News: Przegląd prasy: Genialny Guilherme

Przegląd prasy: W Legii nie może być normalnie

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.09.2012 08:39

(akt. 21.12.2018 15:24)

Dzisiejsza prasa sportowa wiele miejsca poświecą meczowi Legii z Polonią. Podkreślane jest to, że był to mecz walki, więcej z gry miała Legia, ale była nieskuteczna. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Stolica poczeka na króla; Gazeta Wyborcza - Derby bez zwycięzcy; Rzeczpospolita - Stolica bez króla; Fakt - Wielka bitwa bez rozstrzygnięcia; Super Express - bezkrólewie w stolicy.

Gazeta Wyborcza - Derby do końca były zacięte, oba zespoły próbowały i chciały strzelić gola. Bardziej Legia, która rozgrywała akcje atakiem pozycyjnym, a osłabiona brakiem Marcina Baszczyńskiego na środku obrony Polonia próbowała kontrować. Byłego reprezentanta Polski zastąpił na stoperze defensywny pomocnik Dmitrije Injac. Serb pierwszy raz w Polsce zagrał na nowej pozycji, nie zawiódł. Po kwadransie przewaga w posiadaniu piłki gospodarzy była przygniatająca (71-29 procent), ale nie miało to przełożenia na liczbę celnych strzałów czy okazji do zdobycia bramki. Mniej więcej tak wyglądało spotkanie. Po raz pierwszy bramkarz Polonii Mariusz Pawełek interweniował w 11. minucie, ale nim obronił strzał Danijela Ljuboi, napastnik Legii Marek Saganowski był na spalonym. Pierwszy celny strzał legioniści oddali dopiero w 30. minucie, ale wtedy już przegrywali 0:1. 21-letni defensywny pomocnik Daniel Łukasik, który dobrze spisuje się w destrukcji, był w derbach stremowany i spięty. Podawał głównie do tyłu, bał się ryzykować, za długo trzymał piłkę przy nodze po odbiorze. W 28. minucie mógł podać do lepiej ustawionego przed nim Miroslawa Radovicia. Ale zawahał się, by kopnąć piłkę do przodu. Zrobił kółeczko, poślizgnął się i poloniści ruszyli trzech na trzech. Gruzin Władimir Dwaliszwili wykończył kontrę "Czarnych Koszul", które w tym sezonie pokonały Lechię i Wisłę na ich boiskach.


Przegląd Sportowy - Kilka chwil później Adam Pazio, niemiłosiernie ogrywany przez Koseckiego, sfaulował skrzydłowego gospodarzy we własnym polu karnym i Danijel Ljuboja wyrównał stan meczu. Pazio, którego fani Polonii wyszydzali za kibicowanie lokalnemu rywalowi, w derbach Warszawy miał odkupić winy. Wybitnie mu ten mecz się nie udał, a Kosecki zapewne będzie mu się śnił jeszcze przez kilka nocy. Polonista w przerwie został w szatni, na drugą połowę już nie wyszedł. Obraz gry nie ulegał zmianie. Mecz dobrze się oglądało, czasem brakowało może umiejętności, ale zaangażowania i ambicji na pewno nie. Legia dłużej była przy piłce. W rozegraniu prym wiódł Ljuboja. Przez tydzień walczył, aby móc w ogóle wystąpić, nie wziął udziału w żadnym trenigu. - Muszę być gotowy na mecz, za to jestem rozliczany - mówił. I jeśli ma prezentować taką formę, jak w piątek, może niech w ogóle daruje sobie treningi. W Polonii mógł podobać sie Łukasz Teodorczyk. Brał na siebie ciężar gry, po dwóch obrońców, a i tak sobie radził. To po jego zagraniach goście zagrażali Duąanowi Kuciakowi. Walka trwała do końca, więcej z gry mieli legioniści, ale zabrakło im trochę szczęścia i dużo skuteczności.


Rzeczpospolita - Na trybunach nie było spokojnie i zapewne w poniedziałek wojewoda mazowiecki podejmie decyzję o  zamknięciu "Żylety". W  pierwszej połowie kibice siedzący za bramką odpalili race, w  drugiej podpalili szaliki Polonii. Ognisko między krzesełkami trwało kilkanaście minut. Z  miłości do  swojego klubu kibice gospodarzy tuż przed  przerwą wygonili z  trybuny stewardów, służba ochrony użyła gazu łzawiącego i  zanosiło się na większą awanturę. Stewardzi na  "Żylecie" byli warunkiem otwarcia trybuny na rozgrywki ligowe, policja nie interweniowała na  trybunach zapewne tylko dlatego, by mecz nie zakończył się bijatyką. Fanów Polonii na stadionie nie było w  ogóle, po  pierwsze nie chciała ich Legia, po drugie: w ramach protestu ostatecznie sami zrezygnowali z przyjazdu na Łazienkowską, przespacerowali się po  mieście i  obejrzeli mecz u siebie, na Konwiktorskiej. O tym, że to ostatnie spotkanie w tej rundzie z otwartą trybuną za  bramką, kibice Legii doskonale wiedzieli. Kierujący dopingiem prosił o  wysiłek do ostatniej minuty, bo "zapewne w  tym roku nie będzie już okazji". W ten sposób drużyna Jana Urbana straciła atut własnego boiska. W Legii nie może być normalnie.

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.