Ruben Vinagre Legia Warszawa - Jagiellonia Białystokn 3:1
fot. Jan Szurek

Ruben Vinagre: Byłem zaskoczony, że Legia mnie wykupiła (akt.)

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: A Bola

26.03.2025 13:05

(akt. 26.03.2025 17:42)

Piłkarz Legii, Ruben Vinagre, korzystając z zeszłotygodniowej przerwy w treningach, poleciał do Portugalii i tam odwiedził redakcję "A Bola", porozmawiał z dziennikarzami. Przyznał między innymi, że był zdziwiony faktem, że Legia zdecydowała się go wykupić ze Sportingu.

Legia aktywowała klauzulę wykupu w styczniu. Było to dla ciebie zaskoczenie?

- Tak, to było zaskoczenie, bo…

Bo kwota 2,5 miliona euro nie jest typowa dla tego klubu…

-  Dokładnie. To była pierwsza taka transakcja w historii Legii. Oczywiście w dzisiejszym futbolu 2,5 miliona euro to nie jest ogromna kwota, ale w realiach polskich – już tak. To była nieoczekiwana sytuacja, bo pamiętam, że w styczniu pojawiało się wiele spekulacji, wcześniej też sporo mówiło się o tym, że klub zamierza aktywować klauzulę… Wiedziałem, że to może się wydarzyć. Ale też wiedziałem, że to będzie trudne, bo kiedy mnie sprowadzali, mówili, że to wysoka kwota. Ale w styczniu było duże zainteresowanie z innych stron i myślę, że to mogło przyspieszyć cały proces.

To była twoja decyzja?

- Szczerze mówiąc – tak, tego chciałem od początku. Czułem się dobrze w Warszawie. Legia to klub, który dał mi szansę, by znów cieszyć się grą i dobrze się bawić na boisku.

Mówimy o zimowym oknie transferowym, kiedy mówiło się również o możliwym powrocie do Sportingu. Było coś na rzeczy?

- Szczerze? Nie mam pojęcia, czy coś było. Od początku mówiłem swojemu agentowi, że chcę dokończyć sezon w Legii – niezależnie od tego, co się wydarzy w styczniu. Moim celem było zostać do końca sezonu.

Nawet nie rozważałeś powrotu do Sportingu, mimo możliwego końca cyklu Rubena Amorima?

- Nie, szczerze mówiąc nie. Wiedziałem, że powrót byłby bardzo trudny – po tylu wypożyczeniach. Gdy wszystko zaczęło się układać w Legii, uznałem, że to zamyka temat.

Cofnijmy się do 2021 roku. Wróciłeś wtedy do Sportingu, gdzie grałeś jako junior przed transferem do Monaco. To Ruben Amorim przekonał cię do powrotu?

- Tak, bez wątpienia. Pamiętam, że już gdy byłem w Famalicão, pojawiały się sygnały, że Sporting mnie chce. Trener Amorim kontaktował się ze mną kilka razy, dyrektor sportowy Hugo Viana również. Amorim to trener, który daje zawodnikom wielką pewność siebie, ma też ogromną jakość, i dlatego zawodnicy chcą być częścią jego projektów. Tak było też ze zmną. Przekonałem się, że to świetny trener i doskonały komunikator – to bardzo pomaga. Zacząłem sezon dobrze, pamiętam, że rozegrałem osiem solidnych meczów. Potem przyszedł słabszy występ…

Mecz z Ajaksem, porażka 1:5, w którym byłeś zamieszany w stratę gola. Czy to spotkanie cię naznaczyło?

- Nie wiem, czy „na zawsze”, ale po tym meczu faktycznie grałem mniej. Potem przydarzyła się kontuzja, która wykluczyła mnie na dwa miesiące. Myślę, że to był ciąg zdarzeń – ten mecz został w pamięci jako jeden z ostatnich przed kontuzją i nie miałem już szansy zmienić tej opinii, jaką być może wtedy sztab o mnie wyrobił. Jeśli dobrze pamiętam, zszedłem przy wyniku 1:2. Zdarzają się po prostu słabsze mecze. Uważam, że ten mecz bardziej zapadł w pamięć ludziom niż mnie. Wtedy tak, dziś już nie. To się zdarza. To był jeden z niewielu meczów, po których naprawdę czułem się źle.

Wróćmy do Legii. W tym sezonie ma pan już na koncie 37 meczów, jednego gola i 10 asyst w barwach Legii. Czy to pana najlepszy sezon?

- Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ale myślę, że to jeden z najlepszych w mojej karierze. Styl gry zespołu bardzo mi odpowiada, ale miałem też inne sezony, w których czułem się równie dobrze. Niemniej jednak, bez wątpienia, to bardzo udany sezon. Przede wszystkim dostałem czas na boisku i otaczają mnie ludzie, którzy bardzo we mnie wierzyli. Trener bardzo zabiegał o mój transfer, pokazał mi styl gry drużyny i od razu poczułem, że to coś dla mnie – zespół, który chce dominować. To był idealny mariaż.

Mówi pan o trenerze Gonçalo Feio. To on zadzwonił i przekonał pana do przyjścia?

— Tak. W tamtym momencie były propozycje z lig hiszpańskiej, niemieckiej, belgijskiej… Nie chciałem wypaść z orbity topowych lig. Ale trener zadzwonił, przedstawił projekt, wyjaśnił swoją wizję gry i jak bardzo we mnie wierzy.

A co to za projekt? Legia nie jest liderem ligi – obecnie 5. miejsce – ale wciąż walczy w Pucharze Polski i Lidze Konferencji…

- Jesteśmy w finale Pucharu Polski, w ćwierćfinale Ligi Konferencji i cały czas walczymy o mistrzostwo. Walczymy o wszystko. I to było dla mnie kuszące. Udział w europejskich pucharach, gra o zwycięstwo w każdym meczu – to właśnie chciałem.

Jak daleko może zajść Legia w Europie?

- Jestem bardzo ambitny i wierzę w ten zespół. Mamy trudne zadanie, bo gramy z głównym faworytem – Chelsea – ale ufam swojej drużynie i przygotowaniom, które wykonuje nasz sztab. Zobaczymy, co się wydarzy,

Jak porównałby pan ligę polską do portugalskiej?

- Szczerze? Grałem w Famalicão i Sportingu i mogę powiedzieć, że trudniej gra się w Legii w lidze polskiej niż w Sportingu w Portugalii. Tam różnica między klubami jest ogromna, tu liga jest znacznie bardziej wyrównana. Mamy cztery, pięć bardzo dobrych zespołów, ale największe trudności sprawiają mecze z drużynami z dolnej części tabeli. Styl gry jest bardzo fizyczny, przypomina mi Championship w Anglii. To liga z dużym potencjałem, powinna być wyżej w rankingach. Mamy dwie drużyny w europejskich pucharach. Moi znajomi – zapaleni kibice Sportingu – którzy byli na meczach w Polsce, byli zaskoczeni poziomem gry.

A atmosfera, która czasem przekracza granice?

- Uwielbiam to! Bardzo trudno jest drużynie przyjezdnej zdominować nas u siebie. Jeśli gdzieś naprawdę czuć wsparcie „dwunastego zawodnika”, to właśnie u nas.

Poleciłby pan polską ligę innym portugalskim piłkarzom?

- Bez wątpienia. Zwłaszcza młodym, którzy chcą się wybić. Ekstraklasa jest stabilna zarówno finansowo, jak i sportowo jest bardzo zrównoważona. To rozgrywki, które będą się rozwijać.

Gdzie widzi się pan w przyszłym sezonie?

- Mam kontrakt z Legią, jestem tam szczęśliwy. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Bundesliga? To będzie decyzja do wspólnego podjęcia. Póki co mam marzenia zwiazane z teraźniejszością. Na teraz chciałbym zdobyć trofea z Legią. Jest o co grać.

Gra w mniejszym klubie była krokiem wstecz?

- Jeśli chodzi o regularną grę i pokazanie się – nigdy nie traktuję tego jako krok wstecz. Raczej krok w bok. A może nawet krok do przodu, bo właśnie to otworzyło mi drogę do dalszej kariery. Wielu pyta, czy Legia była krokiem wstecz – a ja uważam, że nie, bo wszystko układa się bardzo dobrze.

W Legii pracujesz z portugalskim trenerem, Goncalo Feio. 

-  Jest bardzo ambitny, ogromnie zwraca uwagę na detale. Taktycznie bardzo mocny, a przy tym ciekawy świata, chce się rozwijać, wiedzieć, co czują zawodnicy. Jest bardzo blisko drużyny. Czy kluby z Portugalii powinny go mieć na oku? Bez dwóch zdań. Jest młody, ambitny – portugalskie kluby zdecydowanie powinny go obserwować.

Polecamy

Komentarze (62)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.