Sebastian Szałachowski oddaje medale
14-01-2021 / 06:30
(akt. 13-01-2021 / 20:52)
Sebastian Szałachowski niespodziewanie zakończył karierę w wieku 30 lat i całkowicie zwrócił się w stronę Boga. Przez kilka lat był pomocnikiem księdza egzorcysty. W przeszłości zdobył z Legią mistrzostwo i dwa razy wicemistrzostwo Polski. Teraz chciałby, aby tamte sukcesy sprawiły, że ktoś uzyska wymierną pomoc. – Ostatnio przyszła do mnie myśl, by wystawić swoje medale na aukcję charytatywną. Szukam fundacji, która mogłaby się tym zająć. Przyszło mi do serca, że one bardziej przydadzą się potrzebującym niż mi. Najbardziej chciałbym pomóc dzieciom – powiedział były zawodnik.
– W czasach gry w Górniku Łęczna dostałem wielką, pozłacaną piłkę. Na niej zawiesiłem te medale, przez te wszystkie lata miałem je na widoku – opowiadał. Najwięcej wspomnień ma z sezonu 2005/06, kiedy pod wodzą Dariusza Wdowczyka Legia wygrała ligę, a on strzelił sześć goli. – Zaczęliśmy sezon bardzo słabo, nikt na nas nie stawiał. Ale w pewnym momencie zaskoczyliśmy, zaczęliśmy wygrywać. Miałem duży udział w tym mistrzostwie, zapadło mi to w sercu – skomentował Szałachowski, który dziś w egzorcyzmach już nie pomaga. Zajmuje się czymś całkowicie innym. – Pomagam tacie w warsztacie. Robimy klasyczne samochody, które są dla nas sprowadzane z zagranicy. Lakierowanie, przygotowanie, tego typu sprawy – mówił były piłkarz stołecznego klubu. I czeka na fundację, która pomoże zrealizować mu jego szczytny pomysł.
Cały artykuł dostępny jest w "Przeglądzie Sportowym".
QUIZ Transferowe pomyłki Legii. Cz. 1.
Komentarze (40)
Komentarze osób zarejestrowanych pojawiają się w tym artykule automatycznie. Komentarze osób niezalogowanych wyświetlą się po zatwierdzeniu przez moderatora.
Zaloguj się, by móc oceniać komentarze.
Punkty
1063
Jako zawodnika na żywo widziałem go tylko w sezonie 2010-11, ale pamiętam jak po kontuzji wszedł na końcówkę meczu z Wisłą i strzelił swojego gola. Szkoda, że Skorża nie chciał przedłużenia jego kontraktu, czego zresztą sam później żałował. Mimo wszystko Szałachowski miał papiery, by zostać świetnym zawodnikiem. W Internecie są skróty z sezonu mistrzowskiego 2005-06 z jego bramkami. Sebastian wyróżniał się świetną grą głową (przy niskim wzroście), poza tym bramki z Amicą i Pogonią to też wykończenie z zimną krwią.
Jednakże język w jakim to opisujesz jest trochę nie na miejscu.
Osoby z zespołem paranoidalnym to chorzy , którym należy pomóc.
Niestety pacjenci z rozpoznaniem F20 nie są kwalifikowani do leczenia przymusowego . To powoduję, że nie chcą się leczyć bo uważają siebie za osoby w pełni zdrowe.
Można tylko żałować, że kontuzje go nie oszczędzały, bo talent i mentalność moim zdaniem miał do gry w Legii, mogąc być dalej wiodącym skrzydłowym lub napastnikiem.
Pamiętam, że bardzo liczyliśmy na to, że jednak wróci do składu, bo powstała wielka luka podczas jego absencji. Na pewno nie był to piłkarz gorszy niż Peszko, który też głównie bazował na szybkości, ale miał po prostu więcej szczęścia w kwestiach zdrowotnych.
Szacun dla Szałachowskiego, że idzie swoją drogą, że jest świadom swoich osiągnięć w Legii, a jednocześnie dzieli się ich owocami. Że realizuje swoje pasje.
Gratulacje, zdrowia i wszelkiej pomyślności w działaniach!
A dodatkowo jak chce pomagać potrzebującym to tym bardziej godne pochwały.
Może żeczywiście jakby do Owsiaka się zgłosił to prościej będzie mu rozwiązać "problem" z medalami.
W niektórych opowiadał takie rzeczy (np. przewrócił się w łazience, złamał nos, ale po chwili modlitwy Bóg mu ten nos naprawił jeszcze w łazience) że mam pewne obawy co do jego kondycji niefizycznej...
A postawa szlachetna. Za chwilę WOŚP, więc może uda się cel zrealizować
Chyba trochę mijasz się z prawdą, bo znalazłem coś takiego:
https://misyjne.pl/przerwa-artykul/pilkarz-ktory-zostal-cudownie-uzdrowiony-teraz-pomaga-egzorcyscie/
"Gdy grał w Górniku Łęczna, po odejściu z Legii, miał ruchomą chrząstkę nosową. Któregoś razu leżał w klubowej saunie, kiedy poczuł, że ogarnia go pokój. Później poczuł, jak coś mu się przestawia w nosie. Było też słychać chrzęst. Po chwili przestało. Wtedy w sercu usłyszał głos: „Idź, zobacz, czy ci się podoba”. W lustrze zobaczył, że nos jest spuchnięty, ale już się nie przesuwa. Przyszła mu wtedy do głowy myśl, że to uzdrowienie za wstawiennictwem świętego Charbela, pustelnika, który ma łaskę czynienia cudów. W rozmowie ojciec Radomir potwierdził, że tak może być."
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli Szałachowski jest materialnie zabezpieczony na przyszłość (z tego, co kiedyś czytałem, jest) i teraz reperuje sobie z tatą samochody, bo lubi to robić, a medale chce wystawić na charytatywnej aukcji, a nie sprzedaje ich na Allegro żeby mieć na piwo (albo wyrzuca na śmietnik z nerwów jak alkoholik Czykier) to mimo wszystko wydaje mi się, że jest w bardzo dobrej kondycji niefizycznej i wielu byłych piłkarzy mogłoby mu pozazdrościć.
i tak już do dzisiaj zostało i co sezon się powtarza :)
powodzenia w tym co robisz
ależ mu zazdroszczę zycia zawodowego, bardziej, niż jak był piłkarzem :-)