanym występie jeden z dziennikarzy zapytał go, czemu Legia w pierwszej połowie grała wyśmienicie, a w drugiej „tylko" kontrolowała mecz.
Klasą dla siebie był Sebastian Szymański. Pomocnik warszawian był wszędzie tam, gdzie działo się coś istotnego dla budowania akcji, a kiedy miał przy nodze piłkę, można było odnieść wrażenie, że ma oczy dookoła głowy. Do ukoronowania występu brakowało mu tylko gola lub choćby asysty, jednak spokojnie można bronić tezy, że zanotował najlepszy występ w dotychczasowej karierze piłkarza ekstraklasy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.