Relacja z trybun + video z dopingiem
22.04.2012 09:50
W sobotę wyjątkowo szybko przebiegało wchodzenie na stadion – kolejki do bramek wejściowych były dużo mniejsze niż zwykle, sprawniej też szło samo sprawdzanie kibiców. Dobre i to biorąc pod uwagę to co się działo w Warszawie w sobotnie południe. Wszędzie na ulicach były korki, miejsc parkingowych w promieniu kilku kilometrów od Łazienkowskiej brak. Dotarcie na stadion zajmowało o wiele więcej czasu niż zwykle.
Kiedy już weszliśmy na stadion, tuż za bramkami można było dorzucić się do zbiórki na pomnik Kazimierza Deyny – odsłonięcie pomnika już za nieco ponad miesiąc - dokładnie 6 czerwca.
Trybuny tradycyjnie zaczęły się wypełniać na długo przed pierwszym gwizdkiem. Zebrani na Żylecie kibice jeszcze przed meczem skandowali hasło dotyczące głosu spikera, chwilę później naprawdę głośno ryknęliśmy „My kibice z Łazienkowskiej”, a potem „Ole, „Ole, Ole, Ola” i „Żyleta, Żyleta”. W różnych miejscach trybuny pofrunęło trochę konfetti, zrobionego na szybko z gazety. Trzeba przyznać, ze tego dnia na trybunach była moc, kiedy okrzyki wydobywał sie ze wszystkich gardeł to aż ciarki przechodziły.
W odpowiedzi na nasze przyśpiewki odezwali się kibice z Poznania, którzy zaprezentowali się bardzo dobrze. Co jakiś czas dało się słyszeć ich głośny doping, a trzeba przyznać, że miał kto śpiewać – kibice Kolejorza wykorzystali całą przeznaczoną dla nich pulę biletów, szczelnie wypełniając sektor gości. Przyjechali w jednakowych koszulkach w barwach klubowych, przywieźli ze sobą kilkanaście flag, trochę pirotechniki, dużo białych i niebieskich balonów oraz transparent zaadresowany do szefa ochrony Legii.
Pierwsza połowa spotkania rozpoczęła się przy „Legia, Legia Warszawa”. Potem z trybun szły kolejne przyśpiewki - głośne „Glory, glory alleluja”, walczyk kibicowski i „Legia, Legia, Legia, Legia gol!” niosły się po Łazienkowskiej. W pierwszych minutach „ciepłe” słowa poszybowały też w kierunku sektora przyjezdnych. Chwilę później śpiewaliśmy dalej, motywując legionistów do walki – „Ja kocham Legię” i „W pociągu jest tłok” niosło się po trybunach. Niestety, chwilę później straciliśmy bramkę, jak się okazało później, bramkę na wagę zwycięstwa. Kibice z Łazienkowskiej jednak się nie poddawali i do tego samego zachęcali zawodników, śpiewając: „Jesteśmy z Wami, hej Legio jesteśmy z Wami”. W sektorze gości, co zrozumiałe, wybuch radości – cały sektor bez koszulek. Żyleta natomiast zaintonowała „Szkoła, praca” oraz „Dziś zgodnym rytmem biją nam” – i tak upłynął nam czas do przerwy. Mieliśmy nadzieję, że po niej to my będziemy się cieszyć…
W przerwie tradycyjnie konkurs sportowy dla kibiców, jednak tym razem nie były to rzuty karne, a strzały z linii środkowej. Zwycięzcą została osoba, która wykopała piłkę jak najdalej od tej właśnie linii – liczono długość lotu piłki bez dotknięcia ziemi. Po konkursie spiker odczytał jeszcze życzenia dla kilku kibiców i tak minęła przerwa.
Głodni zwycięstwa drugą połowę rozpoczęliśmy od „Legia, Legia gol lalalalala” oraz „Nasza Legia najlepsza w Polsce jest” - choć trzeba przyznać, że było ciut ciszej niż na początku meczu. Na Żylecie zarządzono – cała Legia bez koszulek. W tym samym czasie w sektorze gości pojawiła się pierwsza partia pirotechniki – nieco później Poznaniacy dołączyli do niej balony w dwóch kolorach – górne trybuny wymachiwały niebieskimi balonami, dół – białymi.
W tzw. międzyczasie kibice skrytykowali decyzje sędziego „wierszowanym” okrzykiem pod jego adresem i gwizdami. Kibice nieco zniechęceni faktem, że wynik spotkania nadal się nie zmienia nieco osłabli w dopingowaniu – „Ole, Ole, Ole, Ola” wyszło nam gorzej niż zwykle. Problemem było też gubienie rytmu – na górze przydałyby się dodatkowe osoby współprowadzące doping. Sektor gości zarzucił „Piłka nożna dla kibiców”, nieco później na trybunie zawisł transparent skierowany do szefa ochrony na Pepsi Arenie: „Bogusia Błędowska jest prokibicowska ultrasa szanuje i piro promuje”.
Z trybun do ostatniego gwizdka sędziego szło głośne „Legia, Legia, Legia, Legia gol” i „Legia, Legia Warszawa”, ale niestety nie doczekaliśmy się nawet bramki, która dałaby nam choć 1 punkt. Zawodnicy po meczu szybko zeszli do szatni, a rozgoryczeni kibice zebrali się do wyjścia. Nie tak miało zakończyć się to spotkanie…
W efekcie nasza droga do tytułu na ostatnich metrach zapowiada się naprawdę ciężko – przed nami mecze z Jagiellonią, Lechią i Koroną i tutaj już nie ma przebacz – musimy je wygrać i nie oglądać się na to, jak pójdzie depczącym nam po piętach Ruchowi i Śląskowi. Natomiast we wtorek w Kielcach Wojskowi bronić będą trofeum Pucharu Polski. Miejmy nadzieję, że chłopaki się obudzą i „Puchar będzie nasz!”.
Do zobaczenia w Kielcach!
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.