Radostin Stanew

Radostin Stanew: Czuję mrowienie na myśl o Legii

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Łączy Nas Piłka

24.11.2019 16:33

(akt. 24.11.2019 16:37)

Dla każdego piłkarza, który gra dla takiego klubu jak Legia, to wyjątkowa sprawa. Występować dla tak fantastycznych kibiców, w tak kapitalnej atmosferze. Gdy tylko o tym zaczynam mówić, czuję mrowienie przechodzące po całym ciele - opowiada w rozmowie z "Łączy nas piłka" Radostin Stanew, były bramkarz Legii Warszawa.

- Cały czas śledzę, jak Legia sobie radzi, tym bardziej teraz, gdy trenerem jest mój przyjaciel, Aleksandar Vuković. Mam z nim wciąż bardzo dobre relacje. Początek sezonu miał bardzo trudny, ale opanował sytuację i drużyna wychodzi na prostą. Bardzo się z tego cieszę, bo to klub znany w całej Europie - wspomina Radostin Stanew.

Legia zawsze miała to szczęście, że w miejsce jednego klasowego bramkarza, za chwilę wskakiwał inny.

- To nie jest żadne szczęście, tylko efekt pewnej pracy. Spójrzmy – Wojtek Kowalewski, Artur, Łukasz Fabiański, Jan Mucha, Dusan Kuciak… To wszystko zasługa trenera bramkarzy, Krzysztofa Dowhania. Niesamowity fachowiec. Nauczył mnie wielu rzeczy. Gdy odchodziłem z Legii, kupiłem mu w prezencie zegarek. Obaj się przy tym pożegnaniu popłakaliśmy. Trener Dowhań to prawdziwy „Mercedes” wśród szkoleniowców pracujących z bramkarzami. Do dziś korzystam z jego nauk. Polska szkoła bramkarzy i Krzysztof Dowhań to klasa światowa. Podczas pracy w Sławii wprowadzam w życie jego metody i są tego efekty. Niedawno w reprezentacji Bułgarii grał – mając 42 lata – rok młodszy ode mnie Georgi Petkow. W towarzyskim meczu z Paragwajem zadebiutował w seniorskiej kadrze Georgi Georgijew, w młodzieżowej reprezentacji Grecji występuje regularnie Antonis Stergiakis. To jest też w pewnym sensie zasługa trenera Dowhania. Mogę mu tylko podziękować.

Odejście z Legii nie było najłatwiejszym momentem, ale nie zabrakło też kontrowersji.

- Chciałem odejść z zespołu, bo otrzymałem bardzo dobrą ofertę z Rosji. Działacze chcieli za mnie uzyskać milion euro, co było jednak nierealne. Miałem należne premie za mistrzostwo i Puchar Ligi, razem 30 tysięcy euro. Zrezygnowałem z tych pieniędzy. Pamiętam, że dzwonił wtedy do mnie Siergiej Omieljanczuk i pytał, dlaczego chcę odejść po tak udanym sezonie. Ktoś może się na mnie złościć, ale prawda jest taka, że propozycja, którą dostałem, była z gatunku tych „nie do odrzucenia”. W Legii były problemy z płatnościami, nie otrzymywaliśmy pieniędzy na czas, mimo wcześniejszego sukcesu sportowego w klubie brakowało niemal wszystkiego, a w Szynniku Jarosław otrzymałem niejako podwojenie ówczesnego kontraktu z Warszawy. Szybko się zorientowałem, że popełniłem błąd, ale nie było już odwrotu. Z perspektywy czasu żałuję tego ruchu. Wiem, że starsi kibice Legii mają do mnie o to pretensje, mogę tylko za to przeprosić, bo powinienem podjąć inną decyzję. Czasu jednak się nie cofnie.

Kiedy możemy spodziewać się pana w Polsce?

- Bardzo chciałbym zobaczyć nowy stadion Legii. Ostatnio w waszym kraju byłem ze Sławią Sofia, gdy graliśmy przeciwko Zagłębiu Lubin. Pragnę pokazać moim córkom Warszawę, urodziły się już po moim wyjeździe z Polski. Obie dziewczyny są bardzo zainteresowane, gdy opowiadam o tym mieście, żona też bardzo chętnie odwiedziłaby stare kąty. Problemem jest jedynie czas, bo wciąż jestem przy zespole Slavii jako trener bramkarzy. Mam nadzieję, że uda się wybrać do Polski. Może nawet na dłużej, gdybym miał jeszcze kiedyś okazję pracować w waszym kraju. To moje marzenie.

Całą rozmowę można przeczytać w tym miejscu

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.